Królowa Żywiołów - Prolog

Bezchmurne niebo spowiła szarość, a ciemność wkradła się między drzewa. Wiał wiatr, a powietrze stało się zimne. Mieszkańcy wioski zdziwieni nagłą zmianą pogody uciekali do domów. Nikt nie potrafił wyjaśnić tego, co właśnie się wydarzyło. W ciągu kilku sekund zmieniło się wszystko, a miejscem, w którym zaszło to dziwne zjawisko, było Anadefnev, położone wokół morza i gór.

Rozpętała się burza, a pioruny uderzały z wielką siłą. Zbierały się nad centralną częścią wyspy, a dokładniej pochodziły z Alandortev, gdzie mieszkał władca Anadefnev.

Jednak pośród mroku otaczającego miasto pojawił się jasny punkt na niebie. Rozszerzał się coraz bardziej i jednocześnie leciał z góry w stronę lądu. Blask promieniował i jarzył się, przybliżając się do ziemi. Opadł w pobliżu rzeki, rozpraszając się w przestrzeni. Stworzył gęstą mgłę, z której wyłoniła się kobieta odziana w pelerynę z kapturem, który ukrywał jej twarz. Szeptała, trzymając coś kurczowo w rękach, po czym schowała to do kieszeni. W końcu ruszyła przed siebie. Celem jej przybycia było spotkanie się z przedstawicielami czterech wiosek, którzy zjawili się w Alandortev na kolejne okresowe zebranie, aby wspólnie omówić bieżące sprawy. Na spotkaniu obecne miały być cztery osoby. Aron, który przewodził wiosce ognia. Reprezentant wioski ziemi, któremu na imię było Demetrio. Wysłannik wioski wody Agam oraz przedstawiciel wioski powietrza Kaleb.

Po długiej drodze kobieta dotarła do budynku położonego na obrzeżach miasteczka. Po cichu weszła do środka. W korytarzu było ciemno tak jakby nikogo nie było, ale czuła aurę tych, których szukała, dlatego ruszyła dalej w głąb pokoju. Mężczyźni siedzieli w ciszy przy stole, gdy nagle usłyszeli odgłos skrzypiącej podłogi. Nerwowo spoglądając na drzwi ujrzeli wchodzącą do środka kobietę. Machnęła ręką, po czym wszystkie świece porozstawiane w pomieszczeniu wypełniły się światłem i w pokoju zrobiło się jasno.

Zdjęła kaptur z głowy, ukazując swoją postać. Miała jasną cerę, prawie przezroczystą. Spoglądała po kolei na każdego z mężczyzn, przeszywając ich wzrokiem. Nic nie powiedzieli na jej widok. Czuła jednak, że są przerażeni. Podeszła do stołu i przysiadła się do reszty.

– Nazywam się Aglaya – powiedziała delikatnym głosem. – Nie bójcie się. Jestem tutaj, gdyż mam dla was wiadomość.

– Jaką wiadomość? Kim jesteś? Jak nas znalazłaś? – pytał jeden z mężczyzn.

– Przede mną nic się nie ukryje – odpowiedziała. – Widzę przyszłość. Spróbuję was naprowadzić.

– A więc co chcesz nam przekazać? – zapytał zaciekawiony Aron.

– Obawy, jakie martwią was i wasze społeczności nie są złudne – zaczęła mówić. – Nasz świat się zmienia i idzie w złym kierunku.

– Nasz? – zdziwił się. – Nadal nic o tobie nie wiemy. Skąd mamy mieć pewność, że to, co mówisz, jest prawdziwe.

– Mam nadzieję, że słyszeliście o wodospadach Sibel – powiedziała pewnym głosem.

– Wodospady jak wodospady – odezwał się Demetrio. – Czy jest ktoś, kto w nie wierzy?

– W takim razie powinien uwierzyć – odparła. – Jestem jedną z prorokiń Sibel. Myślę, że ta słaba wiara w nasze istnienie wynika z tego, że nie często mieszamy się w sprawy świata. Jednak to, co powiem, może wam pomóc i być dla was wskazówką.

Zamilkła. Wzięła głęboki wdech, po czym sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niej srebrny, owalny medalion, w którym wyryty został motyw wawrzynu. Otworzyła go i położyła na środku stołu. Z jego wnętrza wydobył się blask, który oślepił mężczyzn. Następnie Aglaya zamknęła oczy i przemówiła:

– Nadejdzie dzień, w którym Anadefnev zostanie spowite ciemnością i znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. A to za sprawą Blythe’ów, starego rodu wywodzącego się z wioski ziemi. Jeszcze dzisiaj Amiryan Nefret Blythe zwycięży w walce z naszym władcą i zasiądzie na tronie.

Aglaya przerwała na moment, siedząc w skupieniu. Po chwili zaczęła mówić dalej, tajemniczym głosem.

– Jest jednak dla nas nadzieja. Dziewczyna urodzona dokładnie miesiąc temu została naznaczona mocą Sibel i wybrana na tę, która uratuje świat. Odznacza się wielką mocą nie jednego rodzimego żywiołu a wszystkich czterech. Powietrze wiejące z północy, wielka siła jak w skrzydłach ptaka, unoszący się wokół zapach wawrzynu. Wszystkie te elementy są odzwierciedleniem jej duszy. Gdy wygra z siłami nieczystości znana będzie jako Laurena Nuraine. Zbawi ludzi przed złem za pomocą medalionu, który symbolizuje moc dziewczyny. Dzięki niemu uwolni się od władcy ciemności, którym jest Amiryan i pokona go na zawsze i tym samym zasiądzie na tronie Kaledortkamp. Nie będzie to jednak łatwe zadanie, gdyż, aby przepowiednia się dopełniła, medalion musi otworzyć tylko mężczyzna pochodzący z wioski ognia, potomek tego, który wiele lat temu stworzył naszyjnik. Mężczyzna będzie posiadać wyjątkową moc. Został przypisany Laurenie jak mówi starożytna księga, która głosi, że zostanie wybrankiem dziewczyny, a na imię mu będzie Nicolaus Halef. Zasiądzie na tronie obok kobiety i będą panować nad czterema wioskami, a wówczas Laurena zostanie królową żywiołów.

Nastała cisza. Aglaya otworzyła oczy, po czym medalion samoczynnie się zamknął. Wzięła go do rąk i spojrzała na każdego z mężczyzn. Najdłużej przypatrywała się przedstawicielowi wioski powietrza. Przez dłuższą chwilę szeptała coś do siebie, aż w końcu wręczyła naszyjnik mężczyźnie, któremu poświęciła najwięcej uwagi – Kalebowi.

– Medalion jest twój – powiedziała. – Przepowiednia mówi o twojej córce, której nadałeś imię Laurena. Jednak nie powinniście używać tego imienia. Pod żadnym pozorem nie może poznać prawdy o przepowiedni. Nikt nie może wiedzieć, że to ona. Z pewnością przyjdzie dzień, w którym Amiryan będzie chciał wykorzystać dziewczynę. Nowy władca nie pozna treści proroctwa, ale w jakiś sposób zrozumie, że jest osoba, która stanowi dla niego zagrożenie. Wtedy będzie chciał zbliżyć się do twojej córki, aby ją spotkać i poznać.

Kaleb przez cały czas sprawiał wrażenie oszołomionego. Nie mógł pojąć tego, czego się dowiedział. Nadal ciężko było mu w to uwierzyć.

– Rozumiem wasze zdumienie – rzekła, widząc zszokowane miny mężczyzn. – Przepowiednia jest prawdziwa, możecie mi wierzyć.

Wstała z krzesła i zaczęła zmierzać do wyjścia, kiedy odezwał się Kaleb.

– To wszystko? – zapytał. – Nie zamierzasz nam tego jakoś wyjaśnić?

– Nie ma czego omawiać – odpowiedziała poważnym tonem.

– W takim razie co mamy z tym zrobić? – mówił dalej.

– Żyć dalej – odpowiedziała. – Na razie nie możecie nic zrobić. Trzeba poczekać, aż Amiryan zacznie działać, dziewczyna podrośnie i będzie gotowa do walki. Poczujecie, że ten moment nadchodzi.

– A do tego czasu mamy siedzieć i czekać? – odezwał się Aron, waląc pięścią w stół.

– Minie dużo czasu, zanim Amiryan osiągnie potęgę, o jakiej teraz marzy. To prawda, wszystko będzie się zmieniać i nie będzie już takie jak dawniej, ale przez najbliższe lata będziecie w stanie nad tym panować – odpowiedziała. – Nie możecie dać nikomu do zrozumienia, że wiecie więcej niż powinniście. Żyjcie normalnie jak dawniej, ale ze świadomością, że jesteście w stanie przywrócić porządek i pomóc dziewczynie. To wszystko, co mam wam do powiedzenia.

Skończyła mówić i wyszła.

– Stój! – krzyknął Kaleb, biegnąc za kobietą.

Aglaya nagle zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Nastała cisza. Słychać było tylko deszcz, który padał ze zdwojoną siłą niż wcześniej. Żaden z mężczyzn nie był w stanie nic powiedzieć. Każdemu z nich ciężko było zrozumieć zaistniałą sytuację.

Spodziewali się, że wkrótce w ich świecie może dojść do drastycznych zmian i pogorszenia się życia mieszkańców, ale nigdy nie przypuszczali, że będą świadkami przepowiedni tym bardziej, której treść dotyczy córki jednego z nich. Po długiej ciszy Kaleb wrócił do pozostałych, siadając na krześle. Odłożył medalion na stół i odezwał się jako pierwszy.

– Musimy zdecydować co robimy – zaczął mówić, spoglądając na kolegów. – Jeśli ta przepowiednia jest prawdziwa i rzeczywiście nasz świat spowija ciemność musimy chronić naszych ludzi.

– Zgadzam się z tobą Kalebie – powiedział Aron.

– Skąd mamy jednak mieć pewność, że przepowiednię usłyszeliśmy tylko my? – dodał Demetrio. – Nie znamy tej kobiety. Nie wiemy, czy nie powiedziała tego komuś jeszcze albo czy nie zrobi tego w przyszłości. Nie wierzę w ani jedno jej słowo.

– Masz rację przyjacielu – odpowiedział Kaleb. – Posiadamy tak mało informacji. Słyszałem o prorokini Sibel, ale nie znam nikogo komu mogła się objawić za pomocą jednej ze swoich powierniczek.

– Przyjmijmy, że to co powiedziała rzeczywiście będzie kiedyś miało miejsce – odrzekł Aron. – Zastanówmy się nad szczegółami.

Wszyscy przedstawiciele wiosek zaczęli gorączkowo myśleć i rozważać znaczenie proroctwa.

– Skoro powiedziała dokładnie kim jest dziewczyna, dlaczego nie wspomniała nic więcej o chłopaku? – wtrącił po chwili Agam.

– Mam wrażenie, że chodzi o syna Arona – odparł Kaleb, wpatrując się w mężczyznę. – Powiedziała, że na imię mu będzie Nicolaus i będzie pochodzić z wioski ognia.

– Rzeczywiście. Akurat to się zgadza – odrzekł Demetrio.

– Ta przepowiednia zaczyna mieć sens – odezwał się Agam. – Tylko dlaczego musimy trzymać ją w tajemnicy?

– Gdyby ktoś się dowiedział nie bylibyśmy bezpieczni, a córka Kaleba byłaby najbardziej narażona. Amiryan na pewno dopadłby ją szybciej – odpowiedział Aron, a reszta pokiwała głowami na znak zgody.

– Zróbmy tak jak radziła Aglaya – powiedział Kaleb. – Musimy czekać, aż coś się wydarzy i dopiero wtedy zdecydować co robić dalej. Myślę jednak, że lepiej byłoby, gdybyśmy spotykali się na bieżąco, aby mieć pewność, że nasze wioski są bezpieczne. Jeśli faktycznie przez najbliższe lata, życie będzie się toczyło normalnie, nie ma sensu rozmyślać nad medalionem i przepowiednią.

– W takim razie na ten moment odpuśćmy i bądźmy w kontakcie. – odparł Demetrio.

– Pamiętajcie, proszę, że musimy trzymać się razem i sobie pomagać – odparł Aron. – Możemy ufać tylko sobie.

Spotkanie dobiegło końca. Mężczyźni porozchodzili się, lecz w ich głowach nadal błądziły myśli dotyczące zebrania.

Najbardziej zagubiony czuł się Kaleb, którego córka według słów tej kobiety miała w przyszłości ocalić świat. Nie był pewny czy poradzi sobie z tą wiadomością i czy razem z żoną Imeldą udźwigną ten ciężar. Najgorsze było to, że nie może o tym powiedzieć Laurenie a na dodatek tego nie może używać jej prawdziwego imienia. Jak ma ją przygotować przed tym, co ją czeka? Sam nie mógł niczego zrozumieć. Mieli tak mało informacji. Czy Laurena będzie wiedziała co robić, jeśli nadejdzie czas, kiedy przepowiednia zacznie się dopełniać?

Próbował się pocieszyć, że może zanim to się stanie minie wiele lat i z czasem oswoi się z tą wiadomością. Pomimo tego odczuwał strach i był przerażony tym, co czeka jego rodzinę. A z czym przyjdzie im się zmierzyć, tak naprawdę nie wiedział nikt.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Clariosis 17.11.2020
    No i witam już po raz kolejny nowego użytkownika w Opowijskich progach. Dobre wychowanie, ludzka ciekawość i tag "fantastyka" mnie tu przywiały. ;) Pora więc pomarudzić!
    Nie no, żartuję, ale trochę narzekania też się niestety znalazło, ale po kolei. Wolę uprzedzić, by nie było niepotrzebnego niesmaku - ale spokojnie, ja nie z tych, co się wyzłośliwiają. ?
    Muszę przyznać... jestem w lekkim szoku. Naprawdę. Nie spodziewałam się aż tak schludnie napisanego tekstu i jestem pod prawdziwym wrażeniem jak dużą staranność została tutaj włożona. Nie jestem żadną specjalistką od technikaliów ani poprawności językowej, ale jako osoba, która dużo czyta naprawdę czuję przejrzystość - nie pojawiło się zbyt wiele zakłóceń, a nawet jeżeli coś zauważyłam, są to błędy drobne, takie jak np. brakujący przecinek, czy co jakiś czas dziwnie złożony szyk.
    Dobre wprowadzenie do całości. Nie jest jakoś strasznie łopatologiczne, by zanudzić sztywnością, ale też nie jest powiedziane tak mało, że nie wiadomo o co chodzi. Dostajemy odpowiednią ilość informacji i początkowe rozeznanie w świecie, przez co jestem w stanie już po prologu ułożyć sobie w głowie mniej-więcej jak to wygląda, co sprawia, że jako czytelnik jestem gotowa na przyjęcie większej ilości informacji w przyszłości.
    Co do samej fabuły - napomknę od razu, że sprawa z żywiołami przywodzi mi na myśl Avatara Legendę Aanga, ale nie jest to żadną wadą. Kontrolowanie żywiołów jak i ogółem ich miejsce w fantastyce jest normalne, więc nie ma na to żadnego monopolu - najważniejsze, by nie było zupełnej kalki... a tutaj jednak dostrzegam już bardzo podobną oś fabuły, gdzie wybraniec któremu pisane jest ocalenie świata będzie władał akurat wszystkimi czteroma żywiołami. No cóż. Uh... Z jednej strony mogę się czepiać, z drugiej strony trudno jednak by w kwestiach żywiołów, tak jak wspominałam wcześniej, był jakiś monopol. Jest to jeden z najpowszechniej używanych symboli w fantastyce. Jeszcze zobaczymy, jak fabuła to obroni.
    Hm, odgórne przeznaczenie "narodzenia po to, by zbawić świat" jest, powiedzmy szczerze, cholernie sztampowe. Jednak jeżeli autor jest odpowiednio sprytny, będzie umiał nawet taką historię przedstawić z pewnym powiewem świeżości. W końcu wszystko, czego dowiedzieliśmy się od tajemniczej przybyszki, to czysty fatalizm. Bohaterka jest od urodzenia (a może nawet i długo przed?) naznaczona przez los, stworzona w przeznaczeniu. Ma wybrane imię, umiejętności i cel który będzie musiała osiągnąć, ba, nawet już określono, w kim się zakocha. Jeżeli więc masz zamiar pogrzebać właśnie nieco bardziej filozoficznie i ukazać to od strony raczej fatalistycznej, braku wolnej woli, możesz naprawdę czytelnika zaskoczyć wieloma dylematami. Jeżeli jednak będziemy mieć do czynienia ze zwykłym "o, jestem specjalna i ocalę świat!" to też to jakoś przełknę, choć nie ukrywam, że będę nieco rozczarowana. ;) No ale możliwości są, teraz za wcześnie, by osądzać.
    Dobra, dość tego miodu, czas na narzekaństwo!

    "Owy blask promieniował i jarzył się, aż w końcu na jego miejscu pojawiła się kobieta odziana w pelerynę z kapturem, który ukrywał jej twarz. Szeptała, trzymając coś kurczowo w rękach po czym schowała to do kieszeni. W końcu ruszyła przed siebie," - niejasne. Najpierw czytamy, że blask zbliża się ku ziemi, a potem, że jest kobieta. Ale nie napisałaś, czy ona staje na ziemi, czy szybuje jeszcze w locie. Musiałam kilka razy przeczytać i domyśliłam się jakoś, że blask zbliżył się do ziemi, kobieta wtedy się pojawiła i wtedy stanęła, chowając przedmiot do kieszeni i idąc dalej. Warto doprecyzować.

    Bardzo niewiarygodnie wypada reakcja czwórki mężczyzn. Jak jeszcze ten szok i milczenie po tym, co ta kobieta opowiada wychodzi okej, tak ich brak wątpliwości i pozwolenie by kobieta odeszła bez słowa wychodzą bardzo sztucznie. Gdybym ja usłyszała, że moja córka jest podobno jakimś przeznaczonym obrońcą całego świata, to nie pozwoliłabym wyjść jakiejś obcej babie bez większych wyjaśnień, tylko próbowałabym ją zatrzymać. ;) Gdybyś dała próbę zatrzymania, a kobieta bez trudu zniknęłaby (co insynuuje po opisie wprowadzającym, że byłaby w stanie zrobić, bo jest potężna), wyszłoby o wiele lepiej, bo tak to niestety wygląda w stylu:
    *Ktoś mówi wielką przepowiednie*
    Ci co słuchają - Ah... to wszystko?
    *Ktoś od przepowiedni kiwa głową i wychodzi spokojnie bez słowa*
    Ci co słuchają - *siedzą chwile w oszołomieniu* ojej, ciekawe, czy ktoś jeszcze o tym wie...?

    Musisz przyznać, że niestety to trochę naiwne. Nie jest to jakiś straszny błąd, ale nadaje całemu opowiadaniu raczej naiwności, niż poważnych emocji, a szkoda psuć efekt budowany od początku.

    "wcześniej niż ukończy 18 lat." - Liczba lepiej słownie. I intryguje mnie, co ci ludzie w takich opowiadaniach mają z tą "pełnoletnością". Dlaczego nie w wieku 10? Dlaczego nie w wieku 12? Czy nawet 15? A może nawet 17? ;) Czasami chciałabym jakieś poważne uzasadnienie tego typu praktyki. Bo takie że "wtedy będzie wystarczająco dojrzała" też jest naiwne - wiek nie świadczy o dojrzałości, choć tak wielu pragnie w to wierzyć.

    "– Narazie" Osobno pisane.

    No, na razie tyle. Z chęcią sięgnę po rozdział 1 i wrócę z kolejnym komentarzem, ale na pewno nie dzisiaj.
    Pozdrawiam. ;)
  • Laurena_Alderton 17.11.2020
    Witaj. Cieszę się, że zainteresowałaś się moją pracą i zostawiłaś tak obszerny komentarz. :)

    Dzięki Twojej opinii dopiero teraz widzę te wszystkie niejasności i błędy, które popełniłam.

    Jeśli chodzi o motyw żywiołu akurat niczym się nie inspirowałam, ale tak jak mówisz to co przedstawiłam jest dosyć typowe i powtarzalne. Ale dzięki temu, że mi to uświadomiłaś w przyszłości będę starała się o tym pamiętać i w inny sposób przedstawiać tego rodzaju zjawiska.

    Rzeczywiście reakcja mężczyzn na przepowiednię jest mało efektowna. Dziękuję, że to zauważyłaś. Pomyślę, żeby to bardziej doprecyzować i wzbogacić.

    Jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarz. Wszystkie Twoje spostrzeżenia dały mi dużo do myślenia i napełniły dobrą energią i motywacją do pisania. :D

    Pozdrawiam :)
  • Nefer 21.12.2020
    Lubię fantasy, więc zajrzałem do nowej opowieści tego gatunku. Prolog, jak to często bywa, staje się zawiązaniem i wprowadzeniem do przyszłej akcji. Jak sądzę, następne odsłony będą już dotyczyły dorastajacej bohaterki. Zakładam, że masz jakiś pomysł na poprowadzenie fabuły oraz uatrakcyjnienie jej w oczach czytelnika różnymi zawirowaniami i ciekawie przedstawionymi epizodami. Bo samo dęcie w instrument: "ona jest zapowiedzianą wybawicielką świata i musi spełnić swoją rolę" może okazać się niewystarczajace i znużyć. Tymczasem wstęp wypadł ogólnie nieźle pod względem fabularnym. Do tego dobry język.
    Powodzenia.
  • Laurena_Alderton 21.12.2020
    Dziękuję za odwiedziny i komentarz. :)
    Rzeczywiście historia w następnych rozdziałach ma miejsce kilka lat później.
    Co do urozmaicenia fabuły mam nadzieję, że dam radę i stworzę coś interesującego.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania