Już skończone...
Już skończone, rozerwane, postrzępione.
Dzień ostatni już ku nocy chyli stronę.
Już Cię nigdy, dniem przepięknym, nie zobaczę.
Lecz nie straszna, ja wytrzymam, przetrwam płaczem.
Oczy płyną znów, choć teraz to po Tobie.
Widzę między nami, ani nic ku sobie.
Nie kojarzysz, nie znasz, nie chcesz: ja rozumiem.
Wiem, że ciężko zapominać, lecz ja umiem.
Serce moje jest zranione, ale może to za mało.
W cząstkach małych zostawione, wcale nie bolało.
Może, może potrzebuję więcej ciut cierpienia:
Gwałtu, strachu, wojny, głodu, zniewolenia.
By zrozumieć, że co teraz, wcale nie tak boli.
Bo co teraz, więcej niż tortura, igła w oku koli.
Czuję jakby mi ktoś serce rozrywał i zszywał.
Potem naraz szwy rwał, kości nakoło łamywał.
Po żebrach skakał, nogi wykręcał w strony.
Stopom, dłoniom palce obcinał świadomy.
Czuję jakby mi głowę miażdżono kamieniami.
Całe ciało traktowano jedynie uderzeniami.
Ale możliwe, że potrzebuję czegoś mocniejszego.
Może to co teraz czuję, to nic strasznego.
Może, chociaż czuję, że w środku umieram.
Jak trup ciągnięty zębami podłogę ścieram.
Mam wrażenie, że wszystko sie we mnie rozpada.
I choć wiele o tym piszę, nic do rzeczy nie gadam.
Z gardła ciężko mi wykrztusić jakieś piękne słowa.
Dziś ciężka ma poezja, jeszcze cięższa moja mowa.
Więc powierzam wszystko, co wierszem dzisiaj napisane.
Powierzam to Panu, liczę na wysłuchanie.
Komentarze (22)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania