Historia w pigułce
Coś stuka i puka,
I wkurwia i wnerwia,
I bólu przyprawia,
A zamilcz, a zamilcz
Istoto wielebna,
Coś ryczy, coś stęka,
Coś płacze i krzyczy,
Skąd się bierze ta męka?
Od mojej zdobyczy?
Bij tak, by nie krzyczał,
Bij tak, by nie wstawał,
Przykuj tak, by nie syczał,
By znaku życia nie dawał,
Krzycz tak, by zagłuszać,
Patrz tak, by zniewalać,
Twarzy nie waż się naruszać,
Na nic nie wolno zezwalać,
I na co to było,
I na co to komu,
Zbyt długo się kryło,
Wróćmy do domu,
Zakopmy wspomnienia,
I zniszczmy dowody,
Już koniec żalenia,
Czas na ugody,
Łączcie się narody!
Niemcy i Rosja swoje tu zrobili,
I własne podpisy na ciałach wyryli,
Pamiątki po sobie również zostawili,
I na pośmiewisko Polskę wystawili.
Przecież to już koniec,
Pamięć przeminęła,
Pozostał tylko Wroniec,
Którego śmierć ominęła,
A może wcale nie zniknęła,
Pamięć o Poległych,
Intrygę chłonęła,
O sprawach zaległych,
Na zemstę przyjdzie czas,
Przyjdzie czas i na chwałę,
Pomścijcie mord ludzi mas,
I wypuście strzałę,
Niech wiedzą,
Że idziemy po wolność,
Oni niech siedzą,
Niech mają (swą) czelność,
Miejcie honor rękawicy rzucenia,
Władcy narodów bliscy głowy stracenia,
Za niedługo ziemia stanie się ciemnawa,
„Ogłaszam alarm dla miasta Warszawa”.
Komentarze (23)
Koma trzy!"
Ktoś biegnie po schodach.
Trzasnęły gdzieś drzwi.
Ze zgiełku i wrzawy
Dźwięk jeden wybucha rośnie,
Kołuje jękliwie,
Głos syren - w oktawy
Opada - i wznosi się jęk:
"Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!"
I cisza
Gdzieś z góry
Brzęczy, brzęczy, szumi i drży.
I pękł
Głucho w głąb
Raz, dwa, trzy,
Seria bomb.
To gdzieś dalej, nie ma obawy.
Pewnie Praga.
A teraz bliżej, jeszcze bliżej.
Tuż, tuż.
Krzyk jak strzęp krwawy.
I cisza, cisza, która się wzmaga.
"Uwaga! Uwaga!
Odwołuję alarm dla miasta Warszawy!"
Nie, tego alarmu nikt już nie odwoła.
Ten alarm trwa.
Wyjcie, syreny!
Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów!
Niech gra
Orkiestra marsza spod Wagram,
Spod Jeny.
Chwyćcie ten jęk, regimenty,
Bataliony - armaty i tanki,
niech buchnie,
Niech trwa
W płomieniu świętym "Marsylianki"!
Kiedy w południe ludzie wychodzą z kościoła
Kiedy po niebie wiatr obłoki gna,
Kiedy na Paryż ciemny spada sen,
Któż mi tak ciągle nasłuchiwać każe?
Któż to mnie budzi i woła?
Słyszę szum nocnych nalotów.
Płyną nad miastem. To nie samoloty.
Płyną zburzone kościoły,
Ogrody zmienione w cmentarze,
Ruiny, gruzy, zwaliska,
Ulice i domy znajome z dziecinnych lat,
Traugutta i Świętokrzyska,
Niecała i Nowy Świat.
I płynie miasto na skrzydłach sławy,
I spada kamieniem na serce. Do dna.
Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy.
Niech trwa! "
Piąteczka :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania