Lbnp50 Jeden dzień z życia (pamiętnik sygnalisty)
Z odchodzącej nocy staram się wywróżyć dzień, latarnie świecą tak samo jak kiedy wracałem na sen. Mijam kamienicę wyraźnie opuszczoną, przez okno z balkonem wyrzyguje strumień bluszczu, obfity kołtun zieleni z piętra do ziemi.
W parku bawią się psy w berka wśród liści, a już kwadrans później otacza mnie stuk młotków w pół mroku lamp zawieszonych żurawiom na szyi.
Pierwszy ruch dźwigu zgania z niego trzy krukowate, to nie znak, po prostu nie ma tu innych ptaków teraz i to, że nie ma to też nie znak.
Wstaje dzień, pojawiają się kolory i wraca niebo, wygląda jakby istniał Bóg i patrzył przez szczelinę w chmurach na wschodzie.
Dzień jest długi i senny, chwilami spada kapuśniaczek, więc chowam się pod brzuchem mamuta, siadam na kawałku deski i obserwuje pracę innych.
Zbrojarze wiążą strop, schylają się z rękoma do ziemi i zawiązują druciki na prętach, z daleka przypomina to pracę w polu przy roślinach, tu wyrośnie metalowy szkielet, ciało da beton. To roślina wieloletnia, niezmienna, betonowy strop.
Na drugiej działce ustawiają kolejne ściany i rozkładają stemple i blaty na nich, blaty na kolejny owoc zbiorowej pracy. Betonowy strop.
U mnie na działce spokój, siedzę niewidoczny w widocznym miejscu. Kończy się deszcz i dalej chcę spać.
Do betonowania stropów przyjeżdża pompa, rozkłada połamane ramię co jest wielką dżdżownicą przepuszczającą beton zamiast gleby, z szejkera gruszki w paszczę pompy i dżdżownicą aż pomiędzy uplecione pręty. Wygina się i rzuca w konwulsji, na końcu wyrzyga resztki, umyje zęby i zwija się spać.
Zbliża się wieczór, skaleczyłem się o metalową taśmę pakową. Kapało, więc spakowałem palca do chusteczki od hot doga, jedna przesiąkła, druga...
- co się stało w palca
- skaleczyłem się
- coś ty owinął go w serwetkę od hot doga?
- tak, a wiesz jest taki polski film, Gaga chwała bohaterom i tam gra ten, jak on, grał Kmicica...
- tyś chyba sam se grał tego Kmicica
- - Olbrychski
- tak, Olbrychski i jest tam taka scena, że on w barze kupuje hot doga i zamiast parówek są palce.
Palec w chusteczce jak z szarego papieru poprzesiąkanej na ciemno z palcem w środku skierowany w brygadę cieśli szalujących strop.
- i co, zjada go?
- nie
Szmer metalowych kół po metalowych szynach i strzępy rozmów, o ile chcesz słuchać;
Poznań to mieszkanie w kamienicy, mieszkanie jest malutkie, a za jedynym oknem jeżdżą tramwaje. Łazarz nadal żyje chociaż jedyną oznaką Jezusa jest daleka wieża kościoła. Za bramami są podwórka, których nie chcesz odwiedzić, a kamienice urywają się w dziwnych miejscach jakby to była tylko makieta, tylko na zaliczenie, byleby przeszło na dwa. Mimo to architektura mnie zniewala, między punktem a i b jest przestrzeń tak ogromna, że tonę, przepływam między mieszkankiem -a -, a dziurą w ziemi - b - rano i prawie nocą lub nie prawie.
Pora spać. Amen
Komentarze (4)
Podziękowanie i powodzenia.
Literkowa
Zapraszamy do czytania i komentowania. Potem na Forum: https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
Głosujemy wg. zasady 3 - 2- 1
Zapraszamy obowiązkowo Autorów!
Głosowanie potrwa do 28 pażdziernika /piątekk/ godz. 23:59
Literkowa
Dziękuję. Dzięki Tobie moje wspomnienia odżyły.
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania