Poprzednie częściHistoria Voxanne 1.

Historia Voxanne 7.

15 marca 1892 roku, siedziba wróżek, Wyspa Ferox.

 

Minuty zmieniały się w godziny, a godziny w dni. Noc i i dzień przemijały niezwykle szybko, nie zauważyłam nawet kiedy minął niemal miesiąc mojego pobytu wśród wróżek. Przez ten czas przeprawiłam się przez zeznania Podróżników i z zainteresowaniem przeglądałam księgi wróżek. Większość była napisana w ich języku, którego nie rozumiałam, poznałam jedynie kilka zwrotów, ale nie wystarczyły one, abym mogła pojąć o czym owe księgi mówią. Prześledziłam drzewo genealogiczne władców wróżek, było dość poplątane i przede wszystkim duże, a ponadto wiele wróżek ginęło co było zastanawiające, gdyż przeważnie były dość młode. Przynajmniej w wróżkowym rozumowaniu.

Siedziałam na wróżkowej polanie, przyglądając się lekcji fechtunku, której Reaghar udzielał dziesięcioletniemu chłopcu, który był synem syna jego kuzyna od strony matki. Jak już wspomniałam, ich drzewo genealogiczne było skomplikowane. Chłopiec był szybki i zwinny, a Reaghar był bardzo litościwy. Po pewnym czasie odrzucił szablę na bok, potargał chłopca po brązowych włosach z uśmiechem i podszedł do mnie, siadając na trawie po mojej prawej stronie.

- Przyszłaś podziwiać moje niesamowite umiejętności fechtunku, Voxanne?- spytał z łobuzerskim uśmiechem.

Włosy miał związane w koński ogon, policzki zarumienione. Ubrany był jedynie w skórzane buty, ciemne spodnie i ciemną koszulę z jakiegoś lekkiego materiału. Nie miał też na sobie korony.

- Nie trudno pokonać niedoświadczonego chłopca.- zauważyłam.

- Niedoświadczony jak niedoświadczony Szkoli się odkąd miał cztery lata.

- Dlaczego tak wcześnie?- spytałam zaciekawiona.

- Im wcześniej, tym lepiej. Ważne jest, aby umiał się obronić.

- Nie jesteśmy tu bezpieczni?

- Nikt ci nie powiedział? Draconi raz na jakiś czas przylatują nad te ziemię. Próbują dostać się do Czystego Jeziora. Póki co nasze moce je chronią przed nimi, ale doszło do kilku krwawych starć.

- Mogą zaatakować w każdej chwili?

- Trudno ich namierzyć. Mają latające statki.

- Proszę?- zrobiłam wielkie oczy.

- Latające statki. Płyną po wodzie, ale mogą też latać w przestworzach.

- To fascynujące.- powiedziałam.

Chciałabym móc kiedyś polecieć takim statkiem, to musi być niezwykłe uczucie.

- Towarzystwo już trochę mniej.- powiedział z niesmakiem, a następnie zmienił temat.- Fechtowałaś się kiedyś, Voxanne?

- Nie miałam okazji.

- Nauczę cię. Oczywiście, jeśli tego chcesz.

- Pokaż mi co i jak, Reagharze.- powiedziałam z uśmiechem.

Fechtowanie się okazało się trudną sztuką. Wymagało pracy mięśni całego ciała i było męczące, Reaghar był wymagającym nauczycielem, mi nie okazywał litości. Moja lekcja zajęła nam dłuższą chwilę. Potem znów usiedliśmy na trawie, oboje z zaróżowionymi policzkami od wysiłku.

- Poszło ci całkiem dobrze jak na pierwszy raz. Musisz jedynie dużo ćwiczyć.- pochwalił mnie.

- Mam dobrego nauczyciela.- odparłam.

Położyłam się na trawie, patrząc w błękitne niebo. Czułam na sobie wzrok wróża, ale nie przeszkadzało mi to. Byłam przyzwyczajona, że mężczyźni mnie obserwują. Byłam w końcu miła dla oka.

- Twój ojciec pytał mnie o to jak w Innym Świecie funkcjonują małżeństwa.- powiedziałam po chwili.

- Fascynuje go egzotyka i lubi wiedzieć wszystko.- odparł wróż.

- Twoja matka jest piękną kobietą. Układa im się?

Reaghar wzruszył ramionami.

- Dogadują się i łączy ich przyjaźń. W królewskich małżeństwach raczej nie ma miejsca na miłość.

Spojrzałam na niego. Wyglądał na zamyślonego. Delikatnie dotknęłam jego ramienia, aby zwrócić jego uwagę.

- Kim jest ta wybranka?

- Proszę?

- Nie trudno zrozumieć prawdę między wierszami. Z kim się żenisz? Jest równie piękna jak twoja matka?

Książę chwilę milczał.

- Nie, raczej nie. Jest urodziwa, ale nie aż tak.- powiedział w końcu.- Pochodzi z rodziny elfów, jest córką ich króla. Nie widziałem jej jeszcze na oczy, ma przyjechać dopiero początkiem wiosny.

- Boisz się?

- Ja nie boję się niczego.- odparł pewnie.

Zaśmiałam się. To było dość urocze, był taki pewien tego co mówił.

- Wybacz, zapomniałam, że jesteś nieustraszony, książę.

Odwzajemnił mój uśmiech.

- A ty się boisz, Voxanne?

- Nie.- odparłam.- Ja też jestem nieustraszona.

Przypatrywał mi się, tym razem poważny. Byłam ciekawa o czym myśli. Śledziłam wzrokiem jego piękną twarz, nienaznaczoną czasem czy chorobami. Chciałabym być tak odporna. Był piękny, długowieczny i miał władzę. Stanowił kombinację, której tak bardzo pożądałam dla siebie.

- Dlaczego przeniosłaś się do naszego świata, Voxanne?- spytał.

Znów spojrzałam w niebo, pojawiły się na nim puszyste chmury, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.

- Kocham podróże, Reagharze. To zawsze było to, co chciałam robić. W moim świecie kobiety nie mają tyle wolności co w twoim, więc uciekłam, aby spełniać marzenia. W końcu, czy to nie wszystko co człowiek posiada?

Nie odpowiedział mi, ale nie oczekiwałam odpowiedzi. Przez dłużą chwilę milczał.

- Gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy, przypominałaś mi kogoś.- wyznał.

- Dlaczego?

- Twoje ruchy i uśmiech były podobne. Rysy twojej twarzy wydawały się znajome, poza tym ona też miała kruczoczarne włosy.

- Coś się teraz zmieniło?

- Poznałem cię, Voxanne.- odparł z uśmiechem.- Myślisz całkowicie inaczej. Pragniesz wolności i chcesz spełniać swoje marzenia, ona pragnęła miłości. Jesteś bardziej tajemnicza i spokojna, wydajesz się rozsądniejsza. I jesteś dużo piękniejsza.

Uśmiechnęłam się, jego komplement był dla mnie miły.

- Cieszy mnie, że tak myślisz.- stwierdziłam.- Kim była ta kobieta?

- Podróżniczką, tak jak ty.- odparł.- Pojawiła się na naszej wyspie po raz pierwszy, gdy ledwo przestała być dzieckiem. Porwali ją Draconi z waszego świata, uciekła im ze statku, gdy atakowali naszą osadę. Zaoferowaliśmy jej gościnę, potem jednak stało się to zbyt niebezpieczne dla nas i dla niej. Draconi chcieli ją odzyskać. Nasz sojusznik, przywódca Ludzi Księżyca, plemienia zamieszkującego Księżycowe Góry, mieszczące się na zachodzie wyspy, przyjął ją. Zakochali się w sobie bez pamięci, ale niestety kobieta została otruta przez zdrajcę. Jedynym wyjściem było napojenie ją wodą z Czystego Jeziora, tyle, że ona ma jeszcze jedną właściwość.

- Jaką?

- Odsyła cię do miejsca z którego pochodzi twoja magia, twoja esencja. W ten sposób Podróżniczka powróciła do Innego Świata. Nie sądziliśmy, że znajdzie sposób, aby tu wrócić, nie miała twoich mocy. Pojawiła się jednak siedemnaście lat temu i wiosną przybyła do nas razem ze swoim ukochanym, przywódcą. Czekał na nią przez całe trzynaście lat nie tracąc nadziei. Taka miłość zdarza się rzadko. Zapełniła dokumenty swoją historią o Innym Świecie i odeszła z ukochanym.

- Czekaj. Chcesz powiedzieć, że dalej mieszka na wyspie?

- Tak, w Górach Księżycowych. Zachowała młodość dzięki obrzędom ludzi księżyca, przez siedemnaście lat nic się nie zmieniła.- powiedział.- Zafascynowała cię jej historia?

- Chciałabym poznać kobietę, która tak walczy o swoje.- skłamałam gładko.

- Myślę, że mógłbym spędzić to twoje marzenie. Po przybyciu tutaj mojej narzeczonej, wyruszam w góry, aby osobiście zaprosić Ludzi Księżyca na mój ślub, a ponadto odbywa się wtedy ich ważne święto. Mógłbym cię zabrać ze sobą.

- Doprawdy? To cudowne, Reagharze. Sprawiłeś mi wielką radość.

Tym razem uśmiechałam się szczerze.

- Cieszy mnie to.

Jedna rzecz mnie zastanawiała.

- Dlaczego mnie nie przeniosło po tym, jak napiłam się z jeziora?

- Tak jak mówił mój ojciec, twoja magia pochodzi stąd, Voxanne. Nie wiemy jak, ale to stąd pochodzi twoja esencja.

W tym samym momencie podszedł do nas Keegan, kłaniając się przed wróżem.

- Mój panie, królowa cię wzywa.

- Oczywiście. Dziękuję, Keegan.- odparł.- Wybacz mi, Voxanne. Zapewne muszę wybrać między liliami, a różami.

- Weź lilie. Zawsze lubiłam te kwiaty.

- Dziękuję za pomoc.- skłonił się przede mną szarmancko.- Do później, Voxanne.

Tak, do później.

Leżąc w nocy u siebie, przetwarzałam informację, które dziś zdobyłam. Historia tej Podróżniczki wydawała mi się niezwykła, lecz trochę bajkowa. Porzuciła wszystko dla miłości, przez trzynaście lat próbowała wrócić do swojego ukochanego. Jej historia miała w sobie coś znajomego, to porwanie i zniknięcie dokładnie siedemnaście lat temu. Może byłam zbyt podejrzliwa, ostatnie koszmary sprawiały, że słabo sypiałam, więc różne wątpliwości i dziwne teorię krążyły mi po głowie.

Przewróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy. Wszystko się wyjaśni. Zadbam o to.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • BeerAfterShow 19.02.2017
    Na początku za dużo nagromadzeń słowa "wróżka". Jest to jednak jedyne zastrzeżenie :) 5
  • SisterofBlood 19.02.2017
    Spróbuję znaleźć jakiś zamiennik. Dziękuję :)
  • Pasja 19.02.2017
    No to dużo pytań, mało odpowiedzi. Voxanne ma bardzo dobry kontakt z wróżami i dużo dowiaduje się. Smutny los księcia, nie może się ożenić z miłości. Myślę o romansie tych dwojga? 5. Pozdrawiam serdecznie
  • SisterofBlood 19.02.2017
    Pomyślimy, zobaczymy. Sama nie jestem jeszcze do końca pewna. Dziękuję i również pozdrawiam :)
  • KarolaKorman 19.02.2017
    ,,lekcja zajęła nam dłużą chwilę. '' - dłuższą
    A ja pomyślałam o tej podróżniczce z Księżycowych Gór i przez myśl mi przeszło, że może miałam rację w moich domysłach:) Wszystko się wyjaśni, 5 :)
  • SisterofBlood 19.02.2017
    Dokładnie tak, trzeba czekać, aż zawita u mnie znów wena :) Dziękuję.
  • maga 19.02.2017
    Z przyjemnośćią przeczytałem część siódmą. 5)
  • SisterofBlood 19.02.2017
    Miło mi i dziękuję za ocenę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania