Kamizelka cz.3
Myśli o niej nie chciały opuścić mojej głowy. Było to coś nowego. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem niczego podobnego. Myślałem o włosach w kolorze zboża. Były to najpiękniejsze nitki, jakie kiedykolwiek widziałem. Widzę ogromne pola mieniące się złocistą barwą, kłosy kołysane wiatrem, jakbym obserwował faliste morze. Znów oderwałem się od rzeczywistości, tym razem za bardzo. Nie zauważyłem, że zacząłem skręcać. Lewą rolką zahaczyłem o krawężnik, straciłem równowagę i skończyłem na trawie. To jest chyba dzień upadków. Nie widziałem sensu, by wstać, spojrzałem w górę. Uwielbiam oglądać gwiazdy, robiłem to odkąd pamiętam. Zapominam wtedy o otaczającym świecie. Jestem sam na sam z myślami. Zazwyczaj rozmyślam nad tym, jacy jesteśmy mali w porównaniu do wszechświata. Dziś pod powiekami miałem obraz nieznajomej ubranej w sweter. Serce biło mi szybciej niż zazwyczaj, bynajmniej nie od wysiłku. Kurde, o co chodzi? Nie mam pojęcia, ale dosyć tego siedzenia. Postawiłem siebie do pionu i pojechałem dalej, a przynajmniej próbowałem. Jazda była toporna, jakbym jechał po najgorszej jakości chodniku. Chociaż w naszym kraju prawie każdy taki jest. Droga była prosta, ale dla mojej psychiki stawała się powoli pionowa. Coś chyba chciałobym zawrócił. Jednak nie należę do osób, które tak szybko się poddają. Walczyłem z tym, odpychałem się, coraz mocniej, a nie jechałem szybciej tylko wolniej. Po dziesięciu minutach pokonałem zaledwie kilometr, a zmęczenie mówiło, że to był co najmniej półmaraton. Nie miałem wyjścia, usiadłem na krawężniku, rękoma objąłem kolana. W jednej chwili odzyskałem siły. Spojrzałem za siebie i poczułem potrzebę, by wrócić. Cofnąć się do niej. Tylko po co? Tego nie wiem. Po prostu musiałem to zrobić. Nie śpieszyło mi się do domu, nie miałem niczego do stracenia.
Zawróciłem, tym razem jazda była dużo prostsza. Dosłownie jakbym zjeżdżał z górki. Jechałem tą trasą dziesiątki, a może setki razy, wiem, że jest płaska. To chyba mózg płata mi figle. Zresztą nie pierwszy raz, ale to temat na później. Wciąż myślałem o nieznajomej oraz o tym, dlaczego to robię. Dojadę tam i co? No właśnie, co dalej? Nie miałem pojęcia. Jednak musiałem to zrobić. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Znów odpłynąłem i wróciłem, gdy dotarłem na miejsce. Tak jakby ktoś chciał się upewnić, że na pewno dojadę. Patrzyłem w drzwi klatki schodowej, stałem tam chyba dziesięć minut, może dłużej. Czułem na sobie wzrok paru przechodniów. Ciekawe co o mnie pomyśleli. Zresztą co można myśleć o chłopaku stojącym w bezruchu przed drzwiami? Raczej nic pozytywnego. Chyba że ktoś zaczytuje się w romanse i potrafi wykreować nieprawdopodobną historię. Może wtedy byłbym w ich oczach zakochanym, cierpliwie czekającym na swoją wybrankę. Chętnie bym dokończył ten wywód, ale zostałem wyrwany z letargu. Zapaliło się światło za szybą, a po chwili otworzyły się drzwi. To była ona, nieznajoma. Wyszła wyrzucić śmieci. Stanęła trzy kroki przede mną.
— Cześć.
— Cześć? — odpowiedziała widocznie zakłopotana
— Może byś chciała się przejść?
— Teraz?
— Tak.
— Dobrze.
To była najdziwniejsza sytuacja w moim życiu. Nawet nie mam pojęcia, dlaczego zaproponowałem spacer. Czułem jakby, to ktoś inny mówił za mnie. Wtedy o tym nie pomyślałem, ale teraz, z perspektywy czasu, jej reakcja nie była normalna. Kto normalny zgadza się na spacer w nocy z nieznajomym? Może tak po prostu miało być.
Komentarze (2)
Ogólnie spoko. Fajnie jakbyś wprowadził jakąś intrygę czy coś :D
Pozdrowienia :)
Co do tych porównań. Też nie byłem przekonany na początku, ale chciałem uniknąć powtórzeń. Chwilę nad tym myślałem i nic lepszego mi do głowy nie przyszło.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania