Poprzednie częściHetmańska cz.I

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Hetmańska II cz.II

- A witam panie, proszę do środka – powiedział Sławek.

Już w przedpokoju na ścianach wisiało pełno zdjęć w różnych formatach i o różnej tematyce. Od pejzaży z różnych zakątków świata po rozmyte twarze wyglądające trochę jak abstrakcyjne portrety dawnych mistrzów. Ania mile się tym zaskoczyła, spodziewała się raczej jakichś pierdół zrobionych dobrym aparatem, a tu zaczyna być ciekawie.

- Czego się panie napiją? – zapytał.

- Dla mnie wódka z colą – odpowiedziała szefowa.

- A pani?

- Ja…? Nie wiem – odezwała się trochę speszona Ania – Coś bezalkoholowego – powiedziała trochę spiętym głosem.

- Mam tylko pomarańczowy, może być?

- Tak, jak najbardziej – odpowiedziała siadając koło pani Basi.

Szefowa zaczęła przeglądać zdjęcia na stoliku – Czy to Grecja panie Sławku?

- Tak – odezwał się z kuchni.

- Co za błękit, pani Aniu niech pani spojrzy na to – powiedziała szefowa pokazując zdjęcie.

- No, to nie to co nasz okropny Bałtyk, to jest ciekawe. – Wskazała klasztor wykuty w skale – To Meteor, prawda?

- Tak, niesamowite! – powiedziała Ania.

- Rzucę to z wyświetlacza na duży ekran – powiedział Szkot niosąc napoje.

Zaczęło się slajdowisko, pan Sławek opowiadał o różnych miejscach w których był, co chwile dołączając do zdjęcia jakąś zabawną historię. Szefowa zawsze na końcu wybuchała śmiechem, Ani też zaczęło się robić coraz weselej.

- A może by Pan pokazał jakieś starsze zdjęcia – odezwała się szefowa.

- Nie ma sprawy – powiedział Sławek i zaraz udał się do drugiego pokoju.

- Przepraszam, muszę skorzystać z toalety – powiedziała się Ania.

- W przedpokoju na prawo od wejściowych – odezwał się głos z drugiego pokoju.

W łazience nad wanną wisiało zdjęcie pupy z opartymi na niej dłońmi. Świetnie zrobione, czarno białe. Światło pomiędzy dwoma cieniami, perfekcyjnie uchwycone. Wszystko było zastygłe, żadnego ruchu, a zarazem miało się wrażenie, że te pośladki oddychały. Podeszła bliżej dotknęła zdjęcia, potem nagle się cofnęła – Co ja robię!? – powiedziała do siebie.

- Pani Aniu i jak łazienka, widziała pani to bezecne zdjęcie?

- No.

- To moja pupa, ale nie mówić nikomu proszę – powiedziała śmiejąc się szefowa.

- Pani!?

- To było dawno temu, teraz to bym się nie odważyła, teraz już nie mam pupy, tylko wstrętne dupsko hahaha...

Ania również się uśmiechnęła nie wiedząc co powiedzieć. Podobał się jej dystans szefowej do samej siebie, spojrzała na nią dyskretnie, zapewne kiedyś była piękną kobietą, nie wiedziała, ile ma lat, ale na oko dałaby jej koło sześćdziesiątki, czas nikogo nie oszczędza a zwłaszcza kobiet. Klasa i elegancja na szczęście zostaje na całe życie. – Odważna z niej kobieta, nie boi się chamów i nagości – pomyślała poprawiając sukienkę.

Sławek przyniósł stare zdjęcia i usiadł obok Ani. Szefowa siedząc z jej drugiej strony wstała oznajmiając, że teraz ona musi skorzystać z łazienki.

- Wiele zachodów słońca z różnych stron świata – powiedział pan sławek otwierając album.

- O! To z Australii, piękne prawda, a to z Sycylii. – Czuł się jak ryba w wodzie pokazując i opowiadając różne historie w stylu: co jadł, pił i kogo widział. – To Tom Hanks na plaży w Saint Tropez, a tu Naomi Campbell z jakimś starym milionerem.

Delikatnie przysunął się bliżej Ani, potem położył rękę na jej kolanie. Spojrzała na niego z wyrzutem, ale nie odsunęła ręki. On po chwili ją zabrał uśmiechając się do niej i kontynuując swoje opowieści.

– O! to Kuba, och te dziewczyny, chyba najpiękniejsze na świecie – powiedział, po czym znowu położył rękę na jej kolanie. Ania nie do końca rozumiała co się z nią dzieje, czuła jakiś wewnętrzny paraliż, nie podobało jej się to co robił pan Sławek, ale nie wiedzieć czemu nie potrafiła zrzucić jego ręki z kolana. Na szczęście przyszła pani Basia i sam to zrobił.

- O a teraz pokażę coś ekstra! – powiedział otwierając następny album.

- Pani Basia!? – powiedziała trochę speszonym głosem, widząc swoją szefową w negliżu na jakiejś plaży.

- No… najpierw moja pupa, a teraz ja w pełnej krasie hawana! Oh, kiedy to było Sławku, kiedy to było?

- Chyba jakieś trzydzieści parę lat temu, na plaży nudystów nad naszym Bałtykiem – stwierdził Sławek znowu kładąc na kolanie Ani.

Znowu nie zareagowała, a szefowa chyba tego nie zauważyła i jakoś tak głupio było teraz cokolwiek zrobić, obok siedziała pani Basia i nie mogła się na nią tak wryć, albo wstać z oburzeniem i tak po prostu wyjść, mówiąc, że ma już tego dość też jakoś tak nie wypadało. Po chwili Sławek z kolana delikatnym ruchem przeskoczył na udo i jeszcze bardzie ją zmroziło. Czuła jego intensywny dotyk, coraz większy lęk, a zarazem coś przyjemnego. Spojrzała na niego z lekkim podnieceniem i zaraz zrobiło jej się strasznie głupio. Czuła, że cała czerwienieje, ogarniał ją coraz większa bezradność. Na szczęście Sławek uśmiechnął się i zabrał rękę z jej uda.

Ania poczuła się trochę upokorzona zachowaniem pana Sławka, jakby chciał jej udowodnić, że może mieć każdą i bawi go ten fakt.

 

Szefową również to zdenerwowało, spojrzała na Sławka z lekkim niesmakiem dając mu do zrozumienia, że najzwyczajniej, przegiął.

- Na mnie już czas - powiedziała Ania z trudem powstrzymując emocje.

- Już – powiedział, udając zdziwienie, Sławek.

- Wszystko co miłe szybko się kończy, zbieramy się – stwierdziła szefowa i zaraz obie panie podniosły się z sofy.

 

- Wiesz… on nie jest taki zły, tylko większość facetów w jego wieku próbuje coś sobie udowodnić – powiedziała pani Basia uśmiechając się do Ani schodząc po schodach.

Ania również się do niej uśmiechnęła, stwierdzając:

- Jakieś to wszystko porąbanie, wszyscy muszą sobie coś udowodnić, on, że może mieć każdą, moi rodzice, że to oni mają rację, ja, że nie mają, mój chłopak, że będzie kimś…

- Masz rację, nic przyjemnego, taka walka o nie wiadomo co, ale nie dajmy się zwariować, wiele rzeczy trzeba traktować z przymrużeniem oka – stwierdziła szefowa robiąc do niej zeza.

Anie strasznie to rozbawiło i również zrobiła zeza patrząc na szefową. Potem obie wybuchnęły głośnym śmiechem.

 

- Gdzie tak długo byłaś? – odezwał się lekko poddenerwowanym głosem Jarek.

- Klient nasz pan – Ania odpowiedziała od niechcenia, nie mając ochoty na jakieś tłumaczenia się przed nim, dlaczego.

- Wiesz… nie podoba mi się ta knajpa, może faktycznie wartałoby poszukać czegoś innego? – powiedział tym razem już spokojnym tonem.

- A to niby czemu? – zapytała wyciągając z lodówki puszkę piwa.

Jarek spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, gdyż rzadko sięgała po piwo, zwłaszcza o tej porze.

- No przecież sama mówiłaś? – stwierdził nadal patrząc na nią podejrzliwym wzrokiem.

- A ty byłeś temu przeciwny odpowiedziała siadając na kanapie i włączając telewizję.

- Nie byłem tam wcześniej, a teraz wydaje mi się, że miałaś rację, ta szefowa jest jakaś dziwna i ta cała atmosfera… delikatnie mówiąc odpychająca.

- Przyzwyczaiłam się – stwierdziła obojętnym głosem wpatrując się w ekran. Po chwili wstała i poszła do łazienki.

Jarka strasznie zdenerwowała jej ignorancja, odkąd zaczęła pracować w tej knajpie zachowuje się jakoś dziwnie, czuł, że przestało jej zależeć, cały czas jest zmęczona i tak obojętnie się do niego odnosi, jakby zupełnie nie zależało jej na tym związku. Nie kochali się od tygodnia? Nie to już dwa – uświadomił sobie, przypominając sobie, kiedy ostatnio uprawiali seks. Dotarło do niego, że jak nic nie zrobi to ich związek zaraz się rozpadnie i jedyny pomysł jaki mu w głowie zaświtał, to by przekonać ją by poszukała sobie innej pracy.

Kliknął – zapisz w komputerze i zanim Ania wyszła z łazienki położył się do łóżka.

- A ty co już skończyłeś pracę?

- Na dzisiaj koniec, jest druga w nocy.

- A no, racja – stwierdziła kładąc się obok niego.

 

Zbliżył się do niej objął ramieniem przytulił do siebie, pocałował najpierw w policzek, potem próbował w usta. Ani zaraz przypomniał się pan Sławek i to jego zboczone spojrzenie. – Dość! Wystarczy! – krzyknęła odpychając Jarka od siebie.

- Co jest!? Czy cię kompletnie powaliło, co się z tobą dzieje.

- Nic – odpowiedziała z niesmakiem patrząc na Jarka.

- Przeginasz, po prostu ci odbiło, mam już tego dość.

- Ja też.

- Co? – powiedział nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.

- Jesteś zwykłym dupkiem, który jak se nie podupczy, to nie wie co ma z sobą zrobić. Znajdź se jakąś Zochę albo Krychę, które będą ci dawać jak tylko poczujesz potrzebę.

- Jesteś kretynką, przecież nie kochaliśmy się chyba od dwóch tygodni?

- Przesadzasz – odpowiedziała oschle, dając mu do zrozumienia, że nie ma ochoty ani na seks, ani na szczere rozmowy.

Strasznie go to rozsierdziło, błyskawicznie wstał z łóżka i zaczął się ubierać.

- Wiesz… moja szefowa jak raz ze mną rozmawiała, wymsknęło jej się słowo „Bardotka”, wiesz kto to był?

- Jakaś tam podstarzała wielbicielka zwierząt – odpowiedział trochę zbity z tropu jej pytaniem.

- Kiedy to powiedziała, sprawdziłam na intrenecie, była kiedyś symbolem seksu, taka ładna blondyneczka. Pomyślałam słodka – idiotka, ale kiedy przeczytałam do końca, to okazało się, że Bardotka wcale nie była taka słodka.

- No i po co mi to mówisz?

- Po nic, baranie! Hahaha… - Patrzyła na niego nie mogąc się powstrzymać od śmiechu.

- Nie mogę cię dłużej słuchać! Kompletnie ci odbiło. Wracam do matki, radź sobie sama?

- Wracaj! – odpowiedziała obojętnie.

- Ciekawe jak sobie sama będziesz radzić!? – stwierdził z lekką ironią w głosie

- To moja sprawa! – odpowiedziała stanowczo. Wstała z łóżka i podeszła do okna, nie mogąc już na niego patrzeć. Usłyszała trzask drzwiami, potem było już bardzo cicho. Ania uśmiechnęła się kiwając głową – Jak ja mogłam z kimś takim być?

Spojrzała na zegar, była trzecia piętnaście, zdawała sobie sprawę, że ciężko jej będzie po tym wszystkim zasnąć, na szczęście w niedzielę zaczynała pracę w samo południe, więc może emocje zdążą z niej trochę opaść. Podeszła do lustra, jej twarz była trochę opuchnięta i miała worki pod oczami, to zapewne wynik ostatnich zapracowanych dni i tego wypalonego związku. Była w kiepskim nastroju, ale mimo wszystko czuła ulgę, że coś strasznie męczącego wreszcie się skończyło i można teraz swobodnie oddychać, chociaż do poczucia satysfakcji było daleko.

 

- Coś pani nie w sosie - odezwała się szefowa na widok Ani.

- A tam, nic takiego rozstałam się ze swoim chłopakiem.

- O?! Chyba nie z powodu naszej wizyty u Sławka?

- Nie, po prostu uświadomiłam sobie, że zadawałam się z totalnym głąbem.

- No cóż… bywa i tak, ale skoro już po wszystkim to powinnaś się cieszyć.

- Niby tak, ale coś we mnie siedzi, to nie jest związane z nim, tylko…

- Tylko? – powtórzyła szefowa z zaciekawieniem.

- Jakiś demon siedzi we mnie i nie mam pojęcia o co mu chodzi.

- Demon! Hahaha… dobre, e skoro to demon to niedługo z ciebie wyjdzie i biada temu, kto będzie w pobliżu – zażartowała szefowa robią groźną minę.

Ania się uśmiechnęła, ale dalej była w kiepskim nastroju. Coraz bardziej zaczynała boleć ją głowa, czuła się jak podczas miesiączkowania, ale to nie ten czas.

- Niech pani pójdzie na kuchnię i poprosi Mirka, żeby pomógł pani z beczką, bo Żywiec się skończył – oznajmiła szefowa próbując nalać piwo.

- Sama sobie poradzę – odpowiedziała stanowczym tonem.

- To ci humorzasta Bardotka – pokręciła głową szefowa, patrząc na Anię jak idzie w stronę kuchni.

Wszystko ją dzisiaj denerwowało, to że było mało klientów, to że dzień był jakiś taki senny, a potem zaczęło padać. Wieczorem jak zwykle zrobił się duży ruch i musiała biegać od stolika do stolika, ale przynajmniej chandra jej przeszła.

Kiedy podeszła do baru zobaczyła pana Sławka. Siedział sobie przy piwku. Zawsze trudno zauważyć, kiedy wchodzi.

- Dobry wieczór – powiedziała zerknąwszy na niego, nie mając ochoty na rozmowy i zbyt długie oglądanie jego zboczonej gęby.

- Dobry wieczór Aniu i jak tam po wczorajszym, podobały się pani zdjęcia?

- Tak, wiele naprawdę ciekawych widoków – powiedziała z wymuszonym uśmiechem.

Sławek spojrzał na nią z lekka pożądliwością, gdyby stała trochę bliżej, zapewne jego ręka wylądowałaby dyskretnie na pośladku albo udzie.

Ania znała już dobrze to jego głupawo namiętne spojrzenie i tym razem bardzo ją to rozbawiło. Uśmiechnęła się do pana Sławka, jakby chciała mu powiedzieć, że w życiu bardzo ważny jest dystans. Potem ruszyła w stronę klientów, którzy właśnie usiedli do stolika.

Podeszła z zamówieniem do baru, pana Sławka nie było, ale jego kurtka wisiała na wieszaku, lekko się zamyśliła i zapytała szefową:

– A gdzie pan Sławek?

- Poszedł tylko za potrzebą – odpowiedziała szefowa nalewając piwo.

Ania ruszyła w stronę toalety. Weszła do damskiej, nikogo nie było. Otworzyła męską i zaraz tam weszła.

- Dlaczego pan się nie zamyka?! – powiedziała donośnym tonem i weszła.

Sławek spojrzał na nią kompletnie zszokowany. Ania podeszła bliżej, złapała go za przyrodzenia i zaczęła delikatnie ściskać, liznęła go po policzku. Potem posadziła na sedesie, wzięła do ust już trochę nabrzmiałego penisa i possała trochę. Poem ściągnęła majteczki i powoli zaczęła opuszczać się na jego członka. Czuła, że wchodzi w nią jakiś obcy nieznany dotąd świat, taki irracjonalny, brudny, nieprzewidywalny. Wiedziała, że za chwile, stanie się zupełnie inną osobowością. To nie to samo, co stracić dziewictwo i chodzić potem przez kilka dni z wielkim rozczarowaniem i szczypiącym w kroku, poczuciem winy. Zaczęła coraz mocniej wierzgać, Sławek patrzył przez chwilę jak jej słodka twarzyczka nabiera coraz większego obłędu, potem zamknął oczy, oddając się zupełnie temu obłędowi. Ania, tak na granicy bólu wczepiła się w jego kark paznokciami coraz mocniej wierzgając pupą. Chwile potem wszystko się skończyło. Sławek zdecydowanie przedwcześnie doszedł do stanu wyższej męskości.

- Co już? Myślałam, że ta przyjemność jeszcze trochę potrwa, a tu upsss i po wszystkim. No cóż, nie przejmuj się, czasem tak bywa. – Wstała, wytarła się, założyła majteczki. – Drugiego razu nie będzie? – powiedziała z bezczelnym uśmieszkiem i wyszła.

- Pani Aniu, gdzie to pani tak długo była, klienci czekają – odezwała się poddenerwowana pani Basia.

- Już idę Pani Basiu właśnie poskromiłam demona, który we mnie siedział.

- O!? I wyszedł już z ciebie?

- Tak i nie wróci.

- Czyli nie taki demon straszny hahaha… - Nie mogła powstrzymać się od śmiechu.

- Niestraszny i jakiś taki niewydolny hahaha… - odpowiedziała Ania również wybuchając śmiechem.

Chwile potem, ktoś do nich podszedł prosząc o rachunek.

Podeszła do stolika, gdzie siedziało dwóch elegancko ubranych panów.

- Jaka śliczna pani, trochę żeśmy czekali, ale opłacało się.

- Słucham?

- Na początku niech pani zdradzi swoje imię – odezwał się jeden z mężczyzn.

- Ania, ale dla prawdziwych facetów Bardotka.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania