Jesteście moje

Jego ręka masowała skórę mojej głowy. Przymknęłam oczy oddając się rozkoszy. Byłam zmęczona ostatnimi dniami. Przy nim czułam, że mogę wypocząć.

Zabrał rękę z mojej głowy, a po chwili poczułam jak łapie mnie za podbródek. Zanim otworzyłam oczy, złączył nasze usta.

Oddałam pocałunek. Był inny niż zwykle. Całował mnie, jakby miało nie być jutra, nie chciał się oderwać. A ja z przyjemnością oddawałam każdy z pocałunków.

Pociągnęłam go, aby usiadł na moich kolanach. Chłopak złapał w swoje dłonie moją twarz, kciukami gładząc moje policzki. Jego usta łączyły się miliony razy z moimi składając na zmianę krótkie i dłuższe pocałunki.

- Kamil, co się dzieje? - spytałam w końcu przerywając mu.

Rękoma objęłam go w pasie, jeszcze mocniej przytulając do siebie.

Chłopak patrzył w dół, przygryzając wargę. Ciekawiło mnie o czym myślał. Jednak widziałam, że nie chciał mi tego mówić.

- Nie musisz mówić - powiedziałam w końcu. - Tylko nie smuć się - pocałowałam go w nos.

Chłopak uśmiechnął się i poprawił moje włosy, zakładając je za uszy. Ponownie złączył nasze usta, poruszając przy tym biodrami. Oboje jęknęliśmy.

Wstał, trzymając mnie na rękach, a ja oplotłam go nogami. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę schodów. Zachwiałam się stając na pierwszym z nich i szybko złapałam poręcz. Pisnęłam cicho, odrywając się od jego ust i mocniej wtulając w niego. Z większą ostrożnością wszedł na samą górę do mojej sypialni. Zamknął za sobą drzwi i postawił mnie.

Uśmiechnął się i przygryzł wargę. Wciągnęłam głośno powietrze patrząc na niego. Zrobiło mi się jeszcze goręcej. Czułam się jak nastolatka.

Tym razem to ja pierwsza złączyłam nasze usta. Nie wiedziałam nawet kiedy znalazłam się na łóżku, popchnięta przez blondyna.

Usiadł na mnie, całując mnie, a jego ręce powędrowały do mojego paska. Ruszył biodrami, a ja ponownie jęknęłam.

Tak bardzo mi go brakowało w ostatnim czasie, a teraz był tak blisko.

Gładziłam chłopaka po klatce piersiowej, a on palcem kreślił różne wzory na moich plecach. Mimo zmęczenia czułam się cudownie. Jakby wszystkie zmartwienia przy nim magicznie znikały.

Ale niestety wiedziałam, że nie znikną.

- Kamil - zaczęłam.

- hmm? - blondyn podniósł się i podparł na łokciu.

- Myślałam o tym co mówiłeś i...- obróciłam głowę by spojrzeć mu w oczy.

- I?

- W najlepszym wypadku grozi mi 25 lat - przełknęłam ślinę, czując jak dłonie pocą mi się ze stresu. Moja ręka już nie gładziła jego klatki piersiowej.

- Chciałabym, żebyś zajął się dziewczynkami przez ten czas - dodałam.

- Nie wiem, Oliwier i Krzysztof są ich ojcami.

- Obiecaj mi Kamil - złapałam jego dłoń i ścisnęłam z nadzieją.

- Nie mogę Emilio - powiedział smutno i odsunął się ode mnie. - Chciałbym, bo naprawdę je lubię, ale nie mogę.

Pokręciłam głową z rezygnacją. Wiedziałam, że to nie miałoby sensu jeżeli on się nimi nie zajmie.

Następne częściJesteście moje

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania