Jonathan - Rozdział 1 - Zanim

Rozdział 1. Zanim

 

Złotowłosa dziewczyna stała pod prysznicem. Zimne krople ściekały po jej nagim ciele i włosach, prostując je. Oparła się dłonią o ściankę kabiny, cicho wzdychając. Coraz częściej towarzyszyły jej bolesne migreny. Z jednej strony odnosiła wrażenie, że mogły wracać do niej wspomnienia. Z drugiej jednak… Nie wiedziała, czy tego właśnie chce.

 

Przysiadła na piętach w kabinie, słuchając jak woda uderza w brodzik. Zamknęła oczy i odchyliła głowę.

Dziewczyna straciła pamięć. Pamiętała jednak coś. Dokładnie rok temu Gareth - jej obecny chłopak - znalazł ją nieprzytomną na plaży. Leżała w podartych ubraniach na piasku, a słona woda obmywała jej bose stopy. Trafiła do szpitala, gdzie zdiagnozowali u niej amnezję, spowodowaną głębokim urazem psychicznym. Wtedy też Gareth zaoferował się, że jej pomoże. Przygarnął ją do siebie, czując się odpowiedzialny. Po kilku miesiącach zostali parą. Bo dlaczego by nie? Złotowłosa nie wiedziała, czy nie ma przypadkiem chłopaka. Ba! Może miała i męża, ale póki co, nie pamiętała tego.

 

Podniosła się, zakręcając wodę. Wyszła spod prysznica na zimne płytki. Ociekała wodą. Spojrzała w lustro, pokrywające całą ścianę od prysznica do drzwi. Odbicie, jakie ujrzała, było dość smutne. Niska, niezdrowo wychudzona dziewczyna, patrzyła na nią zimnym, surowym spojrzeniem, które wręcz mówiło, żeby od niej odejść, bo po prostu się boi. Całe ciało – dość przeciętne.

Jeśli mogła się czymś pochwalić, to były to jej długie, złote loki, które teraz, pod wpływem wody, wyprostowały się. Sięgały jej pasa i były naprawdę piękne. Czasem się zastanawiała nad ścięciem ich, ale nie miała serca. Co prawda, zdarzało się im żyć własnym życiem, ale i tak je uwielbiała.

- Arise! – Raptem usłyszała krzyk zza drzwi. Gareth dobijał się do nich pięścią. – Pośpiesz się! Wychodzimy zaraz.

Chwyciła ręcznik i ze złością zaczęła trzeć swoje włosy. Potem resztę ciała. Powoli zaczęła nasuwać na siebie bieliznę, a potem krótką, czarną sukienkę. Sięgnęła po suszarkę i włączyła ją.

To może chwilę zająć.

 

- Ale się grzebiesz – mruknął Gareth, siadając pod drzwiami łazienki. Oparł się o ścianę, mamrocząc coś niezadowolony. Wiedział, że Arise go nie słyszy. Szum suszarki uniemożliwiał jej to całkowicie. Raczej mu to nie przeszkadzało. Czasem odnosił wrażenie, że Arise wcale go nie kocha, a jest z nim tylko z przyzwyczajenia. Prawie nigdy go nie słuchała. W ogóle rzadko się odzywała. Nie było też takiej sytuacji, aby z własnej woli opowiadała o swojej przeszłości. Oczywiście tej, którą pamietała.

Gareth wiedział, że to dla niej ciężkie, ale nie mógł żyć z kimś, kogo tak naprawdę nie zna. Z drugiej strony nie mógł też zerwać z Arise. Miała tylko jego. Czuł się jak na smyczy.

Raptem suszarka umilkła.

- No, wreszcie! – Poderwał się z ziemi i znowu zaczął walić pięścią w drzwi. – Siedzisz tam już wieki – jęknął, łapiąc za klamkę. Nacisnął ją, ale oczywiście, drzwi ani drgnęły. – No, otwórz, mała… - mruknął.

Drzwi po chwili ustąpiły. W progu stała Arise. Jej złote loki ładnie się kręciły. Opadały na jej ramiona i plecy. Czarna sukienka, którą sam jej zresztą kupił, opinała się wokół jej drobnego ciała.

Kiedy Gareth ją zobaczył, jakoś cała złość z niego uleciała. Uśmiechnął się delikatnie. Przecież ją kochał. Nawet jeśli czasem miał wątpliwości. Nie mógł jej zostawić.

Podał jej rękę.

- Widzę, że jesteś gotowa? – Delikatnie okręcił ją wokół jej osi. – Piękna. – Ucałował czule wierzch jej dłoni.

- Dziękuję – odparła spokojnie, uśmiechając się do niego jakoś chłodno.

To była właśnie jego Arise. Zdystansowana i cudowna. Chłodna. To była jego królowa śniegu.

- Chodźmy już. Na pewno na nas czekają. – Podał jej swoje ramię. Wziął klucze ze stolika i ruszył na zewnątrz, w stronę garażu.

 

Arise siedziała spokojnie na fotelu pasażera. Czasem zerkała na Garetha, jak prowadzi samochód, ale raczej wpatrywała się w drogę, jakby nieco się bojąc. Sama nie wiedziała, co mogłoby się stać. O tej godzinie drogi były raczej puste. Zwłaszcza te poza miastem.

Właściwie Arise nie wiedziała po co jedzie. Nie chciała się bawić. Nowy Rok był jedynie pretekstem dla Garetha, aby wyciągnąć ją z domu. Nienawidziła go za to. Chciał dobrze, a wychodziło jak zawsze. Dziewczyna po prostu była aspołeczna. Dopóki sobie nie przypomni przeszłości i nie pogodzi się z nią, nigdy nie będzie szczęśliwa i taka była smutna prawda.

- Gareth? – spytała niepewnie. – A jeśli… No wiesz?

- Jeśli poczujesz się gorzej, to wrócimy do domu – odparł spokojnie. – Nie martw się. Nie będę pił. Odwiozę cię.

- Nie musisz z mojego powodu odmawiać sobie zabawy… - Spojrzała na niego uważnie. – Mogę wrócić autobusem...

- Jesteś pewna? – zawahał się. Chyba podejrzewał, że Arise może nie być w stanie. Czy miał ją za wariatkę? A może już dawno ją zaszufladkował jako niestabilną psychicznie idiotkę? To było całkiem możliwe.

- Tak, dam radę… - Westchnęła ciężko i znowu wbiła wzrok w szybę.

- Arise… To nie tak, że ci nie ufam. Wybacz, przechodzisz teraz ciężki okres. Nie chciałbym, abyś taka zestresowana wracała sama. Jeszcze po nieprzespanej nocy, nad ranem… Wiesz, o co mi chodzi?

- Tak – odparła i uśmiechnęła się lekko. Uspokoiło to Garetha. Zawsze tak robiła. Jeszcze nie wyczuł, że uśmiechała się tylko wtedy, gdy wypadało. Nie wiedziała, czy robi to szczerze czy nie, ale wychodziło na to, że była to najbardziej sztuczna mina jaką ludzkość kiedykolwiek widziała.

Gareth wiedział, że Arise próbowała popełnić samobójstwo. Miesiąc po tym, jak u niego zamieszkała. Odnosił wrażenie, że zaczęła sobie coś przypominać, ale nie miał odwagi ją o to wypytywać. Dlatego teraz był aż tak przewrażliwiony na jej punkcie. Sam ją uratował. Kiedy znalazł ją półprzytomną na dywanie, a obok pełno opakowań po tabletkach nasennych, chwycił mocno Arise. Pochylił ją i siłą wcisnął jej dwa palce do gardła. Wymusił w niej torsje i tylko dzięki jego szybkiej reakcji, dziewczyna przeżyła.

Czy była mu wdzięczna? Nie.

 

- Już jesteśmy… - Gareth zaparkował pod budynkiem, w którym już zaczęła się zabawa. Było przed jedenastą, czyli do północy pozostało niewiele ponad godzinę.

Chłopak wysiadł z samochodu i podszedł do drzwi pasażera. Otworzył je i podał Arise rękę.

- Będzie fajnie, zobaczysz… - Uśmiechnął się do niej szeroko.

- Ludzie, którzy porywają dzieci, też im tak mówią – odparła.

- Uwielbiam twój wisielczy humor. – Gareth objął ją w pasie, przyciągając do siebie. Musnął delikatnie jej wargi. Wiedział, że na więcej mu nie pozwoli. A przynajmniej na razie.

- Chodźmy już… - Znowu się uśmiechnęła. Robiła to czasem w dość przerażający sposób. Gareth złapał ją za rękę i pociągnął do sali.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • wolfie 11.05.2015
    Chyba nie mam się do czego doczepić. Świetnie napisany tekst, choć nie do końca w moich klimatach (kryminałów zwykle nie czytuję). Zupełnie, jakbym czytała książkę... Tak w ogóle, witamy na stronie! :)
  • Neli 11.05.2015
    Zaciekawiło mnie to opowiadanie. Zaczyna sie fajnie. Piąteczka ode mnie ;)
  • Grzegorz 11.05.2015
    Świetne. Naprawdę dobrze napisane, dobrze się czyta. Tak trzymać i nie mogę się doczekać jakiejś kontynuacji :)
  • Inkub 11.05.2015
    Super :) masz talent :) pozazdroscic
  • Willa 11.05.2015
    Super. Tekst dopracowany w każdym calu. Uwielbiam kryminały i będę wypatrywała kontynuacji. Nie może być innej oceny jak tylko 5 :)
  • Lyssa 12.05.2015
    Dzięki :)
    W sumie najwięcej czasu mi zawsze schodzi na redakcji tekstu. Samo pisanie idzie chyba szybciej. :P
  • Majeczuunia 12.05.2015
    Dobry tekst. Miło się czytało, chętnie zobaczę kolejne części :) 4
    PS. Kliknęłam na to bo masz fajną profilówę :) Sorata xd
  • Lyssa 12.05.2015
    Sorata? To jest Mashiro Shiina :) Podzielam jej podejście do życia i charakter, dlatego obie się dogadujemy xD
  • Majeczuunia 12.05.2015
    Sorata napisałam bo to jest najbardziej powtarzana kwestia Mashiro :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania