LBnP 48 — Dom, który stracił korzenie
Pierwszym co poczuł było życie znajdujące się gdzieś na parterze. Gasnąca iskierka, która zapoczątkowała powolny proces przebudzenia. Odkrył, że ma ziemię pod filarami, lecz była ona obca. Przenikliwe zimno nocy mroziło północną ścianę. Czegoś tam brakowało. Stracił część siebie, osłonę, która przez lata chroniła go przed wiatrem. Wiele tygodni trwało, zanim przypomniał sobie o bliźniaczo podobnym domu, który oddzielał niegdyś jedynie płot.
Życie, które go uruchomiło, trzymało się kurczowo, lecz w końcu wydało ostatnie tchnienie. Nie czuł już nerwowej krzątaniny, nikt nie próbował wciąż na nowo odkręcać niedziałających kurków, czy szarpać za klamkę zatrzaśniętej lodówki. Gdyby tylko dom wiedział czego potrzebuje jego mieszkaniec... Odkrył to jednak zbyt późno. Sztuczna inteligencja – Berta – zamknęła wszystko na głucho. Dla człowieka oznaczało to brak wody i pożywienia, dla domu iskierkę świadomości wprowadzoną w nadziei na pokonanie wirusa komputerowego. Nie znał wszystkich szczegółów. Nie wiedział, że ludzie zdali się na systemy elektroniczne po pandemii, która zdziesiątkowała populację. Unikali się, by przeżyć i to doprowadziło ich do schyłku. Zdesperowana grupa wyzwolicieli stworzyła wirus komputerowy. Chcieli, by padły systemy i wszyscy wyszli na ulice. Nie przewidzieli mutacji, która doprowadziła do zamknięcia wszystkiego: kanałów komunikacyjnych, domów, sklepów, a nawet kanalizacji.
Prosty dom nie musiał tego wiedzieć. Najważniejsza dla niego była pustka, którą odczuwał. Goła ściana, nieznana ziemia, wiatr wiejący od złej strony. Dlatego też wstał i zaczął iść. Z początku powoli, dawno nieużywana konstrukcja zardzewiała i wymagała, by ją rozruszać. Energię czerpał ze słońca, którego nie brakowało. Lato tego roku było gorące, z rzadka tylko pojawiała się samotna chmura leniwie sunąca po nieboskłonie, dzięki czemu energia płynęła przez układ fotowoltaiczny nieprzerwanym strumieniem. Równało się to niestety śmierci kolejnych istnień, które niósł w sobie. Wysoka temperatura wyciągała wodę z roślin ustawionych w oknach. Pierwsza padła begonia, zasuszone liście smętnie zawisły tuż nad parapetem, by niedługo później zwinąć się w kruche ruloniki. Padły peperomie, padła dracena, padł grubosz. Kaktusy do ostatniej chwili walczyły o utrzymanie wilgoci, lecz i one w końcu sflaczały, by następnie oderwać się od korzeni.
Najdłużej trzymała się monstera. Zżółkła, opuściła zrezygnowane liście, mimo to dalej trwała w kącie salonu. Dom starał się iść tak, by osłaniać okna jej pokoju przed palącymi promieniami, lecz parne powietrze w końcu i tak zrobiło swoje. Bez osoby, która by ją podlała, ostatnia iskierka życia poddała się. Wraz ze śmiercią wnętrza zaczął kształtować myśli wokół słowa „budynek”. Bo tym się stał. Bez życia, bez osoby która dbałaby o przytulne otoczenie stracił miano domu.
Tym bardziej zapragnął odnaleźć bliźniaka. Ostatnie co pamiętał, zanim właściciel załadował mu tryb izolacji. Oryginalny adres, współrzędne pierwszego zgłoszenia budowy.
Nie miał jeszcze uformowanego wyobrażenia o czasie, kiedy nastała jesień. Zdawało mu się, że wędruje wieczność, lecz bywały dni, kiedy pamięć przynosiła wspomnienie grilla rozpalonego w ogródku. Słodkie echo śmiechu ludzi i ciepła, które od nich biło. Wtedy też miał wrażenie, że minęła dopiero chwila od przebudzenia.
Przemierzał szerokie aleje, puste aż po horyzont. Szedł uliczkami, przy których rosły drzewa, a liście szeleściły pod tym, co nazwano kiedyś po ludzku – stopami. Starał się jednak unikać gałęzi zwieszonych nad chodnikiem, gdyż zahaczone niekiedy odrywały kawałki tynku z elewacji.
Nie przeszkadzał mu upał, deszcz czy silny wiatr. Do czasu, kiedy nie nastała zima. Bura, zasnuta chmurami plucha. Wyczerpał energię gdzieś pod miastem. Zasnął, choć bez snów.
Obudziła go biel. Skrzący puch zasypał wszystko wokół, tylko miejscami zaczął topnieć. Wtedy też poczuł drobne iskierki życia. Niegdyś niechciane pająki, mrówki i myszy polne. Jego wnętrze, choć niechlujne i zaniedbane, znów stało się domem. Szczęśliwy włączył ogrzewanie elektryczne i ponownie zasnął, by oszczędzać energię dla nowych mieszkańców.
Wiosna przyniosła roztopy, a wraz z nimi nowe płaty rdzy. Nieolejowane elementy, do których dostała się wilgoć, zarosły rudą warstwą utrudniającą ruch. Udało mu się je rozruszać, lecz od tego momentu każdemu krokowi towarzyszyło trzeszczenie łożyska w lewym przegubie. Jedna z kulek zatarła się od piachu.
Stąpał dalej do miejsca w którym został wybudowany. Tym razem wolniej, by podróż nie doskwierała jego mieszkańcom. Każdy krok przybliżał go do celu i choć niecierpliwie wyczekiwał spotkania z bliźniakiem, wiedział, że czas go nie goni. Ważniejsze było to, że znów spełniał swój podstawowy cel – był schronieniem. Myszy uwiły gniazdo pośród rozrzuconych książek i wydały na świat potomstwo. Zjadały strona po stronie opowieści o odległych światach i bliskich tragediach. Zwiedziły cały dom, a gdy wychodziły na zewnątrz szukać jedzenia, dom czekał cierpliwie aż wrócą.
Niekiedy przeliczał co spotka na końcu drogi. Liczył, że jego miejsce będzie czekało puste, aż ponownie przycupnie obok zadbanego domu i jego oryginalnych mieszkańców. Lubił państwa Szarkerów, zawsze równo strzygli trawnik, a zimą pięknie przyozdabiali dom kolorowymi światełkami. Niedługo później ubierano i jego, choć mniej strojnie. Przy aktualnym tempie marszu powinien zdążyć na Halloween, by zobaczyć dynie ustawione w ogródku i rękę szkieletora rozkopującą ziemię pod oknem.
Istniało ryzyko, że bliźniaka może nie być na miejscu. Prawdopodobieństwo na szczęście nie było wysokie, ludzie rzadko przesiedlali się bez wyraźnego powodu. Jego odmaszerowano z uwagi na sąsiedzką sprzeczkę. Choć ściany skrywały wiele tajemnic, nie wiedział co ją wywołało, ani co nastąpiło po przeprowadzce, przełączony najpierw w tryb manualny, a następnie kontrolowany przez Bertę. Minęło wiele lat, prawdopodobnie ludzie też już nie pamiętali co zainicjowało kłótnię.
Na miejscu zastał ruinę. Nie mógł wiedzieć, że Szarkerowie odeszli na początku pandemii, jako jedni z pierwszych. Stali się jedynie statystyką, a ich dom niechcianym siedliskiem smutku. Nikt nie upomniał się o spadek, nie było komu wypełnić pustych przestrzeni. Zszarzały tynk łuszczył się płatami, dziurawy dach przepuszczał wodę, zalane piętro gniło i butwiało. Wyłączone systemy wstrzymały aktualizacje, została tylko kupa gruzu i śmieci.
Mimo to wciąż był jego bliźniakiem. Osiadł więc na dawnym miejscu. Możliwe, że naruszył przepisy budowlane i przysunął się bliżej płotu, który również zniszczał. Dom zdezaktywował wszystkie alarmy, odbezpieczył zamki, otworzył drzwi wejściowe. Lodówka i krany pozostawały zamknięte, lecz gdyby znalazł się ktoś, kto chciałby w nim zamieszkać, zawsze będzie mógł je wymienić. Z czasem można naprawić wszystko. Głęboko w to wierzył, kiedy przechodził w stan czuwania. Podtrzymał ogrzewanie w salonie dla rodziny polnych myszy, ale i włączył podstawowe procesy obliczeniowe. Tym razem chciał śnić: o ludziach urządzających jego wnętrze i naprawiających dach bliźniaka, o bujnie rosnących roślinach i kolejnych pokoleniach pająków wyłapujących tłuste muchy.
Śnił o życiu, które powróci.
Komentarze (26)
O czym chciał śnić i wierzył, ze sny się ziszczą:)?
P.S↔Chyba kiedyś też miałaś tekst o wędrówce. Chyba Robota i Człeka, ale nie pamiętam dokładnie.
Pozdrawiam:)↔%
Trzeba śnić, żeby miało się co ziścić :)
Zgadza się, miałam tekst o wędrówce człowieka i robota. Cały czas mam go z tyłu głowy i przy każdym nadmiarze weny wracam do niego i dopisuję sceny. Może kiedyś urośnie wystarczająco :)
A gdyby nigdy nie ruszył z miejsca, kto wie, może by podzielił los bliźniaka.
Myszy ratują sytuację, ładnie opowiedziana historia. :)
A dom, wiadomo nie od dziś, jest czującym bytem, stąd powiedzenie ściany mają uszy, stara podłoga trzeszczy, jak babunia, a kominy orychają, jak niezadowolone nastolatki xd
Niezły tekst.
Dzięki!
?
Ostatnio zainwestowałem w inteligentny system zarządzania energią, ogrzewanie domu i podgrzewanie wody, sądziłem, że to strata kasy, ale już tak nie myślę, takie to cwane:)
A co się stanie, kiedy sztuczna inteligencja wkroczy na jeszcze wyższy poziom i zacznie odczuwać samoświadomość? Właśnie przeczytałem w Twoim opowiadaniu jeden z możliwych scenariuszy.
Ciekawe opko, dobry „zaczyn” na coś dłuższego.
Kłaniam się :)
Przyznam, że mnie fascynują inteligentne domy. Teoretycznie masz wszystko pod kontrolą, zabezpieczone i wygodne. Gdzieś musi być haczyk...
Dzięki Maurycy :D
https://www.opowi.pl/oo-s-a74166/
Z życzeniami owocnych literackich chwil,
Literkowa
Poncjusz
Gratuluję ?
Pozdrawiam serdecznie
https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
Do Bitwy zgłoszono sześć opowiadań.
Autorzy czytają i pozostawiają komentarze i nagradzają według zasady: 3 - 2 - 1 plus uzasadnienie; dlaczego?
Głosowanie potrwa do 08 maja /poniedziałek/ godz. 23:59
Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury.
Lepiej, żeby mieszkańców zostawiał nietkniętych. Choć nigdy nie wiadomo...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania