Koronawirus Czy lekarstwo nie okaże się gorsze od choroby?
Witam wszystkich.
Tytuł jest trochę przewrotny, ale nie chodziło mi o same lekarstwo na wirusa, tylko o skalę tego co się dzieje w stosunku do ilości zarażonych i tych, którzy ponieśli śmierć czy to w wyniku samego wirusa, czy wirusa i chorób które mieli wcześniej.
Nie jestem ekonomistą więc jak ktoś zna temat lepiej proszę mnie poprawić. Ja tylko chcę pokazać pewien problem, który się pojawił razem z wirusem, a który być może swoimi skutkami doprowadzi do sytuacji, gdzie może nas dotknąć o wiele większa katastrofa, niż ta spowodowana wirusem. Z tego właśnie powodu dałem taki tytuł.
Obecnie mamy jakby dwa modele podejścia do epidemii. Jeden powiedzmy skrótowo chiński polega na natychmiastowym ograniczeniu wszelkiego ruchu, zamknięciu szkół, restauracji, kawiarni, galerii, kościołów, wszelakich usług a także placów zabaw, parków itd., czyli mówiąc skrótowo zamknięcia tych wszystkich miejsc, które mogą gromadzić większą grupę ludzi blisko siebie.
Drugim modelem który jest wprowadzany tzw. model szwedzki czyli stopniowe odchodzenie od restrykcji.
Musimy sobie zadać pytanie czy koronawirus to problem tylko medyczny, czy może bardziej polityczny.
Jeśli przyjmiemy że tylko medyczny, to widzimy, że działania rządów krajów dotkniętych epidemią są podyktowane troską o obywateli i próbą maksymalnego ograniczenia rozwoju pandemii. To jest bardzo logiczne i sensowne. Jednak kiedy popatrzymy na ten problem z punktu widzenia politycznego i gospodarczego to coraz częściej zaczynamy sobie zadawać pytanie, czy lekarstwo nie jest gorsze od choroby.
Wszelkie obostrzenia które obecnie wchodzą powodują w zasadzie zamieranie całych branż takich jak turystyka, gastronomia, handel w galeriach, rolnictwo, przetwórstwo, usługi itd. To oznacza, że setki tysięcy firm po prostu stoi, nie ma klientów, nie ma dochodów ani nawet jakieś perspektywy na przyszłość. Jeśli taka sytuacja będzie trwać długo, powiedzmy jeszcze kilka miesięcy, to większość z tych podmiotów gospodarczych padnie, a co za tym idzie nawet kilka milionów ludzi zostanie zwolnionych i w zasadzie pozbawionych środków do życia. Gdy tak się stanie nie pomogą żadne rządowe tarcze z bardzo prostego powodu. Państwa polskiego nie stać na pomoc dla tych wszystkich ludzi. My nie jesteśmy Chinami, czy Arabią Saudyjską które to państwa mają setki miliardów dolarów nadwyżki i mogą je przeznaczyć na walkę z wirusem i jego konsekwencjami. My mamy takie fundusze jakie mamy i już wiadomo, że one nie wystarczą. Z tego powodu to, co widzimy teraz za kilka miesięcy może się okazać niewinna igraszką. Jest jakaś granica odporności i rozumieniu sensu podejmowanych działań, jednak kiedy ta granica zostanie przekroczona to okażę się że pewne sprawy zaszły tak daleko że będą już nieodwracalne.
Ja zadaje sobie pytanie, czy aż tak skrajne posunięcia nie spowodują że lekarstwo będzie w dalszej perspektywie znacznie bardziej zabójcze niż sam wirus. Nie łatwo odpowiedzieć na to pytanie, bo świat w tej chwili przypomina grupę turystów, która płynie na tratwie, czy pontonach po niezeznanej górskiej rzece i widzi zakręt. Ci którzy kierują natychmiast zarządzają różne zakazy itd. Jednak ani oni, ani owi turyści nie wiedzą, czy za zakrętem będzie spokojny nurt a wtedy okaże się, że te wszystko obostrzenia były na wyrost, czy jest tam powiedzmy stu metrowy wodospad, bo wtedy podjęte przez obsługę zaostrzenia na nic się nie zdadzą.
Reasumując zmierzam do tego, o czym mówi wielu ludzi w internecie, że możemy mieć taką sytuację, że "wygramy" z wirusem w sensie medycznym, ale to zwycięstwo będzie pyrrusowe kiedy połowa polskich przedsiębiorstw padnie, a reszta będzie stała na skraju upadku. To będzie oznaczało totalną zapaść, miliony bezrobotnych i sytuację w której sama epidemia była tylko małym problemem w skali tragedii jaka wtedy nastąpi.
Oczywiście można tu zadać pytanie, co jest ważniejsze zdrowie czy finanse i podejrzewam, że 90 % czytających ten artykuł powie zdrowie. Patrząc z punktu widzenia przeciętnego Polaka będzie to słuszny wybór, ale z punktu widzenia umierającej gospodarki, szalejącego bezrobocia, braku wszelkiej pomocy, bo w takiej sytuacji wszelkie 500 + i inne takie zostaną natychmiast wstrzymane nie wiem czy nie należy jednak wypośrodkować, czyli nie stosować w dalszej perspektywie kodu 0 1, tylko wybrać metodę która pozwoli choć trochę ożywić te branże które obecnie przestały funkcjonować, tak żeby nie padły w 100%, bo wtedy już będzie za późno na cokolwiek.
Szczerze mówiąc sam nie wiem co lepsze, ale chyba czas najwyższy, aby się nad tym zastanowić, bo czas leci a my zbliżamy się do tego rzecznego zakrętu.
Na koniec kilka zdań dotyczących wyborów. Tu mam problem, bo gdybym chciał użyć słów, które przychodzą mi na myśl, kolejne zdania pełne by były tylko przekleństw i oszczerstw, a tego nie chcę pisać. Tak delikatnie powiem tylko tyle, że patrząc na zarówno obóz rządowy i naczelnika państwa, jak i na sporą cześć tzw. opozycji dochodzę do wniosku, ze oni mają nas Polaków w d..... i tylko cały czas rozważają jak na tym zyskać albo najmniej stracić politycznie. Niestety zajmowanie się w obecnej sytuacji wyborami uważam za totalną obłudę i jakąś farsę, albo tragedię. Nasi politycy od lewa do prawa pod tym względem nie zdają egzaminu bycia poważnymi politykami, takimi, którzy wiedzą co w tej chwili jest najważniejsze dla Polaków. To smutne, ale po raz kolejny okazuje się kto nami rządzi a do tego jakim nieporozumieniem jest opozycja. Więcej nie napisze choć mnie szlak trafia jak na ten cyrk patrzę. W normalnym kraju ta b....a powinna być rozgoniona z dożywotnim zakazem pełnienia jakichkolwiek funkcji politycznych, rządowych, czy nawet samorządowych, choć to za mała kara.
Możecie się zgodzić z tym co piszę lub nie, ale podam tylko jeden symbol klęski, który już puka do naszych drzwi. To susza.. Nie było śniegu, ani długotrwałych deszczów od dawna i ziemia wyschła. Co prawda minister rolnictwa zapowiedział w zeszłym roku że ruszy program tak mówiąc prosto możliwości nawadniania pół, ale teraz wobec braku funduszy rolnikom pozostanie chyba tylko modlenie się o deszcz. A to tylko jeden problem, na którego usunięcie czy choćby prób zmniejszenia skali pieniędzy nie ma i nie będzie jeszcze długo.
Proszę napiszcie co o tym sądzicie!
Komentarze (21)
To tylko taki żarcik. Ogólnie zgadzam się z przemyśleniami autora i doskonale zdaję sobie sprawę, że taki zastój w gospodarce na pewno na dobre nam nie wyjdzie i szczerze boję się strat jakie już teraz pojawiają się na horyzoncie. Zgadzam się również co do zdania na temat naszych polityków. Nie lubię żadnej z grup gdyż ich pomysł na kampanię wyborczą to nie "co można zmienić" a "jak można dowalić i zyskać najwięcej". Sytuacja jednak jest na tyle trudna, że w zasadnie nie można podjąć bezstratnych decyzji. Przedłużenie kwarantanny oznacza upadek gospodarczy, odwołanie kwarantanny oznacza zamianę w Stany Zjednoczone. Możliwe, że da się znaleźć środek czyli wprowadzenie odpowiednich regulacji co do wychodzenia z domu i tak dalej, jednocześnie pozwalając na funkcjonowanie firm w chociażby zredukowanej formie.
W Polsce już trochę przeginamy. Zakaz wstępu do lasów, brak możliwości wymiany opon zimowych na letnie, ale za to markety czynne 24 godziny na dobę.
Koniec końców gospodarka będzie zarżnięta, mniej ludzi zginie na drogach, a więcej w szpitalach. Po okresie zakazów, wyjdziemy z domów bogatsi o kilka kilogramów tuszy i bez kondycji. Czekać na za to będzie bezpardonowa walka o pracę, jako o dobro reglamentowane.
Korona nie zniknie za kilka miesięcy, czy za rok - szczepionka jeśli się pojawi w przeciągu dwóch lat, to będzie dobrze
Chodzi tu jednak o opanowanie pandemii - zbyt szybko rozprzestrzeniającego się wirusa - kiedy skala zarażeń spadnie - wszystko zacznie powoli wracać do normy.
Oczywiście że dojdzie do zapaści gospodarczej, ale pamiętaj - jeśli załamie się Europa i Ameryka, dla Chin jest to śmiertelny cios - bo to na eksportach do nas swą ekonomię zbudowali i nie ważne jak będą się starali, upadną tak samo, ale w innym stylu.
Na razie nie umarło nawet 100 tys. osób - więc tak jak jest sporo krzyku i strachu, 100 tys. nie jest właściwie żadnym ciosem dla ekonomii świata
Milion by nie był
Chyba że na państwo by było milion trupów - to już pewnie by się w jakimś stopniu poczuło.
Możliwe że czeka nas kryzys i zapadnięcie się gospodarki na skalę światową, przy której kryzys z 1929 będzie wyglądał jak zabawa na huśtawce - na razie nie warto zgadywać i przewidywać. Nie jesteśmy nawet blisko pierwszego zakrętu, nawet nie wiemy gdzie może być.
Zostawiam 3
Pozdrawiam.
Z narracji wychodziło, że nie stawiasz problemu epidemii na pierwszym miejscu, wskazując na ekonomię.
Uważam że przesadzasz z narracją całkowitego upadku itd. Brzmi to trochę za mocno na sianie paniki - może nie taki był twój cel, ale wydaje mi się, że na razie powinniśmy się martwić o nasze życia, niż o parszywą ekonomię.
Zapisane słowa bardzo przypominają pieprzoną narrację ultra-kapitalistów amerykanów, którzy stawiają gospodarkę, rynek i giełdę powyżej życie pracowników.
Może również przez to mam tak negatywną reakcję.
Punkt w tym że dokładnie takiej narracji wykorzystują ci szaleńcy:
W imię zarobków trzeba iść do pracy - dla przyszłości waszych rodzin - itd.
A jeśli o to dokładnie pytasz
Mamy przejebane
Jak napisałem w moim tekście
Możemy albo na ciasto nasrać, albo się nim udławić
Napisałeś " Czy ratować gospodarkę za cenę życia czy życie za cenę gospodarki" – to nie tak. Ja tylko zadałem pytanie czy dalsze przedłużanie restrykcji nie spowoduje większych problemów niż sama epidemia.
Powtarzam zadałem pytanie!
Po czym napisałem, że obecna sytuacja jest czymś w rodzaju greckiej tragedii, gdzie każdy wybór jest tragiczny a nie ma złotego środka. Dobrze to opisał Pontaru więc po raz kolejny przytoczę jego słowa "" Sytuacja jednak jest na tyle trudna, że w zasadnie nie można podjąć bezstratnych decyzji. Przedłużenie kwarantanny oznacza upadek gospodarczy, odwołanie kwarantanny oznacza zamianę w Stany Zjednoczone" Może to trochę przesadzone, ale można przyjąć że dobrze opisuje stan obecny.
Co do Chin to tu masz całkowitą rację, choćby z jednego powodu. Chińczycy w zasadzie już sobie poradzili z wirusem i epidemią (oczywiście pod warunkiem że podają prawdę, bo czytałem że skala zarażeń i zgonów tam mogła być nawet 10-40 razy większa). Co za tym idzie są w tej chwili jedynym państwem które na masową skalę "pomagają" innym wysyłając maski, respiratory, kombinezony itd.. Napisałem słowo pomagają w cudzysłowu, bo to nie jest pomoc bezinteresowna, to dla nich potężny biznes. Patrząc na to, co teraz się dzieje można chyba zaryzykować twierdzenie, że jak w USA skala zarażeń będzie dalej tak mocno rosła, to Ameryka pogrąży się w ogromnym kryzysie, a Chiny mając wszystkie swoje moce produkcyjne gotowe do produkcji a do tego sporo kasy, mogą przejąc rolę hegemona w świecie.
Co by nie powiedzieć powtórzę to co już napisałem w tekście. Kiedy wreszcie świat jakoś sobie poradzi z wirusem, obudzimy się w innej rzeczywistości, gdzie może już nie być jednego cesarza, jak do tej pory, a będzie przynajmniej dwóch, z których ten nowy moim zdaniem będzie silniejszy od swojego starszego brata.
Słusznie napisałeś, że są dwa sposoby walki z pandemią. Pierwszy, to przymusowa izolacja, drugi, to zdanie się na los w myśl powiedzenia: „co ma być, to będzie”. Ta druga (szwedzka) metoda zakłada, że wirus jest mało zjadliwy i należy, by sam zdechł, bo w porównaniu do „banalnej” grypy wyrządza mniej szkód. Poza tym brak obostrzeń sprawia, że gospodarka (np. Szwecji) ponosi mniejsze straty i nie trzeba jej będzie reanimować. Lecz że jeszcze mamy za mało danych o wirusie, nie wiemy, która z tych metod jest słuszna.
pozdrawiam
mj
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania