LBnP 62 - znicz - Toast
- Róże albo chabry, wybieraj! – zdjęła z wieszaka dwie długie, falbaniaste spódnice.
- Róże.
- Święta Góra Grabarka czy Łysa Góra? – rozłożyła chustki, strzepnęła i skrzywiła się – Na apaszki się nadają.
- Grabarka. Aśka, wybieramy się na ludowe tańce?
- Proszę, do dyspozycji mam tylko białe koszulki. - Joanna spojrzała na stopy przyjaciółki – Założysz lniane sandały, nowe. Są w korytarzu. Przebieraj się. Nie będziemy dziś siedzieć w domu. – dodała widząc pytanie w jej oczach.
Przeszły przez ziołową część ogrodu. Joanna ominęła altanę i skręciła na trawiaste wzniesienie usytuowane pomiędzy zagonami truskawek i sosnowo – brzozowym zagajnikiem.
- Możesz rozłożyć koce. Przyniosę z altany pozostałe rzeczy.
- Pomogę ci. Aśka twój ogród przypomina mi moje i Jarka pobyty u jego rodziców. I zagajnik i truskawki. Ach, mój Jaruś, jak on całuje, obłęd.
- Całuje, mówisz. Dobrze, że mi przypomniałaś.
Joanna wrzuciła do jednej z toreb gruby notatnik.
Siedziały na kocach wspierając się o ogrodowe poduszki przyniesione z altany.
- Iwonka, wyjmij kieliszki z niebieskiej torby. Spróbujesz mojego wina. Sprzęt grający też zabrałam. Chandrę można wytańczyć.
- Oberkiem? Nie mam chandry.
- Niekoniecznie, mam prawie cały ludowy świat. Afryka, obie Ameryki, Australia, wybierzesz coś? – wzrok Joanny wbijał się w oczy Iwony – Przecież lubisz tańczyć.
- Tak… Nie. Wiesz, jak byliśmy ostatnio z Jarusiem w Serbii i Chorwacji, to codziennie chodziliśmy na tańce. A jakie były noce!– Iwona westchnęła i zamilkła.
- Kiedy to było Iwonka?
- No… Jak to kiedy? Dwa lata przed rozwodem.
- Czyli?
- Sze…szesnaście lat temu. – Iwona zastanowiła się chwilę a potem podniosła głos - Aśka, nie po to przejechałam setki kilometrów, byś uprawiała nade mną swoje psychologiczne sztuczki! Nie odbierzesz mi go! Mądrzejszym od ciebie się nie udało!
Joanna sięgnęła po gruby notes z kartkami o złoconych brzegach.
- Spójrz. Tu znajdują się cztery lata naszych telefonicznych rozmów. Zapisałam sto sześćdziesiąt stron. Z tyłu zeszytu masz wypisane daty i czas trwania naszej rozmowy. Wszystko ułożone alfabetycznie. Otwieram pod „C”. I co czytam?:: „Chorwacja i Serbia. Codziennie tańce i upojne noce.” Ten sam temat powtórzył się w czterdziestu dziewięciu rozmowach telefonicznych - to są te pionowe kreseczki, widzisz? A teraz weźmiemy na przykład „P” : „…Piotrusia uczyliśmy wtedy jeździć rowerkiem. Jaruś jest wspaniałym ojcem” - to samo w trzydziestu trzech rozmowach.
- Aśka, przestań! Gdyby nie ta lafirynda, wszystko byłoby pięknie. On jest cudownym mężczyzną, a ona go wykończy. Widziałaś, jaki jest wychudzony?
- „L” jak lafirynda. Proszę bardzo, siedem stron, dużo. Pierwszy zapis w dwa tysiące szesnastym. Już wtedy mówiłaś, że jest wychudzony i że go wykończy. I gdzie on jest, Iwonka? Fizycznie. Gdzie on jest?
Iwona zachłannie piła wino i milczała. Joanna wyjęła pusty kieliszek z jej dłoni i odstawiła na tacę.
- No to przejdźmy pod „I” jak Iwona. - podsunęła Iwonie zeszyt prawie pod nos. – Zobacz. Puste kartki. Ciebie tu nie ma, zniknęłaś. Nie widzisz samej siebie. Odeszłaś z życia czternaście lat temu. Nie istniejesz.
Iwona napełniła kieliszki alkoholem.
- Mam coś jeszcze dla ciebie. Sama zrobiłam. Perfekcyjne szkło i czysty pszczeli wosk. Proszę, tu są zapałki. No, zapal.
Iwona gwałtownie wstała i z zaciśniętymi dłońmi stanęła przy Joannie, która ze spokojem obserwowała, jak czerwone wino wylewa się z kieliszków na trawnik i niknie w spragnionej wilgoci ziemi.
- Ty…! Ty…! Sądziłam, że jesteś moją przyjaciółką. A ty robisz dla mnie znicz i jeszcze każesz, bym ja go zapalała. Ty… !
Stężała twarz Iwony odzyskiwała powoli swoją miękkość, a usta zaczęły układać się w podkówkę. Usiadła.
- Zapalaj!
Iwona, tym razem bez słowa sprzeciwu, wzięła zapałki z ręki Joanny, zapaliła świecę, chwilę przekładała notatnik z ręki do ręki, a potem otworzyła na pierwszej stronie.
- Mamy czas, będzie się palić około ośmiu godzin. Zdążysz wszystko przeczytać.
Joanna podała Iwonie napełniony kieliszek.
- Wypijmy za perfekcyjny do picia dzień. Taki, jak dziś – pogładziła Iwonę po ramieniu.
Przypomniała sobie, że w torebce ma jeszcze inne nagrania.
„Będzie płacz albo spanie”- uśmiechnęła się.
Zanim popłynęły pierwsze takty, usłyszała stłumione szlochanie Iwony. Zapatrzyła się w popołudniowe niebo.
Komentarze (14)
Dziękuję Adelo :)
Dobre dobre wyobraziłam sobie jak jeszcze te liczby np. Czterdzieści są przez takie ść hahaha.
Pozdrawiam🤠:)
https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/#reply
Zapraszam do oddania głosów.
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania