Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
I kto tu jest niepełnosprawny?
Dzięki ludziom przesiąkniętym duchem wypaczonego konserwatyzmu i dzięki ludziom pasożytującym na społeczeństwie, mamy fikcję opieki nad niepełnosprawnymi: odsuwamy się od nich.
Proces degradacji społeczeństwa ciągle trwa, lecz powoli zapominamy, że nie każdy z nas nadaje się na wojownika; milcząca mniejszość jest przerażona mołojeckim, ekspansywnym bydlęceniem i rozpustą pazerności ludzkiego gatunku; skromna i nieśmiała, nie pasuje do obowiązującego obrazka. Stroni od spektakularnego obwieszczania zwycięstwa i nie dąży do wbicia rywala w ziemię.
*
Czy przetrwamy burzowy okres dominacji ludzi skoncentrowanych wyłącznie na sobie, nawykłych do absorbowania swoimi problemami całego otoczenia, skupionych na zapobiegliwym krążeniu wokół własnego ja?
Jacy są ci, co narzucają nam swój sposób życia? Przeważnie są ambitni cudzym kosztem: gną kark tylko przed silniejszymi. Wobec mocniejszych odczuwają respekt i są wazeliniarzami. Wobec słabszych – pogardę i bezwzględność.
Są w różnym wieku: niekiedy młodzi, dorodni, urodziwi nad podziw., A niekiedy szpetni w poglądach i od małego kształceni na cwaniaków i oszustów, co to niczego nie robią za darmo; od pieluchy są uczeni, że trzeba walczyć, rywalizować, tępić konkurencję, gdyż światem rządzi pieniądz oraz wrogość.
Owcza reszta stara się ich naśladować. Dorównać im kroku. Płynąć razem z prądem. Zapobiegawczo dba o higienę widocznego organizmu, lecz o ducha – bynajmniej; ciało niedostrzegalne, nie wymaga żadnych zabiegów, żadnej pielęgnacji, ponieważ go nie widać. A to, czego nie widać, tego nie ma.
Podobnie traktuje swoje wewnętrzne zmagania i rozterki: nie interesują jej wcale. A tym bardziej – nie zauważa realnych problemów. Realnych bo życiowych, bo niewydumanych, bo pochodzących od ludzi stąpających po ziemi.
*
Niektórzy są przemądrzali na zabój: szpanują mądrością tytułów kupionych w zieleniaku. A poza nimi, na społecznym dnie, w licznej grupie zepchniętych na boczny tor, wegetują figury przyspawane do bezradności. Upstrzone przez nieestetyczne blizny. Konsekwentnie i bezskutecznie dopominające się pomocy. Brutalnie odrzucone przez nasz porąbany czas.
Tu przynudzę: zdarzają się stada bezdusznych hipochondryków i sobkowatych pieczeniarzy. Obiboki zapatrzone w swoje pępki, lekceważące innych, mniej przebojowych, stada niebywale szpetnych warchlaków w ludzkiej skórze. Są w naszym sejmie indywidua niweczące prawdziwy obraz wymagających opieki; pod hasłem NAM SIĘ NALEŻY, wyrabiają krzywdzącą opinię ludziom potrzebującym autentycznie odczuwalnej i systemowej pomocy.
Przekonani, że szachrajstwo jest ich usprawiedliwieniem, że należą się im przeprosiny za parszywy los, jakaś godziwa rekompensata za ich usmarkane istnienie - sądzą, że wszyscy pozostali powinni im opatulać mimozowate ego, odgadywać zachcianki, przewidywać i uprzedzać ich najskrytsze życzenia.
*
A niepełnosprawni?
Są oblatani z nieporadnością, lecz nie chcą, by nad nimi lamentowano, załamywano ręce, wyrywano włosy z rozpaczy. Pragną, by współodczuwano razem z nimi. Przy czym WSPÓŁODCZUWANIE jest rozumiane przez nich w sposób specyficzny: polega na rozumieniu ich problemów, na pojmowaniu ich skomplikowanej sytuacji.
Gdyż ubzdurali sobie, że fakt, iż są pokrzywdzeni, powinien (poniekąd automatycznie) nałożyć na resztę społeczeństwa obowiązek spełniania wszystkich ich żądań.
Zastanawiają się, jak można nie poruszać spraw związanych z ich położeniem. Dlatego, bezustannie składają swoje raporty o stanie zdrowia przed cynicznym sejmem i odpornym na litość ministerstwie zdrowia. Dlatego wolą nie myśleć o tym, że w pobliżu, w ich świecie, jest tyle piękna, miłości, tyle ciekawych widoków i niespenetrowanych miejsc, drzemie tyle zagadnień do rozwiązania, iż nie warto zajmować się tylko swoimi boleściami, plastrami i medykamentami.
*
A teraz będę się bawił w uporczywe powtarzanie tego, o czym nieraz mówiłem; powielam własny tekst, bo myślę, że pisanie lekkich felietonów o ciężkostrawnej zawartości ma sens tylko wtedy, gdy każdy kolejny drąży - niczym kropla skałę - ciągle ten sam problem: meandry naszej obyczajowości.
Tak pojmuję przekonywanie do swoich racji. Taka jest moja metoda perswadowania i trzymam się jej z uporem. Z wytrwałością, gdyż zdaję sobie sprawę, że niekiedy jest to długotrwały proces i od każdego usiłującego namówić kogokolwiek do czegokolwiek, nie trafi od razu: wymaga wielokrotnych powtórzeń i ogromnej cierpliwości.
Tekst poniższy był już publikowany, ale ze względu na poruszany w nim temat, zamieszczam go ponownie:
"O definicjach, diagnozach zjawisk mówimy poważnie, jeżeli są zgodne z naszymi nastawieniami, gdy potwierdzają nasze sądy i zgadzają się ze środowiskowymi przemyśleniami. Lekceważmy je, spychamy do parterowego poziomu, gdy są z nimi sprzeczne. Powstają wówczas krotochwilne potworki w rodzaju sprawni inaczej.
Sprawny inaczej oznacza w tym przypadku inwalidę DODATNIO NIETYPOWEGO, zdeformowanego w sposób pozytywny.
Termin ten nikogo nie dotyczy i niczego nie wyjaśnia, ponieważ ludzi takich nie ma: został wykuty z nicości przez językowego fajansiarza, który chciał jak najlepiej, lecz po drodze zbłaźnił się brakiem logiki.
Niezależnie od intelektualnej i hecnej próżni zawartej w owej definicji, problem nie obraźliwego, a jednocześnie precyzyjnego nazywania kalectwa jest ogromny, bardzo niewygodny i śliski.
Jest (moim zdaniem) nieważne, jak nazwie się inwalidę, pełnosprawnym umownym, abstrakcyjnym przystojniakiem, współczesnym trędowatym kuśtykającym z kołatką lub niewidzialnym na niby: zjawiska tego nie uchodzi traktować w kabaretowym stylu.
*
Powiedzmy bez minoderii, otwartym tekstem, bestialsko i po ludzku: inwalida to też człowiek; żaden człowiek nie lubi, gdy mu się podpowiada, że oddycha się powietrzem, a nie dwutlenkiem węgla. Że granat, to nie wykałaczka.
Lubi, gdy to, co mówi, jest przyjmowane z uwagą i na serio. Lubi dowiedzieć się nie o tym, że cierpi i jest nieprzepisowo dorodny, bo o tym wie bez nawiedzonego szturchania, ale zamiast buńczucznych i wodewilowych uniesień o pomocy, którą się dla niego przewiduje za sto lat, chciałby otrzymać ją dzisiaj, chciałby pójść do czytelni, teatru, na koncert, już, teraz, natychmiast, pójść bez odświętnej okazji swojego Dnia Solidarności z Cudakiem.
Ma dosyć traktowania go niczym zapowietrzonego raroga. Pragnie pojawić się tam, gdzie chce się znaleźć, a nie tam, gdzie mu ZORGANIZOWANO jubel i zawleczono go na głupawą radochę.
Chce przybyć gdziekolwiek, bez obawy, że zostanie grzecznie wykopany i odwieziony do domu na policyjnym kogucie. Nie domaga się zdawkowej litości, tylko równych dróg, jednakowych dostępów do życia w myśl dewizy: razem ze zdrowymi, a nie na ich plecach.
Uważa, że nikt nie powinien być sam, bezradny, zdany na własne, siły. Żaden chory człowiek nie może być skazany na syzyfową walkę z biurokratycznymi wiatrakami.
*
By zmienić obiegowe i krzywdzące zdanie na temat inwalidy, wystarczy go poznać. Spojrzeć bez rezerwy, bojaźni, strachu. Naturalnie. Dostrzec nie opakowanie i protezowe kłopoty, ale zapatrywania i ambicje. Jego zainteresowania prawdziwym istnieniem, bogactwem i nieprzerwaną zmiennością form.
Wystarczy go zrozumieć, by przekonać się, że od zdrowych różni się tylko etykietką."
Komentarze (55)
Przez ten beton intelektualny nie przebije się nie tylko ta przysłowiowa kropla drążąca, a ale nawet Little Boy.
Dobry, empatyczny tekst.
Niestety, politycy(wszelkich opcji) mają u nas status sprzedajnej kurwy, więc będzie tylko gorzej.
Od lat jeżdżę do Niemiec i wiem jak niepełnosprawni są tam traktowani i otaczani opieką.
Właśnie szczególnie przez państwo.
Może jakoś w tym betonie swoim się określisz i usestymatyzujesz?
to żadne informacje nie są w stanie się wedrzeć. Jeśli mówi się, że umysł człowieka to jego
twierdza, to Ty masz chłopie bunkier z betonu zbrojonego, coś jak te w Wilczym szańcu. Nic nie włazi.
wie wychylasz nosa. To przykre.
Przepraszam autora za spam. Już znikam.
Tak na marginesie w tekscie brak propozycji zmian na lepsze.
PS. przepraszam za brak znakow polskich, ale klawiatura ich nie obsluguje ?
Tak więc przede wszystkim zamiast lekcji religii, na której nic nie ma, należałoby wprowadzić lekcje EMPATII.
Problem nie dotyczy tylko ludzi, ale i zwierząt. To szeroki temat.
Dobre pisanie, bo na ważne tematy.
?
To się ma.
Bogumile☺
A jesli pan uwaza, ze miara dobrej dyskusji jest wyzywanie kogos od chorych bo ma inne zdanie... to u pana zabraklo podstaw dyskusji ?
Gość jest zwyczajnie pieprznięty.
Stan umysłu u jednego komentatora, który się do niego w ogóle nie odniósł.
Czy my rozmawiamy o tym samym?
Ale dalsza dyskusja widać nie ma sensu, więc zakończę zwyczajowym - Szczęść Boże :)
I coś z tych zasobów empatii, jakie by one nie były, próbować ulepic.
Ale no niestety, są takie przypadki, które są na to uwrazliwianie bardzo odporne.
Człowiek kształtuje trzon własnej osobowości do 4 roku życia. Później to tylko korekty.
Psychiatra Jaspers powiedział: Dajcie mi setkę noworodków, a 50 wychowam na bandytów, a 50 na geniuszy.
Choć zgodzę się, że największa praca odbywa się, jak człowiek jest maleńki.
Mirek, nie do końca się zgodzę, u młodego człowieka jest ona nauczalna, wszystko kwestia wychowania, a szkoła
mogła by pomóc.
Trafne zdania, dobra budowa, wszystko trafia do czytelnika z odpowiednią siłą. Temat też ma to wpływ, bo w gruncie rzeczy jest niewygodny, chce być ignorowany, ale u ciebie przyciąga i sprawia, że chce się go zagłębić.
Świętny tekst.
Co do ludzi, to każdy z nas widzi jak krańcowo odmienne jest podejście do niepełnosprawnych. Jedni starają się im pomagać czy to poprzez fundację, czy jakieś inne organizacje poza rządowe, inni również coś tam robią choćby wpłacając jakieś sumy, czy pomagając jako wolontariusze. Niestety zdecydowana większość z nas nie czarujmy się w zasadzie nie robi nic, co najwyżej im współczuje. Wynika to z wielu czynników od wychowania, poprzez charakter człowieka a kończąc na możliwościach finansowych.
Nie oszukujmy się, robimy w tym temacie za mało. Dla wielu z nas takie osoby są czymś co widzimy, czasami nawet stykamy się z nimi, ale zazwyczaj nie wywołuje to w nas jakiś większych uczuć (pomijam tu jak ktoś ma taką osobę w rodzinie). Generalnie panuje taki stosunek neutralny, czasem też oczywiście prześmiewczy czy nawet szyderczy. Nie chce tu się rozpisywać, ale każdy z nas powinien się zastanowić, czy nie warto takim osobom pomagać choćby z jednego powodu – każdy z nas, w każdej chwili może się taką osobą stać – takie podejście zazwyczaj odrzucamy, ale wystarczy choćby wypadek samochodowy i przechodzimy z automatu na drugą stronę barykady.
Druga sprawa to podejście Państwa do niepełnosprawnych. Tu już w zasadzie od samego początku naszych przemian ustrojowych czyli od lat 90-tych nasze Państwo niestety nie wywiązuje się z należycie z opieki nad niepełnosprawnymi.
To, co napisze teraz to moje osobiste zdanie. Państwo powinno opiekować się takimi ludźmi. Opiekować, to nie znaczy dawać im głodowe zasiłki, czy jeszcze bardziej głodowe dodatki. Ja sobie zdaję sprawę, że Państwo nie jest instytucją charytatywną, ale w tym przypadku powinno nim być. Nie może być tak, że inwalidztwo z automatu oznacza biedę i ubóstwo. Jeśli tak jest, to oznacza, że Państwo jako instytucja nie potrafi, albo nie chcę takim ludziom pomóc. Oczywiście ktoś powie dobrze, ale są inne wydatki. Są. Ale czy ważniejszy jest zakup za miliardy dolarów nowych samolotów F-35 czy może przeznaczenie choć części tych pieniędzy na pomoc dla niepełnosprawnych?
Wiem, to pytanie retoryczne, bo kasa, łapówki, ktoś się ustawi na całe życie itd.
Tak niestety to funkcjonuje. Jednak gdybyśmy zamiast bandy politykierów (bo politycy to nie są), mieli choćby kilku mężów stanu, którzy byliby w stanie spojrzeć na tych doświadczonych przez los ludzi z właściwej perspektywy, zapewne pieniądze by się znalazły.
Znów nie chcę się rozpisywać, ale uważam że tak głęboko doświadczonych przez życie ludzi nie można zostawić na lodzi – jak to się dzisiaj dzieje – tylko starać się im pomóc. I nie tylko finansowo, ale także poprzez umożliwienie im w miarę normalnej pracy i w miarę normalnego życia.
Reasumując, moim zdaniem nasze podejście do osób niepełnosprawnych pokazuje na jakim etapie człowieczeństwa jesteśmy my a także nasze szeroko rozumiane Państwo. Niestety jak na to spojrzeć tak z zewnątrz to nasz etap człowieczeństwa zatrzymał się na epoce brązu, no może żelaza, czyli czasów, kiedy dopiero wyszliśmy z jaskiń. To smutne, ale prawdziwe.
To tak bardzo skrótowo. Za tekst 5 choć powinno być 10.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania