Jaś i Małgosia
Księżyc powiernikiem stał się tajemnicy dwojga dzieci
Jasia i Małgosi
sierot z opuszczonej osady
Nie mieli co jeść
chyba że mięso przypełzło do nich samo
ale miało to miejsce stanowczo zbyt rzadko
by takowo się wyżywić
Z początku pożywieniem ich były ciała ceglarzy w wiosce poległych
których choróbsko zabrało
ale uznali to za nazbyt ryzykowne
Drugiego dnia, gdy głód zaczął im doskwierać niemożliwie
postanowili do lasu pobliskiego się wybrać
by poszukać jadalnych grzybów, owoców
Na skraju gąszczu ozwała się Małgosia
"Przekłuję palec i ścieżkę powrotną skropię krwią swoją
Tak wrócimy"
Kap, kap, kap
Stęskniona ziemia spiła krople
Jaś i Małgosia schylili się w krzakach
zoczyli kurki
Naraz wyjec czerwonooki chwyta Jasia za kark
rozpruwa mu plecy
Małgosia nie słyszy
Zbiera grzyby
Wkłada je do koszyka
Nie słyszy
Samotnie wraca, zdziwiona nieobecnością brata
"Jasiu!" - krzyczy
Cisza
"Jasiu!"
Cisza
Wyjec porywa ją także
Ale ona nie słyszy
Jakże ma słyszeć, głowy nie mając?
Komentarze (8)
O kurczę, ale mocne to zakończenie! Bardzo mi się podobało - takie proste, niespecjalnie rozpisane, a jakie pomysłowe. Zostawiam 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania