Isola San Michele
Kiedy, nićmi mojej siostry Ariadny,
cerowałam dziurawe
szczęście, przyniosłeś mi butelkę
wina. Z Wyspy Umarłych.
Pamiętam jeszcze tę czarną,
karnawałową gondolę, w każdej chwili
gotową przyjąć także trumnę.
Zatopione w wodach laguny czerwone
mury otworzy się niewielką, półkolistą
bramką. Powiedziałeś - płyń.
Moje wahanie przerwały wyniosłe
cyprysy, poszumem scherzina z
Igorowej Pulcinelli. Czy byłeś
z nimi w zmowie?
A wino – szeptem Ezry, w choreografii
Diagilewa - tańczyło na języku:
Blada, jak chłodne, mokre liście
konwalii
przechodzisz obok mnie... o świcie.
Komentarze (5)
Pozdrawiam
P
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania