KOSMICZNE KRONIKI ANATOMII GALAKTYK - odcinek 5 - Gwiazdozjusz Kontra Szalony Robot
Komandor Sztolcman stukał palcami w detektor fal Kalabracziego. Z każdym nerwowym uderzeniem wskazówka wibrowała pod małym szkiełkiem urządzenia. Zwiadowczy SKS-711 klasy Fantom rozwijał prędkość ponadprzestrzenną na poziomie 0,5 Patisona. Gwiazdozjusz błądził w gąszczu sprzecznych myśli. Coraz bardziej zamykał się w sobie. Według Świętego Kodeksu Praw i Obowiązków Pracownika Interwencyjnego, powinien biegiem stawić się w KIBEL-u i opowiedzieć Energetonowi wszystko, co usłyszał z ust Jajceva i Księżycora. Zdemaskowałby wtedy ich zamiary opanowania ludzkich umysłów i wdrożenia dziwnej quazi-religii, polegającej na totalnej uległości wobec „Absolutu”. Przynajmniej tak to przedstawiali kapłani Zboru Bratanków Synodu Kasjopei w swoich wizjach. Pozostawało pytanie „co”, lub „kogo” pojmowali jako „Absolut”. Odpowiedz pozostawała zagadką.
Komandor był w rozterce, jak labrador zakochany w jeżu... Wszystko z powodu wątpliwości zasianych przez tych groteskowych, rogatych szarlatanów. Nie mógł przecież zaprzeczyć, że ich oddziaływanie nie zrobiło na nim wrażenia. Podczas pobytu w tajemnej komnacie Zboru, zwanej przez Jajceva, „Eteryczną Studnią Wszechrzeczy”, w umyśle Komandora Sztolcmana zaszła jakaś nieodwracalna zmiana. Mentalne sztuczki Księżycora sprawiły, że pewna część zatwardziałego, żołnierskiego serca stopiła się jak ślimak na patelni. Gwiazdozjusza wciąż prześladowało wspomnienie błogiego uczucia wywołanego seansem telepatycznym Księżycora. Wtedy, na te kilka chwil, Komandor uwolnił się od całego ciężaru swojego „ja”, własnej woli, potrzeby kontroli i odpowiedzialności. Czuł się naprawdę wolny. To doświadczenie jednocześnie go przerażało i niezdrowo fascynowało...
- Gdzie ten cholerny odczyt...? - mruknął Gwiazdozjusz
- Wszelkie instrukcje powinny dotrzeć lada moment, Komandorze – odparła Agentka Kirylenko poprawiając pas bezpieczeństwa – Przez brak czasu przekazano mi jedynie szczątkowe informacje... Misja jest tajna. Reszty dowiemy się po drodze...
- Lecimy na oślep, jak oparzony bocian... - wycedził Gwiazdozjusz
- Bocian...?
- Nieważne... - sapnął
- Ustawiłam kanał komunikacyjny, na kompatybilny z kodem Schajzenberga - zameldowała Andromeda
- Kod Schajzenberga...!? - obruszył się Komandor – A cóż to za okazja...? Z tego co wiem, używacie go tylko w specjalnych wypadkach...
- Jest...! - uniosła głos podekscytowana Andi
- Proszę opanować emocje, i meldować Agentko Kirylenko... - służbowym tonem wydał rozkaz Gwiazdozjusz
- „Stawić się w piętnastym dystrykcie sektora Żet-Ziet-A-WU-EF... STOP... Zneutralizować jednostkę maszynową: CPK-SILNIA-303... STOP... - recytowała Andromeda - Jednostka CPK-SILNIA-303 doznała awarii trójprzysadki procesora jarzmowego typu Beta 1200... STOP... Zachować szczególną ostrożność.. STOP...”
- Co znaczy ten ośli bełkot..? - niecierpliwił się Komandor
- Ośli...?
- Ech... Po prostu przetłumacz te szeleszczące farmazony na ludzki język...! - podniósł głos Gwaizdozjusz
- Jednostka CPK-SILNIA-303 to najnowszy model automatu międzyplanetarnego... Do jego rdzenia pamięci wgrano całą wiedzę znaną we wszechświecie... Jego zadaniem jest monitorowanie przepływu wszystkich rodzajów energii kosmicznej w Zonie 07... Nasza misja zakłada deaktywację automatu, bez powodowania uszkodzeń mechanicznych... - referowała Agentka Kirylenko
- Mamy się z nim cackać, jak z kulawym żółwiem...?
- Żółwiem...? - zdziwiła się Andromeda – Robot jest bardzo kosztowny... Nie możemy go uszkodzić... Budżet na „KIBEL” jest już dostatecznie nadwyrężony przez plagę kradzieży środków czyszczących w astro-sanitariatach...
- Za mało konkretów... - sapnął Gwiazdozjusz
- Za chwilę dostanie Pan niezbędną analizę sytuacji i dane techniczne drogą laryngo-neuronalną... Proszę oczyścić nozdrza i wsunąć śluzo-łączę... – Nic nie rozumiem... Podobno automat jest całkowicie bezawaryjny... - dodała zaniepokojona
- Zobaczymy... - skwitował Gwiazdozjusz
***
Piętnasty dystrykt sektora Żet-Ziet-A-WU-EF nie był miejscem, które mogło cieszyć oko. Opuszczone kosmo-kontenery socjalne po pracownikach plantacji uranu ciągnęły się kilometrowymi, wymarłymi alejami zapomnianymi przez słońce. Rynsztok toksycznych płynów postprodukcyjnych wskazywał drogę do centrali przeładunkowej niesegregowanych odpadów astro-komunalnych. To właśnie tam powonieniowe detektory Manciniego wskazywały miejsce przebywania uszkodzonej jednostki.
- Daleko jeszcze...? - drżącym głosem zapytała Andromeda
- Zaraz będziemy na miejscu – rzucił Komandor lustrując ją kątem oka – Jeśli się boisz, możesz wrócić do Fantoma,.. Poradzę sobie z porąbanym gratem...
- Nie boję się... - ściągnęła usta Andi - Tylko, że instrukcje są tak niekompletne...
- Instrukcje... - westchnął Komandor – Gdybym trzymał się popapranych instrukcji, mój komandorski tyłek nie przeżyłby pierwszej misji... A już na pewno nie udało by mi się przetrwać 14 milionów lat w tej popapranej galaktyce...
- Gwiazdozjusz...! Uważaj...! - krzyknęła przerażona Andromeda
Nagle Komandor Sztolcman, wiedziony wyłącznie instynktem wykonał ekwilibrystycznego penta-wursta... Kunsztowne salto cudem ocaliło go od niechybnego postrzału. Śmiercionośny laser roztrzaskał urządzenie tropiące, zamocowane na jego potylicy. Gwiazdozjusz poczuł wstrząs, który zamroczył go na dłuższą chwilę. Intensywny zapach spalenizny przesycał imitację atmosfery rozpościerającej się w zasięgu pola ich widzenia. Nie byli w stanie zlokalizować źródła strzału. Zgodnie z procedurą, natychmiast rzucili się na ziemię przy najbliższym karbo-stalaktycie. Niestety niestabilne działanie rozsiewaczy grawitacyjnych uniemożliwiło im efektywne ukrycie się. Unosząc się nad gruntem i machając kończynami, byli całkiem bezbronni i wystawieni na atak, niczym chomiki w rękach żonglera...
- Dlaczego Rozsiewacze Żygulinova przestały działać...!? - krzyczał bezradnie Komandor
- Jednostka CPK musiała dopuścić się sabotażu...! - z trudem wydobyła z siebie odpowiedz Andromeda
- Jeśli rozsiewacze nie zaczną działać, już po nas... - desperacko miotał się Gwiazdozjusz
- Zaczekaj...! - rzuciła Andi – Zrób to co ja...!
Komandor odprowadził wzrokiem odlatującą do góry Agentkę Kirylenko, zaraz po tym jak odbezpieczyła przypośladkowe blokady balastowe. Brawurowa reakcja Andromedy zupełnie go zaskoczyła. Odłączając osobisty zestaw grawitacyjny wystawiała się na łatwy strzał. Podjęła jednak jedyną, choć bardzo ryzykowną próbę wyjścia z beznadziejnej sytuacji.
- Andi...! - zawołał Gwiazdozjusz, obracając się bezwładnie w powietrznym korkociągu
W tej chwili poczuł coś w rodzaju tąpnięcia. Grunt zadrżał pod wielkim ciężarem, generując wibracje w całej okolicy. Zanim Gwiazdozjusz zdołał namierzyć źródło wstrząsu, dotarło do niego, co się właśnie stało...
***
Olbrzymia jednostka CPK-SILNIA-303 typu V w wersji przemysłowej, wyłoniła się z tumanów pyłu wzburzonego twardym lądowaniem. Potężny automat osadzony na dwóch tytanowych filarach przypominających kończyny, oświetlał Komandora Sztolcmana pomarańczową łuną pięciu atestowanych kamer wzrokowych firmy Okular-Tech. Hybrydowy korpus wyposażony w aparaturę analityczną Van Den Vafla zdobił wielki symbol „KIBEL-u”. Nie było wątpliwości, że przed Gwiazdozjuszem stał Robot będący wytworem najnowocześniejszej technologii znanej człowiekowi.
- „PO-DAĆ HA-SŁO... SKA-NO-WA-NIE FAL MÓZ-GO-WYCH... TRZY... DWA... JEDEN...” - zadźwięczał metaliczny głos automatu błyskającego diodami - „TRA-LA-LA-LA...CZA-RNE DZIU-RY NIE MAJĄ FRY-ZU-RY... PINGWI-NY ROZBI-JAJĄ RODZI-NY... ROZ-PRA-SZA-CZE START...”
- Jednostka CPK-SILNIA-303... Klucz dostępu ZMP-KKK-69... Melduj o stanie technicznym...! - nie tracąc zimnej krwi, próbował działać zgodnie z procedurą Komandor Sztolcman
- „RA-PORT TECH-NI-CZNY... BRAK DOS-TĘ-PU... MAM TRZY ŁA-PY... JES-TEM WĄŻ KUD-ŁATY...” - wydobyło się z maszyny
Było oczywistym, że Robot doznał uszkodzenia. Na szczęście z jakiegoś powodu aktywował Rozsiewacze Grawitacyjne Żygulinova, i to z potrójną mocą. Nie było to przyjemne uczucie i znacznie utrudniało poruszanie, ale dzięki temu Komandor Sztolcman w końcu poczuł grunt pod stylowymi oficerkami skafandra. Wiedział, że rozkaz jednoznacznie nakazywał dezaktywację niebezpiecznej jednostki. Musiał szybko uszyć plan działania...
Odgłos przypominający głuche uderzenie spadającego z dużej wysokości worka ziemniaków, uciął kalkulację Gwiadozjusza. Kilkanaście metrów dalej leżała Agentka Kirylenko, rozkraczona jak kot na lodowisku. Komandor już wiedział, w jakim celu Robot zwielokrotnił działanie rozsiewaczy grawitacyjnych...
- „JED-NOST-KA C-P-K... PRO-SI O POZ-WO-LE-NIE NA AU-TO DES-TRUK-CJĘ...” - zawarczał automat
- Odmawiam... Podaję swoje dane... Komandor Gwiazdozjusz „Izydor” Sztolcman... Klucz dostępu ZMP-KKK-69... CPK, podaj stan zwojów para-humanoidalnych
- „JED-NOST-KA C-P-K... PRO-SI O POZ-WO-LE-NIE NA AU-TO DES-TRUK-CJĘ... TAŃ-CZĄ GA-LAK-TYKI... TA-NIEC OBE-SRA-NIEC...” - coraz głośniej wyła zepsuta maszyna
W tej chwili Gwiazdozjusz zrozumiał, że Robot po wgraniu do systemu całej wiedzy wszechświata, oszalał i postanowił odebrać sobie życie... Zezwolenie na samozniszczenie niebezpiecznej jednostki nie wchodziło w grę. Koszty były by ogromne. Komandor dostał wyraźny rozkaz deaktywacji Robota, aby ograniczyć szkody. Miał go pozostawić w stanie gotowości do interwencji Pogotowia Awaryjnego Technologiii Układu Solarnego - „PATUS”.
- „KASJOPELIS... UNIVERSITATUS... HUMANUS... - zajęczał mechanicznie automat wpadając w konwulsyjne wibracje
- Co...?!?!?! - zbladł Gwiazdozjusz, słysząc jego słowa
- META WIE-DZA... HIPER WIE-DZA... MI-ŁOŚĆ...!!! TYL-KO MI-ŁOŚĆ!!!!!!” - przeszywającym powietrze, monumentalnym wyciem Robot pożegnał się ze światem
Głucha implozja wgniotła kompozytowy korpus jednostki CPK-SILNIA-303. Prawie bezgłośnie, potężny metalowy twór osunął się na pyłopochodne podłoże. Kamery wzrokowe zgasły. Grawitacja wróciła do normy.
Wyglądało na to, że blokady Barachłowa zawiodły i mimo zabezpieczeń maszyna dokonała samozniszczenia. Nadmiar wiedzy musiał spowodować szok percepcyjny w zwojach para-humanoidalnych Robota. Nie tłumaczyło to jednak ostatnich słów oszalałego automatu... Czyżby Zbór Bratanków Kasjopei mógł mieć coś wspólnego z awarią...?! Nie było czasu na dywagacje...
- Andromeda...! - zawołał Gwiazdozjusz podbiegając do Agentki Kirylenko
- Kto... - wymamrotała nieprzytomnie
- To ja Komand... - ugryzł się w język - To ja, Gwiazdozjusz...
- Gwiazdek...? - bełkotała Andromeda
- Andi...! Jesteś w piętnastym dystrykcie sektora „Żet-Ziet-A-WU-EF”! Pamiętasz...?
- Gdzie... - śliniła się, kołysząc wgniecionym kosmo-kaskiem
- Mów do mnie...! - krzyknął
- Yyyyy... - zacięła się błądząc wzrokiem
- Agentko Kirylenko...! Proszę się natychmiast zameldować...!!! - wrzasnął Gwiazdozjusz, nie panując nad przerażeniem
- Ale pieprznęłam...
KONIEC CZĘŚCI PIĄTEJ
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania