Julia, Diana i tajemnica lustra Tolemac.
ROZDZIAŁ 1 - NA POCZĄTKU...
W niewielkim mieście nazywanym Warrington, znajdującym się niedaleko Liverpool w Wielkiej Brytanii stał dotąd niezamieszkany dom.
Dom był dość duży, zbudowany z czerwonej cegły. Miał drewniane okna i kamienne parapety, na których stały niewielkie doniczki z kwiatami, a także imponujący ogród. Przed domem był nieduży ganek obrośnięty winoroślem. Z jego jednej strony znajdował się drewniany, bujany fotel, a z drugiej duże donice z krzewami dzikiej róży. Na środku ogrodu stała srebrna, dosyć starodawna fontanna. Z dwóch stron całej posiadłości rosły spore drzewa wiśni. Gdy kwitnęły, dzięki ich pięknym, różowym kwiatom, posiadłość wyglądała jak z bajki. Za domem znajdowały się dwie drewniane ławki i miejsce na ognisko obłożone kamieniami. Z lewej strony posiadłości było nieduże oczko wodne z wielką ilością malutkich, złotych rybek. Wychodząc z posiadłości i idąc ścieżką przez nieco tajemniczy las dochodziło się do sporego stawu, dzięki któremu codziennie rano w posiadłości słychać było kumkanie żab i śpiew ptaków.
Niedawno do tego pięknego domu wprowadziła się pewna, dość nietypowa rodzina, do której należały dwie bliźniaczki – Julia i Diana oraz ich macocha. Matka sióstr zginęła w wypadku, gdy dziewczynki miały po 2 lata, a ojciec ożenił się z kobietą, z którą teraz mieszkają. Niedługo po śmierci pierwszej żony on również zmarł.
Bliźniaczki mimo tego, że wyglądały niemal identycznie, wnętrza miały całkowicie inne. Julia i Diana miały po 15 lat. Były szczupłe, niewysokie i delikatne. Siostry miały jasną cerę, pełne, malinowe usta i duże, błękitne oczy. Cienkie, jasne brwi i długie, falowane blond włosy nadawały uroku delikatnym rysom twarzy i filigranowym ciałom sióstr.
Jeśli chodzi o charakter i zachowanie, to Julia była spokojną i zrównoważoną dziewczyną, która uwielbiała naukę. Najwięcej wolnego czasu spędzała na czytaniu książek, gazet oraz przeglądaniu różnych informacji w internecie. Rzadziej oglądała telewizję, no chyba, że leciał akurat jakiś ciekawy program dokumentalny. Dziewczyna zawsze interesowała się historią króla Artura, a gdy dowiedziała się, że przeprowadzają się do Anglii zaczęła poświęcać na to jeszcze więcej czasu. Większość wakacji spędziła siedząc przy książkach i czytając legendy, co całkowicie odbiegało od normalności według Diany. Dziewczyny, która była zwariowana, ciekawska, lekkomyślna, nienawidziła monotonii i kochała przygody. Siostra Julii miała również talent do pakowania się w różne kłopoty, wszędzie było jej pełno. Nie lubiła się uczyć i w szkole zawsze była słabsza od siostry. Denerwowało ją to trochę, no ale co poradzić? Przecież nie ma zamiaru uczyć się tyle co Julia!
Gdy bliźniaczki mieszkały już w nowym domu od jakiegoś tygodnia wreszcie przyszedł czas by iść do szkoły. Był smutny, deszczowy dzień, a słońce zakrywały ciemne chmury. Gdy dziewczyny wyszły już z domu i szły do szkoły zaczęły dyskutować.
Dlaczego te wakacje tak szybko zleciały? Zaczęło się chodzenie do szkoły dzień w dzień. Nie chcę znowu przeżywać tej monotonii! W te wakacje miało wydarzyć się coś niesamowitego i niespodziewanego! - Wykrzyczała Diana zirytowanym tonem.
Przeprowadziłyśmy się do innego kraju, według mnie to jest niesamowite! - Spokojnie odpowiedziała Julia.
Tak się z tego cieszysz, bo lubisz te legendy o królu Arturze! - Wykrzyknęła Diana patrząc na siostrę spode łba. Julia nie odpowiedziała.
Chcę przeżyć jakąś przygodę! Pojechać gdzieś, uciec albo coś jeszcze lepszego! - Ciągnęła Diana.
Ty to masz pomysły... Lepiej postaraj się zrobić na nowych nauczycielach dobre wrażenie. - Odpowiedziała Julia robiąc nieco nieprzyjemny wyraz twarzy.
Pomyśl czy nie byłoby fajnie choćby przenocować w lesie pełnym dzikich zwierząt?! - Z uśmiechem na ustach powiedziała Diana.
Ty to masz wyobraźnię! Hahahaha! - Odpowiedziała ze śmiechem Julia.
Nie śmiej się! - Diana wykrzywiła twarz. Julia spoważniała i nie odpowiedziała. Dalej szły w milczeniu. Najpierw parkiem, potem ulicą, a w końcu minęły duży plac ze straganami warzyw oraz owoców i wreszcie doszły do tego oczekiwanego budynku. Był duży, zbudowany z czerwonej cegły (tak jak większość budynków w Anglii). Przed szkołą był zielony plac i boisko do piłki. Plac był cały w roślinach. Drzewach, krzewach i pięknych kwiatach. Gdzieniegdzie stały ławki. Na samym środku placu stała duża rzeźba pewnej kobiety. Dziewczyny domyśliły się, że musi być na niej któraś z królowych Anglii. Diana patrzyła na nią bezmyślnie, nie mogąc doczekać się powrotu do domu, a Julia zastanawiała się, która to królowa. Bliźniaczki weszły do budynku w którym było pełno ludzi. Dziewczyny szły korytarzem, a miny i spojrzenia innych, nieznanych im osób przyprawiały o dreszcze. Mimo tego, że szkoła była w Anglii większość jej uczniów było Polakami, więc bliźniaczki bez problemu porozumiały się z pierwszą osobą, która je zaczepiła.
Cześć! Kto wy jesteście? - Z uśmiechem na twarzy zapytała szczupła uczennica ubrana w granatowy mundurek.
Ja jestem Julia, a ta druga to Diana. Jesteśmy nowe w szkole. - Odpowiedziała Julia z brakiem sympatii w głosie.
To widać. Zachowujecie się, jakbyście nikogo stąd nie znały. Nazywam się Gosia. - Odpowiedziała dziewczyna szczerząc zęby.
Do której chodzisz klasy? - Zapytała z nadzieją Diana.
Drugiej „B”. A wy? - Nadal uśmiechając się szeroko odpowiedziała Gosia.
Pierwszej „A”. - Odpowiedziała Julka.
Czemu się tak szczerzysz? - Drwiąco zapytała Diana.
Pff. - Dziewczyna pogardliwie prychnęła i odeszła.
Brawo! Spłoszyłaś pierwszą osobę, którą poznałyśmy. Gratulacje! - Ze zdenerwowaniem powiedziała Julia.
Diana nie była w dobrym humorze. Nie odzywała się do siostry już do końca lekcji. Po powrocie ze szkoły dziewczyny zauważyły ciężarówkę stojącą pod ich domem. Zaciekawione podbiegły do domu i zaczęły wypytywać macochę. Kobieta na sam ich widok wykrzyknęła:
To zabytkowe lustro od waszego wuja. Jest bardzo cenne, więc się do niego nie zbliżajcie!
Dobrze, dobrze… - Odpowiedziały przerażone dziewczyny.
Idźcie do siebie, zawołam was na obiad. - Powiedziała stanowczym tonem macocha.
Siostry rzuciły jeszcze jedno spojrzenie na lustro i macochę, a po chwili weszły do domu. Bliźniaczki szły do końca długiego korytarza i wreszcie doszły do swoich pokoi. Usiadły na łóżku Julii i zaczęły rozmawiać.
Julka, jak sądzisz, po co wujek przysłał nam jakieś zabytkowe lustro? - Cichym głosem powiedziała Diana.
Może chciał jakoś pomóc w wystroju nowego domu? - Równie cicho odpowiedziała Julia.
Możliwe. Już czternasta! Idę odłożyć plecak. - Powiedziała Diana.
Czekam na dole! - Odkrzyknęła Julia.
ROZDZIAŁ 2 - CAMELOT
Dziewczyny zjadły obiad, odrobiły lekcje i spędziły w domu resztę dnia. Wieczorem położyły się spać i około godziny 23:45 Dianę coś obudziło. Usiadła na łóżku, przetarła oczy, ziewnęła i nagle usłyszała jakieś dziwne dźwięki. Włączyła lampkę nocną i cicho podeszła do Julii.
Julka! Wstawaj! Obudź się! - Przerażonym głosem wyszeptała Diana.
Julia ani drgnęła. Diana złapała ją za ramię i zaczęła szarpać.
Wstawaj! Jula obudź się!
Julia otworzyła oczy i usiadła na swoim łóżku.
Dlaczego budzisz mnie w środku nocy? - Powiedziała z wyrzutem Julia przecierając oczy. Po chwili obie dziewczyny usłyszały dziwny odgłos. Julia wyprostowała się, a jej źrenice nagle się powiększyły.
Diana, co to? - Przerażonym tonem zapytała Julia.
Nie wiem. Właśnie dlatego Cię obudziłam. - Odpowiedziała Diana.
Chodźmy na korytarz, zobaczymy co to. - Powiedziała Julia.
Bliźniaczki wyszły z pokoju i zobaczyły, że lustro przywiezione dziś do domu świeci na cały przedpokój i że to właśnie z niego wydobywają się dziwne odgłosy. Bliźniaczki podeszły bliżej i zobaczyły dziwne napisy w języku łacińskim. Nagle usłyszały cichy śpiew:
Za radą Merlina Okrągły Stół znajdź.
Miecz Excalibur pomoże Ci w tym, a żeby miecz zdobyć do lustra podejdź.
Strażnika szybko zgładź,
a tajemnicę sobie zostaw.
Bliźniaczki były oszołomione, nie mogły uwierzyć własnym oczom.
To lustro … MÓWI?! - Cichym, ale przerażonym głosem powiedziała Julia.
Zawsze wiedziałam, że magia istnieje! ZAWSZE! - Odpowiedziała z uśmiechem Diana.
Jaka magia?! Musi być na to jakieś naukowe wyjaśnienie. Na przykład, w to lustro wbudowano jakiś mechanizm, który świeci i mówi. Poza tym w tej piosence jest Okrągły Stół, Merlin i Excalibur! To jest z legend o Królu Arturze! - Odpowiedziała Julia podekscytowanym tonem.
Król Artur... Ymmm... - Zastanawiała się Diana. Julia spojrzała na nią, jakby wymagała, że Diana odpowie.
Wiem! O tym czytałaś całe wakacje! - Wykrzyknęła Diana.
Nagle lustro ponownie zaśpiewało. Bliźniaczki przysłuchiwały się dokładnie wszystkim słowom i starały się zachowywać cicho, żeby nie obudzić macochy.
Strażnik lustra? Excalibur? - Ze zdziwieniem wyszeptała Julia.
Przecież Excalibur to legendarny miecz Króla Artura! - Ciągnęła Julia wpatrując się w lustro.
… a żeby miecz zdobyć do lustra podejdź. Strażnika szybko zgładź, a tajemnicę sobie zostaw. - Diana powtórzyła słowa lustra.
Mamy znaleźć Excalibur i kogoś zabić! To niedorzeczne! - Powiedziała Julia ze złością w głosie.
Siostry podeszły do lustra i stały tam, patrząc w nie bez celu.
Jak znaleźć ten miecz? - Julia podeszła bliżej i zaczęła dotykać lustro. Nagle poczuła, że kawałek drewna w ramie jest ruchomy. Wyciągnęła go i nagle zaczął dziwnie świecić. Kawałek drewna zamienił się w miecz.
To Excalibur! - Wykrzyknęła Julia trzymając miecz w dłoniach.
Zamknij się! Obudzisz macochę! - Odpowiedziała Diana.
Co mówiła ta piosenka? - Zapytała Julia nie wierząc, że trzyma miecz Króla Artura.
Strażnika szybko zgładź... Julka uciekaj! - Krzyknęła Diana, która szybko szarpnęła siostrę za ramię i odsunęła się do tyłu. Nagle w lustrze pojawił się dziwny kształt, jakby pies. Po chwili owy kształt zmaterializował się i przed bliźniaczkami pojawił się trzygłowy wilk. W brew pozorom nie wydawał żadnych odgłosów.
Julia zabij go! To strażnik! - Z przerażeniem krzyknęła Diana.
To nie możliwe! - Powiedziała Julia jeszcze mocniej ściskając miecz w dłoniach.
Możliwe! Zabij go, zanim on zrobi to z nami! - Wykrzyknęła Diana.
Julka zacisnęła dłonie na mieczu tak mocno, że traciła czucie w palcach.
Wilk skoczył w jej kierunku, ale ona była szybsza. Machnęła mocno mieczem i wilk ulotnił się. Jakby wyparował. Wtedy lustro zaśpiewało znowu:
Excaliburem imię swe napisz, wykonaj krok i na smoka wsiądź.
To jest tylko sen... Zwykły sen... - Mówiła cicho Julia trzymając się za głowę.
To nie jest sen. Zmywajmy się, zanim macocha się obudzi. - Z uśmiechem powiedziała Diana.
Przed chwilą zabiłam trzygłowego wilka Excaliburem, a Ty tak łatwo to przyjęłaś?! - Wykrzyknęła Julia zdenerwowanym głosem.
Wtedy lustro znów zaśpiewało, a siostry zaczęły słuchać słów piosenki.
Niby jak mamy napisać coś mieczem? - Julia nadal nie dowierzała.
Mam plan. Daj mi go. - Odpowiedziała Diana.
Julia podeszła do siostry i wręczyła jej Excalibur. Diana podeszła do lustra i przez chwilę stała tylko na nie patrząc.
Niby jaki plan? - Drwiącym tonem powiedziała Julia.
Po chwili Diana zaczęła drapać mieczem o lustro.
Co Ty wyprawiasz?! Macocha mówiła, że to lustro jest cenne i mamy się do niego nie zbliżać! - Ze strachem w głosie wykrzyknęła Julia.
Uspokój się! - Odpowiedziała Diana.
Dziewczyna wydrapała na lustrze coś na kształt 2 imion : Diana i Julia.
Bliźniaczki stały o krok od lustra, na wyciągnięcie ręki. Po chwili miecz wyparował. Siostry były przerażone i wpatrywały się w lustro. Nagle szkło zaczęło się w coś zmieniać. Dziewczyny stały przed magicznym portalem!
Julka, co było dalej w tym śpiewaniu? - Powiedziała Diana.
...wykonaj krok i na smoka wsiądź. - Po chwili zastanowienia odpowiedziała Julia.
Wykonaj krok... - Diana zmrużyła oczy i po chwili mocno chwyciła Julię za rękę.
Zaufaj mi. - Przekonująco powiedziała Diana. Dziewczyna zacisnęła dłoń na przedramieniu swojej siostry i wskoczyła do portalu ciągnąc ją za sobą. Bliźniaczki zamknęły oczy i jeszcze mocniej złapały się za ręce. Przez chwilę szybowały w powietrzu, nie wiedziały co się dzieje, aż wreszcie wylądowały u stóp jakiejś góry.
Ałł... Moja głowa! - Powiedziała Julia. Dziewczyna usiadła na ziemi przecierając sobie skronie.
Diana, gdzie my do cholery jesteśmy?! - Ze złością w głosie ciągnęła Julia.
Nie wiem. Czekaj! Co było dalej w piosence? - Zapytała podekscytowana Diana.
Na smoka wsiądź. Wątpię, żeby był tu smok, chyba, że plastikowy. - Pogardliwie powiedziała Julia.
Zabiłaś trzygłowego potwora legendarnym mieczem Króla Artura – Excaliburem i znalazłaś się tu dzięki portalowi, który utworzył się w śpiewającym lustrze, a nie możesz uwierzyć w smoka? - Powiedziała Diana prychając ze złości.
Nie czas na żarty. Nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy, ale jeśli chcesz się stąd wydostać to lepiej postępuj zgodnie z piosenką i szukaj tego cholernego smoka! - Dokończyła Diana wybuchając złością.
Julia wstała i zaczęła chodzić w kółko, gdy Diana do niej mówiła. Była zła, więc chciała podnieść kamień i nim rzucić. Złapała niedużą skałkę i chciała oderwać ją od podłoża. Niestety ta ani drgnęła. Zdenerwowana Julia z całej siły kopnęła w skałę znajdującą się kilka metrów od niej. Nagle zobaczyła, że skała się rusza. Po chwili obok swojej stopy ujrzała ogromne, żółte ślepie. To był smok! Czekał tak długo, aż ktoś wypełni słowa piosenki, że aż wrósł się w ziemię! Był ogromny. Jego skóra była szara, zrogowaciała i cała w wypustkach. Wyglądała jak kamienie. Smok wstał, otrzepał się i patrzył prosto na Julię, która odsunęła się w tym czasie chyba 20 metrów. Diana zatkała jej usta dłonią, żeby ta nie krzyczała. Gdy Julia była już trochę opanowana i szukała w kieszeni telefonu, żeby zrobić zdjęcia smokowi, Diana powoli podeszła do smoka.
Nazywam się Diana, a to jest Julia. Jesteśmy z Warrington i znalazłyśmy się tu przez jakieś śpiewające lustro. Był trzygłowy wilk i Excalibur! I jakiś portal! W lustrze! - Powiedziała Diana zbliżając się do smoka.
A niech to! Wyładował się! - Wykrzyknęła Julia rzucając telefonem. (oczywiście w bezpiecznej odległości od smoka)
Smok spojrzał na siostry i ukłonił się, jakby chciał w ten sposób pokazać że mogą go dosiąść. Diana zawołała Julię, która niepewnie do niej podeszła.
Julia, on chce, żebyśmy na niego wsiadły. - Wyszeptała Diana.
Nie ma mowy! Boje się! - Powiedziała Julia z przerażeniem zerkając na smoka.
Po chwili dziewczyna przemogła się. Podeszła bliżej i wdrapała się na grzbiet zwierzęcia. Smok wstał, wyprostował się, wyciągnął i cicho oderwał łapy od ziemi. Diana zauważyła, że smok ma na szyi jakiś wisior lub amulet, ale poprzez poprzednie zdarzenia nie zwróciła na to szczególnej uwagi. Tak samo Julia. Bliźniaczki nie zauważyły nawet, że było jasno, a gdy się obudził w domu była północ! Smok wzbił się w powietrze. Nie minęło nawet kilka chwil, a już szybował po niebie pełnym chmur. W dole widniały piękne błękitne jeziora. Później leciały nad kotlinami i wzniesieniami, które porośnięte były pięknymi kwiatami i ogromnymi skupiskami wrzosów. Gdzieniegdzie rosły niewielkie lasy i łąki. Krajobrazy były naprawdę piękne. Ku ich zdziwieniu dziewczyny nie widziały żadnych kurortów ani hoteli. Tylko małe drewniane domki z ogrodami, w których rosły owoce i warzywa. Między drzewami porozwieszane było pranie. Ubrania, które tam wisiały były inne niż te, które dotychczas widywały siostry. Mimo tego, że nie widziały ich dokładnie, bo leciały wysoko nad chmurami, to bardzo się im przyglądały. Przeważnie obok każdego domku stał osobny, nieco większy budynek oraz zagroda. Dziewczyny domyśliły się, że były one dla zwierząt. Leciały niedługo. Po krótkim czasie smok wylądował niedaleko dziwnego miejsca, wyglądającego jak zamek. Bliźniaczki z niego zeszły i mu podziękowały. Zwierzę przegryzło łańcuch wiszący na jego szyi i podarowało go Dianie. Dziewczyna spojrzała na piękny amulet i ponownie podziękowała smokowi. Zwierzę odleciało a dziewczyny udały się w stronę zamku. Po drodze przyglądały się dziwnie wyglądającym ludziom. Mieli luźne „kurtki” ze skóry, czy koszule, spodnie wpuszczone w długie skórzane buty i wełniane opończe. Niektórzy mężczyźni przypominali rycerzy. Mieli srebrne zbroje i miecze. Kobiety ubrane były w długie ozdabiane suknie z szerokimi rękawami, a włosy miały upięte barwnymi kwiatami.
Julka, wiesz gdzie jesteśmy? - Cicho szepnęła Diana.
Przeniosłyśmy się w czasie! Wydaje mi się że to mogą być czasy Króla Artura! Ten miecz Excalibur, Merlin! Poza tym, widzisz jak wyglądają Ci ludzie? Są ubrani w stroje średniowieczne. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo dzisiaj na historii nauczycielka o tym mówiła. Są tu rycerze i jakiś ogromny zamek. - Odpowiedziała podekscytowana Julia po chwili namysłu przyglądając się dokładnie wszystkim przechodzącym ludziom.
Uważasz, że jesteśmy teraz w średniowiecznej Anglii? - Powiedziała Diana wytrzeszczając oczy.
Tak, chociaż to na pewno sen. Zauważyłam, że te wszystkie rzeczy, ubrania i architektura nie są tak rozwinięte jak pod koniec średniowiecza, więc to na pewno musi być początek! V/VI wiek! Albo trochę później! - Wykrzyknęła podekscytowana Julia.
Diana spojrzała na nią z uśmiechem. Dziewczyny szły dalej, a podekscytowana Julia nie mogła uwierzyć w to co właśnie się dzieje. Nagle Diana zauważyła pewnego mężczyznę. Miał siwe, falowane włosy i długą brodę. Wyglądał dosyć staro, jego twarz pokrywały zmarszczki. Był ubrany w ciemnoszarą szatę sięgającą do ziemi. W dłoni trzymał drewnianą, pięknie wykończoną laskę. Jego wygląd przykuł uwagę dziewczyny.
Julka, widzisz go? - Diana szepnęła do ucha Julii patrząc w stronę mężczyzny.
Kogo? - Zapytała Julia podnosząc głowę i rozglądając się.
Tego mężczyznę! On tu idzie! - Odpowiedziała przestraszona Diana wskazując w stronę owego człowieka.
Dziewki, co wy tu robicie? Co z waszym odzieniem? - Zapytał mężczyzna mierząc siostry spojrzeniem.
Matko Boska! Ty jesteś Merlin?! - Zapytała Julia zakrywając sobie usta dłońmi. Miała łzy w oczach. Była szczęśliwa i zarazem przestraszona. Miała do niego tysiące pytań.
Właśnie tak mnie zwą, a wy kim jesteście? - Odpowiedział czarodziej.
Jestem Julia, a to Diana. Moja siostra. - Powiedziała Julia wskazując na bliźniaczkę.
Ale my wszystko naprawimy! Wrócimy do naszych czasów! Nigdy więcej nas tu nie zobaczysz, przysięgam! Tylko nic nam nie rób! - Wykrzyknęła Diana.
Drogie dzieweczki, jedynym, co mogę uczynić jest przedstawienie was mojemu przyjacielowi Arturowi i ugoszczenie w zamku. Ale co panienki chcą naprawić i gdzie wrócić? Opowiecie mi to, ale wpierw pójdziemy do króla. - Odpowiedział Merlin patrząc na Dianę.
Dziewczynie bardzo ulżyło, ponieważ się bała. Siostry poszły za czarodziejem do zamku. Był duży, zbudowany z kamienia. Brukowany dziedziniec ozdabiały wielkie wieżyczki i baszty. Bliźniaczki przeszły przez bramę kłaniając się rycerzom pilnującym wejścia do zamku. Merlin zaprowadził je do gosposi, która zajmowała się komnatami. Siostry dostały nowe ubrania. Długie, piękne suknie i skórzane buty. Do tej pory były w piżamach i klapkach, bo lustro obudziło je w środku nocy. Gdy dziewczyny już się przebrały Merlin zaprowadził je do swojej komnaty. Była kwadratowa i niewielka, ponieważ służyła tylko jako sypialnia. Miała jasne ściany na których wisiało dużo półek. Była bardzo przestrzenna. Na środku drewnianej podłogi stało duże łóżko z baldachimem. Z jego obu stron znajdowały się niewielkie, drewniane szafki. Na ścianie przed łóżkiem były duże drzwi z witrażem. Z lewej strony łóżka stała zielona sofa, a obok niej drewniana doniczka z niewielkim drzewkiem. Merlin wskazał ręką na sofę i zamknął za sobą drzwi. Siostry usiadły na wyznaczonym miejscu i zaczęły opowiadać. Mówiły o czasach, w których żyją, piosence z lustra oraz o tym jak znalazły się w Camelot. Merlin był zachwycony. Początkowo nie do końca wierzył w słowa bliźniaczek, ale z czasem przekonał się, że dziewczyny mówią tylko i wyłącznie szczerą prawdę. Gdy siostry przestały już opowiadać Merlin zabrał je do króla. Odbywało się właśnie zebranie rycerzy Okrągłego Stoły. Król stanął obok honorowego miejsca i uniósł Excalibur w górę. Wszyscy zgromadzeni rycerze zrobili to samo, a Julia, Diana i Merlin się pokłonili. Okrągły Stół był wykonany z dębowego drewna. Jego nogi wyrzeźbione były na kształt lwich łap. Brzegi blatu zostały ozdobnie wykończone. Na stole wyryte były pozłacane inicjały wszystkich rycerzy.
Siostry nie chciały przeszkadzać w spotkaniu, więc skierowały się w stronę drzwi, lecz Merlin je zatrzymał i przemówił:
Szanowny Arturze, przedstawiam Ci Julię i Dianę, które przybyły do nas z XXI wieku przez portal w lustrze Tolemac.
Bliźniaczki ponownie się ukłoniły i czekały, aż król odpowie. Okazało się, że wszyscy rycerze bardzo chcieli posłuchać ich opowieści, więc dziewczyny zasiadły na miejscach nieobecnych rycerzy, obok Merlina. Opowiedziały królowi wszystko co tylko pamiętały. Julia była bardzo podekscytowana. Kiedyś tylko mogła czytać legendy o królu Arturze, albo oglądać filmy, a teraz siedzi z nim przy jednym stole! I to legendarnym Okrągłym Stole! Całe spotkanie Rycerzy Okrągłego Stołu oparte było na historii Julii i Diany. Trwało tylko godzinę. Gdy król usłyszał już całą opowieść osobiście zaprowadził siostry do sali jadalnej, żeby je posilić po podróży. Na długim stole z dębowego drewna stały talerze z młodymi ziemniakami, buraczkami, wołowiną, baraniną i mocno upieczonym, pełnoziarnistym chlebem. Na stole stało dużo złotych talerzy. Obok każdego z nich leżały ozdobne sztućce i stały kielichy z winem. Na środku stołu stały również dwa dzbany z piwem i jeden ze źródlaną wodą. Dziewczyny jadły ze smakiem, były głodne. Na deser podano im dużo owoców. Głównie jabłek i winogron. Gdy siostry skończyły już jeść, Merlin zaprowadził je do ich nowo urządzonych komnat. Gdy dziewczyny już się tam znalazły, zobaczyły, że w każdym z pokoi na szafce obok łóżka leży kilka pięknych sukni, wełniana opończa, a obok niej stoi para dużych, skórzanych butów. Bliźniaczki poszły do komnaty Julii i rozmawiały do późna. Diana przyniosła do siostry sukienki, które dostała i zaczęła je oglądać. Były piękne, właśnie tak Julia wyobrażała sobie średniowieczy strój. Suknie były za luźne na siostry, ponieważ dziewczyny były dosyć drobne. Około szóstej nad ranem Diana poszła do swojej komnaty i obie dziewczyny zasnęły. Obudziły się dopiero po południu, około szesnastej. Gdy Julia spojrzała na zegar i zobaczyła która jest godzina szybko ubrała nową suknię i poszła do komnaty Diany. Ona także była już ubrana.
Jejku! Przespałyśmy prawie cały dzień! Musimy wracać! Macocha pewnie wszędzie nas szuka! - Powiedziała Julia, gdy tylko zobaczyła Dianę nieudolnie spinając włosy w kok i podchodząc do niej, jak najbliżej.
Albo się cieszy, że znikłyśmy... - Cicho odpowiedziała Diana, siadając na łożu i zakładając buty.
Co ty tam gadasz? - Powiedziała Julia poprawiając suknię i zarzucając na ramiona wełnianą opończę.
Nie nic... Już nie ważne.
Julia nie odpowiedziała. Po chwili do drzwi komnaty ktoś zapukał. Był to Merlin. Zaprosił siostry do sali jadalnej na śniadanie. Tym razem również podano wino, chleb i owoce, ale głównym daniem były placki z płatków owsianych. Jedzenie bardzo smakowało siostrom. Po posiłku Merlin zaprosił siostry na spacer, ale dziewczyny powiedziały, że muszą wracać. Czarodziej wyjaśnił im różnice w czasie między krainą magiczną, w której się znajdują, a normalnych czasach.
Więc portal w lustrze zaprojektowano tak, że tutaj minie cały dzień, a w normalnym życiu tylko godzina. - Powiedział Merlin przechadzając się w ogrodzie przed Camelot.
Czyli macocha nadal śpi, bo jest dopiero pierwsza w nocy! - Wykrzyknęła podekscytowana Julia patrząc na Merlina.
Mogłybyśmy zostać tu jeszcze tydzień, a u nas dopiero byśmy wstawały do szkoła. - Odpowiedziała Diana pocierając dłonie.
Wspaniale, zrozumiałyście. Możecie zostać na zamku ile chcecie. Gdy będziecie gotowe oprowadzę was po całym Camelot. Będę czekać w swojej komnacie.
Merlin nie musiał długo czekać. Nie minęło nawet 10 minut, a dziewczyny już pojawiły się pod drzwiami jego komnaty. Czarodziej oprowadził je po całym Camelot. Najpierw spacerowali w zamku, później przeszli do ogrodu. Siostrom bardzo spodobało się miejsce pod drzewami. Było tam jezioro. Na jego drugim brzegu stało kilka chatek. Później Merlin pokazał im teren wokół zamku. Poddani mieszkali w drewnianych chatach. Niedaleko zamku był jarmark. Sprzedawano głównie gliniane naczynia, drewniane sztućce, korale, biżuterię, zboża, mąkę, a także zwierzęta. Spacer był dość długi. Trwał około dwie godziny. Po powrocie do zamku dzień minął normalnie. Dziewczyny spędziły trochę czasu z Merlinem, oglądając różne magiczne przedmioty, a wieczorem, po posiłku udały się do komnaty Julii i przebierały się w różne suknie. To była dla nich świetna zabawa.
ROZDZIAŁ 3 - PANI JEZIORA
Następnego dnia rano siostry poszły na spacer. Udały się nad jezioro, które widziały wczoraj. Ale tym razem na drugą stronę, chciały poznać mieszkańca chatki naprzeciwko. Spotkały tam kobietę o jasnej cerze i długich, falowanych, blond włosach. Wyglądała bardzo delikatnie. Miała na sobie zwiewną, białą suknię ozdobioną złotogłowiem. Jednym słowem – była piękna. Kobietę nazywano Panią Jeziora. Nikt nie znał ani jej prawdziwego imienia, ani nazwiska. Wiadomo było tylko, że jest matką zastępczą jednego z rycerzy Okrągłego Stołu – Sir Lancelot'a.
Kobieta stała schylona nad doniczkami. Posadzone były tam buraki. Obok nich rosło kilka jabłoni, a na ścianie domku pięła się winorośł.
Dzień dobry panienki, co tu robicie? - Powiedziała kobieta nawet nie odwracając głowy.
Zwiedzałyśmy zamek i zobaczyłyśmy Pani domek. Byłyśmy po prostu ciekawe. - Odpowiedziała Julia ze spuszczoną głową.
Dobrze, nie przejmujcie się. - Kobieta podniosła głowę i spojrzała na siostry. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Macie chwilę czasu, panienki? - Powiedziała kobieta podlewając wiaderkiem pierwszą doniczkę.
Tak, nie mamy nic do roboty. Pomóc Pani?
Jak się nazywacie? - Kobieta nadal pochylała się przy doniczkach.
Jestem Julia, a to moja siostra Diana. - Kobieta podniosła wzrok, a Julia wskazała ręką na Dianę.
Dobrze. Usiądźcie. - Pani Jeziora wskazała ręką na masywną, drewnianą ławkę stojącą obok niej.
Siostry usiadły na wskazanym miejscu i zaczęły się rozglądać. Przeszyły wzrokiem całe jezioro i teren wokół chatki.
Chcę poprosić was o przysługę. Na zachodzie Sasi atakują naszą ludność. Muszę pomóc tym, którzy przeżyli najazd. Potrzebuję pożywienia. Widzicie, że uprawiam tu buraki, jabłka i winogrona. Potrzebuję kilku ryb i chciałabym, żebyście je dla mnie złowiły.
Dobrze, pomożemy pani. Ale jak je złowić? - Zapytała Diana zaglądając przez szparę w drzwiach do wnętrza chatki.
O lewą ścianę w chacie oparte są trze dzidy, którymi złapiecie kilka ryb na płyciźnie. Kawałek dalej wisi siatka, a łódka stoi przy drzewie. - Powiedziała kobieta pokazując dłonią na drzewo stojące kilkadziesiąt metrów od chatki.
Zanim dziewczyny złowiły pierwszą rybę minęło dobre kilka chwil. Nigdy nie robiły tego w taki sposób, więc sprawiło im to trudność. Dziewczyny płynęły właśnie łódką na środek jeziora, gdy stało się coś niezwykłego. Diana zarzuciła sieć i chwilę czekała, aż napłyną do niej ryby. Julia pomogła siostrze ją wyciągnąć. Była bardzo ciężka. Nagle siostry zobaczyły w sieci coś dziwnego. Duża istota podobna do człowieka miotała się z całych sił. Miała rybi ogon pokryty łuskami oraz szarawą skórę. Syrena – pomyślały obie siostry w jednej chwili. Dziewczyny nie miały czasu, żeby przyjrzeć się nimfie, ponieważ po kilku chwilach zaczęła ona szarpać się coraz bardziej i wciągnęła je do wody. Po krótkiej chwili Julia i Diana straciły przytomność. Myślały, że to już koniec. Utoną. Utopią się.
Stało się coś nieprawdopodobnego. Nie zginęły. Julia otworzyła oczy. Delikatnie ją zapiekły. Była pod wodą. Oddychała. Podniosła rękę i dotknęła nią swoją twarz. Poczuła coś chłodnego, twardego. Miała na twarzy maskę z tlenem. Leżała na czymś co przypominało łóżko. Dziewczyny znajdowały się w królestwie wodnych nimf. Jeżeli te stworzenia ich nie zabiły to czego mogą chcieć? Diana również się już obudziła. Po chwili podpłynęło do nich kilka nimf. Ku zdziwieniu sióstr, one znały ich język. Wytłumaczyły siostrom, że ludzie zabiliby je, gdyby dowiedzieli się o ich istnieniu oraz że oprócz nich o nimfach wie tylko Merlin. Poprosiły je, żeby nic nikomu nie mówiły, a w zamian obdarowują je dużym zapasem ryb. Władca wszystkich syren podpływa z siostrami do ich łodzi. Zostawia je tam i dziękuje im. Zapasy, które dostały od nimf i ryby, które złowiły same powinny wystarczyć Pani Jeziora. Dziewczyny odpłynęły, kierując się w stronę brzegu.
Dziękuję wam serdecznie panienki. W zamian za pomoc weźcie z mojej chaty co tylko chcecie. - Pani Jeziora była bardzo uśmiechnięta wypowiadając te słowa. Zaczęła pakować surowe ryby do drewnianych koszy.
Julia i Diana powoli weszły do chatki i zaczęły przeglądać półki. W chatce nie było czysto. Rzeczy były porozrzucane i wszędzie się walały. Pani Jeziora od dłuższego czasu zajmowała się pomaganiem ludziom, którzy przeżyli różne najazdy – Było to widać. Na pierwszej z nich stało kilka flakoników z różnymi płynami. Na kolejnej były tylko przyrządy do roślin. Dalej stała wielka szafka z różnymi księgami. Od magicznych zwierząt po uprawę buraków. Julię zainteresowała księga o tytule „Magiczne wieże Camelot”, ale Diana odmówiła. Po bezcelowym szukaniu czegoś bardzo interesującego dziewczyny zauważyły leżący w kącie dziennik. Otworzyły go. Na pierwszej stronie widniało nazwisko „Antoni Potocki”. Dziewczyny były w szoku. Co dziennik ich wuja robi w Camelot, w chatce Pani Jeziora?! Dziewczyny wzięły dziennik i wróciły na zamek.
Wieczór był chłodny i deszczowy. Drzewa poruszały się niczym fale, słońce zachodziło za wzgórzami. Piękny krajobraz dopełniały duże krople deszczu tworzące smugi na horyzoncie. Po przygodzie z jeziorem suknie sióstr były przemoczone, więc musiały założyć coś innego. Julia otuliła się wełnianą narzutą , a pod nią ubrała ciepłą, szarą sukienkę. Zaś Diana założyła szarą, wełnianą szatę oraz okryła się kocem. Dziewczyny siedziały w swojej komnacie, przy kamiennym kominku w którym żarzyło się drewno. Czytały dziennik swojego wuja, który podarowała im Pani Jeziora. W pierwszej części dziennika jest napisane „Camelot. Moja ukochana Dame du Lac, Dama Jeziora. Moi bracia Artur i Merlin. Piękne życie. A ja to zepsułem. Nie jestem godny, by nazywać ich braćmi. Poddałem się.” Dziewczynom przeszedł już pierwszy szok, chciały tylko dowiedzieć się więcej. Jak najwięcej.
Nowy dzień, nowe przygody. Siostry bardzo długo siedziały przy kominku. Nie ze względu na to, że czytały, ponieważ wuj nie zapisał dużej ilości dziennika, lecz dlatego, że nie był w stanie zasnąć. Rozmyślały i wymieniały się wszystkimi obawami oraz pomysłami. Dziewczyny wstały wcześnie rano. Nadal padał deszcz. Było jeszcze ciemno, ale w miarę ciepło. Siostry narzuciły wełniane szaty i wybrały się na spacer. Wyszły z zamku i kilka razy okrążyły jezioro. Światło księżyca pięknie odbijało się od tafli wody. Okolica wprost lśniła. Pani Jeziora jeszcze spała, ponieważ godzina była wczesna. Jakoś 4 nad ranem. Po owym spacerze dziewczyny usiadły pod drzewem w ogrodzie. Wsłuchiwały się w odgłosy świata budzącego się do życia. Dawno nie przeżyły tak wspaniałego poranka. Gdy zbliżała się pora śniadania Julia i Diana wróciły do swoich komnat. Po drodze spotkały Merlina, który szedł tam, żeby je obudzić. Ku jego zaskoczeniu siostry wracały z ogrodu.
Witajcie moje panienki, tak wczesna pora, a wy już nie w łożach? - Merlin ukłonił im się i szeroko uśmiechnął.
Dzień dobry. Nie mogłyśmy spać, więc poszłyśmy do ogrodu. Chyba nie zrobiłyśmy nic złego...
Oczywiście, że nie, Diano. Możecie wychodzić kiedy chcecie, tylko nie oddalajcie się zbytnio od zamku.
Skąd wiedziałeś, że to ja? - Diana szeroko otworzyła oczy.
Intuicja. - Odpowiedział Merlin puszczając oko do Diany.
Na śniadanie podano to, co poprzednio. Po posiłku dziewczyny poszły z Merlinem na spacer. Chciały go zapytać o wuja.
Przepraszam, Merlinie. Mogę o coś zapytać?
Oczywiście.
Znasz może Antoniego z rodu Potockich?
Nie przypominam sobie tego nazwiska, ale owszem, znam kilku Antonich.
Wysoki mężczyzna, przy kości, ciemne włosy. - Julia powiedziała cicho rozglądając się po lesie.
Już wiem! Stary Antonio... Byliśmy przyjaciółmi. Nie widziałem go tutaj od wieków.
Niczego nie rozumiem. To nie możliwe! - Julia usiadła na skale z wrażenia. Schowała twarz w dłoniach i szeptała coś sama do siebie.
Ten człowiek to nasz wuj, od którego dostałyśmy lustro, a macocha nie pozwalała nam się do niego zbliżać! Mówiła , że jest bardzo cenne! Byłyśmy wczoraj u Pani Jeziora i dostałyśmy od niej jego dziennik! - Powiedziała Diana prawie wykrzykując ostatnie słowa.
Możecie mi go pokazać? - Zapytał Merlin przygryzając wargę i ściągając brwi.
Siostry poszły do komnaty Julii. Czarodziej w bardzo szybkim tempie przeczytał cały dziennik i w końcu przemówił:
Dziewczęta, posłuchajcie. Wasz wuj miał coś za skórą… Wyrzucili go z zakonu Rycerzy Okrągłego Stołu, ponieważ narozrabiał. Wasza macocha chyba miała o wszystkim pojęcie i dlatego zabraniała wam się zbliżać do lustra! Może nie chciała, żebyście odkryły tajemnice i przeszłość waszego wuja.
Ale skąd ona miałaby o tym wiedzieć?
Tego nie wiem, ale wasz wuj... - Merlin nieco się zająknął.
Nasz wuj? - Diana nalegała by mówił dalej.
Dobrze, wszystko wam opowiem. Antonio był bardzo dobrym i oddanym rycerzem. Pewnego dnia zakon udał się na poszukiwanie jednego z symboli chrześcijaństwa – Świętego Graala.
Wow! I co? Znaleźliście go? - Julia wzdrygnęła się i podskoczyła.
Nie my, tylko oni. Ja nie należę do rycerzy. Ale owszem, udało się. Znaleźli owy kielich, z którego Jezus prawdopodobnie (jak mówią opowieści z Biblii i Testamentów) korzystał podczas Ostatniej Wieczerzy ze swoimi uczniami. Antonio pewnej nocy zakradł się do naszego sejfu. Chciał ukraść Świętego Graala i uciec z nim do swoich czasów, gdy przyłapał go na tym Sir Lancelot. Antonio uciekł, ponieważ skazano go na spalenie na stosie. Po całym incydencie odkryto, że była w to zamieszana przyrodnia siostra Artura – Morgana. Chciała ona doprowadzić do zguby Artura i przejąć jego koronę. Prawie jej się to udało, gdy na jaw wyszedł romans Sir Lancelot'a i Ginewry. Morganę skazano na śmierć, a Lancelot'a i Ginewrę na wygnanie. Niestety nie zabito przyrodniej siostry Artura. Udało jej się uciec. Po odkryciu owego romansu Zakon Rycerzy rozpadł się. Po kilku latach, gdy nie było już ani Ginewry, ani Lancelot'a Król Artur postanowił odnowić Zakon Rycerski.
Naprawdę? Nie sądziłam, że mój wuj mógł mieć z tym coś wspólnego! Miliony razy czytałam te opowieści, ale myślałam, że król zmarł po odkryciu tego romansu. - Powiedziała podekscytowana Julia.
Oczywiście, że nie. Król Artur nadal z nami jest i rządzi królestwem.
Merlinie, mam pewne pytanie… - Zaczęła Julia.
Tak, nadal mamy Świętego Graala… Jest w ukryciu. Chyba chciałabyś go zobaczyć, prawda? - Czarodziej uśmiechnął się.
Oczywiście. To moje marzenie! - Odpowiedziała Julia patrząc na czarodzieja.
Dziewczyny zaczekały w swoich komnatach, a Merlin udał się do Króla. Nie wierzyły w to, że kiedykolwiek zobaczą Graala. Sama myśl o tym wydawała się śmieszna.
Witaj Merlinie. Z jaką sprawą przybyłeś?
Witaj Arturze. Chodzi o te dwie panienki, które nie dawno przybyły do Camelot. Pamiętasz jeszcze tego zdrajcę Antoniego?
Oczywiście, że pamiętam, ale co to ma wspólnego z tymi panienkami?
To jest ich wuj! Przybyły tutaj przez portal w lustrze, dostanym od owego wuja. Więc Julia, jedna z nich, bardzo interesuje się historią średniowiecza i jej największym marzeniem jest zobaczenie Świętego Graala, którego trzymamy w sejfie.
Merlinie. Niedawno Graal prawie został ukradziony, a ty chcesz pokazać gdzie go trzymamy obcym dziewczętom? Tylko proszę, miej je na oku.
Dobrze Arturze. Dziękuję serdecznie za pozwolenie. - Merlin szeroko się uśmiechnął, ukłonił i wyszedł z sali tronowej. Długimi oraz bogato zdobionymi korytarzami doszedł do komnaty Julii i Diany.
Przepraszam dziewczęta, byłem u Króla Artura i wyraził on zgodę na zobaczenie przez was Świętego Graala.
Co?! Naprawdę?! - Julia wytrzeszczyła oczy i uśmiechnęła się tak szeroko jak jeszcze nigdy.
Tak. Wyraził zgodę. - Merlin odwzajemnił uśmiech.
Bardzo ci dziękuję Merlinie, jesteś wspaniały. - Powiedziała zduszonym głosem dławiąc się swoimi łzami.
Merlin odpowiedział uśmiechem i złapał Julię za ramię. Po chwili szli już w kierunku podziemi. Ściany były bardzo grube, obrośnięte mchem. W dość dużych odstępach rozmieszczone były pochodnie. Zanim doszli do skarbca pokonali dziesiątki korytarzy. Julia nie mogła się doczekać. Była tak szczęśliwa jak chyba nigdy. Uśmiech sam malował jej się na twarzy. Diana nie była tak podekscytowana, ale cieszyła się na widok radości swojej siostry. Nagle czarodziej zatrzymał się.
- Jesteśmy na miejscu, panienki. - Merlin wyciąga ze swej kieszeni duży klucz i zbliża się do masywnych, drewnianych drzwi. W środku skarbca dziewczyny ujrzały dużą, pozłacaną skrzynię. Merlin podszedł do niej i kazał dziewczynom się odsunąć. Julia nie mogła już wytrzymać i pewnie zaraz zaczęłaby skakać ze szczęścia, gdyby nie okoliczności. Czarodziej wziął pęk kluczy i otworzył skrzynię. W środku dla bezpieczeństwa, znajdowała się druga, mniejsza skrzynka. Merlin włożył klucz w dziurkę, przekręcił i otworzył skrzynkę. Blask Świętego Graala wprost zamurował dziewczyny.
Podejdźcie tu panienki, nie bójcie się. - Merlin zachęcił siostry ruchem dłoni. Dziewczyny podeszły do skrzynki z relikwią i przyglądały jej się uważnie. Przecież to był jeden z symboli chrześcijaństwa!
ROZDZIAŁ 4 - WYJAŚNIENIA
Z samego rana, zaraz po śniadaniu Merlin zabrał dziewczyny do pomieszczenia pod zamkiem. Był tam pewien kociołek, w którym czarodziej tworzył swoje zaklęcia oraz eliksiry.
Zobaczcie moje panienki. W tym kamiennym kociołku tworzę najróżniejsze eliksiry. Na miłość, na szczęście, na bycie niewidzialnym, a nawet, na katar. Diana zaśmiała się.
Na prawdę? Można stworzyć eliksiry na wszystko? - Julia podeszła bliżej.
Tak, moja panienko. Tylko czarodziej może bawić się magią. Dla takich dzieweczek, jak wy, było by to niebezpieczne.
Merlinie, mógłbyś zrobić dla nas kilka tych eliksirów? - Diana zaczęła z uśmiechem oglądać półki z buteleczkami.
Oczywiście, mogę wam zrobić kilka eliksirów, lub wybrać któryś z gotowych. Macie tutaj kilka fiolek… Dzięki temu, będziecie potrafiły czytać w myślach; ten, posłuży wam, do bycia niewidzialnymi; a dzięki temu, znajdziecie prawdziwą miłość. - Merlin wymieniał tak dalej, aż w końcu dodał:
Ale pamiętajcie, możecie wziąć tylko jeden łyk eliksiru na raz. Inaczej pojawią się skutki uboczne. Eliksirów możecie używać tyle, na ile wam starczy.
Przez jakiś czas czarodziej tłumaczył siostrom jak używać eliksirów. Mówił, ile czasu i w jaki sposób działa każdy z nich. Później czarodziej pokazał im inne magiczne przedmioty. W swojej piwniczce miał dużo takich rzeczy. Na przykład stał tam wielki, metalowy kocioł, służący do tworzenia mikstur i eliksirów. W pomieszczeniu znajdował się również duży, drewniany regał z książkami o niezrozumiałych nazwach. Obok niego, na ciemnej, kamiennej ścianie wisiała półka, na której umieszczone był różne słoiki. Niektóre z nich był puste. W wielu znajdowały się kły, a w niektórych jakiś proszek. W jednym była sierść, a w innym substancja przypominająca krew. Ogólny wygląd tego pomieszczenia przyprawiał o dreszcze. Dziwne, że Merlin tak bardzo lubił tam przebywać.
Minęło dużo czasu, ponieważ zbliżała się powoli pora obiadowa. Siostry spakowały do toreb kilka fiolek eliksirów, a potem wróciły do komnat, żeby się przebrać i udać do jadalni. Po posiłku król zatrzymał je w komnacie.
Jak smakował posiłek panienki? - Powiedział król przechadzając się po pomieszczeniu.
Był bardzo dobry. - Jednym głosem odpowiedziały siostry.
Dobrze. - Uśmiechnął się szeroko, pokazując tym rząd górnych zębów.
Za kwadrans udamy się z rycerzami na objazd terenu wokół Camelot. Chcemy wybrać się nad źródło wody, płynącej ze skał.
On mówi o wodospadzie? - Zapytała szeptem Diana.
Chyba tak, cicho. - Odpowiedziała Julia.
Czy panienki chciałyby pojechać z nami? - Ciągnął Artur.
Oczywiście, będziemy zaszczycone!
W takim razie za kwadrans bądźcie pod stajnią. Wyposażymy konie i wyruszymy. - Król znów się uśmiechnął.
Pół godziny później Julia, Diana, rycerze i król byli już w podróży. Siostry miały na sobie długie suknie. Szata Julii była bordowa, a Diany ciemnozielona. Każda miała włosy splecione w warkocz. Siostry idealnie dopasowały się do życia w średniowieczu. Jechały na białym koniu, za królem, który był na czele orszaku. Dalej jechali rycerze, ich zbroje lśniły w blasku zachodzącego słońca.
Orszak jechał za jeziorem i przez las. Będąc na plaży, pod klifem, król się zatrzymał. Pomógł Julii i Dianie zejść z konia, ponieważ przy ich wzroście miały z tym mały problem. Wszyscy rycerze usiedli na ziemi, w okręgu, a dla króla i bliźniaczek pozostawiono szczególne miejsce na skale. Artur rozpalił ogień na wcześniej przygotowanych przez rycerzy gałęziach i dosiadł się do sióstr. Rycerze opowiadali siostrom o różnych przygodach i walkach, jakie ich spotkały. Mówili także o ich wuju, ale po chwili król zmienił temat.
Po niedługim czasie zaczęło się ściemniać. Słońce zaszło, a na niebie zaczęły pojawiać się zarysy gwiazd. Blask księżyca oświetlał zbroje rycerzy, którzy zaczynali już przygotowywać konie do jazdy. Król Artur szedł w kierunku morza. Odwrócił się w stronę sióstr i zachęcił je ruchem ręki, żeby poszły za nim. Gdy dziewczyny były już kawałek od niego, król zaczął mówić.
Przejdźmy się kawałek panienki. - Artur zwolnił kroku i zaczął iść wzdłuż brzegu morza.
Chcę wam coś powiedzieć. Ostatnio rozmawiałem z Merlinem. - Ciągnął król brodząc butami w mokrym piasku. Nagle przerwał. Odwrócił się i spojrzał w stronę lasu. Chwilę stał w bez ruchu, a potem usłyszał szelest. Zaczął biec w stronę rycerzy.
Szpieg! Zwiadowca! Gońcie go! - Krzyczał pokazując ręką na miejsce, w którym przed chwilą kogoś zobaczył.
Sir Parsiwal! Jedź do zamku z panienkami! Reszta, ruszajcie!
Artur biegł coraz szybciej, w przeciągu kilku chwil dosiadał już konia. Bliźniaczki również zaczęły biec, ale długie suknie im to utrudniały. Przyjaciel króla pomógł im wsiąść na konia i pojechał z nimi do zamku najkrótszą drogą.
Nazajutrz król wezwał Julię i Dianę do swojej komnaty. Siostry nie były jeszcze nawet po śniadaniu, gdy przyszedł Merlin i oznajmił im to wezwanie.
Podejdźcie do mnie panienki. - Król Artur zszedł z tronu i powolnym krokiem zaczął zbliżać się do malutkiego okna. Siostry zrobiły to, o co król je poprosił.
Wczoraj, o wieczornej porze, nad morzem, nie dokończyłem tego, co chciałbym wam przekazać. Rozmawiałem z Merlinem. Opowiedział mi o tym, co mu mówiłyście o waszym wuju.
Mina króla zrobiła się poważna. Serca sióstr zaczęły bić szybciej. Julia spuściła wzrok i wpatrywała się w deski skrzypiące pod jej stopami, zaś Diana rozglądała się po całej komnacie, jakby chciała uciec.
Merlin prosił, żebym wam o tym nie mówił, ale uważam, że powinnyście coś wiedzieć. Więc czynię swoją powinność. Jak już wiecie, wasz wuj zamierzał skraść nasz skarb.
Po minie króla było widać, że rozmowa na ten temat nie przynosi mu zbyt wiele radości.
Skazałem go na spalenie na stosie nie tylko przez to. Okazało się, że Antonio miał trójkę dzieci z Panią Jeziora, ale jedno znaleziono zamordowane. Merlin dowiódł, że była to sprawa waszego wuja. Nie wiemy dlaczego, ale czarodziej przypuszcza, że Antonio nie chciał zostawić po sobie żadnego śladu. Później zaginęło drugie dziecko, tym razem dzieweczka. Znaleziono ją martwą. Kolejna siostra trafiła do pilnie strzeżonego miejsca, ale po długim czasie wyszła na wolność i wiodła spokojne życie. Była to jedna z waszych przodków. Właśnie z jej rodu się wywodzicie. A jej ojcem był Antonio. Wasz przodek, a nie wuj.
Czyli to wszystko było ukartowane? Historia naszej rodziny jest najzwyczajniej wymyślona? - Zapytała Julia łamiącym się głosem.
Bardzo mi przykro. Jedyną osobą, która może wam powiedzieć więcej na temat waszych prababek i pradziadów jest Melania Potocka. Siostra Antoniego. Kiedyś widywano ją na zamku i po śmierci Antoniego doszły mnie słuchy, że znów tu była. - Odpowiedział Artur siadając na brzegu ławy.
Po śmierci?! To on nie żyje?! - Zapytała Diana, wyraźnie zdenerwowana, że Merlin nic im o tym nie powiedział.
Merlin wam nie powiedział? Nie wiem kiedy dokładnie zginął, ale kilkanaście wschodów słońca przed waszym przybyciem doszły mnie słuchy o Melanii. Czyli zginął niedługo przed waszym przybyciem.
Ale to nie możliwe! Dzień przed tym, jak tu dotarłyśmy przywieziono lustro! Od wuja! On musiał wtedy żyć! - Krzyknęła Diana.
Wiem, że to wydaje się wam skomplikowane. Rozumiem sytuację, w której się znajdujecie. Prawdopodobnie ktoś wiedział o śmierci Antoniego i o tym, że jesteście jego potomkami. Prawdopodobnie dlatego wysłał wam lustro, bo portal otwiera się tylko przed osobami, mającymi moją krew. Antonio był moim bratem. Ta osoba wiedziała, że otworzycie lustro i albo chciała, żebyście się tego dowiedziały, albo miała niecne zamiary i chciała sprowadzić na was zgubę.
Bliźniaczki nie wierzyły własnym uszom. Usiadły na drewnianej ławie i obie schowały twarz w dłoniach. Nigdy wcześniej się tak nie czuły. Historia ich rodziny prawdopodobnie była zmyślona. Ich wuj okazał się ich przodkiem i zarazem mordercą. Są spokrewnione z Królem Arturem, a ich przyjaciel - Merlin, nie wiadomo dlaczego zataił przed nimi prawdę. Artur objął Julię ramieniem. Dziewczyna płakała. Diana szybkim krokiem wyszła z sali i udała się do komnaty Merlina. Mocno pukając w drzwi, stawała się coraz bardziej zła. W końcu czarodziej otworzył. Julia wparowała do komnaty i nie zwracając uwagi na to, że w środku jest Pani Jeziora, zaczęła krzyczeć:
Dlaczego nas okłamałeś?! Nie powiedziałeś o tym, kim naprawdę był nasz wuj! A raczej przodek! Nie miałyśmy pojęcia o naszym pochodzeniu! On był bratem króla! A ty o wszystkim wiedziałeś!
Przepraszam. Uważałem, że nie jesteście jeszcze na to gotowe. Nie powinienem był zataić prawdy, ale miałem wizję. Ujrzałem płaczącą Julię obejmowaną przez Artura. Słyszałem tylko część rozmowy. Gdy król mówi, że Antonio był jego bratem. Wiedziałem wtedy, że to on musi wam powiedzieć prawdę. Zakazałem więc mu to powiedzieć, bo wiedziałem, że kilka dni będzie rozmyślać, czy powinien to zrobić i w końcu podejmie dobrą decyzję. Stało się to w odpowiednim czasie, bo akurat teraz Pani Jeziora wróciła z podróży i tylko dziś będzie na terenie zamku. Jutro znów wyjeżdża. Ta sytuacja została zaplanowana i nie powinienem jej zmieniać, jeśli właśnie tak postanowił los, nawet jeśli mam dar i wcześniej już ją widziałem. Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Diana usiadła obok Pani Jeziora i przez długi czas rozmawiała z nią o przeszłości. O Antonim, reszcie jej dzieci, oraz innych przodkach. Z każdym zdaniem wypowiadanym przez tą kobietę złość w Dianie malała. Pani Jeziora miała w sobie bowiem coś, co uspokajało. Nie tylko na zewnątrz była piękna. Jej wnętrze było jeszcze wspanialsze. Spokój i opanowanie tej kobiety było tak duże, że prawie niemożliwe. Miała też ogromną cierpliwość i wrażliwość. W czasie rozmowy Diany i Pani Jeziora, Merlin udał się do komnaty Króla, który siedział tam z płaczącą Julią. Czarodziej wytłumaczył jej to samo, co Dianie. Dziewczyna nadal płakała. To było dla niej za dużo. Po kwadransie do komnaty przyszły również Diana i Pani Jeziora. Merlin ponownie przemówił:
Zobaczcie panienki. Gdybym wcześniej wam o tym powiedział, Pani Jeziora nie byłoby z nami tutaj. Diana nie zdążyłaby z nią porozmawiać, bo do tego czasu już byście mnie znienawidziły i odeszły na zawsze z zamku. Nasz najmniejszy ruch i wszystko co robimy ma przyczynę i skutki. Nie zawsze są one dla nas dobre. Zapamiętajcie to.
Przepraszam Cię Merlinie. Nie miałam o tym pojęcia.
Diana spuściła głowę i wolnym krokiem ruszyła do ławy, żeby usiąść obok Julii.
Nie jestem zły. Wiem, że to jest dla was trudne. Idźcie do swoich komnat i prześpijcie się. Jutro rano będzie wam lżej.
Tym zdaniem Merlin zakończył całą rozmowę. Wszyscy rozeszli się, a Julia i Diana nie mówiąc o tej sytuacji nic do końca dnia, położyły się spać. Dziewczynom śniły się smoki.
ROZDZIAŁ 5 - WOJNA
Nazajutrz siostry obudziło głośne wołanie: „Uciekać! Ratować się! Chować się do podziemi! Sasi nadjeżdżają!”. Dziewczyny od razu poznały głos króla. Już chciały podbiec do okna, gdy do pokoju wparował Merlin. Powiedział, że za chwilę przyjdzie po nie Sir Parsifal i zabierze je w bezpieczne miejsce. Dziewczyny kiwnęły głowami, a Merlin wyszedł. Diana spojrzała na Julię i powiedziała, że muszą pomóc. Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem, Diana szybko złapała któryś eliksir, włożyła pod sukienkę i obie ruszyły biegiem. Chciały udać się do stajni i pomóc w opatrzeniu koni. Gdy były już obok niej nagle straciły nad sobą panowanie. Ktoś zawiązał im oczy i wziął na ręce. Porwano je. Dziewczyny szarpały się i wyrywały, niestety bezcelowo. Po chwili Dianie zadano cios w głowę i dziewczyna straciła przytomność, następnie to samo stało się z Julią.
Dziewczyny obudziły się dopiero w lochu. Było tam ciemno i zimno. Ściany obrośnięte były mchem, a na ziemi leżało siano. Julia otworzyła oczy i momentalnie się zerwała. Ból po zadanym ciosie przeszył jej głowę. Chwilę potem zbudziła się Diana. Usiadła na wilgotnym sianie i spojrzała na siostrę. Dziewczyna pomyślała, dlaczego je porwano. Zapytała o to strażnika, który stał obok kraty odwrócony do nich tyłem. Diana wstała i podeszła do wysokiego, zbudowanego mężczyzny.
Przepraszam, ale chciałabym wiedzieć, dlaczego nas porwaliście i gdzie jesteśmy. - Powiedziała ironicznym tonem krzyżując ręce. Mężczyzna odwrócił się, zmierzył ją chłodnym spojrzeniem. Podszedł bliżej, przyłożył dłoń do kraty i powiedział:
Ponieważ jesteście rodziną króla, głupie dziewki. Musimy mieć broń, ponieważ Artur ma liczniejsze siły zbrojne. Więc teraz mając was jako zakładniczki, mamy przewagę. - Strażnik uśmiechnął się ironicznie i odwrócił.
Czyli, że po prostu jesteście zbyt słabi, żeby walczyć jak mężczyźni i musicie posłużyć się jakimiś dziewczynkami! - Diana zaczęła drażnić strażnika. Momentalnie mężczyzna odwrócił się w jej stronę i złapał ogromną dłonią za szyję. Delikatnie uniósł do góry, aż dziewczyna się zaczerwieniła. Puścił, a Diana upadła na ziemię.
Nie waż się nas obrażać, bo żeby mieć przewagę wystarczy nam tylko jedna z was. - Ukucnął do jej poziomu i wycedził przez zaciśnięte zęby.
Po kwadransie strażnik zawołał je i wsunął pod kratami talerz z jabłkami i starym chlebem oraz dwa kielich wody. Diana spojrzała na jedzenie i powiedziała:
Skoro jesteśmy takie ważne, to skąd mam wiedzieć, że to nie jest zatrute? - Wstała podniosła kielich, obejrzała go i zanim strażnik się odwrócił kilkoma szybkimi ruchami wlała do niego dyskretnie kilka kropel eliksiru.
Jeszcze przed chwilą groziłeś, że mnie zabijesz, a prawda jest taka, że jestem wam potrzebna. I dobrze o tym wiecie, więc żądam, żebyś spróbował to przede mną. - Ciągnęła dziewczyna zbliżając się do krat. Podała kielich strażnikowi, a on patrząc złowieszczo wziął łyk napoju. Po chwili upadł nieprzytomny na ziemię.
Tak! Udało się! Diana, jesteś genialna! - Julia poderwała się i podeszła do siostry.
Jasne, tylko najpierw trzeba otworzyć kraty. - Diana podeszła bliżej krat i zaczęła przez nie wyglądać. Przy pasie strażnika zauważyła klucz. Próbowała go dosięgnąć, ale mężczyzna był za daleko. Po chwili przybiegła grupka strażników, a Diana momentalnie odsunęła się od krat.
Co się stało?! Otrułyście go?! - Do krat podbiegł jeden z mężczyzn.
Nie... Po prostu upadł, nie wiemy co się stało. - Powiedziała Julia patrząc w dół.
Właśnie. Moja siostra ma rację. - Diana usiadła pod ścianą i patrzyła przez zakratowane okienko.
Przez kilka godzin nic się nie działo. Julia rzucała kamykami do celu, a Diana bawiła się sianem. Siedząc tak bez ruchu, Dianę zaczął boleć kręgosłup. Przesunęła się troszeczkę, tak, że promienie słoneczne zaczęły padać prosto na nią. Nagle od jej szyi odbiło się dziwne światło. Dziewczyna spuściła wzrok i zobaczyła, że światło odbija się od kamienia w naszyjniku, który nadal na sobie miała! To był ten naszyjnik, który dostała od smoka! Diana podeszła do siostry i szeptem powiedziała jej o tym, co przed chwilą odkryła. Odwróciła się tyłem do strażników i delikatnie wyciągnęła wisior spomiędzy warstw sukni. Otworzyła go i cichutko wypowiedziała tekst zapisany w środku. Nic się nie stało. Powtórzyła tę czynność jeszcze kilka razy. Po chwili siostry usłyszały krzyki i piski. Harmider i nieład były wszędzie. Strażnicy zaczęli się niepokoić. Ciągle się odwracali i patrzyli przez zakratowane okienka. Na uliczkach nagle dało się zauważyć ogień. Podpalona chatka, uciekający ludzie, przerażenie i poprzewracane wózki. Przyleciał smok. Nagle siostry usłyszały cichy głos, mówiący, żeby szybko się położyły. Żaden strażnik, ani inni więźniowie tego nie zrobili, więc można było wywnioskować, że tylko one usłyszały ten głos. Po kilku chwilach przez okienko wtargnął ogień. Wszyscy strażnicy uciekli, a po chwili ogień się ugasił. Dziewczyny usłyszały głos, mówiący, żeby odsunęły się od okienka. Siostry, wykonując polecenie, kucnęły pod kratami i skuliły się. Po chwili ściana została wyważona. Cegły runęły na ziemię, a dziewczyny zobaczyły smoka, czekającego na nie przed lochami. Były uradowane. Udało im się uciec! Siostry weszły na smoka i wzbiły się w powietrze. Widziały ataki Sasów na pobliską wioskę, uciekających ludzi i jedną wielką rzeź. To było straszne, jak Ci ludzie bezlitośnie mordowali, torturowali i niszczyli wszystko na swojej drodze. Dziewczyny były zmęczone, zasnęły podczas podróży.
Reszta podróży minęła bezproblemowo. Siostry obudziły się gdy było już ciemno, więc nie widziały nad czym lecą. Ujrzały tylko dużą grupę osób z pochodniami. Każda osoba miała przy sobie kilka rzeczy. Dziewczyny uznały, że to pewnie osoby, które uratowały się z najazdów, ponieważ wcześniej, gdy było jeszcze jasno, widziały wszędzie spalone i zniszczone wioski oraz ruiny miasteczek. Diana zapytała Julię:
Tak w ogóle, to wiesz gdzie lecimy?
Nie. Myślałam, że Ty wiesz. - Odpowiedziała zaspana Julia przecierając oczy.
Smoku. Dokąd zmierzamy? - Diana uniosła brwi i lekko wyprostowała się. Nagle obie siostry usłyszały ten sam kobiecy głos, co wcześniej, w lochach.
Zmierzamy do pobliskiego miasteczka, w którym wam pomogą. Niestety, nie mogę zanieść was do samego Camelot, ale tutaj odpowiednio się wami zajmą.
Bliźniaczki nie odpowiedziały, ponieważ smok momentalnie poderwał się do góry, żeby nie zahaczyć o szczyt góry osłaniającej miasteczko, a potem zaczął lecieć w dół. Byli już kawałek od miasteczka, więc musiał bezpiecznie odłożyć siostry na ziemię. Dziewczyny podziękowały i udały się do bramy. Powitano je tam chłodno. Nie było tam żadnej radości. Jedzenia było mało, wręcz wcale. Jedynym pożywieniem były zgniłe jabłka znajdujące się w wielkiej beczce stojącej w centrum placu. Na obrzeżach znajdowały się drewniane szopy i chaty. Pod zadaszeniami i ruinami siedzieli ludzie ze swoimi jedynymi kosztownościami, owinięci opończami i kocami. Było zimno, smutno i szaro. Ale czego się spodziewać po ludziach, którzy kilka chwil temu przeżyli napad. Wielu z nich miało rany, krwawili. Jedynie wody było pod dostatkiem, ponieważ niedaleko znajdowało się źródło. Mężczyzna pilnujący wejścia do miasteczka podszedł do nich i zapytał co tu robią. Powiedziały, że uciekły z lochów i chcą na jakiś czas zostać. Odpowiedział im, że to niemożliwe, bo brak już miejsc.
W zamian za nocleg będziemy pomagać. Opatrzymy rany, albo przyniesiemy więcej wody ze źródła. - Powiedziała Julia z nadzieją, że nie będą musiały spać pod gołym niebem w takie zimno.
Dobrze. O poranku zaczniecie pracę, a teraz musicie zadowolić się nie koniecznie przyjemnymi warunkami do spania. - Odpowiedział mężczyzna, otwierając im ogromne drzwi.
ROZDZIAŁ 6 - ESMERALDA
W środku było wilgotno i brudno. Wszędzie było pełno ludzi. Dziewczyny znalazły w kącie miejsce do spania. Jedna kobieta, zwała się Esmeralda, poprosiła je o pomoc. Była szczupła, wysoka i piękna. Miała delikatne rysy twarzy, zielone oczy i długie, ciemne włosy upięte w warkocz. Powiedziała, że jej mąż zmarł, a dziecko zaginęło. Poprosiła siostry, żeby pomogły jej je szukać. Cały czas płakała. Wybełkotała przez łzy, że ostatnio widziała dziecko w tym miasteczku, ale nikt nie wie, gdzie ono jest. Dziewczyny od razu wzięły się za poszukiwania. Pytały każdego, kogo tylko zobaczyły, ale nikt nie wiedział o dziecku. Przeszukały każdą chatkę i nikogo nie znalazły, oprócz jednej. Nie pozwolono im wejść tylko do chatki założyciela miasteczka. Gdy mężczyzna zamknął na noc bramy miasta i chciał wrócić do chatki Julia stała na czatach i zaczęła go zagadywać, a Diana powoli zakradła się do okienka, żeby zajrzeć do chatki. Zobaczyła w niej starą kobietę siedzącą na fotelu i trzymającą zawiniątko. Kobieta śpiewała, a dziecko w zawiniątku cicho płakało. Pomieszczenie było niewielkie i ciemne. Stara kobieta miała długie, siwe włosy, była owinięta kocami i szatami oraz miała naszyjnik, podobny do tego, który dostała od smoka Diana, a dziecka nie było widać. Diana od razu zauważyła, że dziecko nie mogło być jej. Schowała się za chatką i kiwnęła dłonią do Julii, żeby przestała rozmawiać z założycielem miasteczka i do niej podeszła. Dziewczyna wypełniła polecenie. Diana opowiedziała siostrze o tym, co przed chwilą zobaczyła. Nie miały planu, jak zabrać dziecko, więc wróciły do szopy i opowiedziały o wszystkim Esmeraldzie. Kobieta była oburzona.
Zabrali moje dziecko w zamian za nocleg?! Co to są za ludzie?! - Wstała, przetarła oczy i szybkim krokiem ruszyła do chatki założyciela miasteczka. Bliźniaczki próbowały ją powstrzymać, ale bezowocnie. Kobieta stanęła przed wejściem i zaczęła walić w drzwi. Wparowała do chatki, drzwi jakby same się otworzyły, nagle zaczął wiać zimny, mocny wiatr. Zasłony w oknach zaczęły latać we wszystkie strony. Kilka książek wypadło z regału. Kobieta zaczęła krzyczeć:
Dlaczego zabraliście moje dziecko?! Jak możecie robić coś takiego?! - Podeszła do starszej kobiety siedzącej na fotelu i zabrała jej dziecko. Starsza kobieta wydawała się trzymać je mocno, lecz Esmeraldzie nie sprawiło to problemu. Delikatnie wyciągnęła je z dłoni starszej kobiety i odeszła. Staruszka nie mogła wstać z fotela, walczyła jakby sama ze sobą.
Moje małe. Moje kochane. - Gładziła je dłonią po głowie. Wiatr się uspokoił.
Nie zabraliśmy pani dziecka bez powodu. Było chore, umierało. Moja matka, siedząca za panią jest medykiem. Uzdrowiła je.
Dlaczego nic nie wiedziałam?!
Nie chciałem Cię martwić po utracie męża, Esmeraldo. - Mężczyzna podszedł do kobiety i złapał za ramię.
Wiem, że jest Ci ciężko, mi również, ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - Ciągnął mężczyzna.
Poradzę sobie. A pani dziękuję za uzdrowienie dziecka. - Nagle dłoń mężczyzny sama uwolniła ramię Esmeraldy. Kobieta zwróciła się do staruszki na fotelu i wyszła. Diana i Julia wyszły za nią nie mówiąc ani słowa. Gdy były już w szopie powiedziały do Esmeraldy:
Znasz tego mężczyznę? Dlaczego nie powiedziałaś?
Myślałam, że to nie istotne. To brat mojego męża. Okłamywał go i nigdy nie byli zbyt blisko. Ale teraz to już nie ważne, ponieważ wszystko się ułożyło i mam już moje dziecko. Jest bezpieczne.
Jak ono się nazywa? - Zapytała Julia.
Jeszcze nie wiem. Zastanawialiśmy się nad imieniem z mężem, gdy najechali nas Sasi... - Kobieta spuściła głowę i uroniła łzę.
Proszę się nie przejmować, wymyślimy coś.
Mój młody mężczyzna musi mieć imię piękne i dorodne. Dojrzałe i dumne. Zastanawiało nas imię Uther i Baldwin. Pierwsze z nich miałby nosić dumnie po naszym poprzednim królu.
Imię Uther jest dumne i dojrzałe, to fakt. - Powiedziała Julia patrząc na dziecko.
Więc mały Utherze, nadaję Ci to imię, abyś w przyszłości był tak waleczny, dzielny i mężny oraz mężny, jak król. - Powiedziała kobieta podnosząc dziecko i całując je delikatnie w czoło.
To co działo się w chacie tego mężczyzny... Jak to zrobiłaś? - Zapytała Diana.
Ale co? - Esmeralda uśmiechnęła się i czekała na odpowiedź.
Wiatr zaczął silniej wiać, te książki i ta kobieta, nie mogła wstać... - Diana mówiła jednocześnie z podziwem ale i niewielkim przerażeniem.
To nic takiego. Po prostu czasami potrafię częściowo kontrolować ludzi pod wpływem emocji. Nie masz się o co martwić Diano. - Kobieta uśmiechnęła się szeroko i poprawiła warkocz zgrabnym ruchem dłoni, tak szybkim, że Diana ledwo zauważyła piękny, duży pierścień zdobiący jej palec.
Masz piękny pierścień, Esmeraldo, czy mogłabym się mu przyjrzeć? - Zapytała Diana z uśmiechem.
Ah! Pierścień! To przez niego działo się to w chatce. Gdy mam ten pierścień dzieją się dziwne rzeczy, ale oczywiście, możesz go obejrzeć. Proszę. - Kobieta wyciągnęła dłoń w kierunku Diany.
Jest niezwykle piękny. - Diana była zszokowana, ale starała się tego po sobie nie okazywać. Identyczny fioletowy, świecący kamień znajdował się w naszyjniku, który dostała od smoka i w naszyjniku staruszki z chatki założyciela miasteczka! Julia przysiadła się do siostry i również zaczęła oglądać pierścień. Też jej coś przypominał, ale nie mogła sobie przypomnieć co.
Dostałam go od matki. Ona, wcześniej, dostała od swojej. Myślę, że jest po prostu dziedziczny.
Później kobieta ułożyła dziecko na sianie i wcześniej przygotowanych szatach. Mały Uther zasnął. Julia, Diana i Esmeralda rozmawiały jeszcze jakiś czas, zanim położyły się spać. Zapewne nigdy więcej już się nie spotkają, ale było im ze sobą bardzo dobrze, mimo tak wielu różnic. Gdy około północy Esmeralda zasnęła, Julia i Diana cicho wyszły z szopy. Wielkie drzwi skrzypiały, więc musiały bardzo uważać. Diana powiedziała do Julii:
- Jula, wcześniej Ci tego nie mówiłam, ale ta staruszka w chacie miała taki sam naszyjnik jak dostałyśmy od smoka. A w pierścieniu Esmeraldy jest taki sam. Czyli są trzy kamienie. Tak samo, jak Antonio miał trójkę dzieci, ale dwoje z nich niby zabito. Kamień w pierścieniu Esmeraldy jest dziedziczny, czy to możliwe, że pochodzi od samego Antoniego? On ma moc kontrolowani. My dostałyśmy naszyjnik od smoka, gdy przybyłyśmy na Camelot. Nasz ma moc przywoływania smoka, który jest nam posłuszny. A trzeci? Też musi mieć jakąś moc. Właściciel miasteczka mówił, że jego matka jest medykiem. Może to jest powiązane? Musimy zakraść się do ich chatki, szybko! Dziewczyny cicho pobiegły do chaty i zajrzały do niej przez okienko. Usłyszały kawałek rozmowy właściciela miasteczka i jego matki:
Dlaczego nie zdążyłaś zabrać tego dziecka?! - Mężczyzna chodził w kółko.
Pytanie brzmi, dlaczego dopuściłeś do tego, aby Esmeralda się dowiedziała, gdzie jest jej dziecko?! - Stara kobieta mówiła zachrypłym głosem.
Myślałem, że się nie dowie, ale były tu z nią te dwie dziewki, które dziś wpuściłem do miasteczka. Wcześniej rozmawiałem z jedną, zaś drugiej nie widziałem. A one trzymają się razem. To dziwne. - Mężczyzna zadziwił się.
Sądzisz, że ona widziała? - Powiedziała kobieta.
Tak myślę. Ale trzeba udawać, że nic nie wiemy.
Ale tylko jakiś czas. Musimy dorwać to dziecię! Jest potomkiem Antoniego z rodu Potockich! Jednak temu przebiegłemu Antoniemu nie udało się zabić wszystkich dzieci! Nie miał pojęcia, że wyjdzie z tego tak dużo zamieszania! Nikt nie może się o tym dowiedzieć! Pierwszy kamień mamy od niego. Zdobędziemy drugi, gdy dorwiemy Esmeraldę i jej dziecko, ale gdzie jest trzeci? Jeżeli Antonio nie powiedział gdzie go ukrywa, gdy go torturowałeś, to znaczy, że tak naprawdę go nie miał. Nie potrzebnie go zabiłeś. Był nam posłusznym sługą, chciał wykraść Świętego Graala, żebyśmy mogli połączyć w nim pierścienie i zdobyć władzę, ale niestety mu się nie udało. Miał pecha. Szkoda tylko tej ładnej dzieweczki, jego siostry, nieprawdaż? Melania, chyba tak się zwała. Szkoda, że nie chciała nam powiedzieć, gdzie ukryte jest lustro i reszta potomków Antoniego. Może wiodłaby teraz spokojnie życie. A może nie. Któż to wie...
Oczywiście, Morgano. - Odpowiedział mężczyzna spuszczając głowę.
Mówiłam, żebyś tak do mnie nie mówił! Nikt nie może się dowiedzieć o mojej przeszłości! - Kobieta uniosła się i zaczęła szeptać zachrypłym głosem.
Po tym co siostry usłyszały nie musiały nawet się porozumiwać. Wszystko było jasne. Pobiegły pod szopę. Powiedziały sobie tylko tyle, że muszą zdobyć pierścień Esmeraldy i wrócić do zamku, żeby powiedzieć wszystko królowi. Obudziły kobietę i powiedziały, że muszą szybko uciekać. Esmeralda wzięła Uthera i wyszła z siostrami przed szopę. Diana otworzyła wisior i przywołała smoka. Dała radę go poinformować, żeby nie robił hałasu i wylądował przed miasteczkiem. Nie wiedziała jak, ale to zrobiła. Zadaniem Esmeraldy było zabranie klucza do bram miasteczka, wykorzystując moce pierścienia. Było to dla niej trochę trudne, ale udało się. Otworzyła bramy i biegła z dzieckiem w kierunku smoka. Diana zostawiła klucz, złapała za rękę Julię i one również uciekły. Esmeralda, Julia i Diana wsiadły na smoka i powiedziały, żeby leciał do któregoś miasteczka jak najbliżej Camelot. Smok zaniósł je do wioski na zachód od Camelot. Bliżej nie mógł, bo cały teren wokół zamku atakowali Sasi.
Nazajutrz siostry i Esmeralda obudziły się w jednej z chat. Ugościła je tam starsza kobieta. Dziewczyny wyszły, żeby obejrzeć miasteczko. Było dużo świeżego jedzenia. Wzięły sobie po jabłku, a Esmeraldzie zaniosły kilka placków owsianych. Kobieta podziękowała, zjadła i zaczęła karmić dziecko. Julia i Diana ponownie wyszły z chatki i zobaczyły szczupłą kobietę o długich, jasnych włosach. Klęczała przy jakimś starszym mężczyźnie i owijała mu nogę szmatą. Diana podeszła bliżej i zawołała:
Pani Jeziora! Czy to ty?!
Kobieta odwróciła się i gdy zobaczyła Dianę momentalnie się zerwała i do niej podbiegła. W tym samym czasie Julia również się do niej zbliżyła.
Moje dziewczęta! Co wy tu robicie? Czy wszystko z wami w porządku? - Kobieta złapała za dłonie Dianę. Później ją przytuliła. To samo zrobiła z Julią.
Oczywiście. Porwali nas Sasi, ale smok uwolnił nas z więzienia. Zaniósł nas do miasteczka, w którym stało się coś nieprzewidywalnego! Musimy o tym porozmawiać! Ale nie tutaj! Trzeba jak najszybciej jechać do zamku i powiedzieć wszystko królowi!
Dobrze, moje panienki! Wyruszamy natychmiast!
Ale jest jeszcze jedna rzecz. Musimy zabrać ze sobą jedną kobietę, Esmeraldę. Prawdopodobnie to jest Twoja córka! Antonio nie zabił żadnego dziecka! Zrobiła to Morgana, przyrodnia siostra Króla!
Co wy opowiadacie dziewczęta! Dobrze, przyprowadźcie ją tutaj i wyruszamy!
Podczas długiej podróży siostry opowiedziały wszystko Pani Jeziora. Te informacje, domysły... To składało się w jedną całość. Morgana chciała zniszczyć Artura, ale udało jej się uciec. Czarna magia, którą uprawiała zaczęła źle na nią wpływać i zmieniła ją w staruszkę. Odnalazła jeden z trzech kamieni, które musi zdobyć, żeby przejąć władzę. Na szczęście dwa są w posiadaniu sprzymierzeńców króla Artura. Nie ma również Świętego Graala, który musi posiadać. Antonio zginął przez Morganę. Zrzuciła na niego winę morderstwa jednego dziecka, a później jego również zabiła. Żeby nikt się nie dowiedział, pozbyła się też jego siostry. Dwójkę jego dzieci udało się uratować. Jedno ma pierścień i jest z nami, a drugie to nasz daleki potomek, którego nie możemy spotkać, bo zmienimy bieg wydarzeń. Tylko nie gra to, dlaczego Pani Jeziora jest taka młoda, skoro jej córka ma już własne dziecko. Nie wypada o to zapytać, ale skoro nikt nie zna nawet jej imienia, to pewnie skrywa też wiele innych tajemnic.
Podróż minęła bez problemów. Udało się nawet ominąć Sasów i bitwy. Teren Camelot udało się obronić i jak na razie było tam spokojnie. Gdy tylko powóz się zatrzymał Pani Jeziora, Esmeralda i bliźniaczki ruszyły w stronę sali, w której odbywały się zebrania rycerzy. Spotkały po drodze Merlina i jego również zabrały do Artura. Król był wtedy na naradzie, ale ta sprawa nie mogła czekać. Wyprosił on z sali wszystkich rycerzy i usiadł przy stole. Siostry zaczęły wszystko opowiadać. Król nie rozumiał niektórych rzeczy, ponieważ nie dość, że mówiły chaotycznie, to jeszcze czasami mówiły w tym samym czasie dwie różne rzeczy. Esmeralda je uspokajała, ale również była w szoku. Pani Jeziora trzymała na rękach swojego wnuka, małego Uthera. Król wysłuchał wszystkiego. Nawet jasnowidz Merlin sądził, że odpowiedzialny za wszystkie zbrodnie był Antonio. Nie przewidział tej sytuacji. Król był w szoku. Natychmiast zwołał rycerzy i nakazał im przeszukanie tamtego miasteczka. Mieli sprowadzić do Camelot Morganę i jej syna. Sam jednak zszedł do podziemi razem z Merlinem, by sprawdzić, czy Święty Graal nadal jest na swoim miejscu. Na szczęście był. Po chwili Diana wzięła pierścień Esmeraldy, zdjęła naszyjnik i pobiegła do podziemi, za królem i Merlinem. Wręczyła im je i zapytała, co z nimi zrobią. Merlin powiedział, że schowają je w bezpieczniejsze miejsce, razem ze Świętym Graalem oraz podwoją straże pilnujące zamku. Król nakazał siostrom odpocząć w swoich komnatach. Merlin poszedł prosić służbę o przygotowanie komnaty dla Esmeraldy i jej syna oraz dla Pani Jeziora, ponieważ w jej dotychczasowym domu nie było już bezpiecznie. Esmeralda i jej matka cały dzień spędziły razem. Zajmowały się małym Utherem, Pani Jeziora cały czas do zabawiała. Esmeralda pytała matkę o przeszłość, o jej ojca. Zaś Pani Jeziora pytała córkę o jej męża, jak jej się powodziło do tej pory. Kobiety próbowały nadrobić stracony czas.
ROZDZIAŁ 7 - MORGANA
Gdy rycerze dojechali do miasteczka Morgany i jej syna już tam nie było. Jakby wyparowali. Przeszukano jeszcze kilka pobliskich wiosek i terenów, ale nie znaleziono żadnego tropu. Rycerze wrócili do króla, a on wysłał na poszukiwania następnych. Trwało to bardzo długo zanim znaleźli jakieś ślady. Mówiąc ślady, chodzi o osobę, która współpracowała z Morganą. Powiedziała rycerzom o jej zamiarach i przebywaniu, a rycerze natychmiast wyruszyli w wyznaczone miejsce razem z jeńcem. Niestety, nikogo tam nie zastali. A osobą, która zdradziła plany Morgany, okazał się sam jej syn. Przywieziono go do zamku i zamknięto w lochach do czasu, aż król nie zdecyduje co z nim zrobić. O Morganie ślad zaginął. Nikt o niej nie słyszał. Zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Wszyscy żyli spokojnie, Julia i Diana uczyły się różnych rzeczy, od czasu do czasu były jakieś zamieszki, ewentualnie napaści kilku Sasów, ale królowi udawało się utrzymać to w normalności. Artur uznał że syna Morgany zostawi w lochach i skaże na pracę. Trwało to pół roku, może rok, do czasu, gdy wydarzyło się coś niespodziewanego. Podczas jednej z zimnych nocy, gdy wszyscy pogrążyli się we śnie, ktoś wdarł się do Camelot. Zabito wszystkich strażników. Trwało to chwilę, nikt się nie zbudził, ani nikt tego nie zauważył. Dopiero o poranku, gdy Merlin zszedł do podziemi, zauważył, że drzwi do sejfu są otwarte! Na ziemi leżała kłódka. Merlin wbiegł do pomieszczenia i zauważył, że Świętego Graala ani kamieni nie ma. Zostały ukradzione. Czarodziej pobiegł do Artura, który od razu nakazał rycerzom przeczesanie okolicy. Po chwili on również zbiegł do podziemi. Udał się do lochów i szybkim krokiem ruszył w kierunku syna Morgany.
Czy to Twoja sprawka?! - Król podszedł do kraty i zacisnął dłoń na szyi mężczyzny. Syn Morgany stał akurat na wyciągnięcie ręki. Artur delikatnie uniósł go do góry.
Co? Co? Jaka sprawka? Ekhm. Ekhm. - Mężczyzna zaczął się dusić.
Mów co wiesz, nędzny łajdaku! - Król nie ustępował.
Nic nie wiem. Naprawdę. Ekhm. Ekhm. Mój panie... Ekhm.. - Syn Morgany zabarwił się na kolor purpurowy.
Artur puścił go, a ten upadł na ziemię. Mężczyzna odszedł szybkim krokiem. Zlecił Merlinowi, żeby powiedział zaufanym co się stało, a sam wszedł do komnaty. Po kilku minutach wyszedł z niej. Był ubrany w zbroję, u boku miał miecz. Wyszedł z zamku, gdy kilku rycerzy akurat grzebało w ziemi ciała martwych strażników. Sam wyruszył na poszukiwania. Merlin zwołał przyjaciół do sali jadalnej i oznajmił co się stało. Po każdym zdaniu robił dość długą przerwę i zastanawiał się co ma dalej powiedzieć. W końcu wykrztusił z siebie:
Dziś stała się tragedia. Z zamku wykradziono Świętego Graala i kamienie. Podejrzewamy, że to była Morgana. Zabiła strażników i w nocy zakradła się do Camelot. Rozpoczęło się piekło. Musicie na siebie bardzo uważać. Najlepiej nie wychodźcie sami z zamku i trzymajcie się razem...
Wszyscy byli przerażeni. Esmeralda momentalnie przycisnęła do siebie małego Uthera, a jej matka złapała ją za ramię. Julia i Diana nawet nie myślały o ucieczce do swojego świata. Zapomniały o nim. Wkrótce król i rycerze wrócili z poszukiwań. Nikogo nie znaleziono. Przez kilka tygodni prowadzono poszukiwania, ale w końcu król uznał, że to nie ma sensu. Przez jakiś czas nic się nie działo, było spokojnie. Wszyscy mieli nadzieję, że Świętego Graala ukradł ktoś, kto tak naprawdę nie znał jego mocy. Niestety, myślenie to było błędne. Zaczęły się zamieszki. W całej Brytanii. To był dopiero początek. Najpierw były tylko niewielkie napaście, częstsze od tych przed kradzieżą Graala, ale nadal nie były duże. Po czasie aż roiło się od walk i bitew. Wszędzie ktoś się kłócił, bił, mordował, wioski i miasta ze sobą walczyły, tylko teren Camelotu ominęło to nieszczęście. Król był to człowiek najbardziej szlachetny. W zamku był tylko w nocy i czasami, ale bardzo rzadko w dzień. Jeździł po kraju, próbując ocalić jak najwięcej ludzi. Większość przywoził na teren Camelot, zabierał do zamku, szykował noclegi. Wszystkich karmił. Coraz bardziej zaczynał się niepokoić, a Merlin był nieobecny. Całe dnie i noce spędzał w swojej komnacie, szukając sposobów na zapobiegnięcie władzy Morgany. Obmyślał magiczne sztuczki, plany ataków... Niestety nic nie było wystarczająco dobre. Król nie miał żadnej przewagi. Pani Jeziora zajmowała się w tym czasie albo pomaganiem ludziom po napaściach (a było ich w tym czasie bardzo dużo) albo swoją rodziną. Julia i Diana pomagały Merlinowi i Arturowi. Jeśli akurat nie tworzyły magicznych mikstur, to przygotowywały konie dla króla i jego rycerzy. Życie w całkowitej niepewności trwało długo. Morgana powoli przejmowała każdy zakątek Brytanii. Robiła to za pomocą elfów, ogrów, orków, smoków, nimf wodnych i innych stworzeń, które dotychczas żyły w ukryciu, a teraz miała nad nimi kontrolę. Camelot zostawiła na koniec. Wszyscy byli wtedy w zamku, na kolacji. Artur czuł, że wydarzy się coś złego, ale nie mógł w żaden sposób temu zapobiec. I to bolało go najbardziej. Wieść, że nie może ocalić swoich ludzi. Esmeralda siedziała przy stole i zajadała się świeżo upieczonym mięsem, a małego Uthera trzymała na kolanach. Pani Jeziora i król stali przy oknie i rozmawiali. Król co jakiś czas gryzł jabłko, a kobieta przestała już jeść. Merlina wciąż nie było. Siedział w swojej komnacie, zajmując się tym, czym zajmował się wcześniej. Julia i Diana rozmawiały. Julia popijała źródlaną wodę z pięknego kielicha w kolorze srebra, a Diana po prostu siedziała podpierając głowę ręką. Nie miała ochoty ani jeść, ani pić. Bała się. Rycerze siedzieli dalej. Jedli, pili i głośno się śmiali. Nie martwili się ani trochę. Wręcz przeciwnie. Byli przekonani, że jeśli Morgana zaatakuje, oni ją pokonają. Nie mieli pojęcia o jej potędze. Wtedy do sali jadalnej wparował Merlin. Czarodziej wyglądał tak, jakby bardzo dawno nie widział promieni słonecznych. Był odwodniony, brudny, zgarbiony. Miał przymrużone oczy i poharatane dłonie. Jego ubrania były dosyć postrzępione i delikatnie ubrudzone krwią. Oznajmił, że miał wizję i widział Morganę idącą do Camelot. Powiedział też, że szła ze swoją liczną armią z południa. Rycerze i król się zerwali i pobiegli po broń. Na to tylko czekali. Konie były wcześniej przygotowane przez Julię i Dianę, więc poszło szybko. Merlin zabrał Panią Jeziora, Esmeraldę, Uthera i bliźniaczki do podziemi, w bezpieczne miejsce. Miał plan. Pobiegł do pomieszczenia, w którym tworzył eliksiry, wziął kilkanaście i schował do torby ukrytej pod szatami. Po chwli poszedł do lochów. Wyciągnął jeden i podał go więźniowi, synowi Morgany, który znajdował się obok. Mężczyzna opadł na ziemię. Nie oddychał. Nie żył. Merlin podał mu truciznę. Zamknął przyjaciół w ukrytym pomieszczeniu i powiedział, żeby byli jak najciszej. Sam zamknął się w lochu, w celi ze zmarłym synem Morgany. Przeciął sobie dłoń, posmarował krwią ubrania, jeszcze bardziej poharatał ręce i tak, całe we krwi przykuł do kajdanek. Udawał więźnia. Rozczochrał długie, siwe włosy i usiadł spuściwszy głowę. Morgana nadjechała z północy. Nie z południa, jak Merlin powiedział królowi. Merlin chciał udawać, że jest po stronie Morgany. Zakraść się do niej, będąc już w jej zamku i pojmać. Zniszczyć od środka. Wreszcie, razem ze swoją armią, kobieta dotarła do lochów. To nie była ta sama staruszka, co wcześniej, tylko młoda, zdrowa i piękna kobieta. Zauważyła swojego syna i Merlina. Podeszła do celi. Przykucnęła, pogładziła syna po brodzie i wstała.
Merlinie! Co tu robisz? W lochu we własnym zamku? - Spytała donośnym głosem.
Straciłaś wzrok, Morgano? To nie mój zamek, tylko Artura.- Mężczyzna siedział pod ścianą, nawet nie podniósł głowy, by spojrzeć na kobietę.
Gdzie Twoi przyjaciele? Schowałeś ich gdzieś tutaj? Czy to jakiś podstęp? - Kobieta odeszła, przeszła wzdłuż ściany i gładziła ją dłonią.
Czy może król po prostu zamknął Cię w lochu i zostawił? - Kobieta wróciła do Merlina.
Odkrył, że jestem po Twojej stronie i zostawił mnie tutaj. - Merlin wstał, a Morgana dopiero teraz ujrzała w jakim jest stanie.
Wyglądasz … źle. - Powiedziała po chwili namysłu i delikatnie się skrzywiła.
Ty wyglądasz dużo młodziej niż gdy ostatnio Cię widziałem. - Merlin podszedł do krat, przyglądnął się jej i ironicznie uśmiechnął.
Magia robi swoje. Przejdźmy do sedna. Gdzie reszta? - Morgana krążyła po lochach, ciągnąc za sobą długą suknię wyszywaną złotogłowiem.
Król z rycerzami szuka Cię na południu, po powiedziałem, że stamtąd nadjeżdżasz, a reszta moich towarzyszy uciekła. - Merlin podszedł bliżej.
Artur beze mnie jest niegroźny, nie stanowi dla Ciebie zagrożenia. Nie myśl więc o tym, żeby tracić czas na szukanie go, tylko bierz się za podbicie kolejnych krain. - Ciągnął czarodziej.
Nie widziałam go po drodze, a bezmyślne byłoby z Twojej strony wysłanie go gdzieś, podczas mojego najazdu i wystawienie się na pewną śmierć, więc chyba Ci zaufam. - Morgana podeszła bliżej.
Więc chcesz być ze mną, tak? - Wyciągnęła rękę w kierunku Merlina.
Tak, moja pani.- Czarodziej uklęknął, ukłonił się. Po chwili wstał i wyciągnął dłoń w kierunku Morgany, gdy usłyszeli płacz dziecka dobiegający zza ściany. To był Uther. Esmeraldzie nie udało się go uspokoić. Morgana głośno zawołała swoją armię i dostała się do ukrytej komnaty. Elfy pojmały wszystkich.
Chciałeś mnie oszukać Merlinie? Zapłacisz mi za to. - Kobieta nie dała mu odpowiedzieć. Zmierzyła go zimnym spojrzeniem, odwróciła się, a kilka elfów wyważyło kraty i już miało go w rękach. Nikomu nie udało się uwolnić. Morgana zabrała wszystkich do zamku. Podała im eliksir na sen. Wzięła również ciało swojego syna. Część jej armii wyruszyła na poszukiwanie króla i jego rycerzy.
Przyjaciele obudzili się dopiero w zamku. Esmeralda zauważyła zniknięcie Uthera! Byli w lochach, w jednej celi razem z królem, a w drugiej byli rycerze. Lochy były ogromne. Długi korytarz miał chyba 15 metrów długości i 7-8 szerokości. Było mokro, zimno i ciemno. Na ścianach rósł mech i grzyb. Po czasie do lochów przyszła Morgana.
Gdzie jest moje dziecko?! - Esmeralda wstała i rzuciła się na kraty.
Jest bezpieczne. - Morgana uniosła kąciki ust.
Mam Ci uwierzyć po tym, jak ostatnio próbowałaś go zabić?! Wiem wszystko! - Esmeralda była wściekła. Wyciągała ręce przed siebie, jakby wierzyła, że uda jej się dosięgnąć gardła Morgany i ją udusić.
Nie musisz mi wierzyć, ale jeśli to zrobisz, będziesz spokojniejsza i lepiej zniesiesz tą sytuację. Ale jeżeli nie chcesz, nic mi do tego... - Morgana uśmiechnęła się ponownie i odeszła. Esmeralda usiadła na ziemi, a po policzku spłynęła jej łza. Szmaragdowe oczy kobiety zaczęły błyszczeć od łez.
Każdego dnia wszyscy dostawali talerz placków, jabłko i dzban wody. Nic więcej. Bliźniaczki, Merlin, Pani Jeziora, Esmeralda, król Artur i rycerze nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że w czasie, w którym oni siedzieli w lochach, Morgana zdążyła opanować całą Europę. Świat oszalał widząc istnienie tylu przerażających potworów. Zapanował chaos. Jeden wielki chaos. Wszyscy byli przerażeni i większość ludzi poddawała się bez walki. Morgana przestała być delikatna. Rozprzestrzeniła swoją władzę na cały świat. W przeciągu kilku tygodni. Miała wszystko. Codziennie ktoś przywoził do niej dary. Była najbogatsza. Można by powiedzieć, że miała wszystko, ale ludzkiego pragnienia nie da się zaspokoić. Było jej mało. Po czasie sama zaczęła atakować najodleglejsze zakątki świata. Każdy poddawał się bez walki.
Pewnego dnia rano Morgana postanawia zejść do lochów. Kobieta uświadomiła sobie, że wcześniej nie widziała nigdy bliźniaczek, tylko w miasteczku ocalałych po wojnach z Sasami. Ale były wtedy normalnie ubrane. Nie były ani brudne, ale skaleczone. Coś zaczęło ją niepokoić. Udała się więc do lochów, by to sprawdzić. Zapytała siostry o to, skąd pochodzą. Powiedziały, że Pani Jeziora jest ich babcią. Morgana zapytała, jak nazywa się ich matka, Pani Jeziora odpowiedziała, że zwą ją Elizabeth, lub Lisbeth zdrobniale. A gdzie się teraz znajduje i dlaczego nie ma jej w Camelot? Tym pytaniem zamurowała i siostry i Panią Jeziora. Julia powiedziała, że nie żyje, ale Morgana zapytała kiedy zmarła i w jakiej okoliczności. Diana odpowiedziała według legendy o Antonim, ale według niej, Julii i Diany nie mogłoby być na świecie. Więc Morgana domyśliła się, że to kłamstwo. Zapytała jeszcze raz, tym razem z groźbą. Dziewczyny nadal kłamały. W końcu Merlin powiedział prawdę, o portalu, o przyszłości. Wszyscy myśleli, że on chyba oszalał. Dali to po sobie poznać. Morgana znowu pomyślała, że może Merlin jest po jej stronie, ale wyszła, zanim zdążył by ją do siebie przekonać.
Po obiedzie Morgana poszła do swojej komnaty, gdzie był mały Uther ze służącą. Wygoniła stamtąd kobietę i bawiąc się z dzieckiem, mówiła sama do siebie.
Jeżeli te małe dziewki są z przyszłych czasów i przybyły przez portal to znaczy, że każdy może się tam dostać. Każdy, czyli i ja, i moja armia. Mogę przejąć kolejny świat, przyszły! To jest myśl! - Momentalnie kobieta wstała i pobiegła do lochów. Zapytała, jak dostać się do portalu i zagroziła, że jeśli skłamią albo nie odpowiedzą to zabije Uthera. Siostry bez namysłu powiedziały o smoku, kamieniu i że trzeba go wezwać. Morgana postąpiła według ich wskazówek. Wezwała smoka i powiedziała, żeby zaniósł ją do portalu. Stworzenie było temu przeciwne, ale musiało spełniać rozkazy osoby posiadającej wisior. Smok ukłonił się, a Morgana na niego wsiadła. Szybowała wysoko, między chmurami. Wreszcie dotarła na miejsce. Zsiadła ze smoka u stóp jakiejś góry.
Gdzie jest ten portal?! - Morgana jest zdenerwowana po długiej podróży. Smok skinął łbem w kierunku jaskini między skałami. Morgana od razu ruszyła w tamtym kierunku. Znalazła duże, piękne lustro, ale nie wiedziała, jak przez nie przejść. Wróciła więc do smoka i nakazała mu wrócić. Stworzenie jej posłuchało i wzbiło się do góry.
Po podróży Morgana zsiadła ze smoka i biorąc lustro w dłonie powiedziała, że nie jest już potrzebny. Wróciła do zamku, do sali tronowej i rozkazała strażnikom przyprowadzić Julię, Dianę i Merlina. Po chwili elfy wypełniły jej rozkaz. Siostry i czarodziej stali skuci w kajdany przed nią.
Ukłońcie się. - Morgana nawet na nich nie spojrzała, gładziła palcami ramę lustra. Więźniowie nie mieli zamiaru wypełnić jej polecenia, więc strażnicy musieli ich do tego zmusić.
Jak przejść przez to lustro? - Kobieta nadal nie patrzyła na więźniów.
Zbudziły mnie dziwne dźwięki dochodzące z lustra. Wstałyśmy z siostrą, podeszłyśmy do niego i zobaczyłyśmy jakieś napisy. Później z lustra dobiegł śpiew, mówiący, że z lustra wyskoczy strażnik. Musiałyśmy go zabić. Następnie dobiegł kolejny śpiew, mówiący, żeby rozwiązać jakąś tajemnice i wsiąść na smoka. Potem lustro zmieniło się w portal, zaczęło falować, przeszłyśmy przez nie i wylądowałyśmy gdzieś... Nie pamiętam gdzie, ale chyba jakoś tak to było... - Diana powiedziała cichym głosem, próbując przypomnieć sobie szczegóły i jednocześnie jak najwięcej zmyślić.
Hmm... Czyli co mam zrobić, żeby wrócić? - Morgana wychyliła się zza lustra i spojrzała na Dianę.
Nie wiemy... Chyba trzeba zaczekać, aż lustro odezwie się w nocy. Ale mówiono mi, że otwiera się tylko przed ludźmi z krwią króla Artura. - Julia odpowiedziała za siostrę.
Morgano, w jakim celu mnie tu wezwałaś? - Powiedział Merlin mierząc pomieszczenie wzrokiem.
Żeby mieć pewność, że nic nie kombinujesz i dowiedzieć się, co wiesz. - Odpowiedziała kobieta.
Nic nie wiem, moja pani. Chciałbym znać tylko Twoje plany i móc Ci towarzyszyć. - Merlin podniósł głowę i uśmiechnął się.
Wyprowadzić ich! - Krzyknęła Morgana nie zwracając uwagi na słowa Merlina.
O północy stało się to, czego wszyscy się obawiali. Lustro zadziałało. Morganie i jej armii udało się przejść do normalnego świata. Najpierw spotkali macochę sióstr, była wtedy w domu. Kobieta była przerażona i nie dała się pojmać. Morgana zabiła ją z zimną krwią. Później wyszła przed dom. Patrzyła z uśmiechem jak z portalu wychodzą setki, później potworów. Ludzie chodzący po ulicach wpadli w panikę. Uciekali, krzyczeli, szukali broni w domach. Panował chaos. Całe miasto opanowała armia Morgany. Zabiła bardzo dużo osób. Po kilku godzinach wróciła do portalu, nadal był otwarty. Przeszła przez niego i znalazła się na zamku. Udała się do lochów, żeby znaleźć osobę, która mogłaby stworzyć więcej takich luster. Przechadzając się po lochach zamku, w których tak dawno nie była, zobaczyła osobę, której w ogóle nie spodziewała się w lochach. Brata króla Artura, jej przyrodniego brata, Antoniego, którego zleciła zabić! Siedział pod ścianą przykryty starą, wyświechtaną koszulą. Był wychudzony. Twarz miał zakrytą długimi, falowanymi, kruczoczarnymi włosami i zarostem.
Stary Antonio! Co Ty tu robisz? - Morgana podeszła do niego zszokowana, wypowiadając te słowa tak głośno, że bliźniaczki, Merlin, król, Pani Jeziora, Esmeralda i rycerze je usłyszeli.
Odebrało Ci wzrok, siostro? - Mężczyzna delikatnie podniósł głowę, przytrzymując się za kark.
Dlaczego mój syn Cię nie zabił? - Spytała kobieta podchodząc do krat.
Bo nie jest tak przebiegłą i bezuczuciową żmiją, jak Ty! - Antonio gwałtownie wstał i podszedł do kraty, prawie się na nią rzucając.
Uważaj co mówisz! On nie żyje, a Ty jesteś na terenie mojego zamku! - Morgana wykrzyknęła.
Musisz coś dla mnie zrobić. Twoje „wnuczki”, dwie dziewki, bliźniaczki, przybyły tu przez portal. Wiem, że to Twoja sprawka. Wyczułeś, że będziecie potrzebować pomocy i ściągnąłeś je tutaj, tworząc portal w lustrze. Musisz stworzyć dla mnie więcej takich luster. - Morgana powoli oddalała się od celi i przybliżała.
Gdzie one są, wszystko z nimi w porządku?! A jeżeli się nie zgodzę? - Najpierw Antonio był w szoku, mówił bardzo chaotycznie, ale po chwili się opanował.
Są tutaj. W lochach, niedaleko. Jeżeli tego dla mnie nie zrobisz, spalę na stosie całą Twoją rodzinę. Te dziewki, Panią Jeziora, a także Twoją córkę Esmeraldę i jej dziecko. - Morgana mówiła wszystko całkowicie sucho, bez żadnych uczuć.
Mam córkę? Ona … ona ma dziecko? - Antonio szeroko otworzył oczy i zaczął się jąkać.
Pozwól mi je zobaczyć i obiecaj, że nie stanie im się krzywda, wtedy zrobię co karzesz! - Po chwili Antonio zaczął krzyczeć.
Dobrze. Za mną. - Strażnicy otworzyli celę Antoniego i wzięli go pod ręce, ciągnąc ze sobą. Morgana zaprowadziła swojego przyrodniego brata przed celę jego przyjaciół i rodziny. Mężczyzna rzucił się na kraty i uklęknął przy nich. Wszyscy do niego podeszli. Antonio zaczął płakać. Złapał Panią Jeziora za dłoń, drugą dłonią pogładził Esmeraldę. Po chwili przesunął się w kierunku Artura, Julii i Diany. Mocno uścisnął dłoń swojego brata. Następnie podszedł do bliźniaczek. Objął je mocno i uścisnął. Nagle wyszeptał Dianie do ucha:
Mogę zbić lustro i ocalić wasz świat, a wy w tym czasie uciekniecie... - Na tym przerwał. Po chwili znowu podszedł do Artura, uścisnął go i wyszeptał:
Uciekniecie i zabierzecie Graala i kamienie... - Znów skończył w części zdania. Przesunął się dalej, bardzo mocno objął Panią Jeziora i szeptem przekazał jej ostatnią część wiadomości:
Są trzymane w sejfie, naprzeciwko wyjścia z lochów, klucz ma Morgana w komnacie. Kocham Cię. - Antoniego odciągnęli strażnicy. Diana dyskretnie kiwnęła do Antoniego głową, tak, że tylko on to zobaczył i ponownie zamknęli go w celi.
Właśnie. Wy dwie, portal przeniósł mnie do jakiejś chaty. Była tam strasznie nieznośna dziewka. Nie wiem kim dla was była, ale się jej pozbyłam. - Powiedziała Morgana patrząc na Julię i Dianę.
Zabiłaś naszą macochę?! Ty podła … - Diana rzuciła się na kraty, ale Artur szybko zakrył jej dłonią usta i odciągnął. Julia również momentalnie wstała i zaczęła krzyczeć. Dziewczyny płakały.
Po chwili Morgana przyniosła Antoniemu lustro i narzędzia oraz wróciła do swojej komnaty. Przez jakiś czas mężczyzna tworzył ramę, a Merlin w tym czasie, zakryty przez Artura i bliźniaczki, tworzył pod swoimi szatami eliksiry, które zabrał ze sobą z Camelot. Przyjaciele zdążyli już cicho ustalić wiadomość, którą przekazał im Antonio. W jednej chwili Merlin rzucił zaklęcie na kraty, które się otworzyły, Artur wyciągnął spod szat Excalibur i zaatakował strażników, Merlin zaczarował kilku z nich i podał im śmiertelne eliksiry, Julia, Diana, Pani Jeziora i Esmeralda pobiegły do Antoniego, który zbił lustro, otworzyły jego celę i wyciągnęły go z niej. Merlin otworzył celę rycerzy, którzy wraz z królem zabili wszystkich strażników i udali się do stajni. Artur i Merlin poszli do komnaty Morgany. Po drodze napotkali wiele przeszkód. Zabili każdego, kto wszedł im w drogę i wparowali do komnaty Morgany. Siedziała tam z Utherem na rękach. Chłopiec się śmiał, a ona go kołysała. Artur podniósł miecz.
Odłóż dziecko i wstań! - Krzyknął z groźnym wyrazem twarzy.
Wiedziałam, że w końcu przyjdziecie. Chcesz mnie zabić? Własną siostrę? - Powiedziała Morgana podchodząc do Artura i gładząc palcem miecz.
Nie podchodź! - Mężczyzna tracił zimną krew, miał przecież uczucia. Gwałtownie odszedł od przyrodniej siostry i przyłożył miecz do jej gardła.
Nie zabijesz mnie. Wiem to. - Odsunęła miecz palcem i podeszła do niego bliżej.
Arturze, zrób to. - Wyszeptał Merlin.
Chciała nas wszystkich zabić. - Ciągnął czarodziej. Król miał wątpliwości.
W tym samym czasie bliźniaczkom udało się znaleźć Świętego Graala i kamienie. Julia schowała pod szaty kielich, a Diana kamienie. Bezszelestnie ominęli resztę strażników i udali się przed zamek. Antonio szedł na czele z kawałkiem grubego szkła w dłoni. Zabił nim kilku strażników, którzy pilnowali zamku. Zaprowadził kobiety do stajni, ponieważ jeszcze trochę pamiętał co gdzie było, przez to, gdy ostatnio syn Morgany dyskretnie przywiózł go do zamku. Bliźniaczki, Pani Jeziora i Esmeralda Antonio wrócił do zamku i wszedł do komnaty Morgany, w której właśnie król zmagał się sam ze sobą. Zwinnie rzucił kawałkiem szkła, które trzymał w dłoni, tak, że wbiło się prosto pod pierś Morgany. Kobieta upadła i zaczęła krwawić.
To za moją siostrę... - Antonio wyszeptał jej na ucho, wziął ją na ręce i zaniósł do lochu.
Ułożył Morganę na ziemi i przykuł kajdankami. Opatrzył wszystkie cele i wypuścił każdego, kto w nich był. Zostawił tam Morganę z myślą, że zanim ktoś ją znajdzie, zdąży się wykrwawić i ujdzie z niej życie. I tak się stało. W tym samym czasie Merlin zabrał z zamku Uthera razem z królem wyszli. Czarodziej dał dziecko Esmeraldzie. Po chwili dołączył do nich Antonio. Mężczyzna ponownie podszedł do Pani Jeziora, bliźniaczek i swojej córki. Uścisnął je i wsiadł na konia. Julia włożyła kamienie do Świętego Graala i powiedziała, że wszystkie stworzenia są teraz wolne. Od kielicha uderzyło dziwne światło, a fioletowe kamienie zaczęły wirować. Po chwili z zamku zaczęły wychodzić wszystkie stworzenia, które były dotychczas w armii Morgany. Po chwili rozeszły się na swoje strony. Siostry, król, Esmeralda, Pani Jeziora, Antonio, Merlin i rycerze wyruszyli do Camelot.
ROZDZIAŁ 9 - ZAKOŃCZENIE
Król przywołał spokój w Brytanii. Odwołując ataki magicznych stworzeń, ludzie stali się bezpieczni. Antonio poznał Esmeraldę, Uthera, Julię i Dianę. Odzyskał zaufanie Pani Jeziora, Artura i Merlina. Brat pozwolił mu znowu zostać jego rycerzem. Kilka lat później Esmeralda wyszła za jednego z rycerzy i zamieszkała na stałe w Camelot. Julia i Diana czują się na zamku coraz lepiej. Nie miały do kogo wrócić, ponieważ ich macochę zabito, więc zostały w Camelot z rodziną i przyjaciółmi. Pani Jeziora zaszła w ciążę i szczęśliwie urodziła czwarte dziecko. Była to córka. Nazwała ją Ginewra. Smok, który wcześniej podarował bliźniaczkom wisior, przyniósł kolejny magiczny kamień. Posiadanie wcześniejszych trzech oznaczało całkowitą władzę nad światem, więc ten oznaczał również władanie niebem i piekłem. Nikt nie mógł posiąść skarbu. Pewnego dnia, gdy dziecko Pani Jeziora było pod opieką Esmeraldy, ta, razem ze swoim ukochanym, Antonim wybrała się na plażę, na spacer. Podczas przechadzki na piachu zauważyli oni napis „to jeszcze nie koniec”, ułożony przez wiatr, który po chwili zmyły morskie fale. Oboje momentalnie zaczęli się rozglądać, a Pani Jeziora zauważyła w oddali, obok drzewa, zarys starszej kobiety.
Paulina Czaplińska
Komentarze (1)
odstrasza przeciętnego zjadacza chleba : ) 4
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania