Kwiat na pustyni - prolog
Dwieście lat po katastrofie ekologicznej kolor nieba nadal pozostawał atramentowy. Większość globu pokrywały piaszczyste wydmy. Resztki ocalałych ludzi gnieździły się w niewielkich osadach, zabijając się wzajemnie za butelkę wody i liść sałaty. Przemieszczanie się pomiędzy poszczególnymi osadami groziło utratą głowy, a w najlepszym przypadku jednej z kończyn. Coraz częściej bowiem wśród ludzi można było zaobserwować przejawy haniebnego aktu kanibalizmu.
Filon swoich opuścił blisko rok temu. Opuścił nie z własnej woli. Wygnali go. Pomimo tego, że był niewinny. Oskarżony o skażenie wody uszedł z życiem tylko dlatego, że był synem swojego ojca. Założyciela osady czarnych wilków. Odziany w poszarpane sukmany przemieszczał pustynne stepy. Samotny, skazany wyłącznie na siebie nauczył się walczyć, polować i zabijać.
Pod osłoną nocy atakował kolejne osady, grabił i ruszał dalej. Z powodu swojej bezduszności szybko zyskał rozgłos. Nazywali go Północną Śmiercią. Nikt nie potrafił opisać jak dokładnie wygląda. Był wysoki i barczysty. Długie włosy i broda, niegdyś w odcieniu palonej kawy mocno wyblakły od palącego słońca.
Teraz za cel obrał sobie wioskę szepczących. Gdy był mały ojciec opowiadał mu, że w wiosce tej żyją ludzie, którzy potrafią leczyć, a rana na jego dłoni nie goiła się już od miesiąca. Czekał zatem na zachód słońca, by pod osłona nocy terrorem zmusić kogoś z nich do pomocy.
Komentarze (6)
No i trochę skrótowo, ale jako wprowadzenie może być. Co prawda wolałbym akcję, a nie streszczenie, ale ona pewnie jest zarezerwowana na następne wydarzenia...
za mało tu treści by cokolwiek wyrokować. Jak opublikujesz następny rozdział to będzie więcej wiadomo
Króciutkie i ciężko powiedzieć coś więcej...
Motyw walki o zasoby w post-apo je jest nowy ale rozumiem, że to prolog. Niemniej jednak prolog nie powinien być samą krótką ekspozycją. Coś tam powinno się zadziać.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania