Łajba - Prolog
Indie Zachodnie, 1715
Bujali się śpiewając napisane przez Kapitana Aarona szanty. Ten zapach morskiej wody sprawiał szeroki uśmiech na twarzy właściciela statku "Łajba" kupionego przez jego zmarłego ojca dawno, dawno temu. Stał za sterami wielkiego drewnianego statku z umocnieniami, tarczami z herbu trzech rodzin, spod których pochodzili członkowie załogi oraz średniej klasy armaty kradzione wojskowym okrętom. Na szczycie żagli falowała wskutek wiatru biała bandera z tarczą i czarnym kapeluszem kapitana. Był dumny z tego, czego dokonał na tym statku, z tą załogą. W końcu niekażdy pirat może pochwalić się zakazem wstępu na teren trzech krajów i poszukiwaniem na terenach siedmiu. Z siebie również był dumny. Dwudziestodziewięcioletni Aaron miał długie rozpuszczone, czarne, gęste włosy oraz lekki zarost na czubku podbródka oraz dużego wąsa. Na jego twarzy widać było liczne blizny i zadrapania. Ubierał się w swój strój kapitana z pancerzem i dwoma mieczami w kaburach po bokach oraz kapelusz z piórem zawiązanym w czerwony pasek wokół kapelusza. Kochał spisywać swoje przygody na papierze.
- Ven! Ven! - zawołał swojego zastępce i równocześnie dowódcę armat. Wysoki mężczyzna obrócił się. Był bardzo umięśnionym łysym dwudziestotrzylatkiem z wojskowej rodziny. Ojciec uczył go strzelać oraz bić się, dlatego szybko zyskał szacunek załogi i Aarona. Zostali przyjaciółmi i piratami napadającymi na okręty z korzyściami.
- Co się stało? - odkrzyknął uśmiechając się.
- Widzisz tamten statek? - wskazał palcem długiej ręki odległy punkt. Dowódca broni wyciągnął zza paska jednoszkiełkową lornetkę i przystawił ją do oka.
- Tak! Wygląda na kosztowny! - pochwalił głośno Vendrick i poszerzył uśmiech.
- Przyjrzyj się dobrze! - kapitan patrzył na przyjaciela i wsadził sobie skradzioną fajkę z drewnianymi elementami w usta i mocno zaciągnął się do płuc.
- Zaraz... Czy ja widzę tytoń? - ucieszył się oglądając otwarte pudła na statku w oddali.
- Tak, braciaku! Tytoń! Ostatnio nie zdobyliśmy ani grama tytoniu, a ceny w Haiti poszły w górę! Pomyśl nad monetami nabytymi ze sprzedaży! A dodatkowo moja fajka zgrubłaby dwa razy!
- Co robimy?
- A co my możemy zrobić w takiej sytuacji? - wyszczerzył zęby, jeden z nich był złoty. Stanął na środku statku i wydarł się swoim ochrypiałym głosem:
- Przygotować się do ataku!!!
Komentarze (6)
Ciekawi mnie ciąg dalszy więc życzę weny do tworzenia.
Nie oceniam narazie bo moim zdaniem to za mało. Jak dodasz kolejną część postaram się bardziej rozpisać.
Nie zniechęcam do pisania, tylko podaję przykład ew. kontynuacji i możliwości. Pozdro ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania