I niech ich wszystkich szlag trafi

Wygląda pani świetnie, pani śmierć – uśmiechnęłam się do postaci w lustrze, puściłam oczko i po raz ostatni poprawiłam odstający kołnierzyk białej bluzki.

Trochę żałowałam, że moje wyobrażenie o wyglądzie śmierci okazało się mylne i nie było w nim miejsca na pelerynę z kapturem, kościane dłonie czy kosę, wywijając którą mogłabym przecinać delikatne nici ludzkiego życia. Zamiast tego otrzymałam klasyczny wygląd pani ze skarbówki lub innego nielubianego urzędu, z czarną nudną garsonką i butami na niewielkim słupku.

Tak czy inaczej, nie powinnam była narzekać, bo nie każdy otrzymywał szansę, by jakoś tam funkcjonować w tym wymiarze, nawet po śmierci. Mnie się udało i obecnie byłam o krok od zostania pełnoetatowym ponurym żniwiarzem.

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie...

- Długo będę na ciebie czekał? - Drzwi uchyliły się bez pukania i w progu stanął instruktor, z wiecznie niezadowolonym wyrazem twarzy.

Mój pan nauczyciel, o wyglądzie archanioła i mentalności starej baby, narzekającej na wszystko. Ileż to razy żałowałam, że nigdzie nie można było znaleźć do niego pilota, by choć na chwilę wyłączyć dźwięk, pozostawiając miły dla oka obraz.

Przełknęłam odpowiedź, że na wszystko co dobre należy poczekać, bo facet i tak nie miał za grosz poczucia humoru i zabrawszy torebkę, podeszłam do wyjścia.

- Mamy jeszcze dziesięć minut – zwróciłam uwagę, wskazując na tarczę zegarka.

- Mielibyśmy, ale nastąpiła zmiana planu. - Spojrzał na mnie z wyższością, złapał za przegub, po czym pociągnął wzdłuż korytarza. Pan „wiem wszystko”, kurwa mać. - Wpadło nowe zlecenie, jest za nie więcej punktów niż za standard, zatem jeśli się spiszesz, wcześniej dostaniesz swoją legitymację. Nareszcie się ciebie pozbędę.

- Nie spieprzę tego. - Zasalutowałam w biegu, starając się nie zgubić butów na schodach. - Ale kogo zabieramy?

- Nie dostałem jeszcze pełnych danych. - Przyspieszył, jak gdyby próbował uciec przed następnym pytaniem.

Intrygowało mnie to. Tajemnicza dusza, zamknięte na kłódkę usta nauczyciela, pośpiech, wszystko sprawiało, że czułam pod skórą lekki dreszczyk. Jeśli mogłam przeżyć coś fascynującego i jednocześnie zdobyć licencję w trybie przyspieszonym, nic bardziej by mnie nie ucieszyło.

Kiedy Lee wcisnął mi w dłoń kluczyki od służbowego auta, wiedziałam już, że dzisiejszy dzień zapamiętam do końca własnego życia po życiu.

 

Gdyby nie pijany kierowca wywrotki, kiprujący na środku drogi siedem ton koksu, tworząc gigantyczny korek, dotarlibyśmy na miejsce jeszcze za dnia. Niewielkie osiedle domków jednorodzinnych zaczęło już tonąć w jesiennych półmrokach, przetykanych jedynie pasmami świateł ulicznych latarni. Chociaż sama zostałam wychowała na podobnym, poczułam się nieswojo. Miałam wrażenie, że październikowa wilgoć wdziera się pod materiał garsonki, dotyka skóry na karku i plecach. Kiedy spadający z drzewa kasztan przepłoszył ukrytego za huśtawką kota, podskoczyłam i złapałam nauczyciela za rękaw.

- Uspokój się, jesteś martwa i to ty powinnaś budzić strach - szepnął, uwalniając się z uścisku ale było widać, że i jemu udzielał się powoli nierzeczywisty klimat.

- Tak, wiem. Dostałeś już jakieś informacje? - Niepewnie spojrzałam w stronę parterowego domu, w którego oknach paliło się słabe światło. Po raz pierwszy zdarzyło się przyjeżdżać po duszę, nie mając pełnych danych, ale może na tym miała polegać trudność, za którą miałam uzyskać dodatkowe punkty.

Lee nie odpowiedział, powoli otworzył furtkę i rozkopując zalegające ścieżkę sterty liści, ruszył ku zabudowaniom. Nie spieszył się, odniosłam wrażenie, że gdyby mógł, zwolniłby jeszcze bardziej, albo zawrócił, odstępując od wykonania zadania. Miałam przeczucie, że wpływ na to mogły mieć informacje przesyłane na jego telefon, jednak pytanie o nie nie miało sensu. Jeśli nie chciał mi czegoś powiedzieć, żadna siła nie mogłaby go do tego zmusić.

- Pamiętaj, przede wszystkim bądź profesjonalistką. - Stając przed drzwiami, niespodziewanie położył mi ręce na ramionach. Zwyczajny wyraz niechęci obecny w jego spojrzeniu zniknął, zastąpiony smutkiem i czymś, co można było odczytać jako współczucie. Kompletnie tego nie rozumiałam.

Dla żniwiarzy nie istnieją zamki w drzwiach, kłódki czy szyfry, kładziemy zwyczajnie rękę na klamce i już, dlatego po chwili staliśmy w progu niewielkiego obskurnego saloniku, z grającym cicho telewizorem i porozrzucanymi na stoliku puszkami po piwie. Rozejrzałam się niepewnie, wypatrując pośród tego bajzlu naszego dzisiejszego klienta, jednak pomieszczenie było puste, ale w domu musiał ktoś być, przecież wszędzie paliły się światła.

Po kilku sekundach, z żałosnym skrzypnięciem uchyliły się drzwi, na które wcześniej nie zwróciłam uwagi i stanął w nich mężczyzna. Grubas z nalaną czerwoną twarzą, ubrany w poplamiony podkoszulek i pamiętające czystsze czasy bokserki, rozejrzał się dookoła, po czym ruszył w stronę kanapy.

Nie mógł nas zobaczyć, mimo to, kiedy przechodził obok, cofnęłam się instynktownie, wpadając na przełożonego. Patrząc na ilość pustych opakowań po alkoholu i zwalistą sylwetkę przyszłego denata, bez trudu mogłam domyślić się przyczyny zgonu. Zastanowiło mnie jednak coś innego. Dlaczego przyznawano za jego duszę dodatkowe punkty, oraz czemu Lee wydawał się taki smutny i poważny?

Zza nadal uchylonych drzwi naszych uszu dobiegł cichy szelest, jak gdyby ktoś otulał się kołdrą, a później szloch. Po chwili jednak wszystko ucichło.

Więc facet nie był sam, pomyślałam i postanowiłam zerknąć do drugiego pomieszczenia, które okazało się dziecięcą sypialnią. Nie było tu jednak misiów, czy domku dla lalek, różowe mocno odrapane ściany zdobiły jedynie odręczne rysunki kwiatków, a na krześle siedziała szmaciana pacynka z guzkowatymi oczkami. Pojedyncze, wąskie łóżko ustawione pod oknem, sprawiało wrażenie pustego, do czasu aż nie podeszłam bliżej. W skotłowanej pościeli, podkurczając chude nóżki, przyciskając twarz do poduszki leżała płowowłosa dziewczynka. Jej wygląd, podarta koszulka w kotki, rdzawe plamy widoczne na udach i prześcieradle w świetle latarni wpadającym przez okno, nie wymagały żadnych wyjaśnień.

Kolana ugięły się pode mną i na czworaka spróbowałam podejść do posłania. Chciałam ją przytulić, pocieszyć, zapewnić, że jest już bezpieczna, zrobić cokolwiek, dla żywej istoty byłam jednak niewidzialna. Jedyne co mogłam, to zabrać ze sobą zwyrodnialca, który ją skrzywdził i dopilnować, żeby smażył się w piekle.

Zebrałam się w sobie, po czym na drżących nogach wróciłam do salonu. Chęć mordu szarpała mną jak sztorm, przy którym dziesięć w skali Beauforta, było jedynie łagodnym wietrzykiem.

- Za ile ta gnida ma zdechnąć? - wysyczałam, stając obok Lee i wbijając nienawistne spojrzenie w bydlaka na kanapie. - Mam nadzieję, że szybko, a jeśli nie, sama mu pomogę.

Próżne gadanie, w rzeczywistości nic nie mogłam zrobić, jak tylko czekać, ale oczyma wyobraźni widziałam, jak zatapiam ostrze noża w opasłym brzuszysku, raz za razem, aż pozostaje z niego zużyta poduszka do szpilek.

Nauczyciel nie odpowiedział, pochylił tylko głowę, z uwagą przyglądając się własnym butom. Dopiero kiedy złapałam go za ramię i potrząsnęłam, wreszcie na mnie spojrzał, sprawiając, że cofnęłam się przerażona. Zrozumiałam.

Popędziłam w stronę opuszczonej przed chwilą sypialni, ku łóżku, które okazało się puste. Chwilę temu, kiedy wpatrywałam się w mężczyznę, wyobrażając sobie jego śmierć na tysiąc sposobów, dziewczynka musiała opuścić pomieszczenie i przejść do łazienki, z której teraz dobiegał szum wody.

- Nie przeszkadzaj jej. - Lee stanął przede mną, zasłaniając drzwi. - Niech zrobi, to co musi.

Szarpałam się z całych sił, kopałam, jednak przeciwnik był silniejszy, nie puścił, nawet kiedy z całej siły ugryzłam go w rękę. Nie chciałam, żeby dla tej małej tak to się zakończyło, to jej oprawca powinien był zdychać w mękach. Dziewczynka powinna była mieć prawo, do kilku szczęśliwych chwil.

W momencie, kiedy przytrzymujące mnie ręce opadły, wtargnęłam do łazienki. Woda przelewała się już przez krawędź wanny, mieszając z kałużą krwi na podłodze. Blada postać leżała z zamkniętymi oczami i głową odchyloną do tyłu. Wyglądała na spokojną, ale była to tylko cielesna powłoka. Dusza zmarłej stała w kącie, wielkimi szarymi oczami przypatrując się samej sobie, jak gdyby nie do końca rozumiała, co zaszło.

- Chodź do mnie maleńka – wyszeptałam przez ściśnięte gardło. Zdjęłam marynarkę i przykryłam drobne ramiona dziecka. - Nie płacz. Teraz już w porządku.

Zasłoniłam jej oczy, kiedy wychodząc przed dom mijałyśmy kanapę w salonie. Była oszołomiona, a ja poprzysięgłam sobie, że jeszcze tu wrócę.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (31)

  • Dekaos Dondi 09.02.2021
    Angela↔Już tytuł zachęcający znacznie. Fajny pomysł, ciekawie napisany. Taki pełen życia.
    Lekka zmyłka na końcu... ale cóż.
    Sądzę, że i tak Rzeczona Pani do chatki szybko wróci, chociażby po czasie pracy
    i kosą na wieki wieków, poderżnie spasłe gardło, nawet nie biorąc za nadgodziny.O!
    Pozdrowienia:))↔5
  • Angela 09.02.2021
    Nie ma tak dobrze, bez licencji nie dostanie kosy, jest nadal na szkoleniu, a nawet "tam" jest
    biurokracja po byku : ) Ale jest cierpliwa i postara się o odpowiednie zlecenie : )
    Cieszę się, że tekst przypadł do gustu.
    Dziękować i odpozdrawiać : )
  • Dekaos Dondi 09.02.2021
    Aha...końcową część kometa, poddałem autocenzurze i skróciłem:))
  • Angela 09.02.2021
    To dobrze, bo jeszcze nieletni mogliby przeczytać : D
  • befana_di_campi 10.02.2021
    "...sama zostałam wychowała na podobnym..." Po jakiemu to?
  • Angela 10.02.2021
    Wiesz, wydaję mi się, że nadal po polsku.?
  • Szpilka 10.02.2021
    Straszne, ale świetnie się czyta, gratuluję pióra i wyobraźni ??
  • Angela 10.02.2021
    Dziękuję Ci pięknie.
    Kłaniam się.?
  • Pasja 10.02.2021
    Tutaj widzę jednak dobre rozwiązanie. Skrócono mękę dziecku. Tylko pytanie dlaczego tak długo kat znęcał się. Teraz powinien żyć długo i cierpieć.
    Pozdrawiam
  • Angela 10.02.2021
    Czasami takie rozwiązania są konieczne. Ale dla zwyrola już coś naszykowałam.
    Miło mi było Cię gościć.
    Pozdrawiam.
  • "Zatkało mnie. Nie musiałam szukać już zasłony, miałam w dłoniach rozwiązanie problemu – elegancką koszulę i spodnie na kant. Wszystko dobrego gatunku i w moim rozmiarze. Brakowało jednak jednego małego, acz istotnego szczegółu, ale zanim zdążyłam o niego zapytać, pan śmierć zniknął. Brakowało bielizny."
    https://www.opowi.pl/szkoda-odchodzic-a-moze-by-takczyli-jak-a51366/

    Kwestia bielizny została pominięta, ale zajebiście, że idzie dalej :)

    Zaskok z tym kto miał być, bo się wydawało oczywiste, ale nie oczywistości siłą przewodnią i tylko na plus.
  • Angela 10.02.2021
    Yanko pamięć to Ty jak widzę masz dobrą i natychmiast skojarzyłeś moją Milenę ze żniwiarza.
    Bardzo mnie to cieszy, choć zaprezentowany fragment, to jedynie luźna historyka z jej udziałem.
    Dziękuję Ci ślicznie.
  • Trzy Cztery 10.02.2021
    Przerażające i smutne. I dobrze napisane. Jakieś tam małe błędy można poprawić, ale mniejsza o to.
    Wyłowiłam sobie ten obrazek:
    "Dusza zmarłej stała w kącie, wielkimi szarymi oczami przypatrując się samej sobie, jak gdyby nie do końca rozumiała, co zaszło. (...) Była oszołomiona". Czytałam kiedyś, już nie pamiętam gdzie, że dusze nie od razu rozumieją fakt opuszczenia ciała. Nie wiadomo, jak to jest, i czy kiedyś się przekonamy, ale to ciekawe.
  • Angela 10.02.2021
    Ja też coś kiedyś o tym słyszałam, albo widziałam w jakimś filmie, ale nie pamiętam już gdzie.
    Cieszę się, że przypadło do gustu i dziękuję za komentarz.
  • Shogun 10.02.2021
    Świetny tekst... Naprawdę, nie wiem co powiedzieć, a to się rzadko zdarza. Tekst wywołujący silne emocje, bo szczerze jestem wkur*ny na tego zwyrola. Taką krzywdę robić dziecku, niby nie do pomyślenia, ale niestety zdarza się częściej niż nam się wydaje.
    Śmierć była dla dziewczynki odkupieniem i wybawieniem od cierpienia...
    Dla tej gnidy może to być "kara" zbyt łagodna, chyba, że trafi smażyć się w jeba*ym piekle.
    Zgadzam się z tytułem w stu procentach. Niech ich wszystkich trafi kur*a szlag.
    Winszuję, dawno żaden tekst tak we mnie nie "uderzył".

    Pozdrawiam.
  • Angela 10.02.2021
    Widzę, że naprawdę Cię ruszyło i teraz nie wiem, czy powinnam się cieszyć, czy przepraszać,
    za wywołanie silnych emocji.
    Tak, takie rzeczy się zdarzają, niestety.
    Bardzo jestem wdzięczna. Kłaniam się.
  • Shogun 10.02.2021
    Angela jak najbardziej się cieszyć. Tekst powinien wywoływać emocje, to podstawa, przynajmniej dla mnie, dlatego uważam tekst za świetny, bo uderza mocno po emocjach, czyli tak jak powinno być, zwłaszcza przy takim temacie.
    Ano właśnie... a chciałoby się wytępić tą perfidię.
    W takim razie, ja dziękuję za świetny tekst i kłaniam się również.
    Właśnie takie pytanko, będzie kontynuacja? Bo takie cuś tu głosy chodzą po komentarzach? :D
  • Angela 10.02.2021
    Shogun w takim razie będę się cieszyć.
    Co do kontynuacji, to ten fragment to luźne opko, z bohaterką serii "Szkoda umierać,
    a może by tak...(czyli jak zostałam ponurym żniwiarzem). Myślę nad dopisaniem co nieco
    i sklejeniem w całość.
    Kłaniam się raz jeszcze.
  • Shogun 10.02.2021
    Angela I o to chodzi ;)
    O proszę, to chyba będę musiał się zapoznać, aby kontekst poznać ;)
    Hmm, w takim razie, będę czekał na te "co nieco" bo dlaczego by nie? ;)
    Aj, tyle tego kłaniania, zarumienię się zaraz haha ;D
  • Angela 10.02.2021
    Shogun Jak to, Cesarzowi wypada się pokłonić, no chyba że ciężar własnej głowy chce się
    mieć zdjęty z karku : )
  • Shogun 10.02.2021
    Angela to było kiedyś. Teraz pokłony względem Cesarza są passe, wystarczy się uśmiechnąć, o tak :D
    A strata głowy nie grozi, bo teraz się na ludzi z głowami stawia ;)
  • Angela 10.02.2021
    Shogun Tak więc będę się szczerzyć radośnie, o tak :D
  • Shogun 10.02.2021
    Angela o, to jest to, a jeszcze jak szczere szczerzenie, to już w ogóle, najwyższa jakość ;D
  • Marian 10.02.2021
    Bardzo dobry tekst.
    Właściwie to mnie zatkało i nie bardzo wiem, co mam dalej napisać.
    Zostane więc przy pierwszym zdaniu.
    Pozdrawiam.
  • Angela 10.02.2021
    Dziękuję pięknie.
    Pozdrawiam.
  • Agnieszka Gu 10.02.2021
    Ja pierdziele! Nie powinnam czytać tego w pracy, gdy wokół pełno ludzi a ja nie umiem zapanować nad szklącymi się oczami. Świetny tekst. Pozdrawiam.
  • Angela 10.02.2021
    Cieszę się, że przypadło do gustu. Nic się nie martw, mała może mieć jeszcze szansę na zemstę.
    Dziękuję i pozdrawiam.
  • Józef Kemilk 10.02.2021
    Bardzo dobre opko.
    5
  • Angela 10.02.2021
    Pięknie dziękuję.
  • Bajkopisarz 10.02.2021
    Świetne.
    Wydobywasz emocje i czytając czułem złość, czułem niesprawiedliwość i ten niemalże matczyny uścisk na koniec.
    Skoro takie emocje wywołałaś, to nic więcej tutaj nie potrzeba dodawać, wszystko jest na swoim miejscu.
    Pokrzepienie, że ani krzywda, ani triumf zła nie są wieczne. Choć może być i tak, że źle definiujemy dobro i zło.
  • Angela 10.02.2021
    Bardzo się cieszę, że poruszyło.
    Dziękuję i pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania