Poprzednie częściKate - Prolog

Kate - Rozdział I

Jeżeli człowiek jest w stanie w jakikolwiek sposób stwierdzić, że pogodził się ze śmiercią bliskiej mu osoby, to Robert właśnie to uczynił. Ostatnie cztery tygodnie swojego życia spędził głównie siedząc w wygodnym fotelu twarzą w twarz z psychologiem, który w zaskakujący sposób pozwolił mu na poskładanie swoich myśli do kupy. Nie zamierzał póki co przerywać terapii, bo bał się że to wszystko może do niego wrócić. Nie był jeszcze na tyle silny by móc o własnych siłach stanąć na nogi i rozpocząć wszystko od nowa. Na to było zdecydowanie za wcześnie.

Po tym jak pochował Kate, codzienne życie stało się dla niego męczarnią. Każda chwila przypominała mu o niej, każde miejsce wciskało mu do głowy jakieś wspomnienie z nią związane.

Czas okazał się jednak sprzymierzeńcem, któremu postanowił powierzyć swój los.

Aktualnie mieszkał u swojego szwagra, Karola. Od czasu, gdy Kate popełniła samobójstwo bał się wrócić do domu. Odradzała mu to nawet jego psycholog, która uznała że jest zbyt wcześnie by mógł stawić czoła miejscu który tak silnie by mu o Kate przypominał. Na szczęście Karol zaoferował mu pomoc z której skorzystał bez chwili wahania. Dziś wiedział, że dobrze uczynił. Zawsze lubił Karola i te jego abstrakcyjne poczucie humoru. To dzięki niemu powoli odnajdował się w sytuacji w której się znalazł.

Wracając do domu po kolejnym seansie u psychologa, wstąpił po drodze do supermarketu. Karol sporządził listę i prosił by zrobił zakupy. Musiał przejąć część obowiązków na siebie skoro mieszkali razem od niemal miesiąca. Nie chciał być dla nikogo ciężarem, więc robił zakupy, sprzątał mieszkanie a nawet przeszedł przyspieszony kurs gotowania. Na szczęście dziś nie on miał gotować, lecz Karol z czego był bardzo szczęśliwy.

Gdy wrócił, Karol był już w mieszkaniu. Znalazł go siedzącego przy kuchennym stole, nisko pochylonego nad ogromną stertą papierów.

- Sam nie wiem kiedy tyle się tego nazbierało! - powiedział podnosząc ręce do góry, przy okazji zrzucając pokaźny plik kartek na podłogę – Kurwa! Sam sobie nie radzę. Na szczęście Noelia wraca po jutrze z urlopu i część tego bałaganu przejdzie na nią.

- Więc to odłóż - powiedział Robert schylając się po rozrzucone dokumenty – I zabierz się już za robienie kolacji. Jestem cholernie głodny.

- Jak u psychologa?

- Lepiej. Powiedział, że widać poprawę.

- To dobrze. Piwo?

- Tak.

- Pamiętasz, że wracasz w poniedziałek do pracy?

- Cholera, rzeczywiście! Całkowicie wypadło mi to z głowy. To oznacza, że będę musiał wskoczyć do swojego domu po parę koszul i garnitur – powiedział przełykając głośno ślinę.

- Mogę to zrobić za ciebie – powiedział Karol podając mu zimne piwo – wystarczy, że dasz mi klucze do twojego domu i jutro to załatwię.

- Wiesz, a może pojechalibyśmy tam we dwóch, co? Sam.. Sam boję się tam jechać, a potrzebuję jeszcze paru rzeczy, których ty nie znajdziesz.

- Dobrze. Na pewno wiesz co robisz?

- Tak.. chyba tak.

 

 

***

 

 

Następnego dnia po południu pojechali do domu Roberta. Stojąc przed drzwiami wejściowymi, postanowił że będzie silny, że po prostu tam wejdzie, zabierze swoje rzeczy i wyjdzie. Cieszył się, że Karol tu z nim przyjechał. Bez niego chyba nie dałby rady.

Wyciągnął klucze z kieszeni i powolnym ruchem wsadził jeden z nich do zamka. Drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem.

- Dobra stary, gotowy? - zapytał Karol

Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Robert już jakby go nie słyszał. Weszli szybko do środka.

W powietrzu unosił się zapach kurzu i starych mebli. Lubił ten zapach.

- Idę na górę po swoje rzeczy, a ty się rozgość.

- Jakbyś potrzebował pomocy to krzycz.

Wbiegł po schodach na górę. Wszedł do swojego pokoju. Z szafy wyciągnął wszystkie koszule jakie posiadał, wsadził je do torby którą pożyczył od Karola. Dwa garnitury zabrał razem z wieszakami, nie chciał aby się pogniotły. Z szuflady wysypał bieliznę do plastikowej reklamówki. Następnie zabrał swoją teczkę wypychając ją do granic możliwości dokumentami, które mogły mu być potrzebne w najbliższych dniach.

Jeszcze tylko mój laptop. - powiedział sam do siebie.

Tylko laptopa nigdzie nie było. Przeszukał każdy kąt swojego pokoju, jednak bezskutecznie. Postanowił sprawdzić w pokoju Kate.

Rzeczywiście tam był, leżał na biurku obok fotografii na której znajdował się on i Kate w deszczu złotych liści, którymi się obrzucali.

Kate, coś ty zrobiła – zamruczał

Zdjęcie wsadził do tylnej kieszeni spodni, wyszedł z pokoju kierując się w stronę schodów. Karola znalazł w kuchni.

- Robert, ona.. Ona tu TO zrobiła, prawda?- spytał niepewnie

- Taak – odpowiedział powoli – już wszystko wziąłem. Możemy wracać do ciebie.

- Robert? Nie byłeś tu od czasu, gdy się TO wydarzyło, prawda?

- Tak, dlaczego pytasz?

- Zastanawia mnie, dlaczego w kubku jest nasypana kawa?

- Kate, każdej nocy parzyła kawę, miała takie dziwne zboczenie.

- Więc dlaczego jej nie zaparzyła, a tylko wsypała do kubka? - spytał niepewnie.

Nie wiem Karol – odpowiedział lekko poirytowany. Nie chciał o tym rozmawiać, tym bardziej w miejscu w którym się to stało – chodźmy już!

 

***

 

Czwartek przypomniał Robertowi o tym, że święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami. Już o dziewiątej rano wychodząc pośpiesznie z domu, zastał świat pogrążony w całkowitej bieli. Ogromne płatki śniegu spadały w zadziwiająco szybkim tempie; drzewa uginały się pod ich ciężarem, samochód który zaparkowany był na wjeździe posesji zmienił swój pierwotny kolor z czerwonego na biały, a chodnik na który nie pewnie postawił swój pierwszy krok pokryty był dziesięciocentymetrową warstwą śniegu.

Zima – powiedział sam do siebie z nieukrywaną goryczą w głosie. Robert nienawidził jej całym sercem i duszą, jednak musiał przyznać, że obraz na który teraz spoglądał wyglądał pięknie nawet jak na zimę.

Po półgodzinnym odśnieżaniu wjazdu do posesji oraz samochodu, ruszył w stronę centrum miasta. Miał umówione spotkanie z psychologiem, potem chciał odwiedzić mamę Kate.

Dawno już u niej nie był, a ciekaw był jak sobie radzi.

Jazda samochodem okazała się koszmarem. Na ulicach leżała gruba warstwa śniegu, która maksymalnie ograniczała prędkość jazdy, co w efekcie spowodowało kilkukilometrowy korek. Sznur samochodów ciągnął się niemiłosiernie powoli. Robert postanowił jechać prosto do swoich teściów, uprzedziwszy najpierw psycholog o swoim nieprzybyciu. Jak się okazało sama miała do niego zadzwonić, ponieważ tak jak on stoi w korku, a przejechanie dystansu który normalnie zajmuje jej 15 minut trwa już godzinę. Spoglądając przez okna z nieukrywanym rozbawieniem dostrzegł scenę w której jej bohater, czyli rosły mężczyzna przebrany za św. Mikołaja był szarpany za długą białą brodę przez grupę dziesięciolatków. Całe zjawisko obserwował spory tłum, który zebrał się przed drzwiami galerii handlowej śmiejąc się do łez. Po paru chwilach guma na której trzymała się broda pękła, ukazując światu prawdziwe oblicze św. Mikołaja. Dzieci jakby spodziewając się reakcji mężczyzny, ruszyły ile sił w nogach do galerii przed goniącym ich symbolem magii świąt.

Ludzie, jeszcze grudzień nie przyszedł, a zachowujecie się jakbyście dzisiaj mieli zasiąść do kolacji wigilijnej. Co za kraj!

I rzeczywiście tak było. Ponad połowa sklepów, które mijał była udekorowana w przeróżne gwiazdy, lampki, miniaturowe choinki, złote i srebrne łańcuchy. Większe sieci handlowe przyciągały klientów wielkimi promocjami świątecznymi, a w radiu w ciągu pół godziny już dwa razy słyszał wielki przebój “Last Christmas”.

U rodziców Kate spędził większość dnia. Nawet zaproponowali mu by został na noc, ale nie chciał wykorzystywać ich gościnności, poza tym wieczór miał spędzić przed ekranem monitora swojego laptopa. Co prawda zostało mu jeszcze parę dni urlopu, jednak nie mógłby przyjść z pustymi rękami do redakcji. Musiał napisać parę artykułów. Rodzice Kate trzymali się całkiem nieźle. Wydawało mu się, że lepiej niż on sam, choć równie dobrze mogła to być maska, którą przed nim nałożyli, nie chcąc wzbudzać niepokoju. Wiedział, że byli do tego zdolni.

Karol siedział na kanapie wpatrując się intensywnie w ścianie z miną, która jak wiedział Robert była zapowiedzią poważnej rozmowy.

- Jak dzień stary? - powiedział wchodząc do kuchni – kupiłem parę piw, trochę chipsów, orzeszków i wypożyczyłem niezły film na dvd. Co ty na to?

- Robert, a co jeżeli to nie było samobójstwo? - powiedział niepewnym, cichym głosem, jakby bojąc się iż głośniejsze wypowiedzenie tego zdania, może sprawić mu ból.

Wrócił do salonu. Spojrzał na Karola. W dalszym ciągu siedział na kanapie wpatrzony w ścianę.

- Słuchaj, nie wiem po raz kolejny o co ci właściwie chodzi. Wiesz, że ciężko to przeszedłem. Jeżdżę codziennie na terapie, żeby móc jakoś stanąć na nogi, a ty starasz się na siłę by mnie od tego powstrzymać. Możesz dać już temu spokój? Naprawdę nie mam ochoty żeby o tym dyskutować.

- Robert zaczekaj! Po prostu nie potrafię zrozumieć dlaczego nie zaparzyła tej kawy..

- Bo się PO – WIE – SI – ŁA! ROZUMIESZ?! - Przerwał mu Robert. Nie wytrzymał. Wybuchł. Zrobiło mu się strasznie gorąco. Dłonie samowolnie zacisnęły się w pięści. - Przecież czytałeś ekspertyzę, która ewidentnie wykazała BRAK UDZIAŁU OSÓB TRZECICH! Kiedy to do ciebie dotrze? Kate popełniła samobójstwo. Zamknijmy w końcu ten rozdział. Pogódź się z tym.

- Więc po co przygotowywała sobie kawę? Gdybym miał się powiesić nie zaczynałbym robić sobie kanapki, której i tak nie mam zamiaru zjeść, rozumiesz? To mi zwyczajnie nie pasuje do całości. To wygląda jakby coś lub ktoś jej przeszkodził.

Robert nie zamierzał dłużej tego ciągnąć. Obrócił się na pięcie i poszedł na górę do swojego pokoju. Usiadł na łóżku głośno oddychając. Nie chciał się rozpłakać. Nie teraz. Niedawno obiecał sobie, że już nie uroni ani jednej łzy i bardzo chciał dotrzymać obietnicy, którą złożył. Nerwowo zaczął bawić się palcami.

Przestać myśleć. Muszę przestać myśleć.. - powiedział bezgłośnie.

Wstał. Rozejrzał się po pokoju. Złapał szybko za laptopa i usiadł za biurkiem. Postanowił, że zabierze się za korektę tekstu, którą miał zrobić bardzo dawno temu.

Przestać myśleć.. - powtarzał dalej pod nosem. Uruchomił komputer, najpierw podłączając go do zasilania.

- Psia mać! - wykrzyczał.

Był to komputer Kate.

 

 

***

 

Każdy mógłby się pomylić, ponieważ jego komputer wyglądał identycznie jak komputer Kate. Na tapecie miała ich zdjęcie. To samo, które Robert zabrał z jej biurka, podczas ostatniego pobytu w swoim domu. Czuł jak łzy napływają mu do oczy. Otarł je szybko rękawem. Wyciągnął rękę by zamknąć laptopa i wtedy to zobaczył.

Na pulpicie widniała tylko jedna ikona, której z początku nie zauważył, ponieważ była zgrabnie wkomponowana w złote liści które ją otaczały. Był to dokument tekstowy o tytule “Do Roberta”.

 

***

 

Usłyszał kroki w korytarzu, po chwili pojawił się Karol niosąc w dłoni dwa piwa. Usiadł na kancie biurka spoglądając na Roberta.

- Słuchaj stary, nie chciałem żeby tak to się skończyło. Przepraszam, że poruszyłem ten temat. Pewnie masz rację. To było samobójstwo. Nie wiem co próbowałem udowodnić. Przepraszam. Chodź na dół, obejrzymy ten film który wypożyczyłeś i walniemy parę piw – odwrócił się do drzwi i ruszył w ich stronę.

- Karol..

Zatrzymał się.

- Tak?

- Maiłeś rację. To nie było samobójstwo.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Marzycielka29 22.02.2016
    Ciekawie się zapowiada. Fajnie Przedstawiasz bohaterów i dialogi wychodzą Ci naturalne, co jest dużym plusem. W tekście brakło kilku przecinków np. przed "który" czy "by" znalazłam także pare powtórzeń, które są niepotrzebne. 4 i czekam na kolejny rozdział :)
  • Lucinda 22.02.2016
    Pod względem treści tekst mi się podobał. Lekko się czytało. Zarówno opisy jak i dialogi dobrze Ci wychodzą. Fajnie odwzorowałeś emocje mężczyzny, który sądzi, że jego żona popełniła samobójstwo i nie może sobie z tym poradzić. Terapia pomagała mu zapomnieć, a tu szwagier sugeruje mu, że Kate może wcale się nie zabiła i podaje argument, któremu nie sposób jest się przeciwstawić. Nie dziwię się, że mocno zareagował na tę rozmowę. Ciekawe jest trochę, że policja zabrała komputer Roberta zamiast jego żony i wcale się nie zorientowała. Śladów też za dobrze nie sprawdzili, skoro stwierdzili, że kobieta zginęła bez udziału osób trzecich, no ale to nakręca historię. Chętnie dowiedziałabym się, co takiego bohater przeczytał w tym dokumencie w komputerze Kate. Natomiast wątki poboczne typu odwiedziny teściów czy obserwacja sceny z dziećmi i mikołajem zostały ładnie wplecione w treść, to Ci się udaje. Mnie zawsze denerwowało, podobnie jak bohatera, to strojenie sklepów praktycznie zaraz po świętach listopadowych. Przechodząc znowu do kwestii technicznej, zacznę może od takich ogólnych uwag. Często występują u Ciebie powtórzenia, mam wrażenie, że tym razem częściej niż ostatnio. Bardzo często pojawiają się imiona bohaterów co zdanie lub co dwa, na przykład gdy był akapit o tym, że zamieszkał u szwagra, wciąż pojawiało się imię Karol, podobnie bywało z Kate. Musisz popracować nad tymi powtórzeniami. A nawet już pomijając imiona wiele razy w tekście wystąpiło słowo ,,który/która/które” bądź ,,by”, może dlatego Marzycielka zwróciła uwagę na brak przecinków przed tymi wyrazami, choć w większości przypadków się je stawia. Pozostałe uwagi są już konkretnymi przykładami, jak widać, jest ich więcej niż ostatnio i mam nadzieję, że naprawdę Ci to nie przeszkadza.
    ,,Nie był jeszcze na tyle silny (przecinek) by móc o własnych siłach stanąć na nogi”;
    ,,Od czasu, gdy Kate popełniła samobójstwo bał się wrócić do domu” - w tym przypadku bez przecinka przed ,,gdy” i przecinek przed ,,bał”;
    ,,która uznała (przecinek) że jest zbyt wcześnie (przecinek) by mógł stawić czoła miejscu (przecinek) który tak silnie by mu o Kate przypominał” - ,,które by mu o Kate przypominało”, bo miejsce jest rodzaju nijakiego;
    ,,Na szczęście Karol zaoferował mu pomoc (przecinek) z której skorzystał”;
    ,,odnajdował się w sytuacji (przecinek) w której się znalazł”;
    ,,Karol sporządził listę i prosił (przecinek) by zrobił zakupy”;
    ,,Musiał przejąć część obowiązków na siebie (przecinek) skoro mieszkali razem” - skoro jest już, że musiał przejąć część obowiązków, to nie ma potrzeby pisania, że na siebie, gdyby tu było ,,wziąć” to wtedy na siebie;
    ,,robił zakupy, sprzątał mieszkanie (przecinek) a nawet przeszedł przyspieszony kurs gotowania” - rozumiem, że tu wymieniasz jego obowiązki, ale jednak słowo zakupy pojawiało się już dwa zdania wcześniej;
    ,,nie on miał gotować, lecz Karol (przecinek) z czego był bardzo szczęśliwy”;
    ,,Sam nie wiem (przecinek) kiedy tyle się tego nazbierało! - powiedział (przecinek) podnosząc ręce”;
    ,,Na szczęście Noelia wraca po jutrze z urlopu” - ,,pojutrze”;
    ,,powiedział Robert (przecinek) schylając się po rozrzucone dokumenty”;
    ,,będę musiał wskoczyć do swojego domu po parę koszul i garnitur – powiedział (przecinek) przełykając głośno ślinę” - słyszałam, żeby ,,skoczyć do domu”, co jest wyrażeniem potocznym, ale nie o ,,wskoczeniu do domu”;
    ,,powiedział Karol (przecinek) podając mu zimne piwo”;
    ,,Sam.. Sam boję się tam jechać” - brakuje trzeciej kropki;
    ,,postanowił (przecinek) że będzie silny”;
    ,,Dobra (przecinek) stary, gotowy?” - ,,stary” jest tutaj zwrotem bezpośrednim;
    ,,Jakbyś potrzebował pomocy (przecinek) to krzycz”;
    ,,wyciągnął wszystkie koszule (przecinek) jakie posiadał, wsadził je do torby (przecinek) którą pożyczył od Karola”;
    ,,nie chciał (przecinek) aby się pogniotły”;
    ,,Następnie zabrał swoją teczkę (przecinek) wypychając ją do granic możliwości dokumentami”;
    ,,Jeszcze tylko mój laptop. - powiedział sam do siebie” - jeśli wypowiedź kończysz kropką, to po myślniku musisz zacząć wielką literą, ale tutaj po prostu powinieneś usunąć tę kropkę;
    ,,leżał na biurku obok fotografii (przecinek) na której znajdował się on i Kate w deszczu złotych liści”;
    ,,wyszedł z pokoju (przecinek) kierując się w stronę schodów”;
    ,,Kate, każdej nocy parzyła kawę” - bez przecinka, to pojedyncze zdanie oznajmujące;
    ,,Nie wiem (przecinek) Karol” - i na początku dodałabym myślnik, bo była to wypowiedź Roberta skierowana do Karola;
    ,,samochód (przecinek) który zaparkowany był na wjeździe posesji (przecinek) zmienił swój pierwotny kolor” - zdanie podrzędne rozdziela zdanie nadrzędne;
    ,,chodnik (przecinek) na który nie pewnie postawił swój pierwszy krok (przecinek) pokryty był dziesięciocentymetrową warstwą śniegu” - jak wyżej i ,,niepewnie” łącznie, bo ten przysłówek pochodzi od przymiotnika;
    ,,obraz (przecinek) na który teraz spoglądał (przecinek) wyglądał pięknie nawet jak na zimę” - znowu zdanie nadrzędne rozdzielone przez podrzędne;
    ,,Dawno już u niej nie był, a ciekaw był (przecinek) jak sobie radzi” - mógłbyś tu coś zmienić, żeby nie było tego powtórzenia ,,był”;
    ,,Jak się okazało (przecinek) sama miała do niego zadzwonić”;
    ,,przejechanie dystansu (przecinek) który normalnie zajmuje jej 15 minut (przecinek) trwa już godzinę” - zdanie podrzędne rozdziela nadrzędne i liczby powinieneś w takich przypadkach pisać słownie, to nie jest jakaś długa data czy coś;
    ,,Spoglądając przez okna (przecinek) z nieukrywanym rozbawieniem dostrzegł scenę (przecinek) w której jej bohater, czyli rosły mężczyzna przebrany za św. Mikołaja (przecinek) był szarpany”;
    ,,Całe zjawisko obserwował spory tłum, który zebrał się przed drzwiami galerii handlowej (przecinek) śmiejąc się do łez”;
    ,,guma (przecinek) na której trzymała się broda (przecinek) pękła”;
    ,,Ponad połowa sklepów, które mijał (przecinek) była udekorowana w przeróżne gwiazdy”;
    ,,Nawet zaproponowali mu (przecinek) by został na noc”;
    ,,Karol siedział na kanapie (przecinek) wpatrując się intensywnie w ścianie z miną, która (przecinek) jak wiedział Robert (przecinek) była zapowiedzią poważnej rozmowy” - ,,jak wiedział Rober” jest w tym wypadku wtrąceniem;
    ,,Jak dzień (przecinek) stary? - powiedział (przecinek) wchodząc do kuchni – kupiłem parę piw, trochę chipsów, orzeszków i wypożyczyłem niezły film na dvd” - DVD z wielkich liter, bo to skrótowiec od anglojęzycznej nazwy, po ,,kuchni” - postawiłabym kropkę, a po myślniku ,,kupiłem” zaczęłabym z wielkiej litery, bo przed tą wypowiedzią jest pytanie, gdyby nie didaskalia, wyszłoby, że zaczynasz zdanie z małej litery;
    ,,jakby bojąc się (przecinek) iż głośniejsze wypowiedzenie tego zdania, może sprawić mu ból” - bez przecinka przed ,,może”;
    ,,po raz kolejny (przecinek) o co ci właściwie chodzi”;
    ,,Jeżdżę codziennie na terapie” - ,,terapię”;
    ,,ty starasz się na siłę by mnie od tego powstrzymać” - w takiej sytuacji przed ,,by” powinien być przecinek, ale ja bym to słówko usunęła, bo to zdanie dziwnie z nim brzmi, lepiej by było ,,starasz się na siłę mnie od tego powstrzymać”;
    ,,Naprawdę nie mam ochoty żeby o tym dyskutować” - tu podobnie jak wyżej, przecinek powinien być przed ,,żeby”, które jest tu niepotrzebne;
    ,,nie potrafię zrozumieć (przecinek) dlaczego nie zaparzyła tej kawy..” - no i jeszcze ta trzecia kropka na końcu;
    ,,To mi zwyczajnie nie pasuje do całości. To wygląda (przecinek) jakby coś lub ktoś jej przeszkodził” - nie bardzo podoba mi się podwójne ,,to”, które rozpoczyna dwa zdania pod rząd;
    ,,Usiadł na łóżku (przecinek) głośno oddychając”;
    ,,Muszę przestać myśleć.. - powiedział bezgłośnie” - trzecia kropka;
    ,,Złapał szybko za laptopa i usiadł za biurkiem” - bardziej by mi pasowało ,,złapał/chwycił laptop”, niż złapał za laptopa”;
    ,,Przestać myśleć.. - powtarzał dalej pod nosem” znowu ta kropka (hmm… to już trzeci czy czwarty raz, ale może zapamiętasz :D );
    ,,które Robert zabrał z jej biurka, podczas ostatniego pobytu” - bez przecinka;
    ,,Czuł (przecinek) jak łzy napływają mu do oczy” - ,,do oczu”;
    ,,Wyciągnął rękę (przecinek) by zamknąć laptopa”;
    ,,po chwili pojawił się Karol (przecinek) niosąc w dłoni dwa piwa”;
    ,,Usiadł na kancie biurka (przecinek) spoglądając na Roberta”;
    ,,Słuchaj (przecinek) stary, nie chciałem (przecinek) żeby tak to się skończyło”;
    ,,Nie wiem (przecinek) co próbowałem udowodnić”;
    ,,obejrzymy ten film (przecinek) który wypożyczyłeś”;
    ,,Karol..” - trzecia kropka.
    No i wypisałam chyba wszystko, co się dało. Uważam, że wyczerpałam temat. Jeśli coś jest niezrozumiałe, to oczywiście mogę wyjaśnić. W przyszłości liczę na poprawę, może jeśli nie masz ochoty sprawdzać, gdy już masz wszystko gotowe, to podczas pisania zaczniesz stosować te zasady i w końcu wejdzie Ci to w krew. Ze względu na te liczne powtórzenia, które psuły trochę efekt końcowy, bo jak mówiłam, nie obniżam jakoś specjalnie oceny za błędy, tym razem zostawiam 4, ale spodziewam się, że w przyszłości lepszej oceny:)
  • KarolaKorman 23.02.2016
    Wiedziałam, że Lucinda wypisze wszystkie błędy i można czytać nie zwracając na nie uwagi. Intrygujący tekst. Trzymasz w napięciu i powoli dawkujesz kolejne niespodzianki. do tego ciekawe opisy. Zasłużone 5 :)
  • ukaszeq 24.02.2016
    Czy kolejne rozdziały również będą tak długie? Czekam! Wiem ze trochę Ci to zajmie, ale czuję że moja cierpliwość zostanie nagrodzona. Przynajmniej mam taką nadzieję. Uwielbiam w Twoich opowiadaniach wtrącenia o tych "polaczkowych" zachowaniach, oby ich nie zabrakło.
    Co do opowiadania to nie mam zastrzeżeń,. Na błędach się nie znam, a koleżanka Ci już wszystkie wypisała (dobra duszyczka, nieprawdaż? ) A i myślę że K. zabił ktoś z pracy, ktoś kto chciał odebrać jej stanowisko, albo ktoś kto uznał że wie ona za dużo, no bo była księgową i może odkryła jak ktoś okrada tą Szwecką firmę? Czekam.
  • Dominik Stefan 26.02.2016
    Serdecznie dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy! Szczególnie dlatego, że jestem tu nowy ;) Rozdziały będą wrzucane teraz nieco rzadziej ze względu na charakter mojej pracy i pijackiej duszy, ale myślę, że co tydzień powinno być coś nowego.
  • refluks 13.10.2017
    Tyle tygodni minęło, a odcinka nie ma.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania