KOSMICZNE KRONIKI ANATOMII GALAKTYK - odcinek 4 - W Eterycznej Studni Wszechrzeczy

Komnatę zwaną Eteryczną Studnią Wszechrzeczy wypełniała psychoaktywna, fioletowa anty-atmosfera. Ubezwłasnowolniony Komandor Sztolcman nie był w stanie myśleć racjonalnie. W zasięgu jego wzroku unosiła się osobliwa postać przypominająca fruwającego kapłana w dziwacznej ambonie, ociekającej plazmą organiczną. Wyglądająca znajomo twarz, wykrzywiała się w tajemniczym grymasie. Gwiazdozjusz odczuł hipnotyczne działanie ultrafioletowej poświaty emitowanej przez dryfującego duchownego. Głowę postaci wystającej z plazmowej ambony zdobiły cudaczne rogi.

- Jajcev...! - wrzasnął Komandor Sztolcman

Gwiazdozjusz znał jego twarz z akt zaaplikowanych mu podczas szkolenia w tajnych bunkrach KIBEL-u. W jednej chwili zrozumiał, że Jajcev, zaginiony Kapitan porwanego statku Gwiezdna Antylopa, legendarny dowódca i pogromca Kosmodruidów, zasilił szeregi Zboru Bratanków Synodu Kasjopei...

- Zsjkdklh...! Jsmjbyufbi...! - wyrwało się z ust Agentki Kirylenko

- Andi...! - zdumiał się Gwiazdozjusz

- Tkjsgdag...! Tkjdfhvjlhvdhv...!!! - zakwiliła Andromeda

Przerażający bełkot nie zwiastował nic dobrego. Komandor wzdrygnął się na myśl, że Andi mogła doznać trwałych uszkodzeń spowodowanych bio-ekspiacją piątego poziomu jaźni wywołanego przez porywaczy. Wciąż nie mógł się poruszać, a raczej... nie potrzebował. To dziwne uczucie przyjemnego odrętwienia zupełnie nie współgrało z jego stanem emocjonalnym. Pozostawał w bezruchu mimo wzbierającej wściekłości. Jakby śnił w poczuciu rozdzielenia ciała i umysłu...

- Coście jej zrobili, bluźniercy...! - oburzył się

- Spokojnie krewki Komandorze... - zabrzmiał głos wciąć niewidocznego Księżycora, Wielkiego Mistrza Zboru – Pańska urocza towarzyszka, jako pracowniczka Kosmobiura, nie jest brana pod uwagę w naszych planach... Dlatego czasowo dezaktywowaliśmy jej biogenny chip do-szyszynkowy, pozwalający na uniwersalne porozumiewanie się w obrębie Zony 07... Nadajemy na innych falach. Niech młoda dama odpocznie sobie od nadmiaru wiedzy...

- Tak brzmi Andi bez urządzeń translacyjnych...? - cicho wzdrygnął się Gwiazdozjusz

- Za to Pan, Komandorze, zaraz wszystkiego się dowie... Kapitanie Jajcev! Proszę wtajemniczyć naszego gościa... - zawibrował echem głos Księżycora

Plazmowa ambona Jajceva bezgłośnie zatoczyła koło po komnacie, emitując fioletową smużkę dymu. Gwiazdozjusz nie mógł uwierzyć, że ten znakomity strateg i dowódca, którego historię służbową studiował z zapartym tchem, stał się groteskowym klechą, na smyczy bandy kosmicznych szajbusów.

- „Na początku był koniec...! - zaczął wzniośle Jajcev - A końcem był środek! Wnet rozwarły się wrota wszechświata... I nicość poczęła bękarta imieniem CZAS...!!! Aż nadszedł jego kres! Gdy niewidomi przejrzeli...! Gdy beznodzy pobiegli...! A wykastrowani...”

- Dość tych bredni, ty zdrajco fruwający w oślim flaku...! - nie wytrzymał Gwiazdozjusz

- Fyhbnkfrbb...??? - wtrąciła się Andromeda

- „Kasjopelis... Universitatus... Humanus...” - nie tracił patosu Jajcev

- „Syfilis, Pierdylis...!” - nie hamował się Komandor Sztolcman

- Widzę, że twoja wola wciąż miota się niczym niesforny karaczan, Komandorze Sztolcman... Właśnie dlatego jesteś dla nas idealnym kandydatem... - kontynuował Jajcev

- Kandydatem...? Waszym kandydatem...?! - wzburzył się Gwiazdozjusz - Chyba odparzyłeś mózg w tym kozim flaku... Nigdy nie będę nikim WASZYM...!

- Początki bywają trudne, ale na pewno wybierzesz właściwie... Tak jak ja, Komandorze Sztolcman... - spokojnie wyłożył Jajcev – Wkrótce pojmiesz, że jesteś po niewłaściwej stronie barykady przeznaczenia...

- Od kiedy porywacze są tymi dobrymi...? Może i byłem długo w hibernacji, ale pewne rzeczy są święte! Jak mogłeś zdradzić Energetona i jego „KIBEL...”?! Jak mogłeś przystać do tych rogatych zwyrodnialców, wypierdzianych przez czarną dziurę, Jajcev...?!

- Zrozumiesz w swoim czasie... Wybór należy do Ciebie... Nikt Cię tu nie więzi....

Brzmiało to absurdalnie, ale Gwiazdozjusz czuł, że to prawda. Odczuwał potężny konflikt moralny. Jego ciało współgrało z wibracjami Eterycznej Studni Wszechrzeczy blisko nieznanego mu dotąd błogostanu. Za to konstrukcja jego racjonalnego myślenia, głęboko zakorzeniona lojalność i poczucie służbowego obowiązku powodowały wściekłość, która znajdowała jedynie werbalne ujście. Nie potrafił pomieścić w sobie tego rozdzielenia. Jakby jego ciało wiedziało lepiej czego chce i przestało być mu posłuszne. Takiego przypadku nie znał ze szkolenia...

- Kiedy przyjdzie czas, za tobą pójdzie reszta ludzi... Tam gdzie my wskażemy... - cedził Jajcev – Jesteś prehistorycznym, brutalnym dzikusem i barbarzyńcą z wymarłej epoki... - podniósł do góry palec - No i gwiazdą lokalnej prasy Zony 07...! Wybrańcem...! Dlatego ludzie za Tobą pójdą... Trwa chaos. Upadają autorytety... Ludzie nie wierzą w Energetona Ikpebę... „KIBEL” chwieje się w posadach... Musi nastąpić przewrót... Przebudzenie...!

- To tak załatwiacie swoje interesy...? - próbował trzymać linię Gwiazdozjusz

- Interesy...? - parsknął fioletową parą Jajcev – Jeszcze nie jesteś w stanie, ale na pewno zrozumiesz...

- Zrozumiem...?! Co mam zrozumieć siny klecho???

- To co już pojęło twoje ciało...

Gwiazdozjusz poczuł, że traci argumenty. Przez ułamek sekundy jego opór prysł. W tym krótkim, ulotnym momencie był totalnie wolny...

- Stary porządek Zony 07 zostanie zburzony, a ludzie uwolnieni... - ozwał się echoidalny głos Księżycora – Planeta Onanis nie jest wcale wymarła... Jest centrum energetycznym Piramidy Totalistycznej

- Przecież widziałem odczyty... - próbował nie tracić gruntu Gwiazdozjusz

- Trzeba umieć patrzeć Komandorze... Wzrok jest wadliwym narzędziem percepcji, które odbiera ograniczoną pulę bodźców... Przebudzeni nie widzą, tylko wiedzą... Nie pytają, tylko czują...

- Anomalie pierścienia Onanis... To już się zaczęło.... - zatrzymał oddech Gwiazdozjusz – Wizje... Oświecenia...

- Zaczyna Pan iść właściwą ścieżką Komandorze Sztolcman – brzmiał Księżycor – Onanis powoli przygotowuje obywateli Zony 07, na uwolnienie od ich obecnego życia w złudzeniu... Na razie to tylko pojedyncze przypadki, które mają przygotować resztę na prawdę absolutną. Dlatego potrzebujemy obalić "KIBEL", jako ostatni bastion starej wizji wszechświata, ale do tego potrzebujemy...

- Mnie... - przerwał Gwiazdozjusz

 

***

 

Komandor milczał całą drogę. Tępo wpatrywał się w kontrolkę autopilota, migającą pośrodku deski rozdzielczej zwiadowczego SKS-711 klasy Fantom. Próbował zmierzyć się z tym, co właśnie spotkało jego i Andi.

Zawieszony w martwej próżni swojej podręcznej pamięci, nie potrafił określić, ile czasu byli przetrzymywani po uprowadzeniu przez Bratanków Synodu Kasjopei. Według hybrydowych czytników czasoprzestrzeni Wołowinova, zniknęli na niecałą sekundę, ale Gwiazdozjusz dobrze wiedział, że było inaczej. Miał wrażenie, że wciąż prześladuje go głos, który słyszał w tym dziwnym miejscu, w którym się ocknęli po przechwyceniu. Pamiętał, że ktoś nazwał je „Eteryczną Studnią Wszechrzeczy”. Nie mógł wyrzucić tego echoidalnego głosu z głowy. A może to wszystko było tylko złudzeniem wywołanym kosmo-lokomocyjną chorobą Neskensa...?

Patrzył przed siebie. Jego zmarszczone czoło nie zachęcało do rozmowy. Nie należał do tych, którzy lubią tracić poczucie kontroli nad sytuacją. Mimo to, Andi szukała pretekstu do rozmowy.

- Powiesz mi co się stało...? - zagadnęła – Dziwnie wyglądasz...

Wzdrygnął się na dźwięk jej słów. Znów rozumiał jej mowę. Zrozumiał też, że Andromeda nie pamięta nic od momentu wylotu z bazy. Widocznie Księżycor z Jajcevem zadbali też o to.

- Nic... Po prostu dobrze Cię słyszeć... - rzucił niespodziewanie Gwiazdozjusz

- Co...? - zdziwiła się Andi próbując ukryć subtelny uśmiech

 

***

 

Gwiazdozjusz otworzył szatnianą szafkę oznaczoną jego nazwiskiem. Odpiął od paska bezprzewodowy analizer gęstości fal śród-neuronalnych, który dostał od Doktor Polio. Powoli sięgnął po cywilne ubranie. To był szalony lot. Głowę zaprzątały mu nieznane dotąd myśli. Zawsze czuł się zwykłym żołnierzem, którego życie trwało od rozkazu do rozkazu. Teraz myślał o sensie tego wszystkiego, i nie był już tak pewien swoich racji.

Czy rzeczywiście może być tak, jak przedstawił to Jajcev? Czy to możliwe, że „KIBEL” i Energeton Ikpeba to ci źli...? Czy naprawdę ludzkość błądziła miliony lat, tocząc niepotrzebną walkę z rzeczywistością? Ambicje, ekspansja, ego... To wszystko nie jest celem, tylko skutkiem ubocznym ludzkiej niedoskonałości...?

Te wszystkie teorie o przebudzeniu, wyzbyciu się woli i jednoczeniu z absolutem... Kiedyś wyśmiałby każdego głoszącego podobne kocopoły potłuczonego szczeniaka, ale nie tym razem. Wciąż pamiętał dziwne uczucie, które wywołała obecność w Eterycznej Studni Wszechrzeczy. Podświadomie chciał, aby nigdy nie ustąpiło, ale jak miałby teraz porzucić wszystko w co wierzył...? Tak po prostu zawierzyć rogatym klechom fruwającym w kozich flakach...?

- Gwiazdozjusz...! To znaczy... Komandorze Sztolcman...! - rozległ się głos Andromedy, dobiegający zza drzwi szatni

- Za chwilę Agentko Kirylenko... Dezaktywuję pachwinowe lokalizatory Kawagucziego...!

- Proszę się wstrzymać... - krzyknęła

- Przecież już zdałem w okienku czip beneficjenta prac kosmo-interwencyjnych...

- To nie może czekać, Komandorze...!

- Ale jestem już drugi w kolejce do teleportacji na zakładowy astro-bufet...!!!

- Energeton wzywa natychmiast do Seledynowej Auli „KIBEL-u...”!

- Ale... Przecież dziś „środa ziemniaczanych rozmaitości...”!

- SKS-Fantom zatankowany... Mamy kryzys technologiczny w sektorze „Żet-Ziet-A-WU-EF”!

- No i po kopytkach... - westchnął Gwiazdozjusz

 

KONIEC CZĘŚCI CZWARTEJ

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Gromoptak dwa lata temu
    Po milionach lat ziemniaki wciąż rarytasem ludzkości.
  • ZatrutePióro dwa lata temu
    Tak będzie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania