Poprzednie częściLenka - prolog i rozdział 1

Lenka - rozdział 6

Przez następne dni chodziłam jak struta. Za każdym razem, gdy próbowałam zasnąć, przed moimi oczami na nowo pojawiał się ten makabryczny obraz. Trzęsłam się na samo wspomnienie wyglądu Leny. Zdawało mi się, że ciągle słyszałam jęki i błagania o pomoc. To wszystko mnie prześladowało.

Jednocześnie próbowałam grać przed całym światem, że nic się nie stało. Okazało się jednak, że nie byłam zbyt przekonywującą aktorką. W piątek Ulka coś zauważyła i postanowiła wybadać, o co w tym wszystkim chodziło.

- Co się dzieje? - zapytała, opierając się dłońmi o krawędź mojego biurka.

Podniosłam wzrok i popatrzyłam na nią. Mimo neutralnej miny, widziałam w jej oczach czającą się troskę.

- Nic – odpowiedziałam, siląc się na obojętność.

- Jasne – prychnęła szefowa. - Sprawdziłam dzienne zestawienia sprzedaży, które sporządziłaś. Są błędne, więc nie kłam, że wszystko jest w porządku – machnęła mi papierami przed nosem.

Zalała mnie fala gorąca. Jak mogłam do tego dopuścić? Wybąknęłam przeprosiny, ale Ulce to nie wystarczało.

- Mów, o co chodzi – zażądała władczym tonem.

Nie mogłam wyznać jej prawdy i powiedzieć, co naprawdę tak mną wstrząsnęło. Mimo tego, że granice tolerancji szefowej były duże, to wolałabym sobie nie wyobrażać jej reakcji na wiadomość o moich podróżach w przeszłość.

- Wszystko gra – powiedziałam, chcąc przekonać do tego samą siebie.

Ulka obrzuciła mnie poirytowanym spojrzeniem i wróciła do swojego biurka.

Wiedziałam, ze tym, co zrobiłam, sprawiłam jej ogromną przykrość. Moja szefowa miała prawo czuć się urażona. Miałam świadomość, jak wyglądało to z jej strony – nie darzyłam jej wystarczającym zaufaniem, by móc powierzyć swoje sekrety.

Musiałam zrobić coś, co mogłoby ją udobruchać, ale nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. Nie chciałam kłamać, bo miałam przekonanie, że jedne oszustwo pociągnie za sobą drugie i w końcu nie będę potrafiła wygrzebać się z tego bagna.

Dlatego wybrałam inną opcję i postanowiłam powiedzieć jej o czymś, co już od jakiegoś czasu leżało mi na sercu.

- Myślę, że zaczyna doskwierać mi samotność – wyznałam.

Szefowa popatrzyła na mnie tak, jakbym była niespełna rozumu.

- Dziewczyno, czym ty się przejmujesz? Jesteś młoda i atrakcyjna, jeszcze wszystko przed tobą – powiedziała. - Pamiętaj o dwóch najważniejszych zasadach: nie porównuj siebie do innych i nie ulegaj presji.

Uśmiechnęłam się. Te słowa przyniosły mi pocieszenie i zrobiło się jakby lżej na duszy.

Po wyjściu z pracy, jak zwykle zrobiłam małe zakupy na weekend. Pogrążona w myślach, weszłam na klatkę schodową i wtedy wpadł na mnie Paweł.

Już otwierałam usta, by się z nim przywitać, kiedy dostrzegłam jego wzrok i... słowa zamarły mi na ustach. Gdyby sąsiad mógł zabijać spojrzeniem, już bym nie żyła. Paweł wyminął mnie, cedząc coś przez zęby i wybiegł na zewnątrz.

Nie miałam pojęcia, bo mogło być powodem jego złości i nie zamierzałam tego dochodzić, niemniej jednak ubodło mnie jego zachowanie. Zupełnie, jakbym to ja coś mu zawiniła.

Jakby tego było mało, kilka sekund po tym zdarzeniu, jedna z reklamówek, przepełniona zakupami, pękła i sprawunki rozsypały się po podłodze.

Przeklęłam pod nosem, co zdarzało mi się naprawdę rzadko. Schyliłam się i zaczęłam zbierać zakupione rzeczy do dodatkowej reklamówki.

- Może pani pomogę? - usłyszałam cichy, dziewczęcy głosik.

Nim zdążyłam się obejrzeć, tuż obok mnie ukucnęła Hania, córka pana Mietka. Dziewczyna była najstarsza z dwójki rodzeństwa, miała szesnaście lat i uczyła się w pierwszej klasie technikum. Urodę musiała odziedziczyć po matce, której nie znałam. Nastolatka w żaden sposób nie przypominała mi pana Mietka: miała drobną figurę i była niskiego wzrostu, posiadała długie, pszeniczne włosy i oczy do złudzenia przypominające kolorem orzechy.

W tej chwili ta dziewczyna co i raz spoglądała na mnie, jakby widziała mnie po raz pierwszy w życiu.

- Pani wychowała się w domu dziecka, prawda? - spytała mnie prosto z mostu.

Byłam zaskoczona jej pytaniem. Tak jak już wcześniej wspominałam, ona i jej brat zwyczajnie ignorowali mnie, kiedy chciałam z nimi porozmawiać.

- Tak. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, trafiłam tam po ich śmierci. – odparłam.

Zebrałyśmy ostatnie rzeczy i podniosłyśmy się jednocześnie. Podziękowałam dziewczynie za pomoc. Widziałam, że chce mnie zapytać o coś jeszcze, ale się wahała.

- Brakuje ich pani?

Potrzebowałam chwili, by się zastanowić nad odpowiedzią.

- Nie pamiętam ich, nie posiadam też żadnych wspomnień z nimi związanych. Nie wiem, czy można tęsknić za czymś, czego nigdy się nie poznało.

Hania pokiwała głową. W jej oczach zaszkliły się łzy. Poczułam smutek. Dlaczego los musiał doświadczyć tak młodą dziewczynę?

- Wie pani co jest gorsze od śmierci bliskiego?

Pokręciłam przecząco głową.

- Udawanie, że ktoś taki w ogóle nie istniał.

Uderzyły mnie jej słowa, ale nie zdążyłam ich skomentować, bo nastolatka szybko się ze mną pożegnała, tłumacząc się nadopiekuńczym ojcem.

W jednym Hania z pewnością miała rację: nie wolno nam zapominać o bliskich nam zmarłych. Tchnięta jej słowami, podjęłam decyzję o wycieczce w przeszłość.

Historia Leny i Karola w pewien sposób stała się częścią mojego życia i nie potrafiłam od tak jej zignorować. Po tym, jak rozpakowałam zakupy, udałam się do salonu. Biorąc do ręki zdjęcie, trzęsłam się jak osika, ale było już za późno na to, by się wycofać.

Poczułam nagły przypływ paniki, kiedy znalazłam się w pomieszczeniu, w którym panował półmrok. Nikłe światło z zewnątrz sączyło się do środka poprzez kilka małych okienek znajdujących się w górnej części ściany. W pomieszczeniu panowała niesamowita duchota; nie było praktycznie czym oddychać.

Wyraźnie czułam obecność innych ludzi dookoła mnie; słyszałam ich głośne, szybkie oddechy. Mój wzrok przyzwyczaił się do panujących tam warunków i wreszcie mogłam cokolwiek zobaczyć. Przede mną, ściśnięci między innymi powstańcami, siedzieli na podłodze Lena i Karol. Ich ubrania były zniszczone i pobrudzone, a oni sami zmęczeni. Pomimo tego, uśmiechali się. Widziałam, jacy byli szczęśliwi, kiedy patrzyli na siebie.

Wtem usłyszałam coś dziwnego. Był to niepokojący dźwięk, zupełnie jakby ktoś nieostrożnie przesuwał szafę po podłodze, po nim nastąpiło coś, co brzmiało jak ryk krowy.

Odruchowo osłoniłam głowę rękami, bo byłam przekonana, że zaraz stanie się coś złego. Karol poruszył się gwałtownie i przykrył swoim ciałem Lenę. Nastąpił tak potężny huk, że budynek zatrząsł się w fasadach. W powietrze wzbiło się mnóstwo duszącego pyłu, który utrudniał oddychanie.

Pył powoli opadał, spomiędzy niego „wynurzali się” pobrudzeni powstańcy, którzy kasłali. Nagle poczułam znajome zasysanie i ostatnim obrazem, jaki zdążyłam zobaczyć, był pierścionek na serdecznym placu Leny.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Shika 11.03.2015
    Świetne, uwielbiam to. Wyczekuję kolejnych części :)
  • Angela 11.03.2015
    Czekam na część 7. Chcę wiedzieć co z pierścionkiem. : D . Daje 5
  • BreezyLove 11.03.2015
    Jak każda część ta również jest świetna :) 5
  • KarolaKorman 11.03.2015
    ,,Dziewczyna była najstarsza z dwójki rodzeństwa'', była starsza, najstarsza mogłaby być z trójki. Poza tym jednym błędem, jak zawsze piękne i wzruszające opowiadanie :)
  • Megi :3 11.03.2015
    Bardzo lubię to opowiadanie. Błędów nie ma. 5 :)
  • Katerina 11.03.2015
    Nareszcie! Jaram się :D Jak zawsze przyjemnie mi się czyutało i czekam na next :) 5
  • Ice 12.03.2015
    Jak zawsze genialny rozdział. Czekam z niecierpliwością na następny :) 5
  • Amy 20.03.2015
    Jeżeli Kamila nie pamięta rodziców, to siłą rzeczy nie ma żadnych wspomnień z nimi związanych, bo gdyby je miała, nie mogłaby powiedzieć, że niczego nie pamięta. Prócz tego błędu wyłapałam jeszcze dwie czy trzy literówki, ale poza tym jest naprawdę świetnie. Już zabieram się do czytania kolejnych rozdziałów, ponieważ chcę wiedzieć, dlaczego Paweł był taki wściekły i co stanie się z Leną i Karolem. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania