Poprzednie częściJedno słowo - prolog.

Jedno słowo - rozdział pierwszy

Rok później.

"Wszystko ma konsekwencje..."

 

Strzępki wczorajszego wieczoru dochodziły do mojej świadomości bardzo powoli. Bolała mnie głowa i nie mogłam otworzyć oczu. Chyba straciłam rachubę pomiędzy jednym a drugim shotem. Gdy w końcu udało mi się unieść sklejone powieki, prawie podskoczyłam do góry. Cholera! Nie byłam w swojej sypialni ani nawet w swoim łóżku. Więc zatem gdzie? Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś punktu zaczepienia, ale mój umysł milczał. Szlag! Wiedziałam, że moje weekendowe szaleństwa pewnego dnia źle się skończą, ale czemu aż tak źle?

Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i stanął w nich nieznany mi chłopak. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał jak psychopatyczny morderca albo zawodowy gwałciciel. Podciągnęłam kolana do piersi i dopiero wtedy dotarło do mnie coś jeszcze. Byłam kompletnie naga. O nie — jęknęłam w duchu — tylko nie to.

- Dzień dobry śpiochu — powiedział i zrobił kilka kroków w moją stronę — mam nadzieję, że dobrze ci się spało w moim łóżku.

Chwila. Jeżeli to było jego łóżko, to oznaczało, że… Co ja najlepszego zrobiłam? W myślach przyrzekłam, że to ostatnia impreza z alkoholem. Od dzisiaj tylko sok pomarańczowy.

- Nie bój się — otwarcie śmiał się ze mnie — nie mam zamiaru robić ci krzywdy.

Westchnęłam. Sama ją sobie wyrządziłam, pijąc do tego stopnia, by teraz mieć czarną dziurę w głowie.

- Głupio mi o tym mówić — przygryzłam dolną wargę — ale właściwie, co ja tu robię? Jakoś tak niewiele pamiętam.

Do prawdy jeden z najbardziej upokarzających momentów w całym moim życiu. Kac moralny był zdecydowanie gorszy od kaca po czystej.

- Wcale mnie to nie dziwi. Nie byłaś w stanie nawet podać mi swojego adresu, a twoje przyjaciółeczki... Szkoda gadać.

No tak, to było właściwie do przewidzenia. Nie pierwszy raz szłyśmy razem, ale wychodziłyśmy osobno.

- I postanowiłeś przywieźć mnie tutaj? - to nadal do mnie nie docierało — mam jeszcze jedno pytanie, czy my...no wiesz…?

Mój rozmówca podniósł obie dłonie do góry i pokręcił głową.

- Wyjaśnijmy sobie coś — mruknął — jeżeli myślisz, że przywiozłem cię do siebie, bo byłaś niezdolna do jakiegokolwiek sprzeciwu i postanowiłem skorzystać na okazji, to jesteś w błędzie. Nie jestem ani zboczeńcem, ani tym bardziej nekrofilem. Gdyby jedna z twoich koleżaneczek, ta najbardziej trzeźwa poświęciła mi chwilę czasu, a nie zbywała machnięciem ręki, to może teraz byłabyś w swoim łóżku. Niestety nie jestem specjalistą w bełkocie pijackim i nie mogłem zrozumieć żadnego słowa, które wychodziło z twoich ust.

- To w takim razie — uciekłam spojrzeniem — powiedz mi, dlaczego jestem naga.

- W porządku — przeciągnął dłonią po włosach — masz mnie. Chciałem dać ci nauczkę. To nie pierwszy weekend, kiedy widziałem jak ty i twoja świta, dobrze się bawicie, a później wzajemnie macie się gdzieś. Postanowiłem chociaż jednej z was uzmysłowić, jak bardzo jesteście głupie i nieodpowiedzialne. Traf chciał, że padło na ciebie i sądząc po twojej minie, gdy tu wszedłem, to efekt został osiągnięty.

Z wrażenia odjęło mi mowę. Jeżeli powiedział, że to nie pierwszy raz, gdy nas widział, to musiał być albo tak, jak my stałym bywalcem, albo jednym z pracowników. Próbowałam powiązać jego twarz z personelem, ale nie mogłam znaleźć nikogo takiego. Jedyne czego byłam pewna, to tego, że nie był barmanem — ich akurat nie mogłabym zapomnieć. Więc może ochroniarz? Na nich praktycznie nigdy nie zwracałam uwagi i rzeczywiście mógł być jednym z nich. Miał doskonałe warunki i idealnie pasował do tej roli.

- Pracujesz na ochronie?

- Można tak powiedzieć — odparł wymijająco — jesteś głodna?

Nagle zmienił temat i nie czekając na odpowiedź, podniósł z łóżka. Będąc przy drzwiach, odwrócił się w moją stronę.

- Obok pokoju, jest łazienka. Gdy już się ogarniesz, zapraszam na śniadanie.

Posłałam mu uśmiech i skinęłam głową. Właściwie powinnam być mu wdzięczna. Nawet nie chciałam myśleć, co by było, jeśli trafiłabym na kogoś innego, niż on. Chwilę jeszcze poczekałam i wstałam z łóżka, zabierając po drodze koc, którym mogłam się szczelnie owinąć. Musiałam znaleźć coś, w czym mogłabym wejść do kuchni, kiedy już się odświeżę.

Dwadzieścia minut później, po szybkim prysznicu przekroczyłam próg kuchni. W powietrzu unosił się zapach tostów i jajecznicy. Mój brzuch, jakby wyczuwając jedzenie, postanowił dać o sobie znać głośnym burczeniem. Mężczyzna, który jeszcze chwilę temu stał odwrócony do mnie plecami, teraz zerkał z ukosa.

- Widzę, że ktoś myszkował w mojej szafie. Całkiem do twarzy ci w tej koszulce.

Speszona i czerwona, jak burak naciągnęłam najniżej, jak się dało materiał sięgający mi do połowy uda.

- Nigdzie nie mogłam znaleźć moich ciuchów — mruknęłam cicho.

W odpowiedzi wzruszył ramionami i wrócił do swojego zajęcia. Nie bardzo wiedząc, co mam robić dalej, usiadłam przy stole i sięgnęłam po szklankę z sokiem. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji i nie chciałam jej powtarzać. Czułam się, jak głupia smarkula, która zaraz miała stanąć w ogniu pytań zatroskanej matki, a nie dorosła kobieta, studentka prawa.

- Twoje ubrania — postawił przede mną talerz z moją ulubioną jajecznicą na boczku i cebulce — nie nadawały się już do użytku. W drodze do mojego mieszkania…

- Nie kończ — spuściłam głowę i położyłam dłoń na czole — wystarczająco jest mi wstyd. Lepiej powiedz, jak ja teraz wrócę do domu? Całe szczęście, że chociaż torebka z kluczami, portfelem i telefonem ocalała. Tylko przecież nie wsiądę tak ubrana do taksówki.

Poczułam dłoń na plecach. Silną, ciepłą i męską. Pomimo odczuwanego głodu, żołądek podskoczył do gardła, a serce wykonało podwójne salto w tył. Ten typ działał na moje ciało bardziej niż ktokolwiek inny. To było dosyć dziwne, ponieważ nie znałam nawet jego imienia, a już czułam, że mógłby zrobić ze mną wszystko. Gdyby tylko chciał.

- Chyba nie myślisz, że — zajął miejsce tuż obok — pozwolę wracać ci samej? Odwiozę cię wprost pod drzwi, ale najpierw zjedz, inaczej wystygnie.

Posłusznie wzięłam widelec do ręki. Jeżeli zawartość talerza, smakowała tak, jak pachniała, to mogłam jeść ją codziennie.

 

Siedzieliśmy w jego samochodzie i rozglądałam się po wnętrzu z zaciekawieniem. Jakim cudem zwykłego ochroniarza, było stać na auto blisko za sto tysięcy? Mój ojciec prowadził filię komisów w całym kraju. Nauczył mnie nawet, jak rozpoznawać ich wartość. Przez całe dzieciństwo wpajał mi miłość do drogich i pięknych rzeczy. Na szczęście mama cały czas trzymała rękę na pulsie i nie pozwoliła mnie zepsuć, tak jak mojego brata.

- Pewnie się zastanawiasz — najwyraźniej miał zdolność czytania w myślach — jak to jest możliwe, że ochroniarza stać na taką furę.

Widziałam błysk w jego oczach. Nie byłam pierwszą i ostatnią, której chodziło to po głowie. Co więcej, był już przyzwyczajony do mówienia tego samego każdemu ciekawskiemu.

- Nie mnie cię oceniać — starałam się nie wyjść na wścibską osobę — ale jeśli chcesz, możesz zdradzić mi swój sekret.

Przesunął spojrzeniem z mojej twarzy w przednią szybę.

- Moja babcia zostawiła mi w spadku mieszkanie i całkiem pokaźną sumę pieniędzy, którą zbierała przez całe swoje życie. Starczyło na auto i remont mieszkania, w którym dzisiaj byłaś. Oto mój sekret. A ty myślałaś, że mam gdzieś ukrytą maszynkę do robienia pieniędzy?

Bardziej stawiałam na dilowanie. Większość pilnująca wejścia miała w sprzedaży to i owo. Wystarczyło wiedzieć tylko do kogo się zgłosić. Sama przed ważną sesją, wydłużałam sobie dobę, ale tego akurat nie miałam zamiaru mówić na głos. Gdyby ktoś mnie złapał, ze studiami mogłabym się pożegnać.

- No coś ty — zaśmiałam się nerwowo — po prostu byłam pewna, że tylko sobie dorabiasz nocami, a w dzień robisz coś bardziej kreatywnego. Jesteś informatykiem lub kimś takim. Czy możemy już jechać?

W milczeniu odpalił silnik. Mogłam w końcu wrócić do domu i tam wymierzyć sobie adekwatną do popełnionych grzechów pokutę. Dobrze, że mieszkałam sama i nikt nie mógł zacząć zadawać niewygodnych pytań „dlaczego tak późno?”, albo „gdzie ty byłaś całą noc i pół dnia?” i na koniec moje ulubione „a co to za chłopak? Jak to wygląda, żeby dziewczyna nocowała u chłopaka? Mogłaś go, chociaż do środka zaprosić”. Tak, dzięki ci tato za hojne serce i złotą kartę.

 

~~~~~~~~~~~~

To nie jest tak, że zapomniałam o "Twoja na zawsze"

Wciąż rozmyślam nad porządnym zakończeniem i

nie chcę niczego spieprzyć. Musi być idealne.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Pontàrú 11.09.2018
    Bardzo ładny tekst. Z reguły romanse to nie mój klimat ale ten, po pierwszysch słowach wciągnął mnie aż do samego końca. Postać chłopaka wydaje mi się czasem zbyt naiwna ale to nie ja kreuję charakter tej postaci :) Bardzo ładnie ubrane w słowa
  • Minia215 11.09.2018
    Dziękuję Pontaru :) Dlaczego naiwna?
  • Pontàrú 12.09.2018
    Naiwna w sensie dziecinnym. Jego zachowanie jest, w moim odczuciu, dość nienaturalne. Nie znaczy to oczywiście, że osoby o takim charakterze nie istnieją. Zachowanie bohatera mogłoby też sugerować, że nie pierwszy raz miał do czynienia z podobną sytuacją a nie wiem czy to było celem (jeśli tak to wszystko w porządku)
    :)
  • Ana23 13.09.2018
    Czytając opowiadanie miałam wrażenie, że inspiracją do napisania było 50 twarzy Greya...chodzi mi o jedną ze scen gdy główna bohaterka znajduje się w pokoju hotelowym u Christiana właśnie po mocno zakrapianej imprezie z przyjaciółmi...( jeżeli się mylę to przepraszam ) to jednak nie umniejsza Twojemu talentowi, gdyż opowiadanie jest wciągające i pobudzające wyobraźnię czytelnika. Tekst napisany ładnym słownictwem ...pisz dalej...Jako , ze jestem nowa zapraszam do przeczytania mojego pierwszego opowiadania...
  • Minia215 13.09.2018
    Owszem czytałam 50 twarzy Greya i miałam przyjemność oglądać również film, ale nie inspirowalam się ta scena.. Nie mniej jednak Ana23 dziękuję Ci bardzo za komentarz i w wolnej chwili postaram się do ciebie zajrzec:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania