Ławeczka
milimetrów morze pomiędzy ustami
bliskością na wieczność
tkwią tutaj skazani
w siąpiącym deszczu
niespełniony dotyk
kamienne pragnienia
walczą uwięzione
jesienią strącane
brązowe i szare
spadają mięciutko
obrazy przebrzmiałe
smutne nieme lica
z kamienia wydarte
spękane oczy
cicho szepcą wiatrem
przygarbiona postać
na ławeczce czeka
po samotnej twarzy
wody kropla ścieka
minęły dni
tygodnie miesiące
śnieg zasypał ślady
osoby płaczącej
Komentarze (21)
To mój stary wiersz, dokopałem go, „odnowiłem” zmieniając tylko niektóre fragmenty, uważam, że byłoby nie fer wrzucać go do bitwy, bym sie czuł jak oszust.
Jam odczuciowo, a te na tak.
Dzięki bardzo!
Czesem mija życie i człowiek nie jest w stanie uświadomić sobie, że wystarczyło wstać (z ławeczki), żeby nie tęsknić (za wszystkim). Tak to zobaczyłem.
Pozdrawiam ;)
Bardzo dzięki za wizytę i komentarz!
Ławka jak konfesjonał. Łzy, śmiech, szepty i skargi skrzętnie chowa pomiędzy szczeliny.
Pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam :)
Dzięki bardzo za podzielenie się swoimi spostrzeżeniami i refleksjami:)
Dzięki bardzo:)
Pozdrawiam :)
Jak dla mnie, wszystkie określenia w punkt. Całość wypadła wzruszająco, melancholijnie, z pochmurnymi nutami.
Pozdrawiam!
Fajnie, że jesteś, bardzo mi miło zawsze Cię gościć :)
Pozdrawiam :)
Aa, i jest dobrym przykładem na to, że inwersje nie zawsze są złe. :)
Ale, że ten wiersz Ci przypadł do gustu, to bardzo miłe zaskoczenie dla mnie, bo to akurat takie bardzo moje pisanie.
Stare czy nowe, dobre czy nie, po prostu moje :)
Dzięki bardzo za wizytę i komentarz.
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania