Kluska Pierwsza
Matki zazwyczaj przesadnie troszczą się o swoje dzieci. I tak też było w przypadku Kluski.
W początkowym okresie jego życia matka trzymała go zamkniętego w małym pokoju. Dla dziecka 9 m^2 posadzki wydaje się rozsądną wielkością. Gdy wszedł w wiek nastoletni drzwi z pokoju coraz częściej bywały otwarte i Kluska poznał smak wolnej przestrzeni korytarza. Każdego dnia zapuszczał się na coraz dalsze eskapady, odkrywając coraz to nowe fragmenty mieszkania. Aż pewnego dnia dotarł do kuchni. Jego nos poczuł woń rozkoszy, smak zimnych warzyw wprost z wielkiego białego pudełka. Tak rozpoczął się nowy etap w życiu Kluski - czas odkrywcy. Matka zaczęła go zabierać na weekendy do dziadków. Zawsze podróżował w wyjątkowo komfortowych warunkach. Jego środek transportu wyposażony był w 0 poduszek powietrznych, 3 ażurowe ściany i miękkie, pachnące plastikiem podłoże. Czasami matka otwierała jedną ze ścianek i pozwalała mu siadać na swoich kolanach. W takich chwilach Kluska czuł się naprawdę szczęśliwy. A mama go kochała.
Dziadkowie posiadali wolnostojący domek z ogródkiem - istna fantazja. Całe dnie spędzał skacząc po trawie i bawiąc się ze swoim kuzynem Alfonsem. Obaj byli jedynakami i choć wyglądali skrajnie różnie, wierzyli w łączące ich więzy krwi. Najczęściej grali w ganianego, Alfons bezlitośnie łapał Kluskę i po każdym złapaniu rozpoczynali bieg od nowa. Czasami tylko Kluska myślał o tym, że brakuje mu chwili wytchnienia w tym ciągłym uciekaniu.
Choć na ogół zdawali się być szczęśliwi, zdarzały im się ciche kłótnie. Wówczas Alfons łapał Kluskę za uszy, a ten uderzał go w bezsilnej złości. Matka Kluski tylko śmiała się z tych przepychanek i nagradzała ich słodyczami jak się uspokoili.
Tak oto Kluska wiódł sielskie życie, pomiędzy korytarzem a ogrodem.
Jak każdy może się domyślać, jego szczęście nie mogło trwać wiecznie. Spokój Kluski zaburzyła Kuna, z rodzaju kuna domowa. Pewnego wieczoru matka zapomniała o swoim dziecku i pozwoliła mu bawić się do późnego wieczora na dworze. Dziecko więc grzecznie hasało po szerokim trawniku do czasu gdy zobaczyło ruch za zielonym ogrodzeniem. Kluska ostrożnie podszedł do siatki i ujrzał to, co w końcu ujrzeć musiał - Kunę. Dziewczę początkowo wydawało się wyjątkowo miłe, beztroskie i sympatyczne. Kluska, który właśnie przechodził wiek dojrzewania postanowił się przymilić futrzastej koleżance. Stanął na tylnych łapkach ukazując w pełni swoją okrągłą sylwetkę. Ku jemu zdziwieniu Kuna zachichotała, ukazując ostre ząbki. Z wdziękiem zaczęła go namawiać do przekroczenia ogrodzenia, kręcąc się by jak najbardziej korzystnie pokazać futerko. Kluska nie myślał długo i postanowił dać się skusić dziewczynie. Z ledwością przecisnął się pod siatką, bo w końcu jego imię nie kłamało. Kuna odbiegła w stronę pobliskich zarośli,
a młodzian popędził za nią.
Wskoczył w sam środek pokaźnej kępki trawy, tuż obok Kuny. Kluska zaczął się prężyć, lecz dziewczę nie wyglądało już na szczególnie nim zainteresowane. Wyraźnie na coś czekało. I wtem pojawił się on - Lis. Wyrósł jak spod ziemi, tuż przed Kluską. Młodzian był początkowo zaskoczony, ale niezrażony przywitał się z Lisem. Nie wiedział jeszcze wtedy jeszcze o drapieżnikach i boleśnie się o nich dowiedział, gdy Lis kłapnął przed nim zębami. Kluska zaczął uciekać. Wystarczyły dwa susy by znalazł się przy ogrodzeniu, lecz w czasie który musiał poświęcić na przeciśnięcie się przez siatkę, Lis zdążył do niego dobiec i złapać za ogonek. Kluska zdołał się uwolnić i zaczął szukać pomocy, licząc że ta bariera będzie dla drapieżnika sporym utrudnieniem. A było to mylne założenie. Na szczęście słysząc krzyki swego przyjaciela, z domu wybiegł nasz bohater, a jego imię brzmiało Alfons. W mgnieniu oka pojawił się przy Klusce i rzucił na goniącego go Lisa. Przez dłuższą chwilę stopili się w bezładną rudo-czarną masę. Lis przestraszył się ogromu gniewu Alfonsa i uciekł za ogrodzenie. Nasz bohater wyszedł z tego starcia prawie bez szwanku, a co więcej, między zębami miał rude kłęby sierści. Kluska był wdzięczny swojemu wybawicielowi i szczęśliwy, że nie został zjedzony.
A z tego lekcja płynie taka, że matki powinny informować swoje dzieci o ich miejscu w łańcuchu pokarmowym, szczególnie jak się jest królikiem.
Komentarze (29)
Czytalam z przyjemnoscią. Dziękuję Ci.
???????
w bezsilnej złości. Matka Kluski tylko śmiała się z tych przepychanek i nagradzała ich słodyczami jak się uspokoili” – tu Ci coś przeskoczyło w połowie zdania niepotrzebnie niżej, zbędny enter
„Kluska ostrożnie podszedł do siatki
i ujrzał to, co w końcu ujrzeć musiał – Kunę” – to samo co wyżej
„Kuna odbiegła w stronę pobliskich zarośli,
a młodzian popędził za nią” – i tu
„Nie wiedział jeszcze wtedy jeszcze o drapieżnikach
i boleśnie się o nich dowiedział” – i tutaj też
Liczby zapisałabym słownie, no i półpauzy zamiast dywizów w narracji (np. tutaj „I wtem pojawił się on - Lis”), ale to już czepialstwo z mojej strony ;)
„Wystarczyły dwa susy by znalazł się przy ogrodzeniu, lecz w czasie który musiał poświęcić na przeciśnięcie się przez ogrodzenie, Lis zdążył do niego dobiec i złapać za ogonek. Kluska zdołał się uwolnić i zaczął szukać pomocy, licząc że ogrodzenie” – powtórzenia (za dużo, zbyt blisko siebie) ogrodzeniu/ogrodzenie/ogrodzenie
„Przez dłuższą chwilę stopili się w bezładną rudo czarną masę” – rudo-czarną*
Co do treści – bardzo fajna, słodziaszna, przewrotna. Podobało się.
Pozdrawiam
Haaaa
Podłe gady!!!!!!!!!!??
Kawałek w sumie fajny.
Haaaa"
A tu kto za kim łazi, co??? Zrecenzuj Ty, głąbie, poswięć chwile uwagi czyjejs pracy, ale nieee, ważne żeby się popisywać nieewyparzonym pyskiem.
Przepraszam Autorkę za offtop.
Ale że kochanie... teraz to słowo będzie kojarzyło mi się z psychicznymi...
:(
Fuj.
Ohyda.
Ble.
Monż do refluksa rzeknie:
Kochanie, ach kochanie
Kiedy tobie znowu stanie?
refluks z miną nietęgą odrzeknie:
Kochanie, mnie już nigdy nie stanie.
Bo jest eunuchem, to jak...
Może ten...
Może to teoria spiskowa xD
A o czym ty wogle piszesz?
Bo
Napisałam, że ktoś, czyli człowiek z opowi napisał kiedyś, że ma w domu królika.
No, i coś tam dalej..
Hahaha
Miłego dnia!
sorki że naspamili, Autor może wybaczy.
Treść przyjemna, a wręcz urocza, szybko się czyta i jest bardzo sensowny morał - nic dodać, nic ująć. Pozdrawiam ;)
"Ku jemu zdziwieniu Kuna zachichotała," – jego
"Nie wiedział jeszcze wtedy jeszcze o drapieżnikach" – 2 × jeszcze
Biorąc pod uwagę nick i teges, można zakładać iż nie będzie to twój odosobniony tekst dotyczący życia milusińskich stworków. Pzdr
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania