Kroniki absurdu - Parówka
***
– Agnieszko, jak tam pacjent z dwójki?
– Bez zmian. Wciąż chce parówek.
– Upierdliwiec jeden. Mógłby już naprawdę odpuścić.
– Ale może jednak przynieść tych parówek? Ile mu zostało? Trzy dni?
– Ta, jeszcze czego! Przecież wiesz, że nie przetrawi. Chcesz potem całą salę sprzątać?
– No nie...
– Sama widzisz.
– Ale, Helenko, słuchaj, przecież nawet skazańcom można dać ostatni posiłek. Serce mi pęka, jak on tak ciągle prosi i prosi o te parówki.
– On nawet za bardzo nie wie, gdzie jest. Zostaw go, kochana. Trzeba się nauczyć niektórym odmawiać, dla ich własnego dobra.
***
– Siostro – wyszeptał leżący na łóżku starszy mężczyzna. – Jedną paróweczkę. Na zimno.
– Nie mogę, panie Władku. To by miało bardzo złe skutki.
– Ale ja czuję, że ona mnie uleczy. Chorobę cofnie. Zjem i do domu pójdę.
– Panie Władku, gdyby to było takie proste, to bym za trzy minuty kilo parówek panu przyniosła.
– Ale wystarczy jedna…
– Nie można, panie Władku. Naprawdę nie.
***
– Agnieszko, chyba musimy zamykać salę pana Władka na klucz.
– Czemu?
– W trójce u pani Krysi znalazłam parówki. Przyznała, że prosiła wnuka, aby przyniósł „dla sąsiada”. Zabroniłam dawać, niby zrozumiała, ale trzeba pilnować.
– Dobrze Helenko.
***
– Siostro – szeptał pan Władek. – Życie mi ucieka, ja już czuję, że kostucha tu jest.
Pielęgniarka Agnieszka nie wiedziała, co powiedzieć. Udawała, że porządkuje coś w szafce.
– Ale jakbym dostał paróweczkę, to bym wyzdrowiał.
– Panie Władku, proszę...
– Nie pożałuje pani, odwdzięczę się. W niebie pani miejsce wymodlę.
– Zapomniałam termometru – odparła siostra, nie patrząc na pacjenta. – Później do pana przyjdę.
***
"Trudno” – pomyślała, idąc korytarzem. – „Skoro mu został pewnie z dzień życia, to niech żre. Jeśli go jedna pieprzona parówka uszczęśliwi, przeżyję jakoś to całe rzyganie".
***
– Proszę. Tylko niech pan zaraz zje.
– Niech Bóg pani wynagrodzi. – Oczy pana Władka błyszczały od łez. Wziął parówkę i zaczął powoli jeść, rozkoszując się każdym kęsem. – O, już mi lepiej... Niech Bóg pani wynagrodzi.
***
– Agnieszko, dałaś mu tę parówkę, prawda?
– Dałam. A co? Wszystko zarzygał?
– Nic nie zarzygał. Umarł spokojnie, a wcześniej nabazgrał na karcie pacjenta „Bóg zapłać”. Skąd on wziął długopis?
***
DING-DONG – rozbrzmiał wieczorem dzwonek w mieszkaniu Agnieszki.
"A kto to?" – pomyślała i poszła otworzyć. Za drzwiami stał Pan Bóg. Pielęgniarka wytrzeszczyła oczy i zastygła w bezruchu.
– No co, no co? – zagaił z uśmiechem Pan Bóg. – Przecież nie wyglądam jakoś strasznie. Pan Władek prosił, żeby zapłacić za tę paróweczkę, to jestem.
Komentarze (32)
I czasem trzeba zaryzykować, aby komuś pomóc...
Tak to rozumiem. I w związku z tym bardzo mi się podoba.
Serce mi się kraje jak on tak ciągle prosi i prosi o te parówki. -- przecinek przed "jak".
Skąd on wziął długopis? -- ta informacja nie "wystrzeliła" nigdzie. Lub nie rozumiem.
Pozdrawiam
Z tym długopisem - myślisz, że zbędne? Wygrało moje poczucie realizmu, że jakoś trzeba uzasadnić, skąd stary dziadek w stanie agonalnym ma czym pisać, ale może faktycznie to zbędne dopowiedzenie?
Czytałam z przyjemnością, lecz w przeświadczeniu, że znam już zakończenie. Wydawało się oczywiste: pacjent zje parówkę i stanie na nogi. Myślałam, że wydarzy się to w ostatniej godzinie jego życia, a żart polegać by miał na tym, że tak długo odwlekano mu podanie parówki. Lecz znowu - zaskoczenie. Dobre!
( I na dokładkę jeszcze to niedopowiedzenie: W jaki sposób Bóg będzie się odwdzięczał pielęgniarce, skoro już w drzwiach zapewnia o swej fizycznej atrakcyjności?)
Uwaga techniczna:
Z tego zdania wywaliłabym "się". wystarczyłoby ""Serce się kraje":
Serce mi się kraje jak on tak ciągle prosi i prosi o te parówki.
Chociaż... to wtrącone "się" podkreśla charakter postaci. Pielęgniarka używa znanych powiedzonek, lecz zawsze je troszkę przekręca, czyli nadaje im osobisty ton:)
Z tego zdania wywaliłabym "mi". wystarczyłoby ""Serce się kraje":
Napisałam o "się", a chodziło mi o "mi' .
(Nie serce MI się kraje, a serce się kraje).
5
Sugestie bez: się
Nie mogę, panie Władku. To by była prawdziwa katastrofa, dla pana kiszek.
Wciąż z uporem maniaka pragnie parówek.
Przecież nawet skazańcom przynależy ostatni posiłek
Nie pożałuje pani. Moja wdzięczność, będzie dozgonna.
W oczach pana Władka zalśniły łzy.
Trudno – pomyślała / chyba kropka i z dużej
zaszkliły się i rozkoszując się / 2x się
"A kto to?" – pomyślała/ znowu pomyślała z małej. Ja pisze z dużej, bo to nie mówienie, ale może to i nie błąd?
Pan Bóg x2 (można Ojciec, Stwórca, Wszechwładny itp.)
[Stworzyłeś potwora z tym zwracaniem uwagi na szczegóły ;D]
Bardzo przyjemna historia. Jak to było? "Coście uczynili bratu mojemu najmniejszemu, mieście uczynili?". Można odbierać dosłownie, można i w przenośni. Kobitka się zlitowała, bo miała dobre serduszko. Niektórzy mówią, że po x latach, to już tylko znieczulica. A tu proszę :) Taka drobnostka, a jaką radość wywołała. Ciekawe z czego zrobiono tę parówkę. Bo jak umarł spokojny, to musiała być lepszego sortu :D
Pan Bóg powtórzony celowo ;)
Prawdziwa parówka cielęca w baraniej kiszce - to nie mogło się źle skończyć (no chyba, żeby Parówkowy Skrytożerca albo sam hrabia Barry Kent wyskoczył z kąta i ją zabrał)
Cenny wolumen w kolekcji Opowi. Skłania do głębokich refleksji.
Cóż, tak, człowieka czasem sam wie, co mu jest najbardziej potrzebne do... no właśnie czego? Zdrowia? Szczęścia? Nie ważne, ważne, że wie i nawet jeśli sam nie może tego czegoś zyskać, trafiają się ludzie, którzy pomimo wszelkich przeszkód i przeciwności pomagają i dają to czego pragnie drugi człowiek, chociaż byłoby to najdziwniejsza rzecz na świecie.
Słuchajmy siebie nawzajem :)
Co do zakończenia, wisienka na torcie :) Przyszedł sam Pan Bóg, no bo co? Bóg zapłać to niech płaci, a jak? Jest przecie Bogiem, to może wszystko... ;)
Człowiekowi w ostatnich chwilach życia często spełnia się jakieś życzenie - tyle jeszcze można dla niego zrobić zanim odejdzie. Jakie by to pragnienie nie było, to już wtedy nie czas na ocenianie. Trzeba dać, bo drugiej okazji nie będzie.
Długopisy bywają tajemnicze i piszą nieraz bzdury :)
Pozdrawiam
Dawno mnie tu nie było. Wracam po roku nieobecności. Ach, jak ten czas leci... Pierwsze, co uczyniłam, to oczywiście zajrzałam na Twój profil. Mam trochę do nadrobienia. ;)
Fajne to, krótkie. Lubię takie. Oczywiście, jak chyba każdy, spodziewałam się ozdrowienia. A tu masz! Parówka kluczem do nieba, raju? ;) I jeszcze ten Bóg, śmieszek jeden, przyszedł i zapłacił.
Znieczulica znieczulicą, ale jeden sprawiedliwy zawsze się znajdzie. ;)
Nie mają chleba, niech jedzą parówki!
Pozdrawiam! :)
Bdb dialogi.
A ma refleksja taka, że nikt przed śmiercią się nie wykpi. Żadne wyrzeczenia jej nie wymażą z naszego życia. Więc? :) A tu zależy, co silniejsze, ilość przeżytych dni... czy ich jakość.
Pozdrawiam, uśmiechnięta :)
Z latwością możemy kogoś unieszczęśliwić kupując bilet w jedną stronę, albo uszczęśliwić ofiarując drugiemu człowiekowi coś, czego pragnie: swój czas, dobre słowo, uśmiech lub paróweczkę :)
Znakomita seria!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania