Poprzednie częściKim bez Ciebie jestem Prolog

Kim bez Ciebie jestem Cz. 4

KATE

Tydzień później

- Dziwnie się zachowujesz, wszystko z tobą w porządku? - upijam łyk kawy.

Rozgląda się po restauracji jakby sprawdzał czy nikt nas nie obserwuje.

- Jonah - chrząkam żeby przyciągnąć jego uwagę.

- Muszę ci coś powiedzieć.

- Słucham - zmuszam się, żeby brzmieć neutralnie. Tak naprawdę zaczynam się denerwować.

- Od kilku dni... od kiedy opuściłem szpital - spogląda na talerz pełen jedzenia - mam takie przebłyski.

- Przebłyski? Co masz na myśli? - wtrącam. Zerka na mnie nerwowo.

- Jakby wracała mi pamięć - gapię się na niego. Domyślam się do czego chce nawiązać.

- To, co powiem zabrzmi niedorzecznie, ale... - bawi się widelcem. Czuję jak cała krew odpływa mi z twarzy, już wiem, co zaraz usłyszę. - Myślę, że nie wydostaliśmy się sami z tego samochodu. Ktoś nam w tym pomógł, Kate. - opuszczam głowę i zamykam oczy. Nie powinnam była go okłamywać.

- Słyszałaś, co właśnie powiedziałem? - pochyla się nad stołem.

- Ja też muszę ci o czymś powiedzieć - patrzę mu w oczy. Zaciekawiony wierci się na krześle. Wygląda na podekscytowanego i zdezorientowanego jednocześnie. - Tydzień temu, na przesłuchaniu, nie wyznałam całej prawdy - zaczynam. I tak opowiadam mu o wszystkim, o moich wspomnieniach z wypadku, o telefonie i wiadomości, którą dostałam.

- Dlaczego nie podzieliłaś się tym ze mną? - wygląda na urażonego. - Czy gdybym nie zaczął teraz tego tematu kiedykolwiek powiedziałabyś mi prawdę? - ma poważną minę. Kiwam przecząco głową. Nie chcę go dłużej oszukiwać.

Siedzimy chwilę w milczeniu.

- Nie uważasz, że to dziwne? - cieszę się, gdy znów podejmuje rozmowę.

- Co dokładnie?

- Dlaczego bohater miałby się ukrywać? - rzuca zaintrygowany.

Sięgam przez niewielką przestrzeń między nami i kładę dłoń na jego nadgarstku.

- Hej - mówię - dajmy temu spokój. Już po wszystkim, zostawmy to za sobą. Początkowo chce coś powiedzieć, ale w końcu daje za wygraną i całuje mnie w rękę.

- Niech ci będzie - uśmiecha się w wymuszony sposób. - Chodźmy już, obiecałem pomóc mamie w ogrodzie.

- Ok, daj mi pięć minut, muszę iść do łazienki.

Jonah odwozi mnie do domu. Przez większość drogi rozmawiamy o planach na wakacje.

- Dołączysz w tym roku do kampanii burmistrza?

- Jeśli będą potrzebowali ludzi, to czemu nie - uśmiecha się do mnie. Wiem, że uwielbia politykę, a praca na rzecz kampanii, to dla niego rozrywka.

- Okej, do jutra - żegnam się, kiedy podjeżdżamy pod dom.

Rodziców znowu nie ma. Ostatnio ciągle się mijamy. Idę prosto do pokoju, zdejmuję brudne ubrania oraz bieliznę i wrzucam wszystko do kosza na pranie.

- Ooo tak - mruczę pod nosem, kiedy strumień gorącej wody spływa po moim ciele. Całe napięcie dzisiejszego dnia schodzi z moich mięśni. Jest mi tak przyjemnie, że zanim kończę myć włosy gorącej wody już prawie nie ma. Uwielbiam długie prysznice. Wychodzę zrelaksowana i owijam ciało ręcznikiem. Niechlujnie związuję gumką włosy u góry głowy, ciesząc się, że mama tego nie widzi. Podchodzę do pokaźnej kolekcji książek znajdującej się na półce i próbuję wybrać jakąś pozycję na dzisiejszy wieczór, kiedy dzwoni mój telefon. Gapię się na ekran dobrych kilka sekund zanim odbieram.

- Halo? Jake? - pytam niepewnie. Może to pomyłka - taka myśl przechodzi mi przez głowę.

- Powinnaś była usunąć mój numer. Mamy problem - zaskakuje mnie jego spokojny ton.

- Co mam przez to rozumieć? - Pół godziny pod prysznicem poszło na marne. Całe napięcie wraca ze zdwojoną siłą.

- Twój chłopak - serce zaczyna mi bić szybciej - jest wścibski.

- Mów jaśniej, proszę - robię duży wdech.

- Zadzwonił dzisiaj do mnie i poprosił o spotkanie - niemal krztuszę się powietrzem słysząc te słowa. Podejrzewałam, że Jonah łatwo nie odpuści, ale nie przyszło mi do głowy, że będzie grzebał w moim telefonie.

- On - robię przerwę na spokojny oddech - zaczął przypominać sobie różne momenty z wypadku i nie chciałam żeby go to męczyło. Zdecydowałam powiedzieć mu prawdę. Ustaliliśmy, że da sobie spokój, ale...

- Ale chyba nie wyszło - kończy za mnie. Wydaje się być dzisiaj wyjątkowo opanowany.

- Czy mówił coś jeszcze?

- Nie, tylko podziękował mi za uratowanie jego dziewczyny - zaskakuje mnie to wyznanie. Uśmiecham się do siebie, ale przypominam sobie, że rozmawiam przez telefon.

- Więc - zaczynam - co zamierzasz z tym zrobić?

Wątpię, że zgodzi się na spotkanie, a nawet jeśli to wolałabym, żeby Jonah trzymał się od niego z daleka. Wiem, że nas uratował, ale coś mi się w nim nie podoba.

- Spławię go. Ale zajmij się swoim chłopakiem, jeśli będzie się w to mieszał, może narobić sobie problemów.

- Problemów? - pytam, choć wiem, że mi nie odpowie.

- Muszę kończyć - rozłącza się.

- Jasne - bąkam sama do siebie.

 

Kiedy około dwudziestej drugiej schodzę do kuchni, rodziców jeszcze nie ma. Napełniam szklankę wodą i upijam łyk. Zastanawiałam się co zrobić w sprawie Jonah, lecz nie mam pomysłu jak zakończyć jego śledztwo. Nagle ktoś dzwoni do drzwi. Jestem w szlafroku, ale nie chce mi się iść na górę specjalnie po to, żeby się przebrać. Naciągam, więc materiał tak, by zasłaniał jak najwięcej i idę otworzyć. Szklanka wypada z moich rąk i roztrzaskuje się o podłogę.

- O mój Boże, co ci się stało? - głos mi się łamie, a serce wali jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej.

- Przepraszam, że przychodzę w środku nocy, ale nie mogłem w takim stanie wrócić do siebie, a wiedziałem, że twoich rodziców nie ma w domu - wygląda na to, że ktoś go pobił. Z nosa leje mu się krew, a pod okiem ma wielkiego krwiaka. Jego głos jest cichy i ochrypnięty. Musi go boleć.

- Przestań, wchodź - wciągam go do środka. - Co się stało? - nie próbuję ukryć przerażenia. Biegnę po apteczkę, a w tym czasie rozkazuję mu położyć się na kanapie.

- Nie mogę ci powiedzieć - oznajmia, kiedy wracam i zajmuję się jego obrażeniami. Dostrzegam coś dziwnego w wyrazie jego twarzy. Nie chcę go teraz męczyć więc bez słowa naklejam ostatni plaster na jego ranę i przykrywam go kocem.

- Poleż chwilę - mówię cicho. - Znajdę ci jakąś czystą koszulkę w garderobie taty. Kiwa głową już z zamkniętymi oczami.

Kiedy dochodzę do schodów, coś sobie przypominam, ale gdy wracam do salonu, Jonah już śpi. Idę prosto do swojego pokoju i sięgam po telefon. Wybieram numer i czekam aż odbierze. Nie trwa to długo.

- Musimy porozmawiać - syczę do słuchawki.

- Ok - wzdycha - słucham.

- Nie, nie przez telefon, musimy się spotkać - oznajmiam odważnie.

- Zapomnij - prycha.

- Jeśli za piętnaście minut nie zjawisz się pod szpitalem, zadzwonię na policję i powiem im prawdę.

- Nie wiesz w co chcesz się wpakować - warczy.

- Za późno - kończę połączenie.

Ubieram pierwsze lepsze jeansy, które widzę w szafie, narzucam bluzę z nadrukiem Harvardu i zbiegam na dół. Sprawdzam czy Jonah się nie obudził, ale na szczęście śpi.

Po piętnastu minutach wjeżdżam na parking szpitala. Rozglądam się, ale nie dostrzegam nikogo. Zatrzymuję samochód blisko bramy wyjazdowej, tak na wszelki wypadek. Serce wali mi jak oszalałe. Z każdą minutą coraz bardziej żałuję, że tutaj przyjechałam. To głupia, impulsywna decyzja. Wkładam kluczyk do stacyjki, żeby odjechać i zerkam w lusterko, kiedy dostrzegam ciemną sylwetkę zbliżającą się w moją stronę. Biorę głęboki wdech i wysiadam z samochodu. Szara postać znajduje się teraz jakieś kilkanaście metrów ode mnie. Stoję w miejscu aż znajdujemy się wystarczająco blisko, by móc rozmawiać. Jestem zestresowana, ale również zaintrygowana. Szczerze mówiąc nie byłam pewna, czy się zjawi.

- Cześć - szepczę, kiedy podchodzi na odległość trzech metrów. Jest ciemno, a on ma kaptur, więc nadal nie wiem jak wygląda.

- Kate? -zaskakuje mnie jego pytanie. Kiwam niepewnie głową, a wtedy postać zbliża się i zanim zdążę wydać jakiś okrzyk zostaję powalona mocnym ciosem na ziemię. Mam mroczki przed oczami, lecz zanim tracę przytomność czuję, że ktoś bierze mnie na ręce i kładzie w bagażniku mojego samochodu. Nie wiem kto właśnie mnie porwał, ale nie był to Jake,

Następne częściKim bez Ciebie jestem Cz. 5

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Marzycielka29 16.01.2016
    Proszę onatychmiastowe dodanie kolejnej części :D Nawet nie wiem czy były jakieś błędy, tak mnie wciągneło, 5
  • Luna 16.01.2016
    Pogubilam się w tej historii :\
  • Luna 16.01.2016
    Pogubilam się w tej historii :/
  • Nessina 16.01.2016
    Daje 5, nie przetrwam bez następnej części! Czekam! ;)
  • KarolaKorman 19.01.2016
    Bardzo fajnie ciągniesz to opowiadanie. Nie widziałam wcześniej tej części, ale to i lepiej, bo dziś mogę przeczytać dwie, 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania