Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Kwiat erotyki

Virgen, stolica Republiki Wargonii.

Połowa drugiej kadencji miłościwie panującego prezydenta Horacego Hildeberga ze stronnictwa Rasy Ludzkiej.

 

Druk to rzecz nadal, wbrew obiegowej świadomości, względnie nowa w Republice. Ledwie nieco ponad trzysta lat minęło od kiedy Richvald de Ouzve-Verde, niech Niebiosa mu służą, wprowadził świat w nową erę – erę powszechnych informacji. Wrażenie bytności książki, gazety, czasopisma lub podręcznej mapy jako elementów zwyczajnych, tak przywiązanych i towarzyszących ludziom jak choćby chleb lub ubrania powoduje, najpewniej, ich powszechność i dostępność. Nie żyje już nikt kto pamięta czasy bez prasy, a obecnie nawet sierota z ulicy spotyka się z naznaczonym atramentem papierem. „Jeśli coś jest dla każdego, rodzi się uczucie, że jest od zawsze” – zwykł mawiać Otto Varuba, pierwszy głównodowodzący legendarnego już Kuriera Parlamentarnego.

Jednak mnie, zaprawionego czytelnika, konesera konkretnych, niszowych publikacji, nie interesuje to, co powszechne, dostępne i nie wzbudzające większych emocji. Żeby być możliwie konkretnym zacznę od początku. Diego Forcesca de Virghauzen, znany powszechniej pod pseudonimem Koryak – dziennikarz, felietonista, artysta komiksowy, ojciec tego, co dzisiaj nazywamy „publikacjami erotycznymi” oraz, co oczywiste, jeden z moich idoli. Owszem, przyznaję bez ogródek, zawodowy ze mnie „masturbator”, jak to określają w tych śmiesznych, konserwatywnych gazetkach.

Jak się zaczęło? Prosto – jak wszystko, co mądre i odkrywcze – z nudów. Znudzony dzieciak, znudzony dziedzic majątku, znudzony narzeczony, gdy panna powabna uciekła do bogatszego. Pierwszy raz był z dziwką. Z nudów, z bezsilności, z niemożliwości wyżalenia się komukolwiek. Ojciec – konserwatysta – „odeszła, znajdziem ci nową”. Matka? „Synku drogi – pieniążki na miejscu, nie przejmuj się”. Może brat? „Prawdopodobieństwo, że umrzesz samotny jest dość niskie”. Bez wyjścia, bez szans na drugą szansę. Owszem, głupio wyszło, ale młody byłem – wybaczyłem dawnemu sobie, a nawet jestem wdzięczny. Zła droga mi służy. Stałem się jej panem i największym znawcą.

„Pięć minut, dzieciaku. Z rycerzykami dłużej się nie pierdolę” – nadal mi dudnią w głowie te słowa. Pierwszy raz – w afekcie, gniewie, bez miłości – klapa. Zbłaźniłem się i splamiłem na całe życie. Tajemnica ciąży, nigdy nikomu nie powiedziałem. Jednak to brzemię przypomina – nigdzie indziej już nie pójdę. I dobrze mi z tym. Miłości, jak dadzą bogowie, może jeszcze zaznam, ale perspektywę już mam zbrukaną. Widziałem wszystko, co może sobie wyobrazić człowiek, ale nigdy jeszcze powabności, miłości, więzi, która łączy ludzi – tego się nie da ubrać w słowa brudnego, zwierzęcego seksu.

Po tym nieco się błąkałem, sumienie przygważdżało do ziemi. Ukojenie odnalazłem, wędrując do Czarnej Dzielnicy – miejsca dla wszystkiego, co ludzkie, ale niekoniecznie piękne.

Księgarnia. Akurat tutaj. Akurat w tej ciemnej, śmierdzącej alei. Witryna jednak czysta, książki całe, drzwi nawet przeszklone – wszedłem. Miałem przy sobie pieniądze – Miautates czuwał.

Pornole. Literatura erotyczna. Komiksy erotyczne. Wcześniej, będąc grzecznym nowobogackim, tylko słyszałem o takich atrakcjach dla biednych, brudnych ludzi. W ładnych, reprezentatywnych dzielnicach nie sprzedawali wtedy takich rzeczy. Republika tolerancyjna tylko dla piękności – tak to powinni mówić politycy, a nie przyzdabiać kłamstwo w kwiatki.

— „Pierwszy raz w puszczy”… Dobry wybór, jaśnie paniczu. Przynajmniej ma fabułę, hehe. — Sprzedawca, człowiek prosty, z prostą twarzą, poszarpanym tępą brzytwą zarostem i ze złotymi oczyma, które gdyby chciał mógłby przehandlować na perłę. Z jakiegoś powodu to go zapamiętałem, a nie okładkę mojego pierwszego fikcyjnego razu.

Wtedy wszystko się dla mnie zaczęło. Większość kartek utytłałem spermą – taki niedoświadczony byłem. Potem przyszła wprawa, kolejne komiksy, literatura wyższa, zamówiłem nawet do swojej kwatery akt od znanego malarza – Ojciec kręcił nosem, brat zachwycał się kunsztem, matka zakazała pokojówkom na to patrzeć, bo dziewczyny młode, a się jeszcze zdegenerują jak jaśnie panicz wyklęty. Wyklęty. Skończyłem naukę – Uniwersytet Powszechny w Virgen, wydział dziennikarstwa – i odszedłem. Nie chcieli mnie tu więcej. Zboka. Jako jedyni mnie znali od tej strony i może i lepiej – obiecali nie wygadać. „Jeszcze wrócisz na dobrą drogę”. Nie, mamo, nie wrócę. To nie ma już nic wspólnego z jakąkolwiek drogą.

W Virgen, kontynuując, pod przykrywką Klubu Miłośników Jazdy Konnej (KMJK) istnieje klub, owszem, ale Miłośników Rysowanego Erotyzmu (KMRE), a ja, nie chwaląc się, jestem jego członkiem. Co z tego wynika? Codzienna dyskusja. Wieczorami. „O wyścigach ciekawiej się gaworzy po zmierzchu – same konie tak najpewniej czynią w stajennych dyskursach” – dewiza nie moja; cytat z książki – „Poznaj konia” Imavera Doutche, o ile dobrze pamiętam. Dalej – o czym może rozmawiać zgraja „masturbatorów” w liczbie ośmiu? Nowości na rynku. Przykładowo oczywiście.

— „Seks na dobranoc” jest świetny. Ostatnią sztukę kupiłem. Mogę pożyczyć. — Otto von Yovan – entuzjasta dzieci i kazirodztwa.

— Ty znowu o tych małych dziewczynkach. Mi staje tylko na widok prawdziwej kobiety. — Miralem Teunova – tradycjonalista.

— Bez bicia nie ma zabawy, mości panowie. Lepiej jak jest ostro, a nie jakieś tam „seksy na dobrą nockę” jak kołysanka dla dzieci. — Harem Uyvala – sadysta z dalekiego wschodniego kraju.

Więcej się nie zjawiło. Pełny skład to rzadkość na naszych spotkaniach.

— A pan, panie de Fou? Co pan sądzi? — zapytał w końcu Otto.

— Czytałem przed wydrukiem. Ma potencjał. Będzie z tego hit. W następnych rozdziałach oczywiście. Na razie podoba się to tylko takim pedofilom jak pan, szanowny kolego von Yovan.

Oto ja – Deliberes de Fou – redaktor, doradca i konsultant erotycznego magazynu „Total”. Człowiek dumny ze swojej brudnej, podłej pasji.

— Ależ panie de Fou — wyraźnie niezadowolony z mojej diagnozy Otto odezwał się. — Proszę mnie nie określać mianem pedofila. To krzywdzące. Ja, podkreślam po raz kolejny na naszym spotkaniu, jestem miniaturzystą – lubię miniatury.

Miniaturzysta. Minetarzysta. Godny podziwu i uporu człowiek.

Przynajmniej w redakcji nie spotykam się z takimi osobnikami.

Artyści, jak to się mówi, podchodzą z dystansem do pracy swoich rąk, choć może w przypadku pana Otta to też dystans, choć jakoś trudno mi to, na Miautatesa nie wiem czemu, przyjąć.

W gruncie rzeczy jestem jeszcze gorszy. Czytam wszystko, kolekcjonuję, redaguję. Mogę litanię mojego powołania wymieniać w każdej chwili, każdego dnia i nocy. Na rozluźnienie. Wszystkie gatunki. Albo rodzaje. Duże grupy – komiks z fabułą i z bez, z postaciami fikcyjnymi i z osobami życia publicznego, delikatny, zmysłowy lub wynaturzony, zezwierzęcony, kpiący z moralności. Fetyszami – kazirodztwo, małe dzieci, lesbijstwo, tortury, seks grupowy, seks rytualny, penis w dupę, penis w usta, sikanie, sranie, gwałty, rozboje, zdrady, szantaże, seks w plenerze, ekshibicjonizm, prostytucja, dominacja kobiety nad mężczyzną, macki, potwory, kobiety z penisami, mężczyźni przemienieni w kobiety etc, etc. Plus oczywiście wszystko ze sobą można łączyć. A, i jeszcze jest seks międzyrasowy. Zawsze ktoś marszczy ogóra do gołej elflki lub rogatoskrzydłej – przecież wyglądają jak ludzie, prawda? Bogowie, miejcie nas w opiece – to nie wszystko, nie da się wszystkiego przewidzieć. I właśnie tu kryje się ekscytacja, iskra. Zawsze znajdzie się powód, by brnąć dalej, by zobaczyć coś jeszcze. Ostatnio, przykładowo, popularność zyskują komiksy z idolkami z formacji Kyun Star Lovers – wprost proporcjonalnie do ich coraz to nowszych sukcesów.

Kto za to odpowiada? Artyści. Grupy artystów, bo artyści łączą się w grupy. Pracują w jednym miejscu, wymieniają się pomysłami, razem wydają, pod wspólnym mianem. Ludzie młodzi, ambitni, głodni wrażeń. A ja im pomagam. Wyciągam z nich maksimum. Jestem znawcą – zawsze przeczuwam, co się sprzeda, do czego czytelnicy będą się masturbować.

Ostatnie polecenie od szefa: „Lapis lapidarny – obiecująca grupa, ale trochę koślawo rysują. Pogadaj z nimi, załatw jakąś modelkę. Niech rysują z natury. Więcej się zarobi. Czytelnik jest wymagający – kobieta ma być kobietą. Masz, ich adres. Idź. Liczę na ciebie, de Fou”.

Szef nakazał, więc poszedłem. Zadanie jakich wiele. Modelki też mam w kontaktach, ale każda jedna zajęta. Wybadanie preferencji, a potem poszukiwania. W Czarnej Dzielnicy zawsze znajdzie się jakaś biedna dziewczyna, która nie boi się pracy ciałem.

— K-kobieta? Nie trzeba, panie, nie trzeba.

— Jak to? Koślawo przecież rysujecie.

— Chwilowa niedyspozycja, panie. Wyrobimy się.

— Słaba ręka… Proszę mnie nie mamić. Brak wam doświadczenia, a nawet największe szychy pracują z modelkami.

— Ale dobry panie, nie trzeba. Nie dla nas. Nie trzeba się tak wysilać dla nas.

— Trzeba. Wypadniecie z biznesu.

— Ale panie…

— Nic więcej. Przyjdę tu z modelką. Może być innej rasy?

— A te inne, to jak nasze mają, czy…

— Co to za pytanie? Kobiety wszędzie tak samo. Pan nie wie?

— Wiem, panie, ale sprawdzam, wie pan, czy pan wie.

— Trójcycej rogatoskrzydłej wam tutaj przecież nie sprowadzę.

— Wiem panie.

— A pomysły jakieś?

— Pana modelka nas zainspiruje, panie.

Podejrzane. Jak prawiczki dosłownie. Mój błąd – przecież to są prawiczki. Ale żeby grać, jakby kobiety na oczy nie widzieli? Bez szans. Rysują, co oczy widzą – realnie widzą, a nie tylko na obrazkach. Inaczej się nie da.

Tak czy owak niedługo później trafiłem do Czarnej Dzielnicy. Na głównych ulicach jest w miarę porządnie – szaro, śmierdząco i odpychająco, ale ze strzępkami republikańskiej cywilizacji. Biedota i miernota zaczyna się i na dobrą sprawą kończy w zaułkach. Nawet w takim bagnie szczury nie wychodzą na ulicę, gdy nie mają dobrego powodu.

— Dasz grosza, dobry panie?

Sama do mnie przyszła. Elfka. Młoda. Twarz w kapturze, ale widać, że dość ładna. Urody się tak łatwo nie ukryje – brzydotę już łatwiej zamaskować.

Nie musiałem jej długo przekonywać. Moje nazwisko, choć równie podłe jak moje zajęcie, było tutaj dość dobrze znane. Obiło jej się przynajmniej o szpiczaste uszy. O modelingu nic nie wiedziała, ale wyjaśniłem pokrótce, że to dobra kasa – taka narracja zawsze przemawia do biednych myszy z Czarnej Dzielnicy.

— Nago? — zapytała w trakcie rozmowy, którą prowadziliśmy, idąc w stronę właściwego miasta, poza te brudne miejsce.

— Przeszkadza ci to?

— Nie. Od dawna byłam gotowa na pracę ciałem.

Obdarty kaptur, peleryna, bose stopy, na lewej kostce opaska. Tancerka. Była tancerka. Kuśtykała. Ledwo widocznie, ale jednak. Pracodawca dawał pewnie dach nad głową – niewolnictwo na umowę. W mojej branży będzie jej lepiej. Może nawet wyskoczy kiedyś do normalności.

— Elise, tak? Niezbyt elfickie imię.

— Daleko mi do prawdziwej elfki.

— A moje pamiętasz?

— Defo…

— Może być. Później się nauczysz.

Stałem się niewrażliwy na kobiecość. Uschnąłem, zamknąłem się na prawdziwe życie, skupiłem się na swoim kutasie i na niczym więcej. Nie żałuję, nie żałuję, zupełnie nie żałuję… Ktoś musi kręcić ten grzeszny biznes. Koło zatracenia.

— Panowie, mam modelkę!

Trzech, łącznie ze mną czterech mężczyzn i brudna elfka wyciągnięta z ciemnej, pustej alei. Komenda: rozbieraj się. Najpierw ogląd. Tak jak jej mówiłem. Za samą twarz wypłaty nie mogę zagwarantować.

— Panie, myśmy nie gotowi, proszę się wstrzymać, panie…

Kaptur, peleryna, spódnica, koszula, bielizna…

— Naga elfka! — wypalił jeden z autorów – ospały grubasek siedzący gdzieś na boku.

— Taka sensacja?

Skóra ładna, ledwie parę blizn, brud głównie na nogach, przy dłoniach, cycki raczej małe, ale elfki rzadko miewają większe, talia dobra, długie nogi, porządna, szeroka miednica…

— Obróć się.

Tyłek dość jędrny, choć zdaje się, że pamięta jeszcze razy batów. Wychowanie człowiecze – proces asymilacji, wymiany kulturowej, jak się chwalą politycy.

— Na bogów, naga kobieta! Co me oczy widzą?

A więc jednak. W życiu nie widzieli prawdziwej. Żałosne i dość smutne w sumie.

Najpiękniejszą miała jednak twarz. Popielate, związane w warkocz włosy, oczy małe, schowane pod długimi rzęsami, zielone bodajże, cera jak pergamin, usta i nos drobne – twarz prosta, delikatnie zarysowana, porcelanowa. Rumieniec. Bywała nago przed ludźmi, lecz, jak się domyślam, w innych okolicznościach. Zaczęła się nieco trząść.

— Mogę już skończyć, panie Defo? — zapytała kruchym, cichym głosem.

— Tak, jasne. Ubieraj się.

— Panie, panie, ale ja chcę jeszcze! To, to niesamowite.

— Wystarczy napaleńcu. Bierzecie ją? Czujesz inspirację?

— Czuję, czuję, panie. Góry mogę wzwodem przenosić, panie.

— To do roboty proszę.

Kaptur i pelerynę zostawiła na ziemi. Słusznie uznała, że nie są już jej potrzebne.

— Zapłata? — zapytała nadspodziewanie konkretnie.

— Jak coś narysują.

— Będę bezpieczna? — Złapała się za ramię.

— Nic ci nie zrobią. To ciamajdy. Kobiety wcześniej nie widzieli.

— I tworzą erotic?

— Tak. I to takie zbereźne, że można by pomyśleć, że tysiące przeruchali.

— A pan?

— Możesz być moją pierwszą.

— Za mało się znamy, panie Defo — odwróciła wzrok, jej twarz pokrył rumieniec.

— Wiem, ale chyba się domyślasz, że nie znam prawdziwej miłości. Nie potrafię inaczej.

Ironia dnia: autorzy nowego hitu naszego wydawnictwa – „Elfiej księżniczki w zamku napalonego demona” – nie widzieli na oczy kobiety, póki im jej nie przyprowadziłem z ulicy.

Naprawdę, cóż mam sądzić o tym świecie?

Czy cokolwiek z tego, w co wierzę ma sens?

Czemu, na Miautatesa, kolejne rozdziały „Seksu na dobranoc” w ogóle się nie sprzedały?

Średnia ocena: 2.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Anonim 19.10.2020
    No, przeczytałem. I mi to wygląda jak jedna scenka, a nie cały, gotowy tekst. Ale może czegoś nie zauważam.
    Fajny fantastyczny klimat, fantastyczne postaci, i jego osoba taka realna - ciekawe zderzenie, sprawia, że łatwo w to wejść. I to wielki plus.

    nie wzbudzające - to dziś piszemy razem, kiedyś pisało się raczej osobno.

    Biedota i miernota zaczyna się i na dobrą sprawą kończy w zaułkach - literówka.

    Pozdrawiam
  • Pan Buczybór 19.10.2020
    No, coś może w tym być. Jeden pomysł, poszedłem na żywioł - może dałoby się wydłużyć i dopracować tu i tam. No, ale i tak mi się podoba w obecnym kształcie.
    Dziękuję za komentarz. Błędy poprawię.
    Pozdrawiam również
  • Bajkopisarz 20.10.2020
    „powodu to go zapamiętałem”
    To jego
    „wyraźnie niezadowolony z mojej diagnozy Otto odezwał się.”
    Szyk: odezwał się wyraźnie niezadowolony z mojej diagnozy Otto

    Świetne ? Mam nieodparte wrażenie, że to taki nieco tylko przerysowany obraz z rynku erotycznej mangi. Jestem skłonny uwierzyć, że tamtejsi rysownicy hentai tworzą w podobnych warunkach ?
  • Pan Buczybór 20.10.2020
    Tak, dokładnie tak xd. Konwencja fantasy w sam raz nadaje się do takich przerysowań pewnych części naszej rzeczywistości :)
    Dziękuję za komentarz i wskazanie błędów.
  • Targówek 24.10.2020
    Bucz mam do ciebie prośbę. Zgłoś się do mnie na pitoleniu jak będziesz online.
  • Serdecznie witamy w drzwiach i zapraszam do wspólnej zabawy, która potrwa do 18 listopada.
    Gdy północ wybije w tym ostatnim dniu oczekiwania na Wasze teksty, zamkną się dębowe drzwi i rozpocznie się głosowanie.
    Pierwszy temat to - „DRZWI”
    Drugi temat to - „DRZEWO”
    Liczymy na Ciebie Autorko! Autorze!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania