Kobiec światów LBnP48

Kobiec światòw

 

Ziemia trwa w bezruchu. To już tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty czwarty dzień. Zamierające życie dławi się resztkami oddechu. Wspomnienia bezwiednie unoszą klatki piersiowe. Wiara w iluzje przekreśla wszystkie racjonalne dowody, przecież jeszcze żyjemy, Ja jeszcze żyje.

Ja jest jedną z ostatnich, które po długiej podróży, w końcu z ulgą zamyka oczy. Jest zimno ale chłód nie wdarł się jeszcze w gorączkę serca. Ta cała młodość i wiara, okazują się jedynymi namacalnymi rzeczami jakie pozostały. Są tak realne jak stół albo odpadający tynk.

Można je dotknąć, poobracać w dłoni. Są jak stare, szklane kule, w które wtopiono bawiące się dzieci.

Ja długo nie może się obudzić, nauczyła się trwać w bezruchu, podobnie jak jej matka Ziemia. Chodzi po świecie opatulona w szorstki koc co rusz, potykając się o litość. Litość jest kłodą, o którą od zawsze się potykała. Przywykła. Kiedyś unosząc się w chmurach, zachłystywała się dzikością kolorów. Nabierała w cherlawe płuca nieskażonego ziemią ni ludźmi powietrza. Dotyk chmur był wilgotny i nieokiełznany by po chwili, wypuszczając ją z ramion, stać się wspólnikiem tej wszechwładnej siły, która za pomocą sznura ściągała ją na dół a potem nakładała kaptur.

Sen, w którym żyje Ja dostarcza jej pożywienie i schronienie. Dwie najważniejsze torby, w których upycha siebie, przyciskając kolanami by się zamknęły. Zawsze ma je ze sobą, gdziekolwiek idzie albo zostaje – dwie pękające w szwach torby podróżne – wspomnienia po życiu. Jak łatwo nazwać coś życiem, wystarczą najmniejsze oznaki – oddech, krążąca krew.

Kiedy nadchodzi dzień a wędrówka staje się uciążliwym obowiązkiem musi wybierać. Iść albo zostać. Torby z każdym krokiem stają się cięższe. Trzeba się ich pozbyć. Ja chce iść dalej przed siebie w nieznane z nadzieją tkwiącą w dziurawych butach. Najwyższy czas odrzucić wspomnienia.

Ja boi się życia bez wspomnień. Odarta z siebie wśród innych, jest tylko przybyszem, nic nie znaczącym numerem w statystyce. Wita ją litość, ale wkrótce się nią nudzi, wracając do swoich obowiązków, w między czasie zdąży obrazić się na Ja, bo zwykłe dziękuję nie zawiera w sobie oddania, na jakie litość zasługuje.

Wdzięczność nie ma granic. Spoufalając się z nią, Ja musi ciągle płakać, udowadniając, że zasługuje, że nie potrafi sama zadbać o siebie. Uczucie, które kiedyś było najczystszym wzruszeniem serca, staje się kartą przetargową, negocjacją, manipulacją. Nagle to co granic nie miało, wpychane jest na powrót do zakapturzonej głowy Ja. Kiedy chce przejąć kontrolę nad swoim życiem, staje się zarozumiałą niewdzięcznicą, więc tkwi w kłamstwie swojej bezradności.

W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym czwartym dniu, Ziemia nagle zaczyna się poruszać. Drzewa odzyskują moc uleczania a zwierzęta z dzikim szałem zaczynają kopulować. Jutro nikt już nie będzie pamiętał o tym czego nie było. Pamięć się zresetuje.

Ja zaczyna się budzić. Niewygodne łóżko, kiepskie posiłki. Uśmiech nakładany niczym makijaż jeszcze zanim ktoś zauważy, że go tam nie ma. Precyzja w ruchach pozwala namalować kontur ust bez potrzeby patrzenia w lustro. Jest idealnie. Życie Ja toczy się normalnie. Ma wszystko czego potrzebują ludzie tacy jak ona – mimo, że Ja tego nie wie, zawsze znajdzie się ktoś kto wie. Uśmiech nie znika z ust . Nie znika też wdzięczność, która ciąży jak zabrany w przedszkolu ołowiany żołnierzyk, za którego trzeba było zapłacić wstydem i fioletowo – brunatnymi śladami na twarzy.

Historie ołowianych żołnierzyków plączą się ze sobą. Ich zwycięstwa i porażki. Zdrady i bohaterskie morderstwa. Bezmyślny, zasmarkany chłopiec układa pole bitwy na kołdrze, nie zdając sobie sprawy, że jego wojna przybrała rozmiarów światowych. Zasypia zmęczony po kilku godzinach wojny, ciągle trawiony gorączką swojej fantazji. A ołowiane żołnierzyki giną pozostawione samym sobie.

W końcu nadchodzi jutro. Jest dokładnie takie jakie miało nie być. Szare i obdarte. Zgliszcza starych zamków dymią w oddali. Ja już nie chce być wdzięczna innym. Odrzucają ją. Za kilka godzin wygnają ją ze swoich domów. Obrzucą wyzwiskami i wbiją litość w plecy. Zanim jednak do tego dojdzie, Ja odgarnia posklejane włosy z czoła. Na dłoni zostają jej ślady brunatnego pyłu – pustynia przywędrowała do niej mimo, że już od dawna przestała o niej marzyć.

- Pan, daj pięć złotych.

- Nie mam pieniędzy, ale mogę dać pani bułkę.

- W dupę sobie wsadź bułkę.

- Co za chamka.

Ja przygląda się odchodzącemu mężczyźnie, zastanawiając się skąd w nim tyle pychy. Myśl, że ktoś taki jak on i tysiące mu podobnych, mogą zniszczyć jej świat, napawa ją obrzydzeniem. Jej własny, prywatny świat, który może się skończyć jeśli pozwoli, by ktoś po raz kolejny zamknął ją w klatce wdzięczności podszytej uległością i nienawiścią wykorzystując jej naturę, która pozwala polować na słabszych.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • 110101011 dwa lata temu
    dzień dobry Pani. Jeszcze nie czytałem opowiadania, ale już pędzę z gratulacjami; z rzadka zdarza się wśród Młodzieży osoba zainteresowana historią języka polskiego, ba! - zainteresowana czymkolwiek oprócz smartfona/ajfona/ajpoda/fejsbuka itp.
    Tak więc gdy ujrzałem w tytule staropolską nazwę ptaka drapieżnego z rodziny sokołowatych - serce mi zadrżało z radości! Słownik Lindego z XVI w. notuje bowiem słowo KOBIEC jako określenie KOBUZA właśnie! Przypomnę, jak brzmi odmiana tego pięknego staropolskiego słowa, które Pani użyła w tytule swojego opowiadania:
    sg N kobiec (2). ◊ I kobc(e)m (1).
    pl N kobcy (1). ◊ I kobcy (1). ◊ L kobcach
    Staropolska literatura notuje cztery niżej notowane przykłady użycia:
    1."Siedzi [duszyczka] iáko Skowronek/ gdy w krzewinę wpádnie/Gdy ſie ćicho przy zyemi Kobiec zá nim krádnie".
    2."W procach ieſzcże nádźieiá/ y w pánnách zákrytych/ Y w Sokołách dálekich/ y w kobcách obfitych".
    3."Tákżeć też náſz Skowronek, niewinna duſzycá/ Siedzi w plugáwey klatce ná ſwiecie nędznicá. [...] Kobcy nád nią latáią gorſzy niż Orłowie/ Coś widzyał ná powietrzu/ ći ſrodzy pánowie".
    4." Sláchectwo z Orły wyſoko wylata/ Wſzetecżność s Kobcy tylko Wroble chwata".
  • BarbaraM Sadowska dwa lata temu
    Dziękuję, choć tytuł zupełnie przypadkowy- zwykła literówka, która okazała się, dzięki wiedzy Pana, absolutnym odzwierciedleniem treści opowiadania. Tak więc szczerze wzruszona jestem, że przyszło mi doświadczyć współpracy z prawdziwym redaktorem. Może mogłabym udawać oczytanie, ale z szacunku dla Pana i sibie, tego nie zrobię, pozostawiając literówkę, niech robi robotę. Pozdrawiam
  • Witamy w Bitwie i życzymy dobrej zabawy. Prosimy olinkować.

    Literkowa
  • pkropka dwa lata temu
    Ahoj,
    "Zamierające życie, dławi się resztkami oddechu." - zbędny przecinek. Rzadko wypunktowuję przecinki, ale akurat tu zdanie ładniej bez niego płynie.

    Wybrałaś trudne określenie bohatera. "ja": z automatu zwraca uwagę na dookreślenia i przez to trochę się ich namnożyło. Np. tu: "Sen, w którym żyje Ja, dostarcza jej pożywienie i schronienie. Dwie najważniejsze torby, w których upycha siebie, przyciskając kolanami by się zamknęły. Zawsze ma je ze sobą" - ja/jej/siebie/się. Sporo.
    Tak na szybko, to z połowę "ja" mogłabyś wyrzucić i treść by nie ucierpiała.

    "Wdzięczność nie ma granic. Spoufalając się z nią, Ja musi ciągle płakać, udowadniając, że zasługuje, że nie potrafi sama zadbać o siebie" - tu czegoś nie rozumiem. Zasługuje na wdzięczność, bo nie potrafi sama o siebie zadbać? Przydałby się tu jakiś przykład, scena z życia obrazująca czemu tak jest i skąd takie doświadczenia podmiotu.
    Na koniec akapitu zaprzeczasz też bezgraniczności wdzięczności.

    Budujesz ładne zdania i alegorie. Językowo opowiadanie jest bardzo wysoko.
    "Historie ołowianych żołnierzyków plączą się ze sobą. Ich zwycięstwa i porażki. Zdrady i bohaterskie morderstwa. Bezmyślny, zasmarkany chłopiec, układa pole bitwy na kołdrze, nie zdając sobie sprawy, że jego wojna przybrała rozmiarów światowych. Zasypia zmęczony, po kilku godzinach wojny, ciągle trawiony gorączką swojej fantazji. A ołowiane żołnierzyki giną, pozostawione samym sobie." - to cudowny fragment, pięknie obrazowy
    Za to warto popracować nad interpunkcją. Czasem się o nią potykałam.

    Podsumowując warto sprzątnąć opowiadanie pod kątem interpunkcji i dookreśleń, a będzie bomba.

    P.S. literówka w tytule pasuje świetnie. Aż prosi się o dopisanie sceny wyjaśniającej czym jest kobiec, też tego nie wiedziałam.
  • BarbaraM Sadowska dwa lata temu
    Dziękuję bardzo za inspirujący komentarz.
  • 110101011 dwa lata temu
    Zgadzam się z Panią Pasją że warto by dodać zdanie wyjaśniające odnośnie do tytułu - ja naprawdę nie wiedziałem że to zwykła literówka, taka literówka? Nie do wiary, jak przypadek staje się nieraz ojcem rzeczy niezwykłych
    Pozdrawiam z uklonami
    Poncjusz
  • BarbaraM Sadowska dwa lata temu
    Tak to naprawdę niesamowite. Zgodnie z sugestią dodałam fragment, który- w moim odczuciu- jednoznacznie nawiązuje do tytułu. Dziękuję raz jeszcze za otwarcie nowych przestrzeni dla mojej bohaterki. Pozdrawiam
  • Rozpoczynamy Głosowanie. Zapraszamy na Forum:
    https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
    Do Bitwy zgłoszono sześć opowiadań.
    Autorzy czytają i pozostawiają komentarze i nagradzają według zasady: 3 - 2 - 1 plus uzasadnienie; dlaczego?
    Głosowanie potrwa do 08 maja /poniedziałek/ godz. 23:59
    Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury.
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    BarbaraM ↔Sadowska↔Tekst nie jest raczej łatwy od ogarnięcia, niczym ludzki umysł, ale to nie jest w żadnej mierze, negowanie:)↔Można się "zaplątać" lecz też wiele pomyśleć. I ciekawy pomysł, z użyciem: Ja, które nie chce być "w klatce" pomimo, że nie zawsze łatwo i musi wybierać, co najbardziej istotne, zarówno w podstawowych potrzebach do przetrwania, jaki ich, takich czy innych ideałów. Dal tożsamości.
    Tak jakoś to widzę:)↔Pozdrawiam:)↔%
  • BarbaraM Sadowska dwa lata temu
    Dziękuję bardzo za komentarz. Pozdrawiam.
  • Margerita dwa lata temu
    Piękna historia

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania