Koledzy, Ruina Opuszczonego Budynku, Wycieczka Na Subtropikalne Bagna I Zaskakujący Koniec Wyprawy

"Koledzy, Ruina Opuszczonego Budynku, Wycieczka Na Subtropikalne Bagna I Zaskakujący Koniec Wyprawy"

 

gatunek: sny/fantastyka/koleżeństwo/czas wolny/podróże

 

Środkowa wiosna 2007. Ciepłe, słoneczne popołudnie.

 

Po pograniczu centrum i przedmieść miasta średniej wielkości, przechadzało się pięciu dwudziestokilkuletnich kolegów, a nazywali się oni: Reżyser, Scenarzysta, Aktor, Didżej i Piosenkarz. Postanowili odwiedzić niewielki, opuszczony, parterowy budynek, w którym jeszcze rok wcześniej spotykali się od czasu do czasu, aby wspominać dawniejsze czasy, a także wymyślać opowiadania, wiersze, teksty piosenek. Kiedy przyszli na miejsce, to zdziwili się, bo zobaczyli, że jedno z ich ulubionych miejsc spotkań zostało zburzone oraz niemal zrównane z ziemią. Zostały tylko fundamenty i może około sto cegieł, albo nawet mniej.

 

— Mam przykrą wiadomość. Zobaczcie, co się stało. Nie mogę w to uwierzyć — powiedział Didżej, negatywnie zaskoczony.

— O nie! Bardzo szkoda, że jednej z naszych ulubionych miejscówek już nie ma — pozostali odpowiedzieli smutno.

— Dlaczego tak bardzo przykre zdarzenie musiało się stać nagle, niespodziewanie i tak szybko? — rozpaczał Scenarzysta.

— Mam pomysł. Pojedźmy na ciekawą wycieczkę w jakieś piękne, oryginalne i surrealne miejsce. Poprawimy sobie humor i odreagujemy stres — zaproponował Reżyser.

— Myślę, że to bardzo dobry pomysł — stwierdził Scenarzysta.

— Też jestem zdecydowanie na tak. Jedziemy? — spytał Didżej.

— Jedziemy — odpowiedzieli pozostali, którym nastrój już powoli zaczął się poprawiać, kiedy pomyśleli o dalekiej podróży w ciekawe miejsce.

 

Wkrótce, na pobliski parking przyleciał niezwykły, oryginalny autobuso-kopter, który następnie zabrał wszystkich pięciu kolegów na pokład, a potem pofrunął daleko oraz wysoko, aż w końcu zniknął za chmurami. Tymczasem na łąkach, wesołe owady skakały beztrosko z kwiatka na kwiatek, i to im zupełnie do szczęścia wystarczyło.

 

Ludzie lecieli przez całą noc, kiedy to na tle nieba zauważyli różne samoloty, balony, drony, statki kosmiczne oraz rakiety kursujące między planetami, a nawet galaktykami. Gdy autobuso-kopter wylądował, to pięciu podróżników zostało przywitanych przez ciepły, przyjemny, pogodny, słoneczny poranek. Reżyser, Scenarzysta, Aktor, Didżej i Piosenkarz delikatnie wyskoczyli prosto na trawnik, pełny roześmianych kwiatów oraz rozśpiewanych owadów. Radosnym, tanecznym krokiem skierowali się w stronę plaży, widniejącej już na horyzoncie oraz niecierpliwie czekającej na wędrowców pragnących odpocząć po długiej wyprawie z dalekich stron kontynentu, a może i świata.

 

Niezmiernie bardzo ucieszyli się, kiedy w końcu mogli odpocząć. Kraby tańczyły na plaży, a słońce na tle tajemniczego nieboskłonu. Tymczasem mewy, pelikany i coś jakby łabędzie albo gęsi, rozmarzone oraz nucące wolną, rozleniwiającą pieśń, odpoczywały na delikatnie, powoli kołyszących się, uśmiechniętych obłokach, zadowolonych ze swojego życia, pełnego czasu wolnego, a mającego miejsce w alternatywnej, magiczno-kosmicznej czasoprzestrzeni, pochodzącej jakby z Zastawiającego, Nieuchwytnego Wszechświata Snów, pełnego historii, legend i nostalgii.

 

Ludzie radośnie tańczyli w cieniu palm, bananowców, pomarańczy oraz hibiskusów, a następnie weszli do płytkiej, przejrzystej wody, gdzie zobaczyli, jak wokół nich krążyły ławice drobnych, bardzo kolorowych ryb o mniej i bardziej niezwykłych, unikalnych, oryginalnych kształtach. W nie aż takiej dużej odległości, podróżnicy zauważyli malowniczą zatoczkę, gęsto zarośniętą przez szuwary trzcinowe, lilie wodne oraz inną roślinność nadwodną i bagienną. To urocze miejsce bardzo ich zaciekawiło, więc postanowili się tam niebawem wybrać.

 

Kiedy szli, to nad ich głowami przefrunęła gigantyczna chmura, a na niej stało starożytne miasto, które posiadało mnóstwo zabytkowych budowli, eleganckie sklepy, egzotyczne zwierzęta i szczęśliwą, wesołą ludność, imprezującą przez znaczną większość swojego pięknego, radosnego, magicznego życia, pełnego niezwykłych przygód oraz podróży.

 

Reżyser, Scenarzysta, Aktor, Didżej i Piosenkarz dotarli do strefy bagiennej, sprawiającej wrażenie bycia częścią zupełnie innego świata. Koledzy weszli na drewniany pomost. Zaszli na sam koniec. Widzieli, jak kijanki, traszki oraz ławice niewielkich, kolorowych ryb pływały w płytkiej przejrzystej wodzie, nad jasnym dnem, z którego wyrastały lilie wodne i trzciny. Nagle ludzie cofnęli się na środek pomostu, bo znienacka, niemal prosto na nich, na końcowy odcinek pomostu wyskoczył wielki, oliwkowozielony aligator, złowieszczo kłapiący swoją straszną paszczą.

 

Koledzy uciekli z pomostu na trawnik. Chcieli pobiegnąć dalej, ale na drodze stanął im drugi aligator, który wyskoczył spośród trzcin i lilii wodnych, gęsto porastających brzeg zatoki. Podróżnicy, pełni wrażeń, chcieli jak najszybciej wrócić z emocjonującej wycieczki, ale przed nimi zjawił się zielony krokodyl, jeszcze większy niż aligatory. Szeroko otworzył swą paszczę i zaczął biegnąć w stronę pięciu mężczyzn, a znajdował się bardzo blisko od nich, bo w odległości zaledwie kilku metrów. Wtedy nagle okazało się, że to był tylko sen.

 

Tymczasem gdzieś za ścianą czasoprzestrzenną, w miasteczku leżącym za horyzontem, a pochodzącym z innej rzeczywistości.

 

Po deptaku, esowato przebiegającym przez sam środek zabytkowej, gwarnej starówki, szedł radosny, barwny korowód wesołych ludzi, jak i istot z dalekich, alternatywnych światów, pragnących więcej rozrywki oraz wielkich, otwartych, darmowych imprez na świeżym powietrzu. Wśród postaci można było znaleźć między innymi fruwające klauny, kowbojów jadących na pegazach i jednorożcach, flamingi w bajecznie kolorowych kołach ratunkowych, gryzonie przebrane za kowbojów oraz torbacze tańczące break dance.

 

Gdy ruchoma impreza istot i postaci, pochodzących z różnorodnych wieloświatów, przeniosła się na sielankowe przedmieścia, a dokładniej na szczyt jednego z porośniętych trawnikiem wzgórz, to nagle wszyscy obecni na miejscu zobaczyli latający, świecący łuk ogrodowy, przyozdobiony barwnymi kwiatami polnymi. W pewnym momencie, wyskoczyło z niego pięciu dwudziestokilkuletnich mężczyzn, siedzących na eleganckiej przyczepie, ciągniętej przez dwa aligatory oraz jednego krokodyla. To sen dalej żył. Swoim własnym, samoświadomym, niezależnym życiem. W alternatywnej rzeczywistości.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Krótkie opowiadanie podróżniczo-fantastyczno-surrealne, na podstawie dwóch snów.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania