Chyba w porządku z tą potrzebą słuchania czułych słów, które pewnie miałyby zagłuszyć inne. Pewnie można siē świetnie przygotować, można też posłużyć siẹ tylko jedną książką, tą, którą siẹ zna, albo ma pod ręką.
Od razu zaznaczam, że nie czytam. No właśnie, co ty napisałeś...
Oki, mamy kobietẹ, która wybrała siẹ w podróż, co ja od siebe...nie pamiẹtam kiedy czytałam fabułẹ, zawsze jakąś nią nie byłam zainteresowana.
Bettina John jest latarnikiem. Lyanne rozbitkiem ze statku, bo John nie zapalił latarni. Lyanne wskutek przeżytego szoku traci pamięć. Po drodze mają kilka przygód związanych z latarnią. W tym odcinku, to widzisz co się dzieje. Dodam tylko, że dawni Lyanne i John, ci sprzed potopu to bohaterowie mojego opowiadania Ona i On. Do nabycia na opowi.
Zenza, Lyanne jest kobietą, która w jakiś sposób odzyskuje młodość, I odczuwanie goryczy I radosci podrozy, Musiala byc bardzo stara. A dalej Sam zgaduj...
Bettina przerażasz mnie. Skąd to wiesz? Nie, nie. Nie opowiadaj.
Ojej. Posługuję się skrótami, bo jestem leniwy. To nie książka Kinga, żeby John dusił Lyanne przez cały rozdział. Chociaż kto wie. To mogłoby być ciekawe.
Abstrahując od tego tematu. Polityka I seks to dwie dziedxiny, zle slowo, obszary, tematy, ktore sa penetrujace w ludzkim losie.
Polityke uprawiamy jawnie jako wolnosc slowa, a seksualnosc zostala zepchnieta w intymnosc.
Wszystko jest umysłem, dzięki któremu mamy możliwość kształtowanie świata. Dobrze jeśli jest on odbiciem boskiego ładu. "Jak na dole, tak i na górze".
Abstrahując od tego tematu. Dobrze, że seksualność jest intymna, bo mamy Coś tylko dla siebie. Coś, czym możemy się podzielić z osobą najbliższą. O polityce nie gadam.
Powiem ci, że twój bohater, ma lekkie zaburzenia emocjonalne, od wpędzania się w stan samotności. Trudno będzie Lyanne wpłynąć na jego zardzewiałe trybiki, które przywykły do bycia panem swojego losu. Jak zwykle ładnie napisane z lekką nutą analizy psychologicznej. :). Pozdrawiam i miłego dnia.
"Czy mogli się spotkać poza pustką wewnętrznych krajobrazów? Zapewne tak, ale czy rozpoznaliby siebie?" - piękne zdanie. I stylistycznie, i ,,sensownie".
"Nie szarpnęła się do ucieczki, choć w oczach miała łzy.
- Sprawiasz mi ból, John. Mnie też mogłeś zabić. A jednak uratowałeś." - mam wątpliwości, czy mogła się tak składnie wypowiadać, kiedy była duszona?? Chyba, że wypowiadała te słowa w jego głowie...
To... jedno z najlepszych opowiadań, jakie kiedykolwiek przeczytałam w Internecie. Serio. Sześć gwiazdek ode mnie.
Mgło wątpliwości jak najbardziej uzasadnione. Jednak kwestia ta, wypowiadana w surrealistycznym świecie, brzmiałaby obezwładniająco. Pomyśl - John dusi Lyanne, a ona z rękoma na gardle mówi te wszystkie, piękne słowa, zamiast charczeć. Opowiadanie nie rości sobie praw do opisywania rzeczywistości. Jest moim morskim amuletem.
Nawet nie wiesz, jak bardzo przyjemnie jest słyszeć Twoje pochwały. Dziękuję.
Co do przecinków, to wiem. Stosuję je zazwyczaj w miejscach, kiedy zawieszam głos. Gramatyka jest dla mnie językiem tajemnym. Może kiedyś odkryje jej uroki. Czytałem ten tekst wiele razy i wyciskałem nad nim siódme poty. Wiem, że gdyby był napisany poprawnie gramatycznie to przyniósłby jeszcze więcej przyjemności. Nie tylko mnie, ale i czytelnikowi.
Przeczytałam całość i był to jeden z najlepszych tekstów, z którymi miałam doczynienia. Można to opowiadanie przyrównać do wykwintnej uczty, w pięciogwiazdkowej restauracji, gdzie wszystkie składniki zostały doskonale dobrane.
I tylko ten lekki posmak goryczy, pozostały na języku... Życzyłabym im innego zakończenia.
Zenza↔Przeczytałem i rzeknę, iż na pewno nie żałuje. Jest treść, niedopowiedzenia, tajemniczy klimat. Jeno scenariusz napisać i film kręcić, nie przez byle jakiego reżysera:)↔Pozdrawiam😀:)
Komentarze (51)
Oki, mamy kobietẹ, która wybrała siẹ w podróż, co ja od siebe...nie pamiẹtam kiedy czytałam fabułẹ, zawsze jakąś nią nie byłam zainteresowana.
Nie irytuj siē. Statek nigdy nie dopłynął.
Właśnie mnie dziwnie interesuje fabuła.
Udusic nie jest latwo.
Ojej. Posługuję się skrótami, bo jestem leniwy. To nie książka Kinga, żeby John dusił Lyanne przez cały rozdział. Chociaż kto wie. To mogłoby być ciekawe.
Spoke, mnie pilnuje sąsiad.
Spko stary byku!
Przypominasz mi momentami Piotra Ornocha, ...ten stary byk jest ok
Polityke uprawiamy jawnie jako wolnosc slowa, a seksualnosc zostala zepchnieta w intymnosc.
Abstrahując od tego tematu. Dobrze, że seksualność jest intymna, bo mamy Coś tylko dla siebie. Coś, czym możemy się podzielić z osobą najbliższą. O polityce nie gadam.
Ty bisurmanie
"Nie szarpnęła się do ucieczki, choć w oczach miała łzy.
- Sprawiasz mi ból, John. Mnie też mogłeś zabić. A jednak uratowałeś." - mam wątpliwości, czy mogła się tak składnie wypowiadać, kiedy była duszona?? Chyba, że wypowiadała te słowa w jego głowie...
To... jedno z najlepszych opowiadań, jakie kiedykolwiek przeczytałam w Internecie. Serio. Sześć gwiazdek ode mnie.
PS: Ale nad przecinkami to Ty popracuj :)
Mgło wątpliwości jak najbardziej uzasadnione. Jednak kwestia ta, wypowiadana w surrealistycznym świecie, brzmiałaby obezwładniająco. Pomyśl - John dusi Lyanne, a ona z rękoma na gardle mówi te wszystkie, piękne słowa, zamiast charczeć. Opowiadanie nie rości sobie praw do opisywania rzeczywistości. Jest moim morskim amuletem.
Nawet nie wiesz, jak bardzo przyjemnie jest słyszeć Twoje pochwały. Dziękuję.
Co do przecinków, to wiem. Stosuję je zazwyczaj w miejscach, kiedy zawieszam głos. Gramatyka jest dla mnie językiem tajemnym. Może kiedyś odkryje jej uroki. Czytałem ten tekst wiele razy i wyciskałem nad nim siódme poty. Wiem, że gdyby był napisany poprawnie gramatycznie to przyniósłby jeszcze więcej przyjemności. Nie tylko mnie, ale i czytelnikowi.
I tylko ten lekki posmak goryczy, pozostały na języku... Życzyłabym im innego zakończenia.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania