Poprzednie częściKrólowa Żywiołów - Prolog

Królowa Żywiołów - Rozdział 7 - Legenda

Minęło kilka tygodni, podczas których Defnelaine miewała kolejne okazje na spotkania z przedstawicielami wiosek, w tym z Nicolausem, który od czasu tamtej nocy przyglądał się jej uważnie. Natomiast ojciec z Aronem i resztą przyjaciół za każdym razem praktycznie omawiali to samo. Stawało się to nudne i tylko zniechęcało Defne, zamiast ją interesować. Choć czasami odnosiła wrażenie, że o to wszystkim chodzi, kiedy ona albo Nicolaus zadawali pytania i chcieli dowiedzieć się czegoś więcej.

Marielle dość szybko się polepszyło. Defnelaine uspokojona tym, że jej koleżanka czuje się dobrze, mogła skupić się na nauce i wrócić do codziennych obowiązków.

Jednak była sprawa, która nadal nie dawała jej spokoju. Zaintrygowana listem ostatnie dni spędziła na przeszukiwaniu wszystkich książek, jakie znalazła w domu. Niestety w żadnej z nich nie natknęła się na, chociażby wzmiankę o tajemniczym kamieniu dlatego zdecydowała się odwiedzić bibliotekę. Ku jej rozczarowaniu nawet tam nie znalazła informacji, które mogłyby jej pomóc. Zrezygnowana udała się w stronę wyjścia. W gmachu dostrzegła wchodzącego przez dębowe drzwi Nicolausa. Zdziwiona jego obecnością postanowiła się przywitać.

– Defnelaine – zawołał z daleka.

– Witaj – powiedziała. – Tak spędzasz wolne popołudnia?

– Nie – zaśmiał się. –Postanowiłem rozejrzeć się po okolicy i zobaczyć jak żyjecie.

– Jak widać, biblioteka posiada wiele zasobów. Z pewnością przepadniesz tu na wiele godzin.

– Rzeczywiście – rozejrzał się. – Robi wrażenie.

– Jednak nie zawsze można tu znaleźć to, czego się szuka – powiedziała, wzdychając.

– W takim razie może ja mogę ci jakoś pomóc – zagadnął.

– Tylko jeśli jesteś specjalistą od kamieni i kryształów.

– Z tym może być akurat problem – uśmiechnął się. – Piszesz pracę na ten temat?

– Nie – odpowiedziała niepewnie. – Gdzieś usłyszałam o pewnym kamieniu, który ma jakąś moc i po prostu mnie to zainteresowało. Ponoć jest związany z łowcą z Alanalev.

– Istnieje legenda o kamieniu, który gromadzi energię – powiedział. – Mój dziadek wiele razy mi o niej mówił.

– Pamiętasz jej treść? – zapytała zafascynowana.

– Tak jak wspomniałaś, istniał pewien mieszkaniec Alanalev, który był łowcą i odkrył wodospady Sibel. Słyszałaś o nich prawda?

Dziewczyna pokręciła przecząco głową, mimo to chłopak kontynuował.

– Mają ponoć wiele właściwości, ale to nie ważne – zatrzymał się na chwilę. – Kiedy wędrowiec je zobaczył, opanował go zachwyt i chciał się im lepiej przyjrzeć. Odkrył, że woda w jakiś sposób na niego oddziałuje i kiedy zanurzył w niej dłonie, poczuł w całym ciele płynącą magię. Posiadał wtedy moc, jakiej nigdy nie doświadczył. Jako że pochodził ze starego plemienia, które praktykowało czary i miał ogromną wiedzę na ten temat, chciał stworzyć coś, co mogłoby dać mu tę potęgę czarowania, jaką dała mu woda. Dlatego został tam na jakiś czas i próbował różnych sposobów. Aż w końcu pomyślał, aby wziąć kawałek skały z terenu wodospadu. Odprawił starożytny rytuał i tchnął magię, która znajdowała się w wodzie w minerał. I tak powstał ten kamień.

Nicolaus zakończył opowieść, myśląc nad tym, co właśnie powiedział. Słyszał tę opowieść, kiedy był małym dzieckiem. Wtedy wydawało mu się to takie magiczne i nieosiągalne. Teraz był w stanie nawet uwierzyć, że rzeczywiście taki kryształ może istnieć.

– To miałoby sens – odezwała się nagle Defne.

– Mówiłaś coś? – zapytał wyrwany z przemyśleń Nicolaus.

– Wiesz, gdzie ten kamień mógłby być?

– Nie mam pojęcia – odpowiedział. – Nie jestem nawet pewny czy istnieje naprawdę.

– Musi istnieć, skoro go szuka – powiedziała do siebie.

– Ktoś go szuka?

– Co? Nie ważne – zaczęła się rozglądać – Muszę już iść.

Odeszła szybkim krokiem. Była niepewna czy dobrze zrobiła wypytując Nicolausa o kamień. Mogła zrobić to w lepszy sposób, aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń, choć wydawało się, że już na to za późno.

Nicolaus podbiegł do dziewczyny.

– Zaczekaj – rzekł. – O co chodzi z tym kamieniem?

– Nie mogę i nie chcę o tym rozmawiać. Zapytałam tylko, czy coś wiesz. Opowiedziałeś mi o nim i na tym skończmy.

– Ktoś cię szantażuje? – zapytał wprost. – Powiedziałaś, że ktoś go szuka.

– Daj spokój – odpowiedziała przerażona tym, że Nicolaus zaraz wszystko zrozumie. – Dziękuję za pomoc. Naprawdę muszę już iść.

Odeszła jak najszybciej, nie odwracając wzroku. Jedynym miejscem, w którym mogła odpocząć i oczyścić umysł od wszystkich zmartwień był las. Dzisiejszego poranka spadł deszcz, dlatego był to dobry moment na zbiór nowych i świeżych ziół.

Defne wróciła do domu, aby zabrać ze sobą koszyk i razem z Ismaelem wyruszyli na spacer, wybierając się w swoje sprawdzone miejsca, w których rosło dużo roślin. W tym samym czasie mogła się skupić i dalej myśleć o kamieniu i legendzie.

– Jak ty możesz to lubić? – zapytał Ismael, przerywając analizowanie Defne.

– Co takiego? – spojrzała na niego ze zdziwieniem.

– No to – wskazał na koszyk, w którym umieszczali zioła. – Całe to chodzenie i zrywanie tych wszystkich roślin.

Defnelaine zaśmiała się głośno.

– Wiem, że niektórym wydaje się to dziwne, ale kiedy to robię, czuję spokój – odpowiedziała. – A teraz jak nigdy wcześniej bardzo go potrzebuję. Wiesz, czasami mam wrażenie, że część mnie należy do tych krzewów i ziół. Jakbym posiadała z nimi jakąś więź, czuła moc żywiołu ziemi.

– Mówisz jakbyś była z Alantoprak – powiedział Ismael. – Można odczuwać kilka żywiołów? Czy to nie byłoby trochę dziwne?

– Nie mam pojęcia – mówiła. – Może sobie coś tylko ubzdurałam.

– Sama powiedziałaś, że coś czujesz – zaczął ją przekonywać. – Przecież nie da się nie zauważyć obecności żywiołu. A ty kochasz przebywać w lesie wśród natury.

– No tak – odrzekła – Ale rodząc się w danej wiosce wiesz, że to będzie ten żywioł, a nie jakiś inny.

– Powinnaś się temu przyjrzeć.

– Nie mam z kim o tym porozmawiać – odpowiedziała smutnym głosem. – Z pewnością każdy powiedziałby, że zwariowałam, albo szukam czegoś na siłę.

– Tata zawsze cię wysłucha – powiedział. – Nawet jeśli to głupoty.

– Niby tak, ale wydaje mi się, że to nie jest odpowiedni czas – rzekła. – Ma nad czym teraz myśleć.

Przestali rozmawiać, zajmując się dalszym zrywaniem roślin. W lesie panowała przyjemna cisza. Co jakiś czas można było usłyszeć ćwierkanie ptaków i szelest liści. Blade promienie słońca próbowały wyjrzeć zza chmur.

Spokojną aurę zakłócił szmer, dobiegający gdzieś z tyłu jakby ktoś zmierzał w kierunku Defne. Pospiesznie zaczęła szukać wzrokiem brata, którego jeszcze przed chwilą widziała.

Odwróciła się, rozglądając. Nigdzie nie widziała Ismaela. Po raz kolejny usłyszała jakiś głos podobny do dźwięku łamanej gałązki. Zdenerwowała się, a jej serce zaczęło szybciej bić.

Nagle poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu. Przerażona zaistniałą sytuacją, powoli zerkała w tył. Stał za nią mężczyzna, którego widziała po raz pierwszy w życiu.

Przyłożył dłoń do jej ust, aby nie mogła krzyczeć. Poczuła, że ktoś związuje jej ręce i popycha do przodu. Szli coraz szybciej, dochodząc do polany. Tam zakryli jej oczy. Szarpała się, próbując się uwolnić.

Usłyszała nadjeżdżający wóz, do którego ją wepchnęli. Nie jechali zbyt długo. Przez cały czas Defne próbowała zachować spokój. Nie sądziła, że wierzganie i szarpanie mogłoby jej jakoś pomóc. Została wyciągnięta z powozu, a następnie poprowadzona przed siebie.

Popchnęli ją na podłogę i zdjęli opaskę z oczu. Obok niej siedział wystraszony Ismael. Poczuła ulgę, widząc, że jest obok niej. Rozejrzała się dookoła. Znajdowali się w starej, drewnianej chacie.

– Twoje poszukiwania nadal idą marnie, dlatego musieliśmy się spotkać – powiedział wysoki mężczyzna, stojąc w drzwiach.

– Kim jesteś? – zapytała przerażona. – To ty napisałeś ten list?

– Nie przerywaj mi – rzekł surowym tonem. – Gdzie jest kamień?

– Nic o nim nie wiem – odpowiedziała.

– Nie kłam. Wiem, że jest u twojego ojca.

– Nie wiem, o czym mówisz.

– Naprawdę? – zapytał ironicznie. – A twój znajomy? Ten, z którym dzisiaj rozmawiałaś. Też nic nie wie?

– Tylko się z nim przywitałam – odpowiedziała oszołomiona. – Z nikim o tym nie rozmawiałam.

– Dam ci radę na przyszłość – powiedział, przybliżając się do Defne. – Następnym razem uważaj, co gdzie mówisz. Lepiej wybierać bardziej ustronne miejsca na takie pogawędki.

Mężczyzna zaczął przechadzać się po pokoju.

– Wiesz już czego dokładnie szukam, dlatego teraz wystarczy, że mi to dostarczysz.

– Nie wiem, gdzie jest kamień – odpowiedziała.

– W takim razie się dowiedz – podszedł do Ismaela i zaczął go szarpać.

– Nie rób mu krzywdy – krzyknęła Defne.

– To zacznij gadać – powiedział, wzdychając. – Masz znaleźć kamień i go oddać. Nie ma w tym nic trudnego. Nie rozumiem, dlaczego to tyle trwa. Ale sama sobie szkodzisz. Jeśli nie zrobisz tego, co ci każe, twój brat może ucierpieć.

Defnelaine zaczęła płakać.

– Weź się w garść dziewczyno – powiedział do niej, zerkając na pozostałych mężczyzn. – Możecie ją wypuścić. Chłopak zostaje.

– Co? – krzyknęła. – Nie rób tego, proszę. Puść go.

– Nie dajesz mi wyboru – powiedział. – Oddasz mój skarb, a zobaczysz brata.

Kiedy mężczyzna wyszedł, pozostali zasłonili jej oczy, po czym została wyprowadzona z chaty. Rozdzielili ją od Ismaela i porzucili kawałek dalej w ciemnym lesie przy ścieżce wiodącej do wioski.

Przez całą powrotną drogę Defnelaine myślała nad tym, co powiedzieć rodzinie. Jak mają uwierzyć w to, że Ismael nie zniknął, tylko nagle postanowił gdzieś się włóczyć. Co powie, kiedy zapytają, gdzie podziewała się cały dzień? Była wykończona czego nie dało się nie zauważyć po jej wyglądzie.

Twarz miała mokrą od wylanych łez. Była wystraszona i otępiona. Szła przed siebie, nie będąc tak naprawdę pewna, dokąd zmierza.

Głowę miała pełną myśli, dźwięków i obrazów z dzisiejszego dnia. Wszystko działo się tak szybko.

Dochodząc do domu, zauważyła rodziców siedzących na werandzie. Widząc ich, nie mogła powstrzymać się przed płaczem. Stanęła, próbując ochłonąć i doprowadzić się do porządku.

Gdy lekko się uspokoiła, ruszyła dalej. W końcu i tak będzie musiała z nimi porozmawiać i nie ma żadnego znaczenia czy uczyni to teraz, czy później. I tak nie będzie wiedziała, co ma zrobić i jak pomóc bratu.

– Defnelaine! – zawołała matka. – Już się zaczynałam martwić, że coś się stało.

– Wszystko w porządku – powiedziała słabym głosem. – Spacerowałam.

– Ostatnio ciągle gdzieś się włóczysz – dodała. – Jest już tak późno.

– Wiem – ciągnęła dalej. – Wybaczcie. Pójdę do siebie.

– Wiesz może, gdzie jest Ismael? – zapytał ojciec. – Wyszliście razem przed południem, a jego nie ma do tej pory.

Na dźwięk imienia brata, Defnelaine poczuła ogromny ból.

– No tak, zapomniałam – powiedziała. – Wspominał, że spotka się ze swoim kolegą i zostanie u niego.

– I nic o tym nam nie powiedział? – zdziwił się. – To do niego niepodobne.

Defnelaine nie miała ochoty dłużej prowadzić rozmowy. Czuła, że może nie dać rady utrzymać emocji i wybuchnie płaczem przy rodzicach.

– Widocznie zapomniał – rzekła cichym głosem. – Pójdę się położyć.

– Defne – zatrzymała ją matka. – Wszystko w porządku?

– Oczywiście – odpowiedziała, próbując się uśmiechnąć. – Dobranoc.

Pobiegła do domu, chcąc ukryć się przed całym światem. Tak jak się spodziewała, gdy była już sama od razu zaczęła płakać.

Z jednej strony była na siebie zła, że nie zrobiła nic więcej i nie próbowała jakoś uratować brata. Z drugiej czuła bezsilność. Nie wiedziała, co miała zrobić ani wtedy, ani teraz. Gdyby komuś powiedziała wszystko, byłoby prostsze. To nie ona musiałaby się teraz martwić i szukać jakiegoś kamienia. Ale co jeśli oni naprawdę skrzywdzą Ismaela, jeśli komuś wspomni o tym, co się dzisiaj wydarzyło, tym bardziej że wiedzieli o jej rozmowie z Nicolausem.

Nagle zauważyła wychodzącego z kuchni wuja Tezera. Szybko próbowała otrzeć łzy, chociaż z pewnością to nie pomogło. I tak musiała wyglądać żałośnie.

– Defnelaine – rzekł wesoło. – Kochana co się stało? Dlaczego płaczesz?

– Wujku – próbowała zabrzmieć naturalnie – Znowu zająłeś się pracą i po raz kolejny nagle niespodziewanie zjawiłeś się w domu.

– Cały czas staram się to zmienić – rzekł. – Gdzie jest Ismael? Chciałem z nim pogadać a jego cały dzień nie ma w domu. Rodzice strasznie się niepokoją.

Defne zamarła. Znowu musiała skłamać.

– Z tego, co wiem, spotkał się z przyjacielem.

– I nikomu o tym nie wspomniał? – zdziwił się.

– Kiedy go po raz ostatni widziałam, chwilę rozmawialiśmy. Nie wydarzyło się nic niepokojącego. Nie wiem, czym się tak wszyscy przejmujecie.

– Czyżby? – pytał podejrzliwie. – Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko. Zawsze służę dobrą radą.

– Nie wiem, o czym mówisz – zaczęła się mu bacznie przyglądać. – Ale jeśli tylko czegoś się dowiem, na pewno ci powiem.

Odeszła od niego, rozmyślając nad jego słowami. Czy wuj wiedział, co się dzieje? Co mogło ją zdradzić, skoro sugerował, że coś ukrywa? Defne coraz bardziej stawała się nieufna i zaczynała podejrzewać wuja którego, pomimo że zawsze uwielbiała, nie potrafiła zrozumieć i obchodzić się z nim tak jak dawniej.

Ostatnio pojawiał się tylko wtedy kiedy coś się działo. Przyjechał po wizycie Amiryana. W tym samym czasie Defne otrzymała tajemniczy list, a wuj kłócił się z jakimś człowiekiem. Teraz nagle zakłada, że nie mówi wszystkim prawdy, w czym akurat nie mogła się z nim nie zgodzić. Mimo to powinien wiedzieć, że nie jest odpowiednią osobą, której Defne chciałaby powierzać wszystkie sekrety.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania