Poprzednie częściKiedyś to opiszę
Pokaż listęUkryj listę

Kiedyś nawet kawa miała inny smak

Nie lubiła moich wierszy – podobno zbyt szowinistyczne,

męskie. Przestała je czytać, ale za to powieść pochłonęła

w jedną noc. Może dlatego, że odkryłem tam swoją drugą

twarz, a może na przekór sobie,

 

Przychodziła, jak do siebie. Nalewała drinka i siadała

na łóżku, Oparta o ścianę prowokowała niewinną miną.

– I co? – pytała. – Masz dzisiaj zły dzień? Boże, jak ja

potrzebowałem tej zaczepki.

 

Białe pończochy, białe majtki, biała bluzka i spódniczka

w szkocką kratę – szczucie miała we krwi. Suka. Moja

muza. Wciąż nie potrafię zapomnieć.

 

Gdy zmęczony leżałem na podłodze trzymając aparat,

stawała nade mną w rozkroku. Rozerwane niebo

przesłaniało mi świat i padały te słowa: – Tylko tyle

potrafisz, skomleć?

 

Z wiekiem staję się zachłanny, chciałbym czerpać

życie garściami, brakuje mi jednak tamtej zaczepki,

białych pończoch i spódniczki w kratę. Uśmiechu,

zamyślonych oczu i czterdziestu sekund do piekła.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania