Ktoś mi kiedyś powiedział
Ktoś mi kiedyś powiedział, właściwie to było niedawno, że wszystko się dzieje po coś. Wiem, że mówiąc to miała na myśli sytuacje większe, a nie te małe, jak rozlanie herbaty. Ale czy na pewno? Czy takie niepozorne zjawiska nie wpływają na nas w największym stopniu? Może i tak, bo nie jesteśmy tego świadomi, to się dzieje w nas, ale jakby poza nami.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że im mniej wiem, tym lepiej śpię. To było dawno temu. Wtedy nie zastanawiałam się nad znaczeniem tych słów, a nawet jeśli, zostawało ono odrzucone na dalszy plan. Przecież im większą wiedzę zdobędziemy na dany temat, tym lepiej będziemy w stanie przygotować się na jakieś ewentualnie komplikacje. Całe nasze życie jest jedną wielką komplikacją, nic nigdy nie może pójść tak po prostu po naszej myśli, zawsze, dosłownie zawsze, kroczą za nami skutki uboczne. Namnażając się, czasem przygniatają nas i wtedy w naszych głowach pojawia się myśl "Gdybym wcześniej miała wystarczającą wiedzę, byłabym w stanie tego wszystkiego uniknąć?"
Możemy sami sobie odpowiadać, dopowiadać, snuć niezliczoną liczbę domysłów, jednak nigdy się tego już nie dowiemy. Czas nie wróci, możemy się zatrzymać w określonym myśleniu, mając nadzieję, że razem z nami zatrzyma się również czas, niestety nie mamy na co liczyć.
Sny stanowiące odskocznie od codzienności, dzięki nim możemy się znaleźć gdziekolwiek chcemy, w świecie fantazji, w którym nie ma ograniczeń. No dobrze, może i są, a jednak jesteśmy w stanie je pokonać, w odróżnieniu od świata realnego.
Budząc się nie do końca dociera do nas, że słodki sen się skończył i trzeba powrócić do tego wszystkiego, co zostało odsunięte na dalszy tor, kiedy kładliśmy się do łóżka. I czasem nawet nie jest tak źle, wypoczęci mamy siłę, aby coś zrobić, wykazać się jakąkolwiek inicjatywą ku lepszemu jutru.
Gorzej się dzieje, gdy nadzieja na poprawę sytuacji zostaje zgnieciona, jak ta nic nieznacząca mrówka. Noc już nie daje ukojenia, a sny zmieniają się w najgorsze koszmary, z którymi nie chcielibyśmy się kiedykolwiek spotkać. Nasza podświadomość staje się naszym wrogiem, sami nasi najbliżsi nimi są. Czasem próbujemy znaleźć oparcie w ludziach, z którymi spędziliśmy przecież tak wiele pięknych chwil, ale nie odnajdujemy się. Straciliśmy więź porozumienia, choć może nie od razu. Ona stopniowo słabnie, zaczynając od drobnych sprzeczek, kończąc na poważnych kłótniach. Nitka szarpana we wszystkie strony, staje się coraz bardziej rozciągnięta, aż powstaje sytuacja, w której ona zaraz pęknie. Nasze niezgrabne ruchy nie sprzyjają poprawie jej obecnego stanu. Nie ważne, jak się staramy, po prostu nie potrafimy powrócić do tego, co było.
Czemu nie znaliśmy konsekwencji? Przecież dzięki takiej wiedzy mogliśmy zaoszczędzić sobie tyle bólu, strachu, niepewności, żalu... Gdybyśmy byli w stanie poznać następstwa naszych działań, nie postąpilibyśmy tak, nie tracilibyśmy. Dobra wymówka, w momentach największych strat myślimy zazwyczaj tylko o sobie, a potem pojawiają się dopiero ludzie wokół nas, jak już zdążymy zaspokoić własne pragnienia. Ale nie znosimy z tego pokorą, przecież to nie nasza wina, że ktoś nas nie pokierował, że stoimy tu, a nie gdzie indziej... to nie nasza wina.
I czasem nachodzą mnie myśli "Ktoś mi kiedyś powiedział" i nachodzą mnie przemyślenia, które i tak nijak mają się do zaczynającego się za chwilę nowego dnia. Już chwilę temu odkryłam, że właściwej recepty nie ma, dobrego rozwiązania zresztą też. Wszystko się dzieje po coś, więc te słowa czasem rozbrzmiewające w mojej głowie, też są po coś. Nie do końca wiem, jaki mają cel. Pozostaje mi więc mieć jedynie nadzieję, że jednak jakiś mają. Czasu nie cofniesz, siebie nie zmienisz z dnia na dzień. Jeden zestaw schematów nie odnosi się do wszystkich, o ile w ogóle można powiedzieć, że odnosi się to choćby jednej osoby.
Komentarze (17)
Za ten głęboki tekst oczywiście zostawiam 5 : )
Zgadzam się jednak co do tego, że ludzie w pierwszej kolejności myślą o sobie. Przecież najłatwiej na wszystko patrzeć przez pryzmat siebie i żyć tak, żeby było wygodnie nam, nie innym. Przez to szerzy się znieczulica typowa dla ludzi, co mnie nieco martwi, bo ten świat zdecydowanie zmierza w złą stronę. Uważam jednak, że jest jeszcze wielu dobrych ludzi, których naprawdę interesuje cudze dobro i wynika to z czystej troski o bliźniego.
No i nadzieja - uważam, że zawsze jakaś jest, trzeba tylko umieć ją szukać :D Trochę optymizmu i do przodu XD
PS. Zapraszam do udziału w Bitwie Literackiej, temat raczej trudny, ale myślę, że każdy jest w stanie sobie z nim poradzić :D
Zawsze istnieje wyjście z sytuacji, tylko czasem trudno je odnaleźć. Gdy nie potrafimy odnaleźć sobie w siły na kolejny dzień, nie jesteśmy w stanie dostrzec innej drogi, choćbyśmy stali tuż obok niej. W sumie chyba najważniejsze w sytuacjach kryzysowych jest wsparcie bliskich. Jednak jak wspomniałam w tekście, gdy jesteśmy nastawieni negatywnie na otaczający nas świat, odbija się to również na naszych najbliższych. Można by powiedzieć, że po prostu sami szukamy zawady, aby udowodnić coś, ale co właściwie? Samo doświadczenie nie gwarantuje podjęcia złej decyzji, jego brak zresztą też. Co prawda posiadając jakąś, choć znikomą wiedzę, jesteśmy w stanie pokierować swoim życiem tak, by w pewien sposób wzorować się na zdobytej wiedzy. Choć w sumie nie zawsze to jest dobre, trwać w tym samym, nie zmieniać. Nie ma dobrego rozwiązania i niestety nigdy nie będzie, bo tak jak wspomniałaś, każdy jest inny. W tekście chciałam przedstawić sposób myślenia człowieka, który narażony na porażki jest rozchwiany, przez co reaguje tak a nie inaczej na otoczenie. Pisząc ten tekst zastanawiałam się, jak powinnam go napisać, aby wyszedł w miarę zrozumiały, logiczny i składny. Aby nie przeczyć samej sobie - swoim własnym słowom - pokierowałam moje myśli w określonym kierunku, czego efektem jest właśnie ten tekst.
Dziękuję serdecznie za obszerny komentarz :) Owszem, nadzieja zawsze jest. Dlatego jeszcze żyjemy ;D
Nad bitwą się już zastanawiałam, jak tylko zobaczyłam temat. Wydaje się dość interesujący, a zadanie dodatkowe, przynajmniej moim zdaniem, idealnie z nim współgra. Niestety co do pisania, zacząć pewnie zacznę, ale czy skończę... na razie poszukam natchnienia, dziękuję serdecznie za zaproszenie. ;D
Wszystko, co nas dotyka, odbija się na całym naszym otoczeniu, choć najczęściej nie dostrzegamy tego przez zaślepienie własnymi problemami.
Trwać wiecznie w tym samym też nie można, bo w sumie prowadzi to donikąd, stoimy przez to w miejscu. Zmiany nie zawsze wydają nam się dobre, ale mogą być lepsze, choć niekiedy wydają się nieco przerażające przez ich znaczenie i wpływ na nasze dotychczasowe życie.
Myślę, że dobre rozwiązanie jest, ale dla każdego jest ono równie osobiste, co szczoteczka do zębów. Przecież dla niektórych jedno wyjście będzie najlepszym, a dla drugiego najgorszym, zwyczajnie każdy musi znaleźć złoty środek, i choć ciężko go czasem znaleźć, w końcu nam się ta sztuka udaje :D
No i nie ma sprawy :D
Mamy nadzieję (tu mówię w imieniu całego Trybunału), że jednak uda Ci się coś napisać i udział weźmiesz :D
Zgadzam się, nie można. Zresztą nawet jak staramy się przy tym pozostać, to i tak się zmieniamy, tylko tego nie postrzegamy. A świat wokół nas się zmienia, co więc zrobimy, kiedy w końcu i do nas przyjdzie myśl "czas na zmiany"? Bojąc się, nie będziemy tak naprawdę sobą, nigdy. Tak naprawdę dążymy do czegoś, co de facto nie istnieje - do poznania siebie. Dobrze by było mieć taką stałą wersję, do której wystarczy jedna mapa, na której nie pojawiałyby się co rusz nowe szlaki ;)
Podoba mi się to stwierdzenie ze szczoteczką do zębów, bardzo obrazujące :D Trudno mówić o indywidualizmie, kiedy ludzie podążają za modą, tym, co aktualnie trzeba, a czego nie wolno. W pewien sposób ludzie się nawzajem ograniczają. Są jednak tacy, którzy mimo wszystko wyrywają się z szarej masy i żyją po swojemu, jakie życie by to nie było.
I znowu się rozpisałam, pozbaczałam z tematów. ;-;
W takim wypadku muszę się postarać, żeby jako tako to wyszło, a nie wiocha xD. No nic, spróbuję. Może się uda :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania