Jak przeżyć i nie zwariować – poradnik ironiczny 11

#Dorota i statek kosmiczny, czyli zakupu telewizora w XXI wieku

 

Telewizor Doroty zdechł we wtorek o 20:47, dokładnie w momencie, gdy główna bohaterka serialu miała wreszcie wyznać, kto zabił jej męża. Ekran zamrugał raz, dwa razy, a potem wyświetlił komunikat "NO SIGNAL" i zapadł w wieczny sen elektroniki.

— Nie teraz — powiedziała Dorota do martwego ekranu. — Jeszcze pięć minut. Tylko pięć minut!

Telewizor nie odpowiedział. Był martwy jak dyskusja o polityce na rodzinnym obiedzie.

 

Dorota spojrzała na czarny ekran i westchnęła. Jej związek z tym telewizorem trwał siedem lat. Siedem lat wspólnych wieczorów, seriali kryminalnych i pizzy na wynos. A teraz odszedł bez słowa pożegnania, zostawiając ją samą z pytaniem: "Kto zabił męża głównej bohaterki?"

— Pewnie ogrodnik — mruknęła. — W serialach to zawsze ogrodnik albo kucharz.

 

W sobotę rano Dorota spotkała pana Mariana na klatce schodowej. Jej sąsiad z trzeciego piętra, emerytowany architekt i zagorzały zwolennik minimalizmu, stał przed swoimi drzwiami w beżowej kurtce, wyraźnie szykując się do wyjścia.

— Dzień dobry, panie Marianie! — przywitała się Dorota. — Dokąd pan tak elegancko? Na wykład o szkodliwości posiadania rzeczy?

Pan Marian spojrzał na nią z mieszaniną determinacji i wstydu.

— Do sklepu elektronicznego — przyznał cicho, jakby wyznawał grzech śmiertelny.

Dorota zatrzymała się w pół kroku.

— Pan? Do sklepu elektronicznego? Pan, który wyrzucił telewizor w geście symbolicznym? Pan, który twierdził, że gwóźdź w ścianie to akt minimalistycznej doskonałości?

— Wiem, wiem — westchnął pan Marian. — Ale samotność i emerytura to kombinacja, która prowadzi człowieka do desperackich decyzji. Myślałem, że będę kontemplował pustkę egzystencjalną, a okazało się, że po prostu oglądałem ścianę. Ściany są nudne, pani Doroto.

— Kto by pomyślał — powiedziała Dorota z udawanym zdziwieniem. — Mój telewizor właśnie umarł. Idę kupić nowy. Chce pan się przyłączyć? Razem może będziemy wyglądać mniej żałośnie.

Pan Marian rozjaśnił się jak dziecko, które dostało pozwolenie na drugą porcję lodów.

— To znak od losu! Wie pani co, pani Doroto? Razem będzie nam łatwiej oprzeć się pokusie konsumpcjonizmu!

 

"Electro-Mega-Max-Super Store" wyglądał jak świątynia konsumpcjonizmu zaprojektowana przez kogoś, kto wziął zbyt dużo kofeiny i obejrzał za dużo filmów science fiction. Neonowe światła migały jak w dyskotece dla epileptików, rzędy telewizorów wyświetlały te same obrazy w nieskończoność, a muzyka była tak głośna, że Dorota poczuła, jak jej mózg próbuje ewakuować się przez uszy.

 

— Boże święty — wyszeptał pan Marian, chwytając się jej ramienia. — Jak ja tu wszedłem trzy lata temu? To jest Inferno Dantego, tylko z większą ilością elektroniki i gorszą muzyką.

— I z gorszymi cenami — dodała Dorota, patrząc na pierwszą z brzegu metkę. — Panie Marianie, czy pan wie, że za cenę tego telewizora można kupić używane auto?

Podszedł do nich sprzedawca — młody mężczyzna w koszulce z logo sklepu, z uśmiechem tak szerokim, że wyglądał jak ktoś, kto właśnie odkrył sens życia w specyfikacjach technicznych.

— Witam, witam! Jestem Damian, wasz przewodnik po świecie technologii! W czym mogę pomóc?

— Znaleźć mordercę — odpowiedziała Dorota poważnie.

Damian zbladł.

— Mor... mordercę?

— W serialu — dodał spokojnie pan Marian. — Jej telewizor umarł w kluczowym momencie.

— Ach! — Damian wyraźnie odetchnął z ulgą. — To znaczy potrzebują państwo telewizora, który...

— Który się włącza i pokazuje obrazy — przerwała mu Dorota. — Bez analizy mojego życia i bez pomagania mi w dochodzeniach.

— Tylko telewizora — dodał pan Marian stanowczo. — Nie statku kosmicznego, nie komputera kwantowego. Telewizora, który się włącza, pokazuje obraz i się wyłącza.

 

Damian roześmiał się, jakby właśnie usłyszał najlepszy żart od czasów Monty Pythona.

— Rozumiem! Klasyka! Mam dla was coś idealnego! — Zaczął energicznie iść między regałami jak przewodnik turystyczny w muzeum technologii. — Ten model: 65 cali, 4K Ultra HD, HDR10+, Dolby Vision, Dolby Atmos, AI upscaling, 120Hz refresh rate, OLED z quantum dots...

— Panie Damianie — przerwała mu Dorota — czy mógłby pan to powiedzieć w języku, który rozumieją ludzie urodzeni na planecie Ziemia?

— To jest standardowa specyfikacja — odpowiedział Damian z powagą kosmonauty opisującego procedury startowe.

— Standardowa dla kogo? — zapytała Dorota. — Dla inżynierów z NASA? Bo ja tylko chcę oglądać seriale, nie lądować na Marsie.

 

Pan Marian wyjął mały notesik i zaczął coś notować.

— Co pan pisze? — zapytała Dorota.

— Dokumentuję absurdy współczesnego konsumpcjonizmu — wyjaśnił poważnie. — To może być materiał na esej.

„Dzień, w którym kupowanie telewizora wymagało dyplomu z astrofizyki”? — zasugerowała Dorota.

— Doskonały tytuł!

 

Damian prowadził ich przez galerię telewizorów jak kustosz przez Louvre, każdy model prezentując z nabożeństwem artysty.

— Ten model ma wbudowaną sztuczną inteligencję, która uczy się waszych preferencji oglądania! — oznajmił z dumą.

— Sztuczna inteligencja, która uczy się moich preferencji? — powtórzyła Dorota. — Świetnie, jeszcze tylko brakowało mi elektronicznego stalkera w salonie. Co następne? Lodówka, która będzie oceniać moje wybory żywieniowe?

— Właściwie mamy też smart lodówki... — zaczął Damian.

— Nie — przerwała mu stanowczo Dorota. — Po prostu nie.

— Ale AI wie lepiej! — nalegał Damian. — Analizuje wasze nawyki, godziny oglądania, częstotliwość pauz na przekąski...

Pan Marian przerwał notowanie i podniósł głowę jak meerkat wyczuwający niebezpieczeństwo.

— Moment. Czy pan właśnie powiedział, że ten telewizor będzie śledził, kiedy jem chipsy?

— Nie śledzi! Personalizuje doświadczenie!

— To jest definicja śledzenia — stwierdził pan Marian, zapisując coś energicznie. — „Telewizor szpiegujący nawyki żywieniowe”.

 

— Panie Marianie — szepnęła Dorota — pan dokumentuje upadek cywilizacji w notesiku z Żabki. To bardzo... konsekwentne.

— Orwell byłby dumny — mruknął pan Marian pod nosem.

— Orwell byłby przerażony — sprostowała Dorota. — Myślał, że Wielki Brat będzie w telewizorze, nie że telewizor będzie Wielkim Bratem.

 

Damian, wyraźnie urażony ich sceptycyzmem, prowadził ich dalej z determinacją sprzedawcy, który ma plan sprzedaży do zrealizowania.

— A ten model! 75 cali, zakrzywiony ekran, ambientowe podświetlenie, które reaguje na kolory na ekranie!

— Zakrzywiony ekran do płaskiej ściany? — zapytała Dorota. — To jak kupowanie okrągłych mebli do kwadratowego pokoju. Ktoś tu nie przemyślał geometrii.

— Zakrzywienie zwiększa immersję! — bronił się Damian.

— Immersję w co? — zapytał pan Marian podejrzliwie. — W długi kredytowe?

— W doświadczenie oglądania!

— Panie Damianie — powiedziała Dorota cierpliwie — ja chcę oglądać seriale, nie doświadczać ich. Jeśli będę chciała immersji, pójdę do kina IMAX albo skoczę z bungee.

Damian wyglądał jak ktoś, kto próbuje wyjaśnić teorię względności przedszkolakom.

— Ale to przyszłość rozrywki!

— Przyszłość rozrywki to oglądanie seriali w piżamie z pizzą na kolanach — odpowiedziała Dorota. — Wszystko inne to komplikowanie prostych przyjemności.

 

Przez następne piętnaście minut Damian prowadził ich przez technologiczny labirynt, każdy telewizor bardziej skomplikowany od poprzedniego.

— Ten model ma funkcję rozpoznawania głosu w 47 językach! — entuzjazmował się Damian.

— Super! — Dorota wykrzyknęła z entuzjazmem — Właśnie planuję rozmawiać z telewizorem w suahili!

— Możecie wydawać polecenia głosowe!

— Jedyne polecenie, które chcę wydawać telewizorowi, to "włącz się" i "wyłącz się". I do tego wystarczy pilot.

Pan Marian chichotał, notując kolejny dialog.

— „Ciekawe czy telewizor rozumie polskie przekleństwa” — mruknął. — To będzie świetny rozdział.

— A ten model! — Damian nie poddawał się. — Ma wbudowany asystenta, który może kontrolować wszystkie urządzenia w domu!

— Wszystkie urządzenia? — zapytała Dorota z rosnącym przerażeniem. — Włącznie z pralką?

— Tak! Możecie prać ubrania, nie wstając z kanapy!

— Proszę Pana, jeśli dojdę do punktu, w którym jestem zbyt leniwa, żeby wstać z kanapy i włączyć pralkę, to znaczy, że potrzebuję terapii, nie nowego telewizora.

W końcu, gdy Dorota zaczęła poważnie rozważać ucieczkę przez okno, Damian wspomniał o "modelu podstawowym".

— No... teoretycznie mamy model podstawowy... ale nikt go nie kupuje. Jest w magazynie. Od dwóch lat.

— Niech pan pokaże — powiedział pan Marian stanowczo. — Pani Doroto, mam przeczucie, że właśnie znajdziemy to, czego szukamy.

— Albo dowód na to, że prostota to przestępstwo w XXI wieku — dodała Dorota.

"Model podstawowy" okazał się telewizorem, który wyglądał... normalnie. Jak telewizor. Bez zakrzywionych ekranów, bez podświetlenia ambientowego, bez sztucznej inteligencji.

— Ten jest... zwykły — powiedziała Dorota z ulgą w głosie.

— Zbyt zwykły — westchnął Damian żałośnie, jakby pokazywał im muzealny eksponat. — Nie ma nawet funkcji smart TV. Nie ma dostępu do internetu, aplikacji streamingowych, wbudowanego asystenta głosowego...

— Doskonale — przerwał mu pan Marian, a w jego oczach zapłonął ogień architekta, który właśnie odkrył idealne proporcje. — To jest piękne. To jest telewizor w swojej najczystszej postaci.

Damian wyglądał jak ktoś, kto właśnie zobaczył, jak jego dzieło życia zostało odrzucone dla prostego rysunku dziecka.

— Ale... ale to tylko pokazuje obrazy...

— Dokładnie — powiedziała Dorota. — To jest definicja telewizora. Pokazuje obrazy. Nie analizuje mojego życia, nie próbuje mnie edukować, nie oferuje mi kursów online. Po prostu pokazuje obrazy.

Pan Marian spojrzał na telewizor z tęsknotą, potem na Dorotę, potem znowu na telewizor.

— Ma pani rację — przyznał wolno. — To byłoby zbyt łatwe. Zbyt konsumenckie. Ostatnio żyłem bez telewizora, byłem wolny od medialnej manipulacji...

— I jak się panu żyło? — zapytała Dorota, choć znała odpowiedź.

— Okropnie — przyznał szczerze. — Ale to była kwestia zasad.

— Panie Marianie, minimalizm to piękna filozofia, ale czasem człowiek potrzebuje po prostu usiąść wieczorem i obejrzeć jakiś głupi serial. Nie żeby kontemplować pustkę egzystencjalną, ale żeby się pośmiać.

– Ale wciąż nie kupię telewizora – oznajmił pan Marian nagle, wyprostowując się. – Byłoby to zdradą moich zasad.

Damian wyglądał na kompletnie załamanego.

– Ale... pan przyszedł tutaj specjalnie...

– Przyszedłem skonfrontować się z pokusą – wyjaśnił pan Marian z godnością – i wygrałem. Pani Doroto, proszę kupić ten telewizor. Będzie pani z niego szczęśliwa. A ja...

Rozejrzał się po sklepie i jego wzrok zatrzymał się na małym stoisku z żarówkami LED.

– A ja kupię żarówkę – powiedział zdecydowanie. – Moja w łazience się przepaliła w czwartek. To jedyne, czego naprawdę potrzebuję.

Dorota próbowała nie parsknąć śmiechem.

– Pan przyjechał przez pół miasta, żeby kupić żarówkę?

– Nie, przyjechałem przez pół miasta, żeby udowodnić sobie, że mogę oprzeć się pokusie konsumpcjonizmu – sprostował pan Marian. – Żarówka to tylko bonus.

Pięć minut później stali przy kasie – Dorota z "modelem podstawowym", pan Marian z jedną żarówką LED za piętnaście złotych.

– Wie pani, co jest zabawne, pani Doroto? – zapytał pan Marian, gdy kasjerka skanowała ich zakupy.

– Co?

– Pani kupiła najtańszy telewizor w sklepie, bo był najprostszy. Ja kupiłem jedną żarówkę. Oboje wyszliśmy z tego sklepu z godnością i portfelami prawie nietknietymi.

– I oboje będziemy mieli światło wieczorami – dodała Dorota.

– Prawda. Choć pani światło będzie świeciło z ekranu, a moje z sufitu w łazience.

Wychodzili ze sklepu razem, mijając Damiana, który już nachodził kolejną parę klientów.

– Ten model ma AI, które przewiduje, co będziecie oglądać, zanim to sami wiecie! – słyszeli jego entuzjastyczny głos.

– A pan nie wierzy w postęp technologiczny?

– Wierzę w postęp, który służy ludziom, a nie komplikuje im życie – odpowiedział pan Marian filozoficznie.

Zatrzymali się przed wejściem do autobusu.

– Dziękuję, że pani ze mną poszła – powiedział pan Marian. – Sama bym się załamał i kupił ten telewizor.

– Nie wiem, czy to dobrze, że pan nie kupił – przyznała Dorota. – Wyglądał pan w tym sklepie jak dziecko w cukierni, które dostało zakaz jedzenia słodyczy.

Pan Marian roześmiał się.

– Może ma pani rację. Może wrócę za tydzień. Albo za miesiąc. Albo...

– Albo wpadnie pan do mnie obejrzeć jakiś serial? – zaproponowała Dorota. – Mam kawę i czasem nawet ciastka.

Twarz pana Mariana rozjaśniła się.

– To bardzo miłe z pani strony, pani Doroto. Może faktycznie wpadnę. W celach badawczych, oczywiście. Żeby sprawdzić, czy ten pani telewizor faktycznie jest tak prosty, jak obiecywał Damian.

– Oczywiście. W celach czysto badawczych.

W domu Dorota podłączyła swój nowy telewizor. Nie miał sztucznej inteligencji, nie analizował jej nawyków, nie świecił ambientowymi światłami. Był po prostu telewizorem. I było to cudowne.

Włączyła serial, który oglądała przed śmiercią starego sprzętu. Główna bohaterka właśnie miała wyznać, kto zabił jej męża.

– To był ogrodnik – powiedziała bohaterka na ekranie.

– Wiedziałam – mruknęła Dorota z satysfakcją.

A piętro wyżej pan Marian wkręcał swoją nową żarówkę LED do łazienki i myślał o tym, że może te ciastka u pani Doroty nie byłyby złym pomysłem. I może ten jeden odcinek serialu. Dla celów badawczych.

Ale to mogło poczekać do jutra. Albo do pojutrza. W końcu był minimalistą. Miał czas.

Rada Doroty nr 11:

Jeśli twój telewizor ma więcej funkcji niż ty umiejętności życiowych, prawdopodobnie nie potrzebujesz tego telewizora. Czasem najprostsza wersja jest najlepsza. A jeśli twój sąsiad-minimalista idzie do sklepu elektronicznego, idź z nim – będziesz mieć rozrywkę lepszą niż Netflix. I pamiętaj: zakup jednej żarówki zamiast telewizora to nie porażka, to strategiczne zwycięstwo filozoficzne.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • droga_we_mgle 2 miesiące temu
    Niesamowite! Ktoś z "oszołomów" się nawraca! Znaczy, nadal pozostaje przy swojej filozofii życiowej, ale w zdrowszy sposób. I to jest super.

    Dorota lubi żartować o morderstwach :)

    "Ale AI wie lepiej!" - ja pierniczę. AI nic nie wie, AI zbiera i wypluwa, jak jej pasuje. Mówię to jako osoba jej używająca. (nie wkurzam się teraz na autora, tylko na tego bohatera). "Elektroniczny stalker w salonie" to super określenie.

    Obecnie nawet nie mam telewizora... i nie brakuje mi go. W sumie konieczność kupna jakiegoklwiek sprzętu przeraża mnie właśnie ze względu na tę mnogość wszystkiego. Zmęczenie na samą myśl.

    W nic tak szybko na Opowi nie klikam, jak w kolejne części tego :)

    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania