Poprzednie częściHistoria Pani Grammer cz.1

Historia Pani Grammer cz.3

Kate czekała z Robertem pod markizą, gdy pod restaurację podjechała ta sama taryfa, którą tutaj dotarła. Robert otworzył jej drzwi i wsiadł z drugiej strony.

- O proszę! Znowu się spotykamy. Może coś z tego będzie?

Serdeczny śmiech kierowcy sprawiał, że Kate miała wrażenie, iż jeździ tą taksówką całe życie. Nie mogła jednak oderwać myśli od tego, o czym przed chwilą się dowiedziała. Pokonaliby całą drogę w ciszy, gdyby nie żarciki poczciwego taksówkarza. Pojechali do mieszkania Kate, żeby ta nie musiała wracać do domu nocą.

- I już jesteśmy. To jeszcze jedno spotkanie i zabieram panią na kawę, jeśli oczywiście szanowny pan nie będzie miał nic przeciwko.

- Spokojnie, nic nas nie łączy. Prawie nic.

Mówiąc to popatrzył wymownie na Kate. Podziękowali za miłą przejażdżkę, zapłacili z nadwyżką i udali się do środka. Zdjęli kurtki i poszli do kuchni gdzie Kate przygotowała gorącą herbatę. Robert przyglądał się jej z zainteresowaniem. Gdy robiła kawę w pracy, wyglądało to jakby tańczyła, a przedmioty przyczepiały się do niej całkiem przypadkowo. Teraz jednak widać było, że się śpieszy i jest poddenerwowana. Strąciła łokciem kubek, co on szybko zauważył i z kocim refleksem uchronił go przed roztrzaskaniem się o podłogę. Podał go jej i uśmiechnął się nieznacznie.

- Dziękuję. Mów, o co chodzi, bo już nie mogę wytrzymać.

- Dużo myślałem o tych napadach i zauważyłem coś dziwnego. Atakowano zawsze rodziny z dziećmi, nic nie ukradziono, nikogo nie porwano. Dzisiaj przyjrzałem się twojej bliźnie i chyba ma taki sam kształt jak moja.

Ponownie odchylił koszulę, którą zapomniał wcześniej dopiąć. Okazało się, że obie blizny to ukośne kreski przecięte półkolem.

- Myślę, że włamywacze czegoś szukali, nie mam tylko pojęcia czego.

- No dobrze, ale dlaczego mielibyśmy do tego wracać.

-Też bym nie chciał, ale zastanów się, po co te okaleczenia? Jestem pewny, że zostaliśmy oznakowani, by w przyszłości można było nas poznać.

- W jakim celu?

- Tego nie wiem, a chciałbym się dowiedzieć.

Opadł na krzesło z niezadowoleniem. Kate dokończyła herbatę i podała mu ggorący kubek.

- Masz jakiś plan?

Robert oderwał usta od parzącego napoju.

- Nie mam. Jedyne na co wpadłem to te blizny.

- Okaleczali tylko dzieci?

- Z tego co wiem to tak.

- Może szukali kogoś, kto miał jakieś informacje. Oznaczali dzieci, którym mogły zostać przekazane.

- Rzeczywiście. Moi rodzice nie żyją i nic mi nie przekazali.

- Moi tak samo. Skąd wiemy, że nie znaleźli tego, czego szukali?

- Nie wiem. Gdyby znaleźli przestaliby szukać… No właśnie! Musimy sprawdzić, co się stało na ostatnim takim napadzie.

- Ale jak to zrobimy?

- Mam w domu stare gazety, możemy jeszcze poszukać w internecie, a dalej nie wiem co.

- A ja mam znajomego detektywa, myślę, że będzie mógł nam pomóc.

- Genialnie, czyli plan już mamy.

- Dziś już nic nie zrobimy. Wiesz, normalnie bym się na to nie zgodziła, ale jak chcesz, to możesz zostać na noc. Położysz się tutaj.

Wskazała mu miejsce na sofie.

- Dziękuję, to miło z twojej strony.

- Powiem tylko sąsiadowi, że mam gościa. Jeszcze nie zdążyłam ci zaufać.

- Nie ma sprawy. Nie będzie spał?

- Raczej nie, tutaj wszyscy siedzą do późna.

Zostawiła go z herbatą i udała się do pana Bena, który mieszkał obok. Starszy, ale wciąż silny mężczyzna od zawsze pomagał małej Kate. Lubiła, gdy ją tak nazywał, był dla niej jak dobry wujek. To on odnawiał jej mieszkanie, woził do pracy, kiedy przegapiała autobus i z nim spędzała święta odkąd zmarł jej ojciec. Zapukała do drzwi, które za chwilę otworzył człowiek rozmiarów Hagrida z Hogwartu.

- Dobry wieczór panie Benie, nie obudziłam pana?

- Cześć Mała. Wiesz, że zawsze o tej porze oglądam telewizję. Co tam się znowu dzieję?

- Mam gościa i chciałabym, żeby pan wiedział, w razie gdyby coś się miało stać.

- Wypluj to! Po co w ogóle go zapraszasz, skoro się boisz. Zaraz go odstawię do domu.

- Nic się nie powinno stać, pracuję z nim od kilku lat, ale wie pan- ostrożności nigdy za wiele.

- Masz rację. W takim razie będę spać z otwartymi oczami.

Mrugnął jej okiem i uśmiechnął się pod gęstym wąsem.

- Dziękuję, jest pan świetny!

- Wiem, wiem. No idź już to tego swojego chłopca.

- Nie jest mój, ale kto wie, zobaczymy.

Pomachała jeszcze przyszywanemu wujowi i wróciła do siebie. Zastała Roberta próbującego wyłowić coś z kubka małym palcem. Oblizał go szybko, gdy ją zauważył.

- I jak? Załatwione?

- Tak, dostałeś pozwolenie.

Uśmiechnęła się do niego życzliwie, a za chwilę przygryzła od środka wargę. Nigdy się nie spodziewała, że zabierze faceta do domu na pierwszej randce. Nie żałowała jednak. Było w nim coś przyciągającego. Nie w jakiś seksualny sposób. Po prostu wydawało się jej, że przyjaźni się z nim od dawna, mimo że nie rozmawiali ze sobą pierwszy raz.

- Mógłbym skorzystać z toalety?

Na szczęście potrafił też rozwiać romantyczną atmosferę, czuła się coraz bezpieczniej.

- Nie, powinieneś mieć pampersy.

- Zużyłem ostatniego w restauracji. Masz pożyczyć?

Może jednak nie jest taki drętwy?

- Na prawo od wejścia, tylko zostaw po sobie porządek.

- Postaram się.

Odprowadziła go wzrokiem. Niech to. Dupkę też ma świetną. Kim on jest? Siedziała okrakiem na oparciu kanapy i próbowała rozgryźć, co takiego ma w sobie ten gość. Zerwała się słysząc dźwięk otwieranych drzwi.

- To co, kładziemy się?

- Tak, zaraz przyniosę ci jakiś koc.

- Dzięki wielkie.

Kate przyniosła pościel i udała się do swojego łóżka. Prawie zapomniała o śledztwie, które rozpoczęli. Myślała teraz tylko o nim. Dziwiła się samej sobie, że tak ją zainteresował. Zabawny sztywniak z tyłeczkiem jak jabłuszko.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania