Historia Pani Grammer cz.1

Słońce powoli wdzierało się do pokoju przez niedokładnie zasłonięte żaluzje. Jasne promienie zarozumiale tańczyły po twarzy Kate nie zwracając uwagi na jej potrzebę snu. W prawdzie mogłaby już wstać, pragnęła jednak dowiedzieć się, co kryje się za drzwiami, do których starała się dostać przez cały sen. Gładka dłoń lądowała na klamce, gdy nagle podłoga zaczęła się osuwać. Kate próbowała łapać równowagę bezradnie przebierając nogami po spadających w otchłań deskach. Kiedy było już za późno i wiedziała, że nic jej nie pomoże, impuls przerażenia podniósł ją z pościeli. Zebrała z podłogi kołdrę, która została zaatakowana podczas próby ratunku. Udała się do łazienki. Po drodze zgarnęła leniwie jedwabny szlafrok z oparcia krzesła. Lubiła spać nago, ale ze względu na spory rozmiar okien nie mogła sobie pozwolić na taką wygodę w trakcie przechadzki po domu. Weszła pod prysznic i odkręciła zimną wodę-taka terapia szokowa pozwalała jej całkowicie otrząsnąć się z objęć snu. Lodowate krople spływały po jędrnym ciele zostawiając za sobą ślad w postaci gęsiej skórki i stojących sztywno włosków. Kąpiąc się układała w głowie plan na cały dzień. Szybkie śniadanie, autobus do pracy, spotkanie z szefem, zakupy na następny dzień. Myśli przebiegały jej głowę stopniowo układając się w chronologicznym porządku. Tego dnia była umówiona na randkę z Robertem. Nie miała względem niego żadnych zamiarów, był jednak inteligentny i uprzejmy, a przy tym intrygująco przystojny, nie widziała więc powodu, by nie zgodzić się na wspólną kolację. Nie licząc pierwszych szkolnych miłości nigdy nie była z mężczyzną. Nie przejmowała się tym zbytnio, za to jej znajome zajęły się jej porcją zmartwień w tym zakresie. Pytania takie jak: „Dlaczego sobie kogoś nie znajdziesz?”, czy „Kiedy ułożysz sobie życie?” puszczała mimo uszu. Zakładając świeżo wyprasowaną koszulę zastanawiała się, co ubierze na spotkanie z Robertem. Zorientowała się, że nie ma nic odpowiedniego, a nie chciała kupować niczego nowego- nie była to na tyle specjalna okazja. Przeszukiwała teraz szafę w poszukiwaniu jakiejś eleganckiej bluzki, która nie wyglądałaby jak biurowy uniform. W końcu udało się znaleźć stosowny ciuszek. Te poszukiwania zamieniły jej szybkie śniadanie na suchą bułkę jedzoną w drodze na przystanek. Bieg w szpilkach miała na szczęście już opanowany. Nie był to pierwszy raz, kiedy czas złośliwie przyśpieszał, by uprzykrzyć jej życie. Zdążyła w ostatniej chwili wbiegając do autokaru za ostatnim pasażerem. Usiadła na pierwszym lepszym siedzeniu i wyciągnęła z torebki szczotkę do włosów. Czesanie się w domu nie miało przy jej trybie życia najmniejszego sensu.

Dzień w pracy minął jak każdy inny. Spotkanie z szefem miało na celu jedynie poinformowanie o nowej formie składania raportów. Od dawna wiedziała, że podwyżka w tej firmie wiązała się jedynie z naprawdę imponującymi osiągnięciami, bądź z odpowiednim podejściem pracownika- a raczej pracownicy- do przełożonego, czyli najlepiej tyłem i to kusząco wypiętym. Pensja Kate była na szczęście na tyle wysoka, by nie musiała udzielać się gimnastycznie. Może to dlatego, że Pan Branston wciąż liczył na to, że Pani Grammer zmieni zdanie co do dyspozycji swojego ciała. Nie ma jednak co się dziwić jego postawą. Kate dbała o swoją figurę i jeśli chodzi o seksowny tyłeczek biła na głowę wszystkie zatrudnione w firmie „foczki”.

Zbierało się na burzę, więc zakupy Kate robiła w lekkim półmroku. Mijała właśnie swój ulubiony butik powstrzymując kobiecy instynkt przeglądnięcia nowego towaru. Nie miała z tym większego problemu. Nie była jedną z tych zakupoholiczek, które koniecznie musiały przynajmniej odwiedzić kilka sklepów w tygodniu. Lubiła jednak co jakiś czas coś przymierzyć- zwłaszcza na wypadach z koleżankami. Nie należy winić za to kobiet. Każdy lubi takie rzeczy. Mężczyźni różnią się tylko tym, że podchodzą do tego bardziej zadaniowo i dlatego idzie im to o wiele szybciej. Do domu wróciła około dziewiętnastej. Miała godzinę, by się przyszykować. Zaczęła od razu od ciepłego tym razem prysznica. Musiała się ogrzać, gdyż nie zdążyła uciec przed srogą ulewą. Zamówiła taksówkę, ubrała się, ułożyła fryzurę i zrobiła lekki makijaż. Nie musiała się za bardzo starać, by zachwycać swym wyglądem i miała tego świadomość. Przeglądała się jeszcze w lustrze, gdy zza okna dobiegł dźwięk klaksonu. Taryfa przyjechała w idealnym momencie.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Musiałem wprowadzić zauważalne zmiany- rano po twarzy Kate tańczyły promienie słońca, a po pracy był późny, ciemny, zimny listopad. Wyszła mała sprzeczność logiczna. Musiałem to poprawić przed snem. Mam nadzieję, że nie ma więcej niespodzianek. :)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Drzazga w mózgu 05.02.2017
    Postaram się zrobić serię, nie wiem tylko ile trzeba będzie czekać na następne części, bo lubię przeżywać historię razem z bohaterem, a wena jest kapryśna u mnie.
  • EmilyTodd 05.02.2017
    Jestem pod wrażeniem twoich opisów miejsca i sytuacji. Już pierwsze zdania brzmią profesjonalnie.
    Fabuła mnie zaciekawiła, więc na pewno będę śledzić dalsze losy Kate
    Podoba mi się, jak w delikatnych słowach opisałeś sposób dostania podwyżki :D
    Nie widzę szczególnie rażących błędów, dlatego zostawiam 5 :)
  • Drzazga w mózgu 05.02.2017
    Dziękuję za opinie, zależy mi na dobrej jakości moich tekstów, także jeśli błędy zostaną wyłapane to proszę strzelać ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania