Jestem pod wrażeniem. Pierwsze zwrotki i miałam wrażenie... może inaczej - poczułam klimat Autobiografii. No... dobre...
Ech, szkoda gadać... 5
Pozdrawiam.
Dziękuję Ci bardzo. Wczoraj pisząc, płynąłem. Dziś nie.
Odczucie lekkości lub jej braku, to u mnie jak "może być" i "nie do przyjęcia", więc zakładam, że nie będzie szału.
Nie mniej, dziękuję Violet.
Canulas ja popłynęłam na fali Twych słów. Czasami, swiadomie lub nie, poruszy się jakąś strunę emocji lub wspomnienia, bez udziału rymów, płynności, z "szałem" lub bez, i to jest to, czego szukamy w tekstach takich jak ten.
Violet dziękuję (znów), ale patrz moją wypowiedź wyżej.
Wy umiecie pisać ot tak. Obudzicie się i jazda.
Ja muszę mieć huragan, że tak powiem, wiatr mi musi szarpać szyję. Teraz wiał, ale nie szarpał, więc mam obawy.
Nie boję się tylko wtedy, kiedy siada automatyzm, ale to nieczęsto.
Dziękuję (a z czwarty już raz) a co.
Canulas rozumiem Cię. Skąd wiesz jak piszemy?Są chwile, kiedy jest huragan i piszę, piszę i niewiele wychodzi, okazuje się że maleńki zefirek był przypływem weny. Najśmieszniejsze jest to że nam się wydaje, że coś jest do dupy i masz ochotę to przekreślić, a doceni ktoś inny, kto patrzy na Twój twór chłodnym spojrzeniem, bo niema tyle myśli i wątpliwości w głowie co Ty. I nie dziękuj, tym razem ja Ci podziękuję za parę zajebistych wersów. Dopóki masz wątpliwości, dopóty jesteś dobrym autorem.
Zapewne. Telefon zaburza mi zapis, przenosi slowa.
Jestem otwarty na sugestie, choć nie wiem czy się dziś do nich należycie odniosę, bo kapkę mi się świadomość odsuwa.
Ps. Jak już jesteś, to wiedz, że za namową Twoją i Little B. zrezygnowałem z tamtego wulgaryzmu.
Przemyslalem i...
Widziałam i muszę Ciebie pochwalić, bo bardzo ładnie zmieniłeś. Zupełnie inaczej się czyta.
Tutaj też zmień zapis, będzie z korzyścią dla dobrego tekstu.
Pozdrawiam.
Dałeś mi rejs po zakamarkach ulic jednokierunkowych pełnych dziurawych rynien tworzących kałuże. Po których dzieci kwiaty w kolorowych koszulach i w tenisówkach białych od pasty miętowej do zębów, biegaliśmy do barów mlecznych na kawę zbożową z mlekiem. A świeca zawsze jest dla nas plastrem na sumienie. Człowieku poruszyłeś moje trzewia.
Czytam to trzeci juz raz, napisalam obszerny komentarz I gdy czekalam na dodanie - stracilam zasieg.
Dawno.zaden tekst tak mnie nie ruszyl I nie sa to puste slowa, slowa wydmuszki, ja raczej jestem tu szczera, rzeczy niewarte omijam, ani nie klamie ani sie nie pastwie.
Canulas, Ty perelko w moim ulubionym odcieniu.
"Chciałem, by naszymi imionami, zwali huragany.
Potem nadjechał pociąg."
Ten fragment wycisnal mi slonawa wode z oczu, teraz zlizuje ja z warg I ma przyjemny smak ukontentowania Sztuką.
Wiesz, ostatnio czesto mysle o sobie z przeszlosci, tak mi zal, ze stwardniala mi skora, ze tamtej dziewczynki juz nie ma, ze sie zmienila, bo okolicznosci.. z tego tekstu przebijaja moje mysli.
Jak to, jak to. Az przebiegnie mnie dreszcz jeszcze, chyba nie z zimna.
Gdybym I ja mogla wspomnienia odkopac, z.ich wyrazistoscia. Wspomnienia, nie ich skamieliny.
Ten tekst jest mi tak rozdzierajaco bliski. Ladniej ubiera w slowa to, czego nie umialabym
I nie chcialabym nikomu, bo nie mam komu, powiedziec. Gdyby zostaly mi trzy minuty zycia, to nawet bym...
Tak bardzo Ci dziekuje, tak bardzo widze siebie.
Przeczytam czwarty raz, niejeden jeszcze po czwartym.
Dziękuję NMP. Nie jest to tekst, którego jestem pewien. Wątpliwości rozsianem w komentarzach. Dlatego dziękuję.
Elementy retrospekcje powodowały, że pisząc "nie płynąłem".
Upior stojący w kącie tym razem nie dyktował. Stąd obawy.
Jednak po jednym trafieniu spełnił swoją rolę. Ty (odbiorem) możliwe że najbardziej, ale sądząc po komentarzach (nie tylko Ty) uratowaliscie ten zlepek myśli.
Nadaliście mu sens.
Więc już się nie boję.
Mogę wystawić fucka w kierunku winkla pokoju, mówiąc do diabła: I co?
Podoba mi się jego niepokój. Moment zdania sobie przez niego sprawę, że już nie jest niezbędny...
Ja prdl! Po raz poerwszy tak napisałem po przeczytaniu tu wiersza. Czytam sobie wierszyki na różnych portalch (tu czytam może czterech autorów), to już nie na poziomie stąd. W Twoim wierszu jest tyle kapitalnych myśli, kapitalnie pokazanych, tu jest kipiel, rozumiesz? I wszystko takie niewymuszone. To nie jest jedna, smuuuta, rozwleczona na 120 wersów bez interpunckji. Rzuć to gdzieś jeszcze, szkoda żeby tutaj zdechło ;)
Pozdrawiam.
Dzięki, ale tekst już trafił, gdzie miał trafić.
Fajnie, że tak podchodzisz. Odbiór emocjonalny, to chyba kwintesencja odbioru, przynajmniej tak mi się wydaje.
Pozdrawiam.
Przeczytałam dopiero po Was, więc co mogę dodać, gdy wyraziliście już i moje odczucia. Tylko refleksja natury technicznej: pochopnie dajemy każdemu tekstowi, który się zwyczajnie podoba pięć gwiazdek, a potem nie ma jak wyróżnić tekstu, który jak ten "nad poziomy wylata"
Niedawno wspominałem, żeby skala była do dziesięciu lub, żeby można było (np. raz na miesiąc) coś dodatkowo przyznać.
Oczywiście nie pod swoim kątem, ale jednak.
Dzięki za wizytę
Ciekawy tekst; żeby go właściwie odebrać trzeba mieć jakiś bagaż doświadczeń i teges. Niewątpliwie posiadasz takowy. Odnośnie Kinga (bo widzę że kręci cię taka tematyka), to zakładam iż większość swoich pomysłów zaczerpnął z osobistych fiksacji, które osiągnął śmigając do egzystencjalnego dna. W światku literackim i nie tylko, jest wiele (bo już, kierwa, nie chcę radykalnie uogólniać) postaci z taką przeszłością i co ciekawe, to właśnie one pozostawiają po sobie najbardziej "charyzmatyczne" odciski stóp - tup tup tup. Pozdrowionka. :)
I Tobie również. (Jezu, staje się już pieprzonym specjalistą od tego, to niepokojące) dziękuję. Zdaję mi się, że jesteś u mnie (przynajmniej komentarzowo) pierwszy raz, więc tym bardziej.
Noszę się od wczoraj, by coś tu napisać, a każde pochlebne słowo wydaje mi się błahe. Ciężko jest poruszyć moje skute żelaznym pancerzem serce, ale Tobie udało się się to zrobić. Wyryłeś na nim swój pseudonim, który pozostanie tam na długo, a mi nic więcej nie pozostaje, jak pochylić czoła nad sztuką, którą nas uraczyłeś. Jeśli kiedykolwiek miałam sposobność nazywać tu kogoś Wielkim, Ty wpisałeś się na tę listę dużymi literami.
To wiesz, jak ja się czułam, jak dostałam "Dyplom" XD
Canu, ja nie jestem miłośnikiem poezji. Może jestem nieczuła, a przede wszystkim się nie znam. Ten tekst ruszył mnie niesamowicie i w tej kwestii zarzucać mi przesady nie możesz ;) Wracaj do Rury, a nie mnie rozmięczasz. Nie lubię się rozmiękczać ._.
No świetnie oddałeś to co już minione, ale cały czas żywe w pamięci. Potem ubrane w słowa nadal żyje...cóż za ironia czasu. Gratuluję naprawdę dobrego tekstu ! :-)
Poprostu ŁAŁ. Także, piękne wspomnienia przywalałeś, w pięknej formie w dodatku. Jakbym miał chęci, siły to bym napisał więcej, ale brak tego, więc ponownie ŁAŁ i
Pozdro, i gratki.
Boze. Znow tu jestem, o prawie trzeciej nad ranem. Probowalam zobaczyc te aplikacje, gdzie niby moznaby z Toba porozmawiac, ale jakies problemy techniczne.
Moze kiedys dasz mi maila.
Pisz, bo nikt mnie nie rozumie tak. O trzeciej prawie.
Po prvé: Wspomnienia z dzieciństwa, dobre czy niedobre, są jak gówno podczas srania: Możesz się zżymać do woli, myśleć o czymś innym i psikać, otwierać okno, drzwi i, i... I chuj, bo i tak każdego dnia poniekąd musisz się z tym zmierzyć. Czasem śmierdzi, czasem nie, czasem wyskoczy z ciebie lekko i płynnie, a czasem nie chce wyjść i koniec.
Po druhé: Im lepszą znajdziesz technikę, tym lepiej będzie wychodzić. Nie gówno tym razem, man.
Kurwa, miałem mądrzejszą myśl, ale gdzieś się
Przy drugim czytaniu wiersza straciła
To inaczej, następnym razem. Sorry, man
Spoko. U mnie teksty tego typu, to dodatek. Nie są planowane. Nie są udawane. Nie ma przy nich kombinowania.
Po prostu, nadchodzi czas i coś takiego wpada, ale to są moje zapasowe rękawiczki.
Tylko na deszcz
Dobry tekst. Przypomniał mi dzieciństwo i już za to 5 się należy. A początek rzeczywiście przypomina teksty Perfectu z najlepszych lat. Ale to już inny świat i jak mówią nasi sąsiedzi "To se ne wrati", a szkoda...
Może to moja wybujała wyobraźnia, ale: jeśli pijesz do Deformacji, to...po pierwsze tekst ten wydał mi się niewiele wart. Po drugie mam dylematy osobiste w związku z nim. Po trzecie, oddaję ten tekst mnóstwo siebie. Myślę, że one wrócą. Poprawione, skończone. Potrzebuję czasu. Nie mogę teraz z różnych powodów ich skończyć. Przez ostatnich wiele dni niepiętrzenie kilku okoliczności i mój nieciekawy stan sprawiły, że zwątpiłam w to, że jeszcze..kiedykolwiek będę w stanie pisać. Potrzebuję bodźców, bazę robię z własnego życia. Ale moje życie jest nie tylko moje, ten tekst ciąży mi a ''jesteśmy dopiero w połowie drogi'', jak uznała Lilith. Ale bodźce wróciły. Znów mogę pisać. Mam wątpliwości co do żałosnej jakości tego autopastiszu. Myślę, że dam radę tekst ten skorygować. Skończyć. I wrzucić całość. Mnie też na tym zależy. Bardzo. Ale ciężko go pisać i wstecz, i w tył. Najważniejsze, że znów wiem jak go pisać. Jeśli (ale dam, muszę dać) jeśli jednak nie dam rady skończyć go z przyczyn osobistych - wyślę Tobie go w obecnym kształcie na maila, bo wiem i pamiętam, jak i czuję się niedowierzająco ukontentowana, że chciałeś mieć go w bardziej ekstremalnych okolicznościach i wtedy czytać.
Myślę jednak, że go ukończę. I podam w całości.
Potrzebuję czasu. I siły.
(jeśli zaś nie pijesz do Deformacji, to zrobiłam z siebie idiotkę xd).
Niemampojecia96 nie piję do deformacji, bo zobaczyłem że nie ma 20 min temu. Piję ogólnie, w oparciu o taki tekst, co skasowalas kiedyś. O Berlinie między innymi był.
Deformacje można pod to podpiąć, ale jeśli mają wrócić, to nie ma tematu.
Canulas, czyli pół-idiotkę. Deformacje mają wrócić, tylko czas, ułożenie sobie tego i owego w głowie...
To erotico w Berlinie mam w jakimś zeszycie. To był mój debiut eroitico i hmm, znowu wątpliwości w jego jakość (nie znam się na pisaniu erotico).
Zaczynam jednakże w ramach od wycieńczających mnie Deformacji kombinować też z tekstami o zabarwieniu ertotico-zmyslowym, więc może powstanie kilka rzeczy tego rodzaju, tamten Berlin znajdę w zeszycie, przypomnę sobie szkielet, który był zalążkiem do historii w - i moźe też wróci. Twoje życzenie jest wystarczającym powodem. Tylko potrzebuję czasu obecnie.
Bierze go na pisanie wierszy, ale na razie to tylko taki zaczyn. Nie chce pisac na siłę, czyli nie chce, żeby to było sztuczne, syntetyczne.
W sumie popieram, nic gorszego niż syntetyczność tworzyw sztucznych :)
Canulas. Ja wszystkie swoje teksty, dobre, złe, nawet koszmarne zapisuje i przegrywam co jakiś czas na płytki i inne takie. Dzięki temu mam nawet notatki zapisane w zeszytach ze spotkań z ludźmi, którzy przeżyli wojnę i chcieli się sowimi wspomnieniami podzielić. Nie wiem dlaczego to spisywałem, ale teraz po ponad trzydziestu latach mogę to przeczytać, choć kartki już lekko pożółkły. Z tych wspomnień tworze krótkie opowieści dla ludzi, którzy nie do końca wiedzą jakim koszmarem był ten okres dla Polaków.
Opisujesz dawne czasy w tak naturalny sposób, nie ma tu nic wymuszonego. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem. Jeden z lepszych teksów, jakie czytałam. Zasłużona 5.
Kurde, przeczytalam i ja. Przeczytalam i doszlam do wniosku, że mam mocno nie tak z dynią. Bo niby pamiętam te czasy:
"Czy pamiętasz czasy, kiedy wyły psy?
Michael Jackson Biały. Rocky w telewizji.
Dom był tylko stacją. W kąt rzucony plecak.
Zupa obowiązkiem. I teleport w świat.
Dziś chciałbym tam wrócić." <3
Rocky w telewizji...
Ale! Ale one są tak odległe, jakby to nie było w tym życiu. Kumasz. I nie przez upływ czasu, tylko przez brak beztroski (może nie caly czas, ale przez zbyt dlugi czas) i pogodzenie się z tym do tego stopnia, że on (ten brak) już nawet nie uwiera. Sztuczne tworzenie sobie beztroski. Uczenie się jej. Jak nauczyć się naturalnych odruchów? Jak na siłę zrobić coś, co powinno czasem samo po prostu być... Jest takie słowo na 5 liter. Zaczyna się na R, w środku ma B, a kończy na T. Pozostałe dwie są takie same. ;)
Kurde, poruszyles mroczne ma zakamarki już pierwszo zwrotko.
"Chciałem, by naszymi imionami, zwali huragany." - to się akurat zdarzyc moze, teraz to różne te orkany szaleją ;)
Btw nadaję się wyłącznie do komentowania prozy. Poezję trzeba czuć, a nawet jeśli ją mocno czuję, to i tak analizowałabym zbyt bezuczuciowo, ciachając na fragmenty, zdania i zwroty, bezczeszcząc twór jako całość. Wybacz.
"Gdy graliśmy w wojnę, strzelając z patyków.
Każdy przed kolejnym życiem liczył do dziesięciu." - z jednej strony ukazujesz jakie to było, kurwa, piekne. Jak kolano zdarte na żwirze, kiedy nie wyrobiłam rowerkiem na zakręcie. Miło wspomonam ten żwir, nie wiem czemu. Zdarte kolano, umorusana buzia.
A teraz juz nikt nie liczy do 10ciu, teraz dzieciaki czekają aż się buforowanie gry skończy...
I jeszcze jedno znaczenie - czasem szkoda, że w prawdziwym życiu nie da się policzyć do 10ciu i zacząć nowe.
"Potem nadszedł czas, kiedy radość znajdywałem już jedynie w spaniu.
Przykry obowiązek wstania i straszna biel światła.
Kiedy dzień zaglądał przez dachowe okno,
w odruchu wymiotnym przykrywałem twarz.
Komiksowe wilkołaki wyją do księżyca.
Te inne. Prawdziwe. Jedynie do słońca." - każdy ma swój własny, prywatny... pustostan
"King kiedyś napisał, że człowiekowi najtrudniej jest oszukać siebie o trzeciej nad ranem" - mam schiz czytania wywiadów z zacnymi pisarzami, nawet jeśli nie przekopuję się przez ich dzieła, ale wiem, że są mistrzami. King ponoć boi się zasypiać w ciemności ;) Zapewne boi się wielu rzeczy, dlatego wyrzuca to w slowach.
No, tyle. Piękny wiersz. Lubię grzebanie w sobie, w dyni, głęboko i bez jeńców. :)
Dziś chyba dzień trupa, bo każdy to odgrzebuje. Cieszy mnie to. Masz rację. Nawet dużą. Trzeba to czuć. Mieć na to stan. Ja się czasem tak topię albo podtapiam.
Pięknie dziękuję za wizytę.
No, kurde, i ja chciałem coś napisać, a tu przewijam komentarze i widzę mój ryj zakazany. No i ok, byłem tu.
Ale przynajmniej pozdrowię.
Pozdrawiam ;))
Po przeczytaniu Twojego najnowszego TW ogarnęła mnie nagła panika, że kiedyś wszystko zabierzesz, a za wcześnie, bo gdy ja jeszcze będę. Zaczęłam se więc kopiować w panice moje ulubione Twoje teksty w folder, i czytając ten, kolejny raz - to samo.
Wciąż tak bardzo, bardzo.
Każdy przed kolejnym życiem liczył do dziesięciu." – Ehh ;)
"Zszywaliśmy kieszenie swoich własnych kurtek,
żeby mieć odwagę trzymać się za ręce.
Byliśmy jak radia, mając tylko głosy.
Chciałem, by naszymi imionami, zwali huragany.
Potem nadjechał pociąg." – Ten cały fragment dla mnie mocno emocjonalny, chociaż emocje nie krzyczą, są takie stonowane, a jednocześnie gdzieś tam wiercą dziurę w brzuchu.
Wierszem bym tego nie nazwała, ale że na wierszach znam się jak... wcale, to moja opinia nic nie wnosi. Ładna taka nostalgia, wspomnienia. Szkoda, że nie da się wrócić ;)
świetne. o przemijaniu i chęci powrotu do utraconego zawsze się dobrze czyta. ale trudno napisać bez banału. Tobie się udało. obrazy z wiersza kondensują się we mnie. wywleczone moje myśli również tu są.
Komentarze (87)
Ech, szkoda gadać... 5
Pozdrawiam.
Odczucie lekkości lub jej braku, to u mnie jak "może być" i "nie do przyjęcia", więc zakładam, że nie będzie szału.
Nie mniej, dziękuję Violet.
Wy umiecie pisać ot tak. Obudzicie się i jazda.
Ja muszę mieć huragan, że tak powiem, wiatr mi musi szarpać szyję. Teraz wiał, ale nie szarpał, więc mam obawy.
Nie boję się tylko wtedy, kiedy siada automatyzm, ale to nieczęsto.
Dziękuję (a z czwarty już raz) a co.
Se pomyślę nad tym.
Jestem otwarty na sugestie, choć nie wiem czy się dziś do nich należycie odniosę, bo kapkę mi się świadomość odsuwa.
Ps. Jak już jesteś, to wiedz, że za namową Twoją i Little B. zrezygnowałem z tamtego wulgaryzmu.
Przemyslalem i...
Tutaj też zmień zapis, będzie z korzyścią dla dobrego tekstu.
Pozdrawiam.
Więc, kurde, chyba dobrze.
Dzięki bardzo.
Dawno.zaden tekst tak mnie nie ruszyl I nie sa to puste slowa, slowa wydmuszki, ja raczej jestem tu szczera, rzeczy niewarte omijam, ani nie klamie ani sie nie pastwie.
Canulas, Ty perelko w moim ulubionym odcieniu.
"Chciałem, by naszymi imionami, zwali huragany.
Potem nadjechał pociąg."
Ten fragment wycisnal mi slonawa wode z oczu, teraz zlizuje ja z warg I ma przyjemny smak ukontentowania Sztuką.
Wiesz, ostatnio czesto mysle o sobie z przeszlosci, tak mi zal, ze stwardniala mi skora, ze tamtej dziewczynki juz nie ma, ze sie zmienila, bo okolicznosci.. z tego tekstu przebijaja moje mysli.
Jak to, jak to. Az przebiegnie mnie dreszcz jeszcze, chyba nie z zimna.
Gdybym I ja mogla wspomnienia odkopac, z.ich wyrazistoscia. Wspomnienia, nie ich skamieliny.
Ten tekst jest mi tak rozdzierajaco bliski. Ladniej ubiera w slowa to, czego nie umialabym
I nie chcialabym nikomu, bo nie mam komu, powiedziec. Gdyby zostaly mi trzy minuty zycia, to nawet bym...
Tak bardzo Ci dziekuje, tak bardzo widze siebie.
Przeczytam czwarty raz, niejeden jeszcze po czwartym.
Uwielbiam to.
Elementy retrospekcje powodowały, że pisząc "nie płynąłem".
Upior stojący w kącie tym razem nie dyktował. Stąd obawy.
Jednak po jednym trafieniu spełnił swoją rolę. Ty (odbiorem) możliwe że najbardziej, ale sądząc po komentarzach (nie tylko Ty) uratowaliscie ten zlepek myśli.
Nadaliście mu sens.
Więc już się nie boję.
Mogę wystawić fucka w kierunku winkla pokoju, mówiąc do diabła: I co?
Podoba mi się jego niepokój. Moment zdania sobie przez niego sprawę, że już nie jest niezbędny...
Pozdrawiam.
Fajnie, że tak podchodzisz. Odbiór emocjonalny, to chyba kwintesencja odbioru, przynajmniej tak mi się wydaje.
Pozdrawiam.
Oczywiście nie pod swoim kątem, ale jednak.
Dzięki za wizytę
Canu, ja nie jestem miłośnikiem poezji. Może jestem nieczuła, a przede wszystkim się nie znam. Ten tekst ruszył mnie niesamowicie i w tej kwestii zarzucać mi przesady nie możesz ;) Wracaj do Rury, a nie mnie rozmięczasz. Nie lubię się rozmiękczać ._.
Dzięki
Pozdro, i gratki.
Moze kiedys dasz mi maila.
Pisz, bo nikt mnie nie rozumie tak. O trzeciej prawie.
Dziękuję. Powroty są fajne.
Po prvé: Wspomnienia z dzieciństwa, dobre czy niedobre, są jak gówno podczas srania: Możesz się zżymać do woli, myśleć o czymś innym i psikać, otwierać okno, drzwi i, i... I chuj, bo i tak każdego dnia poniekąd musisz się z tym zmierzyć. Czasem śmierdzi, czasem nie, czasem wyskoczy z ciebie lekko i płynnie, a czasem nie chce wyjść i koniec.
Po druhé: Im lepszą znajdziesz technikę, tym lepiej będzie wychodzić. Nie gówno tym razem, man.
Kurwa, miałem mądrzejszą myśl, ale gdzieś się
Przy drugim czytaniu wiersza straciła
To inaczej, następnym razem. Sorry, man
Po prostu, nadchodzi czas i coś takiego wpada, ale to są moje zapasowe rękawiczki.
Tylko na deszcz
W sensie - z zamiłowania.
Wciąż rozbryzguje mózg, tak tego człowieka w pierwszej scenie Mindhunter.
Dziękuję za wizyty wszystkim.
Niespodziewana, ale miła ekshumacja.
Myślę jednak, że go ukończę. I podam w całości.
Potrzebuję czasu. I siły.
(jeśli zaś nie pijesz do Deformacji, to zrobiłam z siebie idiotkę xd).
Deformacje można pod to podpiąć, ale jeśli mają wrócić, to nie ma tematu.
To erotico w Berlinie mam w jakimś zeszycie. To był mój debiut eroitico i hmm, znowu wątpliwości w jego jakość (nie znam się na pisaniu erotico).
Zaczynam jednakże w ramach od wycieńczających mnie Deformacji kombinować też z tekstami o zabarwieniu ertotico-zmyslowym, więc może powstanie kilka rzeczy tego rodzaju, tamten Berlin znajdę w zeszycie, przypomnę sobie szkielet, który był zalążkiem do historii w - i moźe też wróci. Twoje życzenie jest wystarczającym powodem. Tylko potrzebuję czasu obecnie.
W sumie popieram, nic gorszego niż syntetyczność tworzyw sztucznych :)
"Czy pamiętasz czasy, kiedy wyły psy?
Michael Jackson Biały. Rocky w telewizji.
Dom był tylko stacją. W kąt rzucony plecak.
Zupa obowiązkiem. I teleport w świat.
Dziś chciałbym tam wrócić." <3
Rocky w telewizji...
Ale! Ale one są tak odległe, jakby to nie było w tym życiu. Kumasz. I nie przez upływ czasu, tylko przez brak beztroski (może nie caly czas, ale przez zbyt dlugi czas) i pogodzenie się z tym do tego stopnia, że on (ten brak) już nawet nie uwiera. Sztuczne tworzenie sobie beztroski. Uczenie się jej. Jak nauczyć się naturalnych odruchów? Jak na siłę zrobić coś, co powinno czasem samo po prostu być... Jest takie słowo na 5 liter. Zaczyna się na R, w środku ma B, a kończy na T. Pozostałe dwie są takie same. ;)
Kurde, poruszyles mroczne ma zakamarki już pierwszo zwrotko.
"Chciałem, by naszymi imionami, zwali huragany." - to się akurat zdarzyc moze, teraz to różne te orkany szaleją ;)
Btw nadaję się wyłącznie do komentowania prozy. Poezję trzeba czuć, a nawet jeśli ją mocno czuję, to i tak analizowałabym zbyt bezuczuciowo, ciachając na fragmenty, zdania i zwroty, bezczeszcząc twór jako całość. Wybacz.
"Gdy graliśmy w wojnę, strzelając z patyków.
Każdy przed kolejnym życiem liczył do dziesięciu." - z jednej strony ukazujesz jakie to było, kurwa, piekne. Jak kolano zdarte na żwirze, kiedy nie wyrobiłam rowerkiem na zakręcie. Miło wspomonam ten żwir, nie wiem czemu. Zdarte kolano, umorusana buzia.
A teraz juz nikt nie liczy do 10ciu, teraz dzieciaki czekają aż się buforowanie gry skończy...
I jeszcze jedno znaczenie - czasem szkoda, że w prawdziwym życiu nie da się policzyć do 10ciu i zacząć nowe.
"Potem nadszedł czas, kiedy radość znajdywałem już jedynie w spaniu.
Przykry obowiązek wstania i straszna biel światła.
Kiedy dzień zaglądał przez dachowe okno,
w odruchu wymiotnym przykrywałem twarz.
Komiksowe wilkołaki wyją do księżyca.
Te inne. Prawdziwe. Jedynie do słońca." - każdy ma swój własny, prywatny... pustostan
"King kiedyś napisał, że człowiekowi najtrudniej jest oszukać siebie o trzeciej nad ranem" - mam schiz czytania wywiadów z zacnymi pisarzami, nawet jeśli nie przekopuję się przez ich dzieła, ale wiem, że są mistrzami. King ponoć boi się zasypiać w ciemności ;) Zapewne boi się wielu rzeczy, dlatego wyrzuca to w slowach.
No, tyle. Piękny wiersz. Lubię grzebanie w sobie, w dyni, głęboko i bez jeńców. :)
Dopiero jak dodalam, zczailam, że nie wyszlo ^^
Pięknie dziękuję za wizytę.
Ale przynajmniej pozdrowię.
Pozdrawiam ;))
Wciąż tak bardzo, bardzo.
Oczywiście, że na własny na pewno wezmę Bajka a zresztą zobaczę
I nie wiem, czy jest mi coś bliższego tu.
Mój ukochany Twój wiersz.
Moje mistrzostwo.
Każdy przed kolejnym życiem liczył do dziesięciu." – Ehh ;)
"Zszywaliśmy kieszenie swoich własnych kurtek,
żeby mieć odwagę trzymać się za ręce.
Byliśmy jak radia, mając tylko głosy.
Chciałem, by naszymi imionami, zwali huragany.
Potem nadjechał pociąg." – Ten cały fragment dla mnie mocno emocjonalny, chociaż emocje nie krzyczą, są takie stonowane, a jednocześnie gdzieś tam wiercą dziurę w brzuchu.
Wierszem bym tego nie nazwała, ale że na wierszach znam się jak... wcale, to moja opinia nic nie wnosi. Ładna taka nostalgia, wspomnienia. Szkoda, że nie da się wrócić ;)
Dziękuję za niespodziewaną wizytę.
Może nie będę się mądrzył. Dzięki za wizytę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania