Koniec świata #OneShotChallange (Nominuję: Rasia, candy, Lucinda)

Zasady: http://www.opowi.pl/forum/oneshotchallenge-w575/

 

Zostałam nominowana przez: Zagubiona: http://www.opowi.pl/pokuta-oneshotchallenge-nominuje-a20452/

 

Ja natomiast nominuję: Rasia, candy i Lucinda. Zapraszam do podjęcia wyzwania i zachęcam do czytania. :)

 

Zawsze zastanawiałam się, jak będzie wyglądał koniec świata. Czy będzie to wybuch wulkanu? Czy może deszcz meteorytów? A może trzecia wojna światowa, która doprowadzi do tak potężnych zniszczeń, że nikt ani nic nie przeżyje? Dla każdego koniec świata jest czymś innym.

Ale przecież nawet jak nastąpi koniec świata, to nie będziemy w stanie go powstrzymać. Umrzemy. Nagle. Nie będziemy może nawet świadomi, że właśnie kończy się nasz żywot. Że już nigdy nie usłyszymy uspokajającego głosu mamy, która pociesza nas, że będzie lepiej. Że już nigdy nie powiemy najbliższej osobie, jak bardzo nam na niej zależy. Że już nigdy nie pojedziemy całą rodziną nad tamto jezioro, które odwiedzaliśmy co miesiąc przez ostatnie dwadzieścia lat. Ale przecież żyjemy. Cieszmy się więc z tego, a co będzie, to będzie. Może jednak wykonajmy ten telefon do mamy, aby usłyszeć jej głos? Może powiedzmy bliskiej nam osobie, jak bardzo ją kochamy? Może poświęćmy te trzy godziny w miesiącu, żeby całą rodziną po raz kolejny pojechać nad to nudne jezioro, w którym nie ma nic nadzwyczajnego, ale jest miejscem spotkań wszystkich członków rodziny? Bo w końcu co nam szkodzi? To tylko parę sekund, minut, godzin w ciągu naszego całego życia. A może dać tak wiele.

 

***

400 rok. Koniec świata według św. Marcina z Tours.

 

1412 rok. Koniec świata według św. Wincentego z Ferrary.

 

20 lutego 1524. Potop według Johannesa Stoefflera.

 

31 grudnia 1999 i 2000. Koniec świata związany z Y2K.

 

21 grudnia 2012. Koniec świata według Majów.

 

28 stycznia 2017, 7:23.

Siedzę w mojej malutkiej kuchni, w moim cudownym, niedużym, wynajmowanym mieszkaniu. Piję aromatyczną kawę, żeby mnie pobudziła po kolejnej nieprzespanej nocy. Trzymam kubek w rękach, patrząc na krajobraz rozciągający się za oknem. Zimny, styczniowy poranek, oprószone śniegiem ulice, skąpany w białym puchu rząd nowojorskich kamienic. W oddali widać Most Brookliński, łączący Brooklyn i Manhattan, dzielnice, które oddziela od siebie East River. Przenoszę wzrok na zdjęcia, stojące na parapecie. Na jednym ja z rodzicami, po ukończeniu liceum, na drugim ja oraz brat szczerzący się do obiektywu. Kolejny przedstawia moją paczkę, z którą trzymam się od czasów gimnazjum. Ostatnie to ja i przystojny młody mężczyzna. Czarne włosy okalają jego twarz, a kobaltowe oczy patrzą na mnie. Jego usta układają się w piękny uśmiech, ukazujący równy rząd zębów. To Matt. Mój chłopak. Czekam na niego. Zaparzyłam mu już jego ulubioną kawę, zrobiłam jajka zapiekane w tostach z pomidorami. Przepada za nimi. Na co dzień stara się wracać o normalnej porze, dwudziestej, lecz czasem zdarzają się przypadki, gdy zostaje w pracy na noc. Dzisiaj jest taki dzień. Zastępuje kolegę, który pilnie musiał polecieć do Phoenix. Powinien był wrócić godzinę temu, ale czekam cierpliwie. Zdaję sobie sprawę, że korki o tej godzinie na nowojorskich ulicach są niczym dziwnym. Jest stażystą, pragnie zostać kardiochirurgiem. Zawsze o tym marzył. Wiem, że gdy wróci do domu, mimo swojego zmęczenia po zarwanej nocy, uśmiechnie się do mnie. Powie, że pani X wymiotowała całą noc, a on musiał się nią zajmować. I że pan Y miał operację wyrostka robaczkowego, a to właśnie Mattowi pozwolono ją przeprowadzić pod nadzorem doświadczonego chirurga ogólnego. A ja podejdę do niego, popatrzę w jego piękne oczy i delikatnie go pocałuję. Przytulę się do niego i żartobliwym tonem każę mu usiąść do stołu i zjeść zimne tosty oraz wypić wystudzoną kawę. Zrobi to, po czym uśmiechnie się do mnie przepraszająco i uda się do sypialni, zdrzemnie się dwie godziny, po czym znowu uda się do szpitala. Kocham go. Ale powiem mu to dopiero wieczorem. Gdy wróci zmęczony z pracy. Zrobię romantyczną kolację dla dwojga. Będzie cudownie. Wiem o tym.

 

28 stycznia 2017, 7:28.

Dzwoni telefon. Wybudza mnie z zamyślenia. Podnoszę słuchawkę. Słyszę głos policjanta. Spokojny, opanowany, ale tak jakby… przepraszający? I już wiem. Matt nie wróci na kolację. Nie powiem mu, że go kocham. Bo właśnie następuje mój osobisty koniec świata.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • candy 30.07.2016
    Ooo nie, znów nominacja, a ja tak bardzo nie mam pomysłu xD ale i tak dziękuję <3 co do tekstu... hmm, ciekawy podjęłaś temat. Tekst mnie poruszył i to mocno, zwłaszcza końcówka :( 5
  • dainty 30.07.2016
    dziękuję :)
    bardzo lubię czytać wszystko co napisałaś i napiszesz, ale jak nie chcesz, to nie zmuszam :)
  • candy 30.07.2016
    dainty jasne, że chcę :D wysilę mózgownicę i coś tam się może wykluje :)
  • Rasia 31.07.2016
    "związant z Y2K." - związany*
    "brat, szczerzący się do obiektywu" - zbędny przecinek
    "Zdaje sobie sprawę, że korki o tej godzinie" - tutaj chyba zdaję*, o ile dobrze rozumiem, że to dotyczy bohaterki :)
    Nie powiem, żeby zakończenie było dla mnie specjalnie zaskakujące, ale miałaś ciekawy pomysł, przyznaję :) Podoba mi się zwłaszcza ten myk z wypisanymi "końcami świata". Poza tym bardzo ładnie napisane pod względem technicznym, może tylko nie bój się wstawiać akapitów :) Ode mnie 4,5 czyli 5.
    PS. Dziękuję Ci za nominację, ale nie wiem, czy będę w stanie na nią odpowiedzieć, bo to już moja czwarta. Może jednak połączę dwie ostatnie, zobaczę. W każdym razie obawiam się, że się z tym spóźnię, bo ten tydzień mam wyjątkowo zawalony, ale mam nadzieję, że to nie ogromny problem, przepraszam :(
  • dainty 31.07.2016
    Dziękuję za ocenkę oraz wypisanie błędów, zaraz poprawiam :)
    Nie ma sprawy, jesli bedziesz w stanie napisac, to super, jesli nie, to trudno, innym razem :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania