Ja mistrz!
Ja, mistrz, wyciągam dłonie!
Warczy burza, trzaskają pioruny.
Jedno moje słowo
i zamarzają oba bieguny.
Gwiazdy z nieba posyłam w ciemne tonie,
w drobny pył roztrzaskuję góry.
Prowadzę rzeki do morza,
urządzam ten świat na nowo.
Wylałam więcej łez niż wszystkie chmury,
teraz znów uciekam w przestworza.
Maluję przepiękne obrazy,
farbą są dla mnie wyrazy.
Zawód to hardy,
bo cierpię za miliardy!
Mam tego dość już,
daj mi rząd dusz!
Ale... nadejdzie kiedyś taki czas,
kiedy już nie będzie nas...
Może zostanie jeszcze kilka słów
i trafią one do młodszych głów.
Tymczasem ja,
ja, mistrz, wyciągam nogi.
Komentarze (22)
Nie wiem dlaczego, ale czytając ten wiersz, miałam wrażenie, że jest w zupełnie innym tonie niż wszyscy jego poprzednicy. Może dlatego, że czułam się tak, jakby ów "mistrz" był mężczyzną, popsuła to tylko żeńska odmiana czasownika w jednym miejscu ;) A już widziałam takie połączenie Zeusa i Prometeusza - władca nad władcami, a jednak skłonny do poświęceń. No i troszkę mi tu przyświeca motyw mesjanistyczny z tym "milionem". "Nazywam się Milijon – bo za miliony kocham i cierpię katusze" - tak mi się od razu skojarzyło, choć brrr, Mickiewicza nigdy nie lubiłam. Tutaj jednak dodało to nawet troszkę uroku :) 5.
kiedy już nie będzie nas...
Może zostanie po nas kilka słów – nas, nas – brzmi kiepsko.
bo cierpię za miliardy!"
Konrad, boski Konrad nas przywitał ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania