,, resztek pizzy, która zrobił Luigi.'' - którą
No, to faktycznie dzień Alberta był wyjątkowo spokojny :) Gdyby nie ten deszcz, który zmoczył mu bezczelnie buty, to można by rzec udany stu %. Facetowi coś nie pasuje ewidentnie. Jeszcze nie wie co, ale pragnie się dowiedzieć. To dobrze, to nawet ładnie z jego strony, że nie olał Lei jak jego ten deszczyk. Marco to psycholog, wie gdzie przycisnąć, żeby zabolało. Czekam na cd :) Piąteczkę wstawiłam, pozdrawiam :)
Pogawędka zakończona, wiele nie wyjaśniła. Instrugujace, nadal pełne tajemnic i wciąż nie rozwiązana sprawa. 5 :) I miłego wczasowania. Mnie czeka we wrześniu odpoczynek. :p
No dobra. Ja jestem mocno do tylu, natomiast czytam, zazwyczaj rzutami, z dwie, trzy czesci naraz, bo gdy sie wciagne... Masz tę lekkosc. Marco "nie wyglada mi na zabojce", wyglada na lekkiego chuja, ale - nieprzerwany urok tajemnicy i niewiedzy kto ubił - zostaje. Poziom utrzymany. Za brak kontaktu ze mna przepraszam. Mam slaby czas. Odbilo mi na pare dni. Czytam zaraz dalej.
Nie przepraszaj, nie masz za co, ja rozumiem:)Co do Marco - jest ch*jem, kest konkretny, jest na tyle dziwny, ze przestalam panowac nad ta postacia, chyba sie w nim zakochuję, pierwszy krok do fiksum dyrdum. Brawo Ritha, ty pojebie xd
Albert miał zły dzień. Choć w zasadzie Albert miał standardowy dzień, biorąc pod uwagę standardy jego życia w ostatnim okresie. - Raz, że spoko. Dwa, dobry przykład, jak dwa takie same słowa blisko siebie, nie gryzą się, a wspierają. Chyba chodzi o "rozmysł". O świadomość. Znów powraca wyświechtane: Naucz się wszystkich zasad, a potem z lubością je połam. Tu wypaliło.
Chciał wyjaśnić dziwną wiadomość od niej, sprzed kilku dni. Wyjaśnił. - Jestem fanem jednowyrazowych zdań. Zdań gwoździ. Te zdania się nie pierdolą. Hamują albo dynamuzują, ale zawsze silnie zaznaczają obecność.
Tu o głos poprosił rozsądek i czysta praktyczność - nie rozumiem. Może chodziło o "czystą praktyczność?" - jeśli o co innego, nie rozumiem.
Otóż parasola nie miał na wyposażeniu swojego wycieczkowego plecaczka, niestety. - I to też mi dziwnie brzmi.
- Oczywiście - włożył w to słowo maksimum ironii - Włożył.
- Bo mnie Gwardia Finanse odwiedziła! - przerwał - Przerwał.
- Od kiedy rodzina jest dla ciebie taka ważna, don Corleone? - Teraz ona uraczyła go cynizmem. - To mi się bardzo podoba. Można by zostawić bez " uraczyła go cynizmem", ale wtedy nie każdy skuma aluzję. Na dwoje babka wróżyła.
No, ludek ciekawy. Cwany, wyrachowany. Hmmm. Jestem ciekaw jego spotkania z Albertem. Może nie są jednoznacznie przeciwstawni, ale tarcia i tumany kurzu przewiduję.
Zobaczymy.
"Naucz się wszystkich zasad, a potem z lubością je połam." <3
"Chciał wyjaśnić dziwną wiadomość od niej, sprzed kilku dni. Wyjaśnił. - Jestem fanem jednowyrazowych zdań. Zdań gwoździ. Te zdania się nie pierdolą. Hamują albo dynamuzują, ale zawsze silnie zaznaczają obecność. " - jaaa też :D
Zaczelam tworzyć komcia u Ciebie w nast. czesci i tam "Byłem w zawodzie już dobre siedem lat, ale jeszcze nie odebrałem ludzkiego życia. Poprawka. Nigdy nikogo nie zamordowałem.", taa, poprawka :)
"Być może było to powodem nadciągającej burzy. Tu o głos poprosił rozsądek i czysta praktyczność. Otóż parasola nie miał na wyposażeniu swojego wycieczkowego plecaczka, niestety. " - w sensie odezwała się w nim praktyczność, wypierając górnolotne myśli o zmianach, przypomniał sobie po prostu, że nie ma parasola
Dziękuję za kolejne ślady obecności Twej :) Ja mam lekką obawę, że przez mój babski umysł, z Lei w pewnym momencie trąca Modą na sukces :/ (której nie oglądam, ale jednak). No zobaczymy :) Popraweczki zaraz nakładam :)
"Być może było to powodem nadciągającej burzy. Tu o głos poprosił rozsądek i czysta praktyczność." - ok, załapałem. Mea Culpa. Ma sens. To ja nie miałem sensu. Cofan zarzut, o dziwność zdania.
OK. Odpowiedź na Twe obawy.
Póki co, nie tracą Modą na sukces (też nie widziałem), dlatego, że atakujesz z różnych stron oraz akcentujesz niedopowiedzeniami. Obrałaś kurs subtelnej narracji, kręcącej się wokół danego wątku, prowadzisz to subtelnie, acz gra słów przez Ciebie uprawiana (o ile jest się na nią wrażliwym/wą) powoduje, że nie odczuwa się nudy. Wręcz nienaturalna by była nagla zmiana w narracyjnym tempie.
Oczywiście, zabiegi typu: "Trzęsienie ziemi" się przydają, ale jak wszystko co nagłe, muszą być stosowane sporadycznie. Inaczej możesz zaburzyć tekst.
Zobacz.
Masz grono osób, które Cię czytają. Oni Cię znają. Znają Twój sposób przemycania myśli, Twój humor. Itd. Czytają, bo im pasuje ten świat /y. Siadając (nie do końca oczywiście), ale coś tam mogą przewidywać z tego, co może ich w Twoich tekstach spotkać.
Znane wzbudza zaufanie.
Oczywiście musisz co jakiś czas cale towarzystwo rozgonić jakimś nagłym zwrotem akcji, czy nietypowym ubiorem słów albo ubiciem jakiegoś społecznego oblubieńca.
Na wszystko jest czas i miejsce.
Póki co, ten sposób prowadzenia narracji nie wyczerpał się jeszcze.
Can, jesteś dawką motywacji dożylnie :)
Jeszcze tylko dodam: "ubiciem jakiegoś społecznego oblubieńca" - tak, przeszło mi przez myśl zrobić kuku Luigiemu, jako pokochanej przez czytelniczki postaci, ale nie miałam serca, no nie miałam serca :D
No, ponaprawiałam syćkie błędy :)
Wow, dzięki za naprowadzenie, mam już stosik książek poleconvch przez Okropnego + kryminały, do których mnie ciągnie, ale bardzo chętnie zajrzę i na te pozycje :) Przysłali mi w tym tyg. maila z biblio, że co ja se wyobrażam, ile można przetrzymywać książki xD Lol,pewnie znowu dostanę 5 zł kary :D Czy tylko moja doba jest taka ciasna? Wpadałam dzięki Tobie na pomysł, że Luigi mógłby wpaść (wpadłam, wpadł, I know) komuś do mieszkania i zrobić rozpizd, wbrew własnym, pedantycznym zasadom, hm... ;)
Ritha a może ten Luigi padłby ofiarą takiego szantażu. Np. Rozpierdolu stacji, albo... albo... albo...
Otrucia psów, które kocha, aktor mu ufają. To dopiero dylemat moralny
Can wybuch stacji przeszedł mi przez myśl, bo jestem fanką wybuchów wszelakich, ale stwierdziłam, że zbyt mała stawka (raptem jedno morderstwo) na takie fajerwerki :D
Otrucie psów... Ja mam chyba za miękkie serce, żeby w ogóle pisać:|
Ritha Haha, nie brać jeńców. O to właśnie chodzi. COś najbardziej puszystego, kochanego, miłego. - tulić, głaskać, karmić, a potem ultimatum każe nam to bestialsko zamordować. Duża stawka, duże emocje, niezapomniane wrażenia. Jak już zakończę ten cykl, to pójdę w takie trzy czy cztery miniaturki z akcentem gore w tle. Tak myślę.
"COś najbardziej puszystego, kochanego, miłego. - tulić, głaskać, karmić, a potem ultimatum każe nam to bestialsko zamordować. Duża stawka, duże emocje, niezapomniane wrażenia. " XD Zaczynam rozumieć czemu piszesz horror :p Luigi wraca do domu a tam łeb psa w łóżku - 2w1, polot włoskiej mafii + bestialstwo, a po drugie miałby syf w chołpie, i dylemat co go bardziej wyprowadziło z równowagi xd To mogloby obudzić w nim ciemną stronę mocy ;)
Ritha zgadza się, zgadza. Efekt kamienia rzuconego w odmenty stawiego oka. Pierwszy krąg, drugi następny. Eksperyment: zawalić komuś świat i stanąć z boku. Nie pisać, nie tworzyć, nie dotykać. Niech sie dzieje samo. (Bóg tak robi od lat i wiadomości pękają w szwach)
Podoba mi się Twój tok myślenia. Kurde. Niedobrze. Twoje fanki i "fanowie" mnie ubiją.
Canulas I czy piszę horror? Czy ktokolwiek jest w stanie zdefiniować jednoznacznie gatunek? Raczej wielogatunkowiec o zabarwieniu jeno. Tak samo ty. Mamy tu nadrzędną oś kryminalną, ale mamy i obyczaj i komedię i elementy przygodowe. Ciężko jednoznacznie, bo się za bardzo przenikają. To nie ręka i noga, że ją dzieli kadłubek. Tutaj się wszystko splata
"Eksperyment: zawalić komuś świat i stanąć z boku. Nie pisać, nie tworzyć, nie dotykać. Niech sie dzieje samo. (Bóg tak robi od lat i wiadomości pękają w szwach)" - odnośnie toku myślenia przypadającego do gustu ;))) A propo, jest coś takiego pisząc serie, że człowiek zaczyna czuć się stwórcą, kiedy już polubił swoje postaci, i już żyje w dwóch światach równolegle, lol, przynajmniej ja to zauważam, jakaś namiastka magicznych mocy. Co do gatunku, zgadzam się, owszem, kilja w jednym. Po części kiedy Lea miło "zaskoczyła" Alberta, lekko się wycofałam z obawy, że gat. romans zawładnie całym pomysłem :D
Ritha Wiem o czym piszesz. W sensie - rozumiem. Pozwolić im trzeba oddychać. Ja, poza rurą, walczę jeszcze z kilkoma innymi tworami i też nie zawsze wszystko w ryzach jest. Myślę, że jakbyś sięgnęła po te dwie pozycje Ketchuma, to byś namacalnie doświadczyła "czytelniczej bezradności" i całej gamy sprzecznych ze sobą odczuć. Cormac McCarthy jeszcze wykreował świetnie dołujący klimat w "Drodze", ale tam nie ma pełnej gamy emocji, tylko bardziej te z zakresu defetyzmu. Chodzi o to, że czytający Cię ludzie o wiele mocniej odczują stratę, niż zysk. Dyskomfort spowodowany wypadnięciem ze znanej i lubianej orbity zawsze będzie silniejszym bodzcem od poruszania się po znanej i "ciepłej" trajektorii. Skoro ta seria jest główną i nie chcesz ryzykować, sprawdz na jakiejś podserii. Wychoduj ludka albo ludkę o zestawieniu przywar, które rozkochają tłumy, a potem bum w dzban.
Mogę sie mylić. To wszystko, czystko subiektywne dywagacje.
Ja po prostu na tym etapie, na ktorym to piszę, bez względu na winnych/niewinnych, kocham Cesarego i Marca żywą miłością, Albert jest mną, tzn. odbiciem wielu moich cech (przynajmniej jeśli chodzi o podejście), poza tym oprócz tytułowej Lei, tak naprawdę głównym bohaterem, a Luigiego pokochał lud. Kumasz niefart. Nie ma kogo ubić xd Ale naswietliles mi moją granicę, jakaś blokade przed wywołaniem "czytelniczej bezradności" i stwierdzam, że muszę poddac to pod przemyślenie...
Ritha Ok, spoko. Stwórz cześć na bródno. (nie publikuj) Część, masakrę. I ją zostaw. Przypatrz się jej po dwóch, trzech dniach. Może to okrzepnie. Może to zżycie da się odseparować pod ciśnieniem z upływu czasu? Nie wiem. Obadaj. Luxne sugestie jeno.
Wyobrażasz sobie, co by było jakby zginął Albert? Kurde. Już by każdy wiedział, że nie ma świętych krów. Hoho. Już ja bym namieszał tu. Już mi się widzi we łbie jak.
Can wkladasz mi nóż w rękę, pokazujesz kierunek, lekko popychasz w przód i mówisz "idź idź". Czytelniczki Lei Cię zlinczują xD
Ej, ale serio to sobie rozpisze, to/cos/jakos. Oswajam pomysl xd Jutro jak pojde do biblio, co by mnie nie zlicytowali za te knigi, to poszukam tej co polecasz.
Can nie widzę oczu, ale masz Mordor w glowie xd To bardzo... spoczi (xd). Ja mam rozpisany dialog końcowy Alberta z Luigiem, lol, jak mi smutno, że któryś... Ach! Muszę się przespac z ta myślą. :D
Kurde, sory, że ciągle ale skumałam jeszcze bardziej. Hanka z "M jak milosc", kazdy pamięta, kazdy kojarzy, nawet Ci co nie ogladali, kazdemu się o uszy obilo, że mordercze pudla zabiły ukochaną Hanke, wzór Matki Polki, która po przemianie z ciemnego charakteru rozbudzila sympatie milionow Polakow. Choć oni ją pewnie ubili, bo aktorka się wypięła, ale efekt zrobilo. Ubiję i ja kogos.
No cóż, jakikolwiek plan CI nie siedzi w głowie, to lepiej nie pisz w komentarzach, że "dzięki mnie", bo potem Twoje fanki wpadną mi do chałupy i mnie utłuką. I polecanie w dwie styrony działa: "Ja o tych "Nożyczkach" też pamiętam.
Psikusy:
"Popołudniu postanowił zrobić sobie wycieczkę." - Po południu
"Tu o głos poprosił rozsądek i czysta praktyczność." - ja bym dał "poprosiły", chodzi wszak o dwie rzeczy proszące, rozsądek i czystą (przyjemność, żeby nie było)
"Nie zabił bym człowieka" - głowy nie dam, ale zabiłbym ;))
Tu się musze zgodzić, scena w więzieniu, czyli rozmowa Lei z męźem - bardzo serialowa, pelna kultura, obycie, żednych kolokwializmów, że o wylgarności nie wspomnę. Przykładna, małżeńska wymiana poglądów na temat gwiazdek ;))
Muszę kończyć.
Pozdrawiam ;)
Już poprawiam błędziorki :) "Przykładna, małżeńska wymiana poglądów na temat gwiazdek" :D Może powinni się tam napie*dalać obelgami, ale oni tacy nie są, Lea jest zawsze o pół kroku wycofana, a Marco nie daje się ponieść emocjom ot tak. Tak myślę :)
Dziękuję i jeszcze raz pozdrawiam :)
No tak, jeszcze ich bir dość poznałem ;) Nie chodziło mi o jakieś patologiczne szarże, nie, nie. Po prostu takie jakby obce sobie małżeństwo w trakcie wizyty w poradni, czy coś. W tę stronę bardziej kojarzyłem.
Albert ma zawsze zły dzień jeszcze nie było inaczej, że co proszę że Lea zabiła człowieka i jeszcze posiadała narkotyki i jeszcze próbują z niej zrobić wariatkę nie no to jest szczyt bez szczelności pięć
"Ilość znalezionych problematycznych blondynek — zero. Ilość znalezionych zwłok — zero. Ilość przesłuchań przez nadgorliwych policjantów — zero. Ilość godzin spędzonych w areszcie — zero. Ilość dziwnych smsów lub niepokojących telefonów — zero. Reasumując — Albert miał bardzo udany dzień."
... a potem nastąpił nagły zryw.
Musi coś zrobić. Cokolwiek. I nagle: "Porozmawiam sobie z Marco". No cholera jasna, młot mu spadł na głowę?
Lea mogłaby zabić Marco. Przynajmniej byłaby szczęśliwa i czułaby ulgę, no i byłby całkiem konkretny powód do odsiadki.
Komentarze (51)
I z tego jej męża to kawał *****. Mam cichą nadzieję, że dotknie go karma.
Ciekawe czy Lea w końcu opuści więzienie, bo zaczynam tracić wiarę w detektywa.
Pozdrawiam 5 :)
No, to faktycznie dzień Alberta był wyjątkowo spokojny :) Gdyby nie ten deszcz, który zmoczył mu bezczelnie buty, to można by rzec udany stu %. Facetowi coś nie pasuje ewidentnie. Jeszcze nie wie co, ale pragnie się dowiedzieć. To dobrze, to nawet ładnie z jego strony, że nie olał Lei jak jego ten deszczyk. Marco to psycholog, wie gdzie przycisnąć, żeby zabolało. Czekam na cd :) Piąteczkę wstawiłam, pozdrawiam :)
Chciał wyjaśnić dziwną wiadomość od niej, sprzed kilku dni. Wyjaśnił. - Jestem fanem jednowyrazowych zdań. Zdań gwoździ. Te zdania się nie pierdolą. Hamują albo dynamuzują, ale zawsze silnie zaznaczają obecność.
Tu o głos poprosił rozsądek i czysta praktyczność - nie rozumiem. Może chodziło o "czystą praktyczność?" - jeśli o co innego, nie rozumiem.
Otóż parasola nie miał na wyposażeniu swojego wycieczkowego plecaczka, niestety. - I to też mi dziwnie brzmi.
- Oczywiście - włożył w to słowo maksimum ironii - Włożył.
- Bo mnie Gwardia Finanse odwiedziła! - przerwał - Przerwał.
- Od kiedy rodzina jest dla ciebie taka ważna, don Corleone? - Teraz ona uraczyła go cynizmem. - To mi się bardzo podoba. Można by zostawić bez " uraczyła go cynizmem", ale wtedy nie każdy skuma aluzję. Na dwoje babka wróżyła.
No, ludek ciekawy. Cwany, wyrachowany. Hmmm. Jestem ciekaw jego spotkania z Albertem. Może nie są jednoznacznie przeciwstawni, ale tarcia i tumany kurzu przewiduję.
Zobaczymy.
"Chciał wyjaśnić dziwną wiadomość od niej, sprzed kilku dni. Wyjaśnił. - Jestem fanem jednowyrazowych zdań. Zdań gwoździ. Te zdania się nie pierdolą. Hamują albo dynamuzują, ale zawsze silnie zaznaczają obecność. " - jaaa też :D
Zaczelam tworzyć komcia u Ciebie w nast. czesci i tam "Byłem w zawodzie już dobre siedem lat, ale jeszcze nie odebrałem ludzkiego życia. Poprawka. Nigdy nikogo nie zamordowałem.", taa, poprawka :)
"Być może było to powodem nadciągającej burzy. Tu o głos poprosił rozsądek i czysta praktyczność. Otóż parasola nie miał na wyposażeniu swojego wycieczkowego plecaczka, niestety. " - w sensie odezwała się w nim praktyczność, wypierając górnolotne myśli o zmianach, przypomniał sobie po prostu, że nie ma parasola
Dziękuję za kolejne ślady obecności Twej :) Ja mam lekką obawę, że przez mój babski umysł, z Lei w pewnym momencie trąca Modą na sukces :/ (której nie oglądam, ale jednak). No zobaczymy :) Popraweczki zaraz nakładam :)
OK. Odpowiedź na Twe obawy.
Póki co, nie tracą Modą na sukces (też nie widziałem), dlatego, że atakujesz z różnych stron oraz akcentujesz niedopowiedzeniami. Obrałaś kurs subtelnej narracji, kręcącej się wokół danego wątku, prowadzisz to subtelnie, acz gra słów przez Ciebie uprawiana (o ile jest się na nią wrażliwym/wą) powoduje, że nie odczuwa się nudy. Wręcz nienaturalna by była nagla zmiana w narracyjnym tempie.
Oczywiście, zabiegi typu: "Trzęsienie ziemi" się przydają, ale jak wszystko co nagłe, muszą być stosowane sporadycznie. Inaczej możesz zaburzyć tekst.
Zobacz.
Masz grono osób, które Cię czytają. Oni Cię znają. Znają Twój sposób przemycania myśli, Twój humor. Itd. Czytają, bo im pasuje ten świat /y. Siadając (nie do końca oczywiście), ale coś tam mogą przewidywać z tego, co może ich w Twoich tekstach spotkać.
Znane wzbudza zaufanie.
Oczywiście musisz co jakiś czas cale towarzystwo rozgonić jakimś nagłym zwrotem akcji, czy nietypowym ubiorem słów albo ubiciem jakiegoś społecznego oblubieńca.
Na wszystko jest czas i miejsce.
Póki co, ten sposób prowadzenia narracji nie wyczerpał się jeszcze.
Jeszcze tylko dodam: "ubiciem jakiegoś społecznego oblubieńca" - tak, przeszło mi przez myśl zrobić kuku Luigiemu, jako pokochanej przez czytelniczki postaci, ale nie miałam serca, no nie miałam serca :D
Wow, dzięki za naprowadzenie, mam już stosik książek poleconvch przez Okropnego + kryminały, do których mnie ciągnie, ale bardzo chętnie zajrzę i na te pozycje :) Przysłali mi w tym tyg. maila z biblio, że co ja se wyobrażam, ile można przetrzymywać książki xD Lol,pewnie znowu dostanę 5 zł kary :D Czy tylko moja doba jest taka ciasna? Wpadałam dzięki Tobie na pomysł, że Luigi mógłby wpaść (wpadłam, wpadł, I know) komuś do mieszkania i zrobić rozpizd, wbrew własnym, pedantycznym zasadom, hm... ;)
Otrucia psów, które kocha, aktor mu ufają. To dopiero dylemat moralny
Otrucie psów... Ja mam chyba za miękkie serce, żeby w ogóle pisać:|
Podoba mi się Twój tok myślenia. Kurde. Niedobrze. Twoje fanki i "fanowie" mnie ubiją.
Mogę sie mylić. To wszystko, czystko subiektywne dywagacje.
Ej, ale serio to sobie rozpisze, to/cos/jakos. Oswajam pomysl xd Jutro jak pojde do biblio, co by mnie nie zlicytowali za te knigi, to poszukam tej co polecasz.
"Ból jest chwilowy, a chwała wieczna“.
Kill them. Kill them all
"Popołudniu postanowił zrobić sobie wycieczkę." - Po południu
"Tu o głos poprosił rozsądek i czysta praktyczność." - ja bym dał "poprosiły", chodzi wszak o dwie rzeczy proszące, rozsądek i czystą (przyjemność, żeby nie było)
"Nie zabił bym człowieka" - głowy nie dam, ale zabiłbym ;))
Tu się musze zgodzić, scena w więzieniu, czyli rozmowa Lei z męźem - bardzo serialowa, pelna kultura, obycie, żednych kolokwializmów, że o wylgarności nie wspomnę. Przykładna, małżeńska wymiana poglądów na temat gwiazdek ;))
Muszę kończyć.
Pozdrawiam ;)
Dziękuję i jeszcze raz pozdrawiam :)
Gliniarze kukający zza segregatorów #mjut
Dziena, Mar :)
... a potem nastąpił nagły zryw.
Musi coś zrobić. Cokolwiek. I nagle: "Porozmawiam sobie z Marco". No cholera jasna, młot mu spadł na głowę?
Lea mogłaby zabić Marco. Przynajmniej byłaby szczęśliwa i czułaby ulgę, no i byłby całkiem konkretny powód do odsiadki.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania