Ideał cz 1
Pan Scholler. Nazwisko zapewne kojarzy się wam z pozbawionym kreatywności, twardo stąpającym po ziemii człowiekiem. Każdy przypis idealnie przedstawiałby moją osobę, sprzed około dwóch lat. Tak, na szczęście teraz jestem inny. Żyłem jak przeciętny człowiek dwudziestego drugiego wieku. Byłem idealnym obywatelem idealnego państwa, idealnym mężem idealnej żony, idealnym ojcem idealnych dzieci. Oczywiście dwójki, chłopca i dziewczynki. Był tylko jeden problem. Byłem KUREWSKO nieszczęśliwy. Co z tego,że codziennie piłem kawę wypaloną z najlepszych brazylijskich ziaren, gdy przy każdym łyku miałem świadomość, że idealny obywatel piję tą idealną kawę idealnego poranka. Na samą myśl moje kubki smakowe w magiczny sposób zmieniały wyrazisty smak, w coś zbliżonego do szczyn. Podobną reakcję miałem zawsze, gdy widziałem Panią Gretę, która podawała mi ów napój. Pełne usta, idealnie podkreślone czerwoną szminką. W miarę unoszenia idealnych kącików, odkrywały idealnie perliste zęby. Ubrana w obcisłą, ołówkową spódnicę, czerwone szpilki i białą bluzeczkę kryjącą dwie wielkie atrakcje. Jej widok o dziwo napawał mnie nieopisanym znużeniem. Wiedziałem, że zapewne w dwudziestym pierwszym wieku od samego widoku by mi stawał. (teraz nawet nie pamiętam, kiedy czułem zdrowe, męskie podniecenie.) Tęskniłem za brzydką dziewczyną , okruszku, wszystkim niesymetrycznym i pozbawionym jakielkolwiek logiki . Dlaczego? W moim świecie każdy element świata ożywionego i nieożywionego, był idealnym klonem. Dla przybliżenia napiszę coś o sobie.(sprzed dwóch lat). Miałem metr dziewięćdziesiąt wzrostu, bladą skórę, gęste,czarne włosy, zielone oczy oraz regularne rysy twarzy z mocno zarysowanymi kośćmi policzkowym. Korzystałem wtedy pełnymi garściami z łask medycyny estetycznej, która rozwinęła się na taką skalę, że salony piękności występowały tu częściej niż zwykły supermarket. Oczywiście nie korzystałem z luster. Będąc w pracy, ulicy, wszędzie widziałem swoje odbicie. W pewnym momencie, a dokładniej dwa lata temu, powiedziałem temu wszystkiemu DOŚĆ! Oczywiście nie sam z siebie. Przyczynił się do tego człowiek z innego wieku. Spotkałem go w nocy. Idealnej ale dla mnie zwyczajnej. Czarne, aksamitne niebo, które przecinały co trzy minuty tęczowe komety w srebrnych obłoczkach. Wielki i niewzruszony na ten chaos księżyc. Tak ...coś pięknego . Trzydzieści lat temu. Cały ,,piękny'' klimat diabli wzięło, gdy obudziłem się z nieznanym mi wówczas odczuciem. Coś, co jak później się dowiedziałem zwie się bólem. Oczywiscie nie byłem przygotowany na tego typu awarię. Jak komuś tak idealnemu, mogło przydazyć się coś tak okropnego ? Wstałem i insynktownie stwierdziłem, że spacer choćby w małym stopniu przyniósłby mi ulgę. Szpile w moim mózgu były wbijane z taką siłą,że wychodząc przeoczyłem nawet założenie na siebie płaszcza. Tak więc udałem się na przechadzkę po idealnej dzielnicy, w idealnej pidżamce i kapciach. Z poczatku wszystko wydawało mi się idealne. Spokój na zewnątrz zagłuszył chaos w mojej głowie. Pulsująca fala ognia, rozchodziła się pod moją czaszką, aż do żołądka. Z minuty na minutę uświadamiałem sobie, że mój stan pogarsza się w zastraszającym tępie. Niczym Bolt rzuciłem się w poszukiwaniu najbliższego kosza, który na moje nieszczeście był za daleko. Zatrzymałem się w połowie drogi, zgiąłem w pół i tak po prostu, lecz ku mojemu zdziwieniu puściłem idealnego pawia. Jakby tych atrakcji było za mało usłyszałem .
-KURWA! Zarzygałeś mój płaszcz. - Odezwał się do mnie człowiek , inny niż my wszyscy. Teraz już nie tylko śmierdział potem i odpadkami ale i moimi idealnymi rzygowinami. W szoku wydobyłem z siebie żałosne jęknięcie,poprzedzone stłumionym beknięciem, które w moim zamierzeniu miało ułożyć się w słowo przepraszam. Efekt był przekomiczny.
-Ja, ja...
-Dobra, już dobra. Wybaczam . Ale tylko dlatego, że gdtbym powiedział to co myślę z krzykiem, zapewne nie tylko bys mnie obrzygał ale i obsrał. Panie idealny.
-Nie jestem idealny
- Teraz już nie. Z tym czymś wokół ust, cóż niewątpliwie masz rację. Tak więc skoro smrodem przypominasz mnie, mogę już Ciebie uznać za swojego
-Jestem Eddie. W dwudziestym pierwszym wieku wielka gwiazda rocka. Teraz, u was bezdomny. A Ty ?
Długo zwlekałem z odpowiedzią, szukając bez rezultatów odpowiednich słow. Uporczywie zadawałem sobie w głowie (która o dziwo przestała mnie boleć) jedno pytanie. Kim jestem ?
- Na oko myślę , że masz około trzydzieści lat, a mimo to nadal nie wiesz kim jesteś ? Zabawne...
- Jestem Oskar.
- To wszystko ?
Po tych słowach poczułem ogromny smutek, który ukryłem za maską fałszywego uśmiechu. W moim wykonaniu zawsze wyglądał idealnie. Nie dałem mu jednak odpowiedzi .
- Widzę, że pragniesz zmiany. Jutro o tej samej porze przyjdziesz w to samo miejsce. - Po tych słowach zanucił fragment jakiejś piosenki , wstał i bez słów pożegnania odszedł, równie szybko jak się pojawił. Otępiały przez dobre dziesięć minut przyglądałem się chodnikowi, przykrytemu moją żółcią . Na miejsce, gdzie przed chwilą siedział . Później, jak niby nic wróciłem do domu nucąc pod nosem jego słowa . ,,Przetrwam kolejny dzień życia w piekle''...
Komentarze (6)
Może kolejna część jakoś tą podratuje, postaram się do niej zajrzeć ; )
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania