Poprzednie częściKarmin — wstęp i r.1

Karmin — rozdział 2

ELA

 

Uporczywe dzwonienie dzwonkiem, a potem pukanie do drzwi, wyrwało mnie ze snu. Otwarłam oczy i rozejrzałam się po ciemnym salonie, do którego przez okna wpadało subtelne światło ulicznych latarni. Nie pamiętałam, kiedy usnęłam. Nagle wszystkie emocje wróciły, osadzając się dławiącym ciężarem na piersi. Słysząc kolejne pukanie, wstałam i poszłam otworzyć drzwi.

— Chwilę — powiedziałam głośno, przekręcając klucz w zamku.

— Nareszcie. — Agnieszka wparowała do przedpokoju jak huragan. — Dzwoniłam do ciebie. Wydawnictwo chce, żebyś napisała kolejny tom „Pigwy”. Proponują korzystne warunki. Co tu tak ciemno? Z takim podejściem to nie napiszesz nic do wakacji. — Wypowiadała zdania w ekspresowym tempie. Potem zapaliła światło i... — O kurwa! Okradli cię? Jak ty wyglądasz? Byłaś już na policji?

Popchnęłam ją w stronę salonu i zapaliłam światło.

— Spokojnie. Nikt mnie nie okradł.

— A ten syf w przedpokoju? Nie powiesz mi, że tak popłynęliście z Jakubem. — Przewróciła oczami.

— No tak, wybacz. Na śmierć zapomniałam. Rocznica. — Popukała się po czole.

— Usiądź — poprosiłam. — Fakt, to moja sprawka.

Zajęłyśmy miejsca po obu stronach sofy.

— Mów, jak było! Chcę znać każdy szczegół. No może nie każdy, ale konkrety. Oh, Elka, nawet nie wiesz, jak bardzo brakuje mi takich przygód jak twoje...

— Zdradził mnie — weszłam jej w słowo, bo nie miałam sił dłużej słuchać jej twórczego słowotoku.

Na moment zapadła absolutna cisza. Gdyby nie sytuacja, uznałabym to za błogosławieństwo w towarzystwie Agi.

— Pomału — zaczęła. — Dziś mija rok od waszego poznania. Świata poza nim nie widziałaś, a on za tobą. Nie rozumiem.

— Jeśli cię to pocieszy, ja też nie. Pojechałam do jego mieszkania. Upiekłam kaczkę. Odstawiłam się jak szczur na otwarcie kanału i czekałam. Wrócił szybciej. — Zacisnęłam dłonie w pięści na wspomnienie tamtej chwili. Musiałam zebrać całe pokłady silnej woli, aby znów się nie rozpłakać. — Patrzyłam, jak obmacuje Martę, swoją asystentkę. Byli tak tym pochłonięci, że nawet mnie nie zauważyli. Nawet nie poczuli zapachu pieczonej kaczki, a pachniała zajebiście. Rozumiesz, zajebiście!

— Już dobrze. Chodź do mnie. — Agnieszka zamknęła mnie w uścisku. — Kutas z niego i tyle.

— Kutas — powtórzyłam.

— Fiut.

— Yhm...

— Wiesz co? Może to i lepiej. Widocznie nie był ci pisany. Dobrze, że się nie chajtnęliście. Pomyśl, co muszą czuć kobiety zdradzone po ślubie.

Odsunęłam się od przyjaciółki i spojrzałam na nią skwaszona.

— Sadzisz, że ma to jakieś znaczenie? Uczucia to uczucia.

— Co teraz zrobisz?

— Nic. Pewnie popłaczę kilka dni i wrócę do rzeczywistości.

— Kogo chcesz oszukać? — Aga zmierzyła mnie pobłażliwym wzrokiem. — Posłuchaj. Wiem, że to przykre, ale nie ty pierwsza i nie ostatnia zostałaś zdradzona. Jesteś piękna, mądra i powinnaś...

— Uwielbiam cię, ale przestań gadać głupoty.

— Mówię prawdę. Świat nie kończy się na jednym rozporku. Może wykorzystaj ten czas na pisanie.

— Wyciągnęła w moją stronę czarną teczkę ze złotym logiem wydawnictwa.

Wzięłam ją i otwarłam. Suma, którą mi zaproponowano faktycznie robiła wrażenie.

— Aga, nie wiem. Muszę to przemyśleć.

— W porządku. Jest tylko mały haczyk.

— Możesz jaśniej.

— Kojarzysz tego gościa, który prowadzi blog o seksie i często krytykuje romanse?

Oczywiście, że kojarzyłam. Daniel Stanton, kiedyś skomentował jedną z moich książek, twierdząc, że za dużo w nich mdłości niż miłości, bo miłość to głównie udany seks. No cóż, każdy postrzegał te uczucie inaczej, ale skoro uważał się za guru w sprawach łóżkowych, to dlaczego nigdzie nie można było znaleźć nawet jego jednego zdjęcia? Mogłam się założyć, że był starym i łysiejącym pierdzielem z wyhodowanym piwnym brzuchem. Przytaknęłam przyjaciółce.

— To on zaproponował wydawnictwu współpracę z tobą. Twoje wynagrodzenie to także jego zasługa.

Ze swoich źródeł wiem, że nieźle posmarował redaktorowi naczelnemu, żeby się zgodził. — Przewróciła oczami.

— Chyba zwariowałaś, że się na to zgodzę. — Oddałam jej teczkę. — Zabieraj to i powiedz, żeby obaj wsadzili ją sobie w dupę.

— Elka, zastanów się. To nie jest taki zły pomysł.

— Nie. Nie będę współpracować z kimś, kto... Nie ważne.

— W porządku. — Aga podniosła ręce w geście kapitulacji. — Muszę już iść. Gdybyś zmieniła zdanie, zadzwoń. Wtedy powiem ci dokładnie o co chodzi w tej umowie, to ważne. — Wstała z sofy i skierowała się do wyjścia.

— Nie ma takiej opcji! — krzyknęłam, nie wstając z miejsca. Może to mało kulturalne, ale przy Agnieszce nie musiałam udawać damy. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi. To byłoby na tyle z cywilizowanego zakończenia rozmowy.

***

Mieszkanie po babciu Lusi było niewielkie. Oprócz salonu, wąskiego przedpokoju i mikroskopijnej kuchni oraz łazienki, w której ledwo mieścił się narożny prysznic i muszla klozetowa, znajdował się jeszcze jeden pokój, a raczej pokoik. Było to jedyne pomieszczenie, jakie urządziłam po swojemu. Z racji niedużej wielkości, kolor ścian był biały, lecz przełamany galerią abstrakcyjnych obrazków. Pod oknem stało niewielkie łóżko z masą poduszek zawsze równo nakryte turkusową narzutą. Na przeciwległej ścianie zmieściłam drążek na ubrania. Na środku przytulności dodawał również dywan w kolorze turkusu.

Usadowiona wygodnie na łóżku, otwarłam teczkę z dokumentami, którą Aga postanowiła zostawić na szafce w przedpokoju. Znów spojrzałam na wynagrodzenie, jakie miałabym dostać za tę współpracę, kusiło. Ale czy było mi to potrzebne? Fakt, mogłabym pociągnąć tę historię dalej. Rzucić bohaterom kolejne kłody pod nogi, tylko sęk w tym, że moje własne życie teraz przypominało Szekspirowską tragedię. Ostatnie na co miałam ochotę, to tworzenie kolejnych dram. Zamknęłam teczkę i sięgnęłam po laptopa. Gdy go uruchomiłam, na pulpicie wyskoczyło zdjęcie moje z Jakubem. Staliśmy przytuleni na tle zieleni Wrocławskich łąk. Momentalnie poczułam pieczenie oczu, w których nieproszone wezbrały łzy. Niedbale przetarłam twarz dłonią. Nawet nie zadzwonił. Nie próbował się tłumaczyć, jakby to, co było między nami nic dla niego nie znaczyło. Weszłam w galerię i zaczęłam kasować zdjęcie po zdjęciu, tym samym wymazując cały rok swojego życia.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania