Poprzednie częściKAMIKAZE 1

KAMIKAZE 3

John Paul Perez

 

Wieczór przyniósł nad Saint Joseph jeszcze większą ulewe. Noc miała być bezsenna dla tych którzy mieli dachy domów pokryte blachą bo deszcz zapowiadał sie padać do rana. Hałas na strychu szeryfa zwracał uwagę Frost, śnieżnobiałej kotki, już nieco otyłej i zmęczonej zabawami z kotami sąsiadów. Zielone oczy Frost spoglądały w stronę okna dachowego za którym jednak nie dojrzała nic szczególnego. A jednak, wsłuchana w deszcz kotka Perezów wydawała się zahipnotyzowana. Coś, czego nie dostrzegł nikt inny przykuwało wzrok zwierzęcia.

 

John Paul stał przy kuchence gazowej. Dumał mad garnkiem, w którym gotowała się fasolka po bretońsku. Słaba żarówka w kuchni dawała niewiele światła, ledwie widział łyżkę mieszając potrawe.

 

- Kolacja gotowa? - Do pomieszczenia weszła chuda, ciemno włosa kobieta. Sarah, nazwali ją rodzice trzydzieści osiem lat temu. Miała nogi jak patyczki i włosy do ramion, gdzie lekko falowały. Niebieskie oczy, mówią że John Paul zakochał się właśnie w tych oczach. We wzroku jakim spoglądała na niego surowa i nieprzystępna jeszcze wtedy pani kurator. Sarah zrezygnowała z tej pracy dzień po ślubie, za namową Johna. Mężczyzna twierdził że ten zawód i maniera jaką przyjmują pracownicy służb publicznych źle wpływają na jej urodę. Że te oczy tracą blask z dnia na dzień, więc rzuciła robotę. Wypowiedzenie podpisała już nazwiskiem Perez.

 

Jej ręka objęła tors Johna, a podbródek spoczął na jego ramieniu. Mąż spojrzał na nią przelotnie, wracając prawie od razu do oceniania stanu fasolki.

-Jeszcze... Nie wiem, może za mały palnik. Albo ten tani shit jest nic nie wart - powiedział swoim grubym głosem.

-Kupiłam u Dilly, nigdy nie narzekałeś na jej sklep - szepnęła zmęczona. Można było zobaczyć jak przymykają jej się powieki. Pracowała jako gospodyni u mieszkańców miasteczka. Niektórzy się jej dziwili. Po co? Jest żoną szeryfa! Ale niech was stanowisko nie zmyli. W małych miasteczkach szeryf ma jedynie szacunek a nie wysoką wypłate.

Ale gdy jest się tak uczynnym i sympatycznym jak John Paul, nie dba się o pieniądze. Temu człowiekowi wystarczy jedynie wdzięczność, dobre słowo i ukochana przy boku. Niestety nigdy nie było im dane mieć potomstwa. Sarah w genach przejęła nie tylko szczupłą sylwetkę, lecz też i choroby genetyczne. Jeśli zaszlaby w ciążę, jej życie jak i dziecka, stanęłoby pod znakiem zapytania.

John nigdy nie pomyślał o ułożeniu sobie życia z kimś innym. To był ten rodzaj miłości nw całe życie. Nieważne co się stanie nigdy nie opuści ukochanej. W zdrowiu czy 2 chorobie, zawsze będzie stał u jej boku.

- Jak już stwierdzisz gotowość, daj znać, szeryfie Perez - powiedziała, udając głos jednego z podwładnych szeryfa. Zniknęła w salonie, skąd błysnęła lampa. Pewnie Sarah sięgnęła po książkę. Mały regalik pełen różnych powieści stoi obok kwiecistej kanapy z lat 90tych.

Ciemna noc zaglądała przez okno. Na polik żony szeryfa padł blask, zza okna dobiegł huk.

Kobieta wyjrzała przez szybę, sięgając przy tym do zasłony.

- Ten deszcz chyba nigdzie sie nie wybiera - krzyknęła, słysząc jak ulewa wzmaga sie a krople stukają coraz mocniej. Pies sąsiadów zaczął szarpać łańcuchem i ujadać. Frost pewnie siedzi skulona na strychu, pomyślała po chwili.

Frost jednak wydawała się obojętna. Spoczywała ma poduszce, pod podporą dachu, na strychu. I wciąż zaopatrzona w okno, jakby zatrzęsła się. Miauknęła głośno gdy jeszcze większy grzmot przedarł niebo na pół.

Frost nigdy nie bała się burzy. A teraz, sierść na karku kotki stanęła dęba a ona cała wtuliła się głębiej w strych. Ukryta między pudłami, dalej wyczekiwała. Czegoś co nadchodziło z ciemności. Zła, którego nikt z Saint Joseph nie mógł przewidzieć.

Następne częściKAMIKAZE 4 KAMIKAZE 5 KAMIKAZE 6

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Wrotycz 27.02.2019
    Trochę tu nieporadności w zapisie, ale warto było zajrzeć do kolejnej odsłony. Ciekawe jak pociągniesz fabułę.
    Hmm... interpunkcja za chwilę wcale nie będzie z Tobą chciała się zobaczyć:)
    No zobacz tylko, jak ją ignorujesz choćby w 1. akapicie :)

    "Wieczór przyniósł nad Saint Joseph jeszcze większą ulewe(ę). Noc miała być bezsenna dla tych (,) którzy mieli dachy domów pokryte blachą (,) bo deszcz zapowiadał sie(ę) padać do rana. Hałas na strychu szeryfa zwracał uwagę Frost, śnieżnobiałej kotki, już nieco otyłej i zmęczonej zabawami z kotami sąsiadów. Zielone oczy Frost spoglądały w stronę okna dachowego (,) za którym jednak nie dojrzała nic szczególnego. A jednak, wsłuchana w deszcz kotka Perezów (,) wydawała się zahipnotyzowana. Coś, czego nie dostrzegł nikt inny (,) przykuwało wzrok zwierzęcia."

    O komfort czytelnika trzeba dbać.
    Pozdrawiam:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania