Poprzednie częściKim bez Ciebie jestem Prolog

Kim bez Ciebie jestem Cz. 3

JAKE

 

Ze snu wyrywa mnie sygnał telefonu. Mam ochotę rozwalić go o ścianę, jednak w ostatniej chwili się powstrzymuję. Przewracam się na plecy i wzdycham. Otwieram powoli oczy i promienie słońca uderzają we mnie. Przecieram rękami swędzące powieki, by pozbyć się oznak zmęczenia. Spoglądam na ekran telefonu i widzę, że mam jedenaście nieodebranych połączeń, wszystkie od Tony`ego.

Postanawiam na razie nie oddzwaniać. Zdejmuję bokserki, wrzucam je do kosza na pranie i idę do łazienki. Odkręcam wodę pod prysznicem, a potem wchodzę pod strumień, zanim ma szansę się nagrzać. Opieram głowę o kafelki i czuję jak brudy poprzedniego dnia spływają po moim ciele. Wtedy słyszę głośne trzaśnięcie drzwiami.

- Co do...? - nie mam szansy skończyć. Zasłonka prysznica jest gwałtownie odsunięta, a moim oczom ukazuje się Tony. Wygląda na wkurzonego. - Stary, kocham cię, ale spierdalaj z mojej łazienki. - cedzę przez zęby z ironicznym uśmiechem.

- Wiesz, ile razy do ciebie dzwoniłem? - pyta coraz bardziej zdenerwowany. Spoglądam na jego minę. Gość często dramatyzuje, ale tym razem wydaje mi się, że naprawdę coś mogło się stać.

- Dobra, daj mi chwilę - zrozumiał aluzję i cofa się kilka kroków dalej żeby zrobić mi miejsce. Biorę ręcznik wiszący obok zlewu i przewiązuję go sobie w pasie. Ręką przeczesuję wilgotne włosy i strzepuję z nich nadmiar wody. Drzwi łazienki są szeroko otwarte. W lustrze widzę, że Tony usiadł przy biurku w sypialni. Ma jedną nogę założoną na drugą, a opuszki jego palców nerwowo uderzają o blat. Idę w jego stronę.

- Więc? Co się stało? - podnoszę głowę i marszczę czoło wbijając w niego wzrok.

- Gdybyś odebrał telefon, to wiedziałbyś o co chodzi - mówi oskarżycielskim tonem. - Kto w ogóle śpi do 15? - jego teksty zaczynają mnie powoli irytować. Niech mówi co chce i wynosi się z mojego domu, bo oberwie. Kiedyś byliśmy dobrymi przyjaciółmi, nigdy nie podniósłbym na niego ręki, ale wiele się zmieniło i wiem, że on zdaje sobie z tego sprawę. Za dużo syfu jest w naszym życiu. Nie da się tego cofnąć.

- Nie twój zasrany interes. Mów, co masz do powiedzenia i spadaj - sięgam po wiszący na krześle biały t-shirt i zakładam go na siebie. Lekko opina mnie w ramionach, ale nic dziwnego, w tym roku nabrałem trochę mięśni. Czuję na sobie zabójcze spojrzenie mojego byłego przyjaciela, ale ignoruję go. Mogę mówić co mi się podoba, nie dbam o niczyje uczucia. Podchodzę do kosza na pranie wokół którego zebrała się już wielka kupka ubrań. Cholera, muszę w końcu się tym zająć - myślę. Wyrzucam całą zawartość na podłogę i szukam swoich ulubionych jeansów. Tak, mam je - chwytam pomięty, niebieski materiał i przykładam do nosa. Nie jest tak źle - stwierdzam, a potem zrzucam z siebie ręcznik, wyciągam z komody ostatnie czyste bokserki i wkładam je na wilgotne jeszcze ciało. Następnie wciskam się w odnalezione spodnie i spoglądam na Tony`ego. Unoszę pytająco brwi dając mu znać, że wciąż czekam na odpowiedź.

- Reese chce cię widzieć - mówi w końcu. Jego głos jest odrobinę spokojniejszy. Kiwam głową, zastanawiając się jednocześnie czego ten dupek może ode mnie jeszcze chcieć. Całe to gówno, które dzieje się ostatnio w moim życiu to moja wina. Sam się w to wplątałem i już nie ma odwrotu.

- Ok, w takim razie jedziemy - wzdycham ciężko. Po wyjściu z domu widzę, że na podjeździe stoi nowy samochód Tony`ego. Posyłam mu karcące spojrzenie, a on udaje, że tego nie widzi. Po cholerę znowu przyjmuje "prezenty" od tego fiuta, Reese`a? Nie jesteśmy już przyjaciółmi, ale denerwuje mnie fakt, że postępuje tak nieodpowiedzialnie. Chociaż, co ja mogę wiedzieć o odpowiedzialności, sam zaciągnąłem u niego dług, który teraz muszę spłacać. - gardzę sobą w myślach.

- Tym razem ja poprowadzę - rzuca złośliwie. Naprawdę musi przypominać mi o tym co się stało? - robię groźną minę dając mu znać, że powinien się zamknąć.

Droga upływa nam w milczeniu. Kiedy dojeżdżamy pod dom Reese`a rozglądam się czy nikogo nie ma w pobliżu. Nie chcę żeby ktoś mnie tutaj widział.

- Witaj, Jake - drzwi frontowe się otwierają i słyszę jego głos.

- No - mruczę pod nosem. Wchodzę do środka i zatrzymuję się w holu.

- Jak zwykle małomówny - śmieje się do mnie, a ja już mam ochotę opuścić ten dom. Nienawidzę tego miejsca niemal tak bardzo jak nienawidzę Reese`a. Wysoki, czterdziestodziewięcioletni mężczyzna w garniturze prezentuje mi właśnie swoje idealnie białe uzębienie i wcale nie wygląda na swój wiek. Skurczybyk dobrze się trzyma. Założę się, że ci idioci w tym roku ponownie wybiorą go na burmistrza. Ludzie są tacy ślepi i naiwni. - krzywię się na samą myśl o jego fałszywej gębie w telewizji.

- Do rzeczy. Czego ode mnie chcesz? - pytam. Muszę jak najszybciej stąd wyjść.

- Na dodatek niecierpliwy - drwi ze mnie. - Już dobrze. Chodzi o tę dziewczynę z wypadku - patrzę na niego zdezorientowany. - Tony powiedział mi dzisiaj, że była przytomna, kiedy wyciągaliście ją z samochodu. - Pieprzony Tony - myślę.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie możemy ryzykować - kontynuuje. - Jutro jest przesłuchanie. Jeśli wspomni o was policji to będziemy musieli się nią zająć. Wiesz o tym, prawda? - teraz ma poważną minę. - Chciałem cię poinformować o swoich zamiarach i upewnić się, że nie będziesz się stawiał. Więc? Wszystko jasne? - pyta z lekkim uśmiechem.

Nic nie jest, kurwa, jasne. W co ja się wpakowałem? Co ja tutaj robię? - karcę się w myślach. Przeczesuję ręką włosy i wypuszczam powietrze z płuc.

- Jasne - odpowiadam tylko i spuszczam głowę w dół. Mimo, że na niego nie patrzę to czuję, że Reese ma zadowoloną z siebie minę. Mam tego dość, chcę się stąd wynieść. Ruszam w stronę drzwi.

Słyszę jeszcze - Nie zostaniesz na kolacji? - Ignoruję go i wychodzę szybko na podjazd. Tony czeka w swoim ferrari. Wsiadam bez słowa .

- Jedź do Venice - rozkazuję mu. Na szczęście nie protestuje. Jestem wkurwiony, bardziej niż powinienem. Zbyt długo wykonywałem rozkazy tego fiuta i już nie wytrzymuję. Opieram głowę o szybę i wpatruję się w mijające nas samochody. Wjeżdżamy na skrzyżowanie Lafayes i Forbes i widzę, że jeszcze nie posprzątali tego syfu po wypadku. Po kilku minutach jesteśmy już w Venice. To obskurna knajpa. Spotkasz tu tylko meneli, pijanych nastolatków albo łatwe panienki do towarzystwa. Wychodzę z samochodu i ruszam w stronę wejścia. Kątem oka dostrzegam, że Tony idzie za mną. Czego on chce? Niech się ode mnie odwali, już nie jesteśmy przyjaciółmi.

- Dwie szkockie z lodem - składam zamówienie i zajmuję miejsce przy barze. Dzisiaj w lokalu jest wyjątkowo pusto.

- Skąd wiedziałeś, że piję szkocką? - śmieje się jak dziecko mój niemile widziany towarzysz.

- Nie wiedziałem, obie są dla mnie - odpowiadam uśmiechając się ironicznie. Niech już sobie idzie - myślę w duchu. On jednak nic sobie z tego nie robi i daje barmance znak ręką, że prosi o to samo co ja.

- Dobra, Jake. Co jest grane? Czego chciał od ciebie stary? Chodziło o tę laskę z wypadku? - dopytuje.

- Spierdalaj. To Twoja wina. Wezwał mnie, bo wygadałeś, że ona może coś pamiętać - posyłam mu wściekłe spojrzenie.

- Hej, spokojnie. Zrobiłem to dla naszego dobra. Chyba zapominasz, że... - nie pozwalam mu skończyć.

- Zamknij się! - wrzeszczę na niego i podrywam się z krzesła. Łapię go za koszulę i unoszę pięść żeby zadać cios, ale się powstrzymuję. Tony wydaje się rozbawiony.

- Słuchaj, rozumiem, masz wyrzuty sumienia, ale nikomu nic się nie stało, więc wyluzuj. A teraz usiądź - chwyta mnie za rękę, która trzyma jego koszulę i czeka aż odpuszczę.

- Pieprzyć cię, Tony - puszczam go, biorę swoją szklankę i przenoszę się do stolika po drugiej stronie knajpy. Jest cicho, nikogo nie ma, odpowiada mi to. Nie chcę żadnego towarzystwa. Czuję ulgę widząc, że nikt nie idzie za mną.

Spoglądam na telefon i widzę, że jest dopiero szesnasta, a ja już ledwo trzymam się na nogach.

Sprawy z Reese`m zaszły za daleko. Po tym co spotkało tę rodzinę przeze mnie nie chcę żeby się do nich dopieprzył. Nie żeby mnie to obchodziło, po prostu tak będzie lepiej. Tylko co mogę zrobić? - zastanawiam się. Ten dupek już podjął decyzję. A kiedy coś postanowi, to nikt nie jest w stanie go od tego odwieść. Po następnych dwóch kolejkach przychodzi mi do głowy pewien pomysł. Otwieram książkę telefoniczną w mojej komórce i wybieram numer.

- Hugo? - mówię kiedy odbiera.

- Cześć, stary - odpowiada mi radośnie. Hugo to mój przyjaciel z dzieciństwa. Razem z Tonym tworzyliśmy własną paczkę. Nie mamy ostatnio dobrego kontaktu, ale nigdy nie odmówił mi pomocy. Od dwóch lat pracuje jako informatyk, jest sprytny. Zawsze był najmądrzejszy z naszej trójki.

- Mam do ciebie sprawę. Potrzebuję żebyś zdobył dla mnie numer takiej jednej dziewczyny - tłumaczę mu.

- Uuu... czyżby w końcu któraś zawróciła ci w głowie?

- Daj spokój, dobrze wiesz, że randki mnie nie interesują. Załatwisz to? - pytam zniecierpliwiony.

- Okej, okej, załatwię. Jak się nazywa?

- Kate. Nazywa się Kate Sawyer - mówię cicho.

- To ta z wypadku? Mówili o niej w telewizji - nie reaguję więc on kontynuuje - Wyślę ci za chwilę sms z jej numerem.

Rzucam oschłe - Dzięki.

- Nie ma sprawy. Aa, no i powodzenia z Kate - śmieje się, a ja odrywam telefon od ucha i wciskam czerwoną słuchawkę kończąc połączenie.

Zamawiam jeszcze jedną szkocką, a chwilę później przychodzi sms od Hugo. Przez kilka minut zastanawiam się czy to

zrobić. Zimny alkohol spływający w dół mojego gardła pomaga mi podjąć decyzję. Chyba za dużo wypiłem, bo zaczynają mi drżeć ręce. Biorę telefon i zaczynam tworzyć wiadomość. Tylko co napisać? Powinienem ją chyba wystraszyć, wtedy mnie posłucha. Decyduję się na "NIKT NIE MOŻE SIĘ DOWIEDZIEĆ, ŻE KTOŚ POMÓGŁ WAM WYDOSTAĆ SIĘ Z SAMOCHODU". Użyłem wielkich liter żeby wyglądało to poważniej. Nie czekam, mógłbym się jeszcze rozmyślić, od razu klikam przycisk i wysyłam wiadomość. Chyba czuję ulgę. Na pewno mnie posłucha i będzie po sprawie. Zostawiam forsę za alkohol pod pustą szklanką i ruszam do wyjścia. Po przekroczeniu progu widzę samochód Tony`ego. Czy nie kazałem mu spierdalać?

Zauważa mnie i wysiada z samochodu.

- Pomyślałem, że nie będziesz chciał wracać na nogach. To kawał drogi - mówi spokojnie.

- Nie myśl sobie, że ... - nie kończę, bo słyszę sygnał telefonu. Sięgam do kieszeni żeby go wyjąć i posyłam Tony`emu spojrzenie informujące go, że to jeszcze nie koniec. Niech nie myśli, że znów jesteśmy kumplami.

Patrzę na ekran i mrugam dwa razy, bo nie wierzę w to co widzę. Cholera, nie zablokowałem numeru, jestem idiotą.

- Wszystko ok? - pyta Tony widząc moją przerażoną minę. Ale się wpakowałem.

- Nie twój interes - wyrzucam mu i oddalam się od samochodu. Jestem wkurwiony. Przecież nie mogę z nią rozmawiać, prawda? - zastanawiam się.

Z drugiej strony co może się stać. Spróbuję jej wytłumaczyć, że to pomyłka. Wciskam odpowiedni klawisz i przykładam telefon do ucha.

- Jake? - słyszę delikatny głos. Co? Skąd ona zna moje imię? Skoro zapamiętała je z wypadku to pewnie wie jak wyglądam. Mam przejebane - panikuję. Może powinienem się rozłączyć i zostawić tę sprawę Reese`owi. Ale wtedy on...

- Taaaak... - przyznaję.

Dłuższa chwila ciszy.

- Ja, ja chciałabym ci podziękować. No wiesz, za uratowanie nas. Gdyby nie ty... - urywa. Czy ona mówi poważnie? Wysyłam jej taką wiadomość, a ona dzwoni żeby mi podziękować, chyba jest szalona. Jake, skup się, powiedz co ma zrobić i kończ rozmowę - ponaglam sam siebie w myślach.

- Nie ma sprawy - odpowiadam oschle. - Słuchaj, jutro jest przesłuchanie. Podobno. To znaczy, emm... tak słyszałem - plącze mi się język. Nie wiem czy to przez szkocką czy przez moje zdenerwowanie. - Więc, ekhem... napisałem ci wiadomość i chciałbym żebyś się do niej zastosowała. Nikomu nie możesz o mnie mówić. Rozumiesz?

- Dlaczego? - docieka.

- Nieważne, po prostu zrób co mówię. To dla twojego dobra. Muszę kończyć - mam ochrypły głos i muszę brzmieć groźnie. Czuję się dziwnie. Nie czekam na jej odpowiedź i przerywam rozmowę. Dopiero teraz dochodzi do mnie, że jestem cały spięty. Odkładam telefon do kieszeni i idę w stronę samochodu. Zachowałem się jak dupek, ale w końcu taki już jestem.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • KarolaKorman 14.01.2016
    Świetna część, brawo! W kategoriach jest jako miłosne, ale historia zakręcona jak w dobrym kryminale :) Są drobne błędy w dialogach, ale zostawiam 5 za treść :) I jeszcze jedno. Nie znoszę jak ktoś nie odbiera telefonu i nie oddzwania, grrrrrr. Robi tak moja córka, a ja umieram z nerwów, po czym informuje mnie, że położyła tel. na murku z włączoną muzyką, a sama grała w piłkę :) Doprawdy zabawne :) Pozdrawiam :)
  • Serdeczne dzięki! :)
  • Marzycielka29 14.01.2016
    No, no, no. Nie zawiodłaś moich oczekiwań:D Każdy, kolejny rozdział intryguje coraz bardziej. 5. W dialogach, na końcu wypowiedzi nie stawiamy kropki np. Lubię cię - mówię. Chyba, że narracja dotyczy czynności, jakby to ująć? Nie mówionej:) np Lubię cię. - Zaciskam nerwowo wargi.
  • Dziękuję bardzo, jak tylko będę miała chwilę poprawię błędy :)
  • Marzycielka29 14.01.2016
    Spoko. To tylko taka moja rada:). Sama czasami strzelam takie błędy ;)
  • Nessina 15.01.2016
    Za dużo przekleństw, 4 ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania