IRRITATOR
"IRRITATOR"
gatunek: sny/fantastyka/przygoda
Ciepłe, letnie, słoneczne, popołudnie. Późne lata dwa tysiące dziesiąte.
Nad rzeką, oddzieloną zagajnikiem od dosyć rozległej łąki, będącej częścią dużego parku leśnego, próbował zrelaksować się Łononaturobywalec, który miał około trzydzieści lat. Miał ochotę złowić kilka ryb na wędkę. Najpierw spróbował z kawałkiem pieczywa jako przynętą. Złapał trzy różowo-pomarańczowe krewetki. Postanowił użyć je jako przynęty. Złowił na nie trzy kraby. Najpierw jednego płaskiego, nugatowo-brązowego, a następnie dwa beżowe, o kształcie podobnym do takiego, jaki mają kraby palmowe.
Nagle nadszedł dinozaur drapieżny z rodzaju Irritator. Przeszedł przez trawnik i zagajnik, po czym zatrzymał się nad rzeką, około pięćdziesiąt metrów od człowieka.
— Hehehe! Irritator! Irritator! hehehe! Irytator! Hehehe! — tym tekstem Irytator potwierdził fakt, że nadchodził, i że był już blisko.
— Gadający dinozaur?! — zdziwił się Łononaturobywalec.
— No, tak. Dlaczego nie? — odparł Irytator.
— Dobrze. Nieważne. Kim jesteś? Kosmitą? Dobrym, złym, czy neutralnym? — spytał Łononaturobywalec.
— Jestem jednym spośród apokaliptycznego legionu wielu złych ludzi, którzy obecnie rządzą tamtym drugim, fizycznym, złym, niesprawiedliwym, fałszywym światem — odpowiedział dinozaur, po czym przybrał wygląd człowieka, albo istoty podobnej do człowieka, wyglądającej na mężczyznę mającego około dwadzieścia pięć lat.
— Dlaczego tu przyszedłeś?
— Przyszedłem kontynuować niszczenie kultury, cywilizacji i ludzkości!
Coraz bardziej sparaliżowany strachem wędkarz uciekł do swojego domu, do którego na szczęście miał niedaleko. Tajemnicza i niepokojąca istota zmiennokształtna zaczęła go gonić, ale ten w ostatniej chwili zdążył dobiegnąć, wejść do przedpokoju i zamknąć za sobą drzwi. Mężczyzna zaszedł do kuchni. Wkrótce przyszedł jeden z jego dobrych znajomych, który nie wiadomo skąd się tam nagle wziął. Ostrzegł właściciela domu przed dwojgiem albo trojgiem złych ludzi, którzy mieli niedługo nadejść i dokonać włamania oraz napadu. Po ostrzeżeniu zniknął tak samo nagle oraz tajemniczo, jak się zjawił.
Ci źli goście rzeczywiście nadeszli. I było ich dwóch albo trzech. Wtargnęli do wnętrza budynku, a w tym samym czasie Łononaturobywalec przeszedł z kuchni na balkon. Nagle uniósł się w powietrzu. Zauważył, że umiał co najmniej szybować, jeśli nie fruwać. Nie zastanawiał się, jak to możliwe. Nie miał na to czasu. Przeskoczył z balkonu nad dach, na który powoli opadł. Prześladowcy weszli na balkon, a wtedy mieszkaniec tego domu przeskoczył na balkon jednego z kilku innych domów, znajdujących się w najbliższej okolicy, po czym także wszedł na dach. Zauważył, że dwóch intruzów znalazło się na balkonie.
Nagle, uniósł się w powietrzu i beztrosko odleciał w kierunku pomarańczowej tarczy słonecznej oraz jasnopomarańczowego tła nieba, przyozdobionego kilkoma żółto-różowo-pomarańczowymi chmurami o kształtach chipsów, popcornu, a nawet butelek. Powoli nadciągnął schyłek popołudnia.
Koniec.
Komentarze (2)
A dinozaury strasznie tupią bo są ciężkie, więc się nie podkradną i dlatego biegają sprintem.
cul8r
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania