Poprzednie częściKnajpiana rozmowa I

Knajpiana rozmowa

Miałem dwie godziny do odjazdu pociągu, nie chciało mi się siedzieć na dworcu, miałem z nim złe skojarzenia. Kiedy studiowałem w Katowicach, było to jedno z najbardziej nieprzyjemnych miejsc w tym mieście. Pełne ćpunów, drobnych złodziejaszków i bezdomnych, od których bił odór przyprawiający o mdłości. Za każdym razem, kiedy czekałem na peronie, pojawiał się taki ktoś, prosząc o parę groszy. Teraz był wyremontowany, zupełnie nie przypominał tego sprzed dziesięciu lat, ale skojarzenia zostały i postanowiłem przejść się do jakiegoś baru, których w pobliżu dworca nie brakowało.

- Boże!? – pomyślałem, wchodząc do lokalu o niewinnie brzmiącej nazwie „Stokrotka”. Chciałem, czym prędzej wyjść, ale zobaczyłem coś niezwykłego i ostatecznie wszedłem. Czarnowłosa, piękna dziewczyna, siedziała przy barze, zadbana w czarnym żakiecie. Co robiła, w takim miejscu?

- Piwo proszę – powiedziałem i usiadłem obok niej.

- Już się robi – odpowiedział barman, lekko ochrypłym głosem.

- Zapewne czeka pan na pociąg - odezwała się pierwsza, ku mojemu zdziwieniu.

- Tak, a jak pani na to wpadła?

- Za dobrze pan wygląda jak na taką knajpę – stwierdziła z uśmiechem.

- No cóż, faktycznie bardzo obskurne miejsce. Pani też czeka na pociąg?

- Nie, przyjechałam tu samochodem – odpowiedziała, tym razem poważnym tonem.

- O!? – Nie miałem pojęcia co powiedzieć, może była dziennikarką i zbierała jakieś materiały na artykuł, o katowickich spelunach?

- Wracam z pogrzebu, ojciec mi zmarł – powiedziała, wpatrując się w butelki stojące na pułkach.

- Moje kondolencje – powiedziałem, dalej nie rozumiejąc, dlaczego siedzi w takim miejscu.

- Mój ojciec był strasznym draniem – stwierdziła chłodnym tonem, na chwilę zamilkła, lekko zagryzła wargę, trochę się spięła, potem znowu zaczęła opowiadać:

- W ogóle nie dbał o rodzinę. Jego świat to ta knajpa. Nigdy tutaj nie byłam i dopiero po jego śmierci, przyszło mi do głowy, by zobaczyć ten jego świat.

- To bardzo przykre, że nie każdy ojciec zasługuje na szacunek – stwierdziłem z przykrością, mając małe wątpliwości, czy zawsze warto zaspokajać ciekawość.

- Tak, długo tego nie mogłam zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie wybierają takie życie. Jedni, wiadomo, urodzili się w takim klimacie, nigdy nie widzieli niczego lepszego. Mój ojciec, był sztygarem, dobrze zarabiał, ale myśmy tego nie czuli. Było nas troje, mam jeszcze siostrę i brata. Nigdy nie było nam lekko, matka musiała się non stop wykłócać o pieniądze na nowe buty, kurteczki i inne pierdoły. Często było mi głupio, wstydziłam się będąc nastolatką, że chodzę w starych, spłowiałych ciuchach. Później radziłam sobie sama, zarabiałam sprzedając lody, zbierając truskawki, wiśnie itd. W szkole dobrze mi szło, skończyłam liceum, poszłam na studia. Zrobiłam magisterkę z prawa, ekonomii i zarządzania. Miałam silną motywację by wyrwać się z tego piekła.

- A matka? Czemu się z nim nie rozwiodła?

- No cóż…tak naprawdę nie wiem, choć z siostrą nie raz doradzaliśmy jej, żeby to zrobiła. Sama często odgrażała się ojcu, że go zostawi, ale kończyło się tylko na słowach. Była bardzo religijna i w głębi duszy czuła, że nie może tego zrobić. Jemu było wszystko jedno, z nikim się nie liczył. Kiedy tu siedzę, rozumiem, co go tutaj ciągnęło?

Słuchałem jej z zainteresowaniem, znałem niejedną osobę, której rodzic albo rodzice byli alkoholikami, ale one nigdy nie opowiadały o takich sprawach. Być może łatwiej im wyrzucać to z siebie w towarzystwie nieznajomych, przypadkowo spotkanych osób. W jej przypadku, odebrałem to jako rozliczenie się z przeszłości, by móc dalej normalnie funkcjonować, chociaż nie raz jej ojciec będzie się jej przypominał, ale na pewno nie tak wyraziście jak teraz.

- Był identyczny jak ta knajpa – kontynuowała. - Okropny, budzący wstręt i mam wrażenie, że nigdy, tak naprawdę nie żył, był takim mrocznym duchem, którego nic nie potrafi zachwycić. Nigdy nie był szczery w uczuciach, zawsze kłamał, nie miał pojęcia, co to znaczy czuć. Podejrzewam, że większość ludzi, którzy tu przychodzą, są tacy jak mój ojciec. Normalny człowiek, jak idzie gdzieś do pubu, na boisko, do kina, to chce poczuć się lepiej, a jak ktoś tutaj przychodzi, to gada z kumplami o niczym, wlewa w siebie alkohol, by rozpływać się w nicości.

- Sądzi pani, że ludzie tacy się po prostu rodzą i nic nie jest w stanie tego zmienić.

- Wydaje mi się, że tak – odpowiedziała drżącym głosem.

- Wielu ludzi wychodzi z różnych nałogów i stają się wartościowymi ludźmi. Życie różnie się z nami obchodzi, nie każdy na początku zdaje sobie sprawę, dokąd zmierza. Później zaczynają to dostrzegać. Moim zdaniem każdy człowiek ma szansę by się odbić od dna. – W tej kwestii nie do końca się z nią zgadzałem, ale doskonale ją rozumiałem. Gdybym ja miał takie życie, zapewne myślałbym tak jak ona.

- No cóż, każdy ma prawo wyrażać swoje opinie, a życie płynie, ma swój czas, rytm i kierunek. Nie da się go zatrzymać. Trzeba się nauczyć pływać i po prostu płynąć.

- A pani?

- Hm… wydaje mi się, że dobrze pływam, ale jest we mnie pewna skaza – stwierdziła, spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem.

- To znaczy? – zapytałem trochę zmieszany jej przenikliwym spojrzeniem.

- Nie wiem, po co to robię, kiedyś, jak już panu mówiłam, miałam silną motywację. Teraz zaczyna brakować mi celu. Nie potrafię założyć rodziny, żyć w trwałym związku…

- Dlaczego?

- Nie potrafię zaufać żadnemu mężczyźnie, to pewnie przez mojego ojca. Mój najdłuższy związek trwał rok.

- No cóż, nie wiem, co mam powiedzieć. – Zrobiło mi się jej strasznie żal, jakby chciała mi dać do zrozumienia, że jej życie straciło sens, a motywację, którą do niedawna czerpała był jej znienawidzony ojciec.

- Nic, to ja chciałam to wszystko komuś powiedzieć. Dziękuje bardzo, że mnie pan wysłuchał. – odpowiedziała podnosząc się z hokera. Podała mi rękę i wyszła z „domu swego ojca”

Przez chwilę siedziałem bijąc się z myślami, czy miałem za nią pójść, poznać bliżej, umówić się, porozmawiać w jakimś przyjemnym miejscu. Być może liczyła na to, a być może tylko ja coś sobie ubzdurałem. Nigdy się już tego nie dowiem. Przez całą jazdę pociągiem myślałem o tej tajemniczej dziewczynie, która powiedziała mi tyle o swoim życiu, a ja nie zdążyłem zapytać, jak miała na imię.

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Grain 10 miesięcy temu
    miałem zajezdza od pierwszego słowa moralitet lotosowo-pilkolikowego niepokoju. twórczego
  • Lotos 10 miesięcy temu
    Hahaha... powitać starszego szlifierza blach. Jesteś zły i samolubny, czyje to słowa?
  • Grain 10 miesięcy temu
    to ocena tekstu rdzewiejącego grafomana
  • Lotos 10 miesięcy temu
    No tak wieszczuuuu i ekspercie od szlifowania blach. Jesteś nie tylko wybitnym poetą, ale wybitnym komentatorem, no i moralnym autorytetem na którym wszyscy powinni się wzorować, szczególnie ci od obchodów urodzin Hitlera.
  • Grain 10 miesięcy temu
    Lotos vel pikol vel irys vel krokus jełopem byłeś, jesteś i pozostaniesz, jedzcze kiedy się skonczą cebulki włosów i od loginów
  • Lotos 10 miesięcy temu
    Grain No tak, ty jesteś geniuśśśem, twoich wierszy będą uczyć się dzieciaki w podstawówce, do zakłady gdzie szlifowałeś blachy będą organizowane wycieczki, zapewne postawią ci niejeden pomnik. Szlifierz blach to brzmi dumnie.
  • Grain 10 miesięcy temu
    Lotos we łbie ci się pomerdało do reszty, bidoku gadasz sam do siebie i piszesz tak samo.
  • Lotos 10 miesięcy temu
    Grain Oj ty mały pedałku, widać, że wewnętrznie jesteś rozerwany, wymyślasz sobie jakieś wnuki, których nie masz, z nudów dowalasz ludziom, bo masz złą naturę, a z wysokiego mniemania o sobie piszesz wiersze, a właściwie same metafory i myślisz, ze gieniuś z ciebie. Nie mam nic przeciwko, grunt to dobre samopoczucie zwłaszcza w twoim wieku, zapewne niedługo odwiedzi cię Conie (Bogumił) to się zaspokoicie w swych fantazyjnych żądzach.
    Dużo fantazji życzę.
  • Grain 10 miesięcy temu
    sięgnęłeś dna i tyle
  • Lotos 10 miesięcy temu
    Mały pedałku jesteś zły jak Jarosław Kaczyński i on jak i ty wyżej ch... nie podskoczycie, bardzo byście chcieli, ale niestety, jego polityka i twoja poezja skończą na śmietniku, wiem, że trudno ci się z tym pogodzić, ale taka jest prawda.
  • ireneo 10 miesięcy temu
    analfabeta jesteś, fakeniusowy paciorku. Sięgnęłeś[!] wreszcie zaszczytnego tytułu nadawanego kretynom. Gratki,😃
  • Grain 10 miesięcy temu
    zamelduj to bezpartyjnemu psychiatrze
  • Lotos 10 miesięcy temu
    Hahaha zdajesz sobie z tego sprawę codziennie rano otwierając oczy, prawda, mały pedałku?
  • Starszy Woźny 10 miesięcy temu
    "
    Grain wczoraj o 12:05
    Grafomanka , nie chodzi o to, tylko o admina, nie panuje, nie analizuje tekstów, komentarzy
    Pewnie dam sobie spokój z opowi
    opowi stoi nie tekstami, mnogością knotów, nie komentarzami,
    tylko tą gawiedzią, która to pisze i czyta.
    opowi to największa ohyda - dziłełko admina.
    Koniec ż opowi".
    -------------------------------------------------------------------
    Idź tam gdzie cię rozumieją i kochają!
    NO!
  • Lotos 10 miesięcy temu
    Starszy Woźny No, to cały mały pedałek, zupełnie jak Jarosław Kaczyński, tylko on ma wiedzę i wrażliwość, wie co dobre, a kto ma inne zdanie, to nienawidzi i jest w tym szczery.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania