Poprzednie częściKopuła prolog

Kopuła (Scena szaleństwa) Scena: II

Każdy człowiek ma taki w swoim życiu poranek że myśli sobie: O Boże zaraz umrę. Michał miał właśnie jeden z takich poranków tylko że w jego wypadku to nie była przenośnia. Jego życie właśnie wisiało na cienkiej lince i tylko jedno cięcie noża kuchennego dzieliło go od znalezienia odpowiedzi na odwieczne pytanie o istnieniu Boga jakiegokolwiek .

Żeby było śmieszniej śmierć miała mu zadać jego własna pracownica. Krystyna Rapczewska siedziała mu na brzuchy z uniesionym nożem kuchennym który zamówiła pół roku temu przez Internet. Michał zaczął się szarpać ale miał związane ręce nad głową i przywiązane do ramy łóżka. Tak samo nogi. Chciał krzyczeć ale coś kneblowało mu usta. Gorączkowo starał sobie przypomnieć jak się tu znalazł. Ale pamiętał tylko jak wczoraj Krystyna zaprosiła go do siebie na kolację. Jedli, rozmawiali i… Nie pamiętał co. Pustka w głowie bardziej go przeraziła niż wiszący nad głową nuż bo ta zostawiała więcej pola wyobraźni.

Był zwykłym właścicielem biblioteki i w całym swoim życiu nie spodziewał się takiego obrotu spraw . Los nie gra uczciwie z ludźmi w grę zwaną życiem i zawsze to ona rozdaje karty. Jak widać dzisiejsze rozdanie było bardzo nie po jego myśli.

–Cii ciii… Opór niema sensu – Marta nachyliła się patrząc mu głęboko w wystraszone oczy. Jej uroczy uśmiech była zważywszy na sytuacje przerażający. –Zaraz będzie po wszystkim. A potem będziemy razem na zawsze.

Nie słuchał jej. Był zbyt zajęty baniem się.

Uratował go dzwonek do drzwi który w uszach zabrzmiał mu jak dzwon anielskie. Krystyna zaklęła. Odłożyła nóż na szafkę nocną i wyszła zamykając drzwi do sypialni. Serce waliło mu jak szalone w klatce piersiowej.

– Nareszcie poszła sobie - usłyszał cichy głos dochodzący z boku.

Szybko przekręcił głowę z sercem na dłoni ale ujrzał tylko kota. Był to zwykły dachowiec o ciemnoszarej sierści którego miał zwyczaj karmić kiedy ten przychodził do biblioteki. Bardzo lubił koty ale teraz coś mu nie grało w załączonym obrazku. Jego oczy z pionowymi źrenicami były zbyt inteligentne jak na kota.

– Ciesz się że dobrze karmisz bo inaczej bym się tu nawet nie fatygował –oznajmił kot głosem Bogusława Lindy. Michał był już tylko o krok od zawału serca.

 

Kot zgrabnie wskoczył na łóżko.

– Jestem tu żeby ci pomóc więc spokojnie -Michał już nie wiedział co jest dziwniejsze. Czy to że kot mówi czy raczej to że go uspokaja– Do stu puszek nieświeżego tuńczyka –mruknął gniewnie kot o głosie Bogusława Lindy. – Marynarski węzeł. Gdzie sukub mógł się tego nauczyć? Głupie pytanie idioto. – kot przekręcił głowę by spojrzeć na Michała. –Obyś docenił to co dla ciebie robię. –Oznajmił i zaczął przegryzać liny.

Trochę mu to zajęło ale na szczęście Krystyna jeszcze zajmowała się gośćmi. Sądząc po odgłosach dochodzących zza drzwi goście byli z natury tych co łatwo urazić i strasznie trudno się pozbyć. Michał zaczął się uspokajać. Kiedy w końcu miał wolne nadgarstki szybko usiadł. Wyjął z buzi drewniany knebel i rzucił go w kąt. Schylił się do kostek chcąc je rozwiązać.

– To marynarski węzeł –upomniał go kot a potem pokierował nim jak dzieckiem. – A teraz trzeba się wynosić -wskazał łbem na okno które zakrywała żaluzja. –Jesteśmy na drugim piętrze. To nie tak wysoko –stwierdził kot zeskakując płynnie z łóżka na podłogę. – A z pewnością nie zginiesz.

– Jesteś kotem wiec czemu możesz mówić?

– Na serio to cię teraz martwi?

Michał pokręcił głową. Szybko się dostosowywał.

–Nie mogę wyjść drzwiami?

– To bardzo ryzykowne –odparł kot. –Ale jak ci pomogę może się udać. Będziesz mi musiał kupić naprawdę dobrą karmę . Otwórz drzwi i uciekaj kiedy dam znać.

–A jaki to będzie znak?

– Będziesz wiedział .

Michał uchylił drzwi pokoju wypuszczając kota. Dwie minuty później zaczął się Armagedon. Najpierw był odgłos tłuczonej porcelany a potem krzyki typu „skąd ten cholerny kot” obowiązkowe „ zabierzcie go” i wiązanka słów nie pasujących do damy. Wybiegł z sypialni, szybkim krokiem pokonał przedpokój i dopadł drzwi. Nie były zamknięta na klucz. Otworzył je i boso wybiegł na klatkę schodową.

–Do biblioteki! –zawołał kot który nagle wyskoczył z okna na drugim piętrze.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Sileth 16.01.2015
    Opowiadanie coraz bardziej wciąga. Gadający kot! Masz bardzo dobry styl pisania ;) Naprawdę mi się podoba :)
  • Dla mnie na 5! Pozdrawiam
  • Prue 17.01.2015
    Przyznam ciekawy pomysły masz. Ode mnie 4
  • Ostatnio brak mi czasu ale nie martwcie się! Teksty będę dodawała w sobotę albo niedziele.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania