Poprzednie częściLeworęczni -Prolog (poprawiony)

Leworęczni - Rozdział 15. (2/2)

Wyglądało na to, że grupa w końcu się rozgadała. Tom poczuł się trochę pewniej i zaczął opowiadać historię od kuchni zamkowej, w których kuchenni robili żarty sobie, lub Lordom, których nie lubili. Galthar dowiedział się, że dla służby zamkowej należy być bardzo uprzejmym, w innym wypadku, w twojej zupie mogą pływać różne, niepokojące rzeczy.

Urządzili sobie jeszcze dwie przerwy postojowe. Zjedli ciepłe bułki, które kupili wraz z bochenkami chleba po drodze od nieznajomego piekarza, który wiózł je do jednej z pobliskich wiosek.

I tak minął im pierwszy dzień podróży. Mimo, że Galthar nie zrobił nawet dwustu kroków pieszo, był absolutnie wykończony, kiedy Eris powiedziała, że powinni rozbić obóz w lesie. Myśląc w przód zebrał trochę kamieni przy drodze, które mogłyby przydać się potem na rozpalenie ogniska.

Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy znaleźli odpowiednie miejsce na postawienie namiotu, który Ser Ellan wiózł na swoich plecach.

Podczas, gdy rycerz, wraz z łowczyni rozkładali miejsce do spania, on miał za zadanie rozpalić ognisko. Nie miał z tym żadnych problemów, ponieważ nauczył się tej sztuki już za młodu. Wystarczyło znaleźć nieco suchego drewna w lesie. Tom okazał się bardzo pomocny w tej kwestii, ponieważ sam zaproponował swoją pomoc. Po chwili pojawił się przy nim z chrustem na opał.

- Świetna robota Tom! – pochwalił chłopaka, po czym zabrał się za rozpalanie.

Najpierw ułożył kamienie na ziemi tworząc izolację od podłoża, po czym ustawił na nich suche drewno. Żeby je rozpalić oderwał z pobliskiego drzewa nieco kory, którą następnie podpalił, pocierając krzesiwem o krzemień, który Eris miała w swoim ekwipunku. Kora z drzewa rozpaliła się momentalnie i po chwili płomień zajął resztę znajdującego się na kamieniach drewna.

Galthar był dumny ze swojego dzieła, ponieważ dawno nie rozpalał ogniska i nie był pewny, że poradzi sobie z tym sprawnie. Postanowili znaleźć jeszcze trochę drewna, aby móc je później dołożyć do ogniska, kiedy ogień zacznie przygasać.

- Pamiętaj chłopcze, zawsze szukaj drewna daleko od obozowiska – poradził Galthar Tomowi.

- Niby dlaczego? – zapytał zdziwiony.

- A jak w nocy zabraknie? Mi nie chciałoby się szukać wtedy daleko. Pomęczmy się teraz, potem będziemy mieli spokój.

Wracając z powrotem do obozu zastali Ser Ellana Trew i Eris siedzących przy ognisku. Za nimi stał już rozłożony duży, zielony namiot.

Galthar wyjął z plecaka koc, na którym usiedli razem z Tomem. Siedzieli tak w czwórkę w milczeniu, wpatrując się płomienie ogniska tak długo, aż zrobiło się zupełnie ciemno.

Po pewnym czasie Galthar stwierdził, że nie da już dłużej rady, oczy zaczęły mu się kleić i postanowił, że dla niego dzień się już definitywnie skończył.

- Dobranoc – powiedział uprzejmie, wstając i przeciągając się. Swoje kroki skierował do namiotu.

- A ty dokąd? – zawołał za nim Ser Ellan.

- Do namiotu, no a gdzie? – odparł Galthar.

- A warta?

Galthar kompletnie zapomniał o czymś takim jak nocna warta. Nie był przyzwyczajony do obozowania, ale wiedział, że osoba strażnika jest tutaj niezbędna. Ktoś musi przecież pilnować pozostałych.

- Tak więc podzielimy noc na trzy warty – powiedziała Eris po chwili. To jednak zdziwiło Galthara.

- Jak to trzy? Przecież jest nas czworo.

- Myślisz, że dam ci stróżować ?– rzuciła – Nie darzymy cię zaufaniem Lordzie Galtharze – podkreśliła ironicznie jego tytuł - przykro mi.

- Świetnie – zaśmiał się pustym śmiechem – w takim razie idę spać, to nawet lepiej…

- Hola, hola! – zawołała za nim – gdzie sprawiedliwość? – Wstała i podeszła do niego, a za nią ruszył Tom – stróżujesz z Ser Ellanem. I nawet nie myśl o spaniu – szepnęła, po czym udała się wraz z Tomem do namiotu.

Wściekły Galthar ziewnął i usiadł z powrotem przy ognisku, naprzeciw Ser Ellana Trew, który wpatrywał się w płomienie. Po dłuższej chwili podniósł wzrok na niego.

- I co, śmieciu?

- Zostaw mnie – odparł Galthar nie patrząc mu w oczy.

- Bo może to nieprawda?

Galthar westchnął. Nie miał nic na swoją obronę. Przywykł już do obelg, a z ust Ser Ellana słyszał je już tysiąc razy.

- Naprawdę żałuje, że nie można było wziąć kogoś lepszego od ciebie – kontynuował rycerz – brzydzę się takimi jak ty.

- Też nie jestem zadowolony – odpowiedział Galthar – jednak życie jest mi milsze od grobu. Ty ubolewasz nad tym, że musisz męczyć się ze mną, ale pomyśl, jak mnie musi boleć to, że za towarzysza mam ciebie.

Ser Ellan zaczerwienił się.

- Tylko poczekaj – warknął.

- Poczekam – odpowiedział Galthar, po czym wyjął z plecaka książkę o geografii Dwurzecza. Nie zwracając uwagi na Ser Ellana przeniósł się pod pobliskie drzewo, o które oparł się plecami, owinął się swoim czarnym, ciepłym kocem i siedząc wygodnie zaczął czytać.

Książka, którą czytał była niezwykle cenna, ponieważ - jak wszystkie zbiory z kapłańskiej biblioteki - była przepisana ręcznie. Grube, opasłe tomisko pełne najróżniejszych opisów, zbiorów definicji i w dużej mierze map ciążyło mu w rękach, gdy przewracał strony. Autorem był jakiś ciekawski Lord, który postanowił zakończyć karierę podróżą przez całą krainę.

W książce była zawarta wielka liczba map poszczególnych wskazujących miejsca, drogi, zamki, twierdz, przejść przesmyków. Galthar próbował odnaleźć na mapie miejsce, w którym obecnie się znajdowali, jednak bez skutku. Książka była wiekowa, a droga, którą podróżowali z Perhange do Northall była stosunkowo młodą trasą, więc nie mogło jej być na starych mapach.

Były tam opisane cechy ułożeń gór i dolin. Podział rodzajów gleb na żyzne i mniej żyzne, oraz miejsca ich występowania, oraz podział krainy pod względem klimatycznym. Księga była przeraźliwie nudna, ale Galthar nie miał nic innego do roboty (oprócz miłej rozmowy z Ser Ellanem), więc czytał.

 

Nagle obudził się. Otworzył oczy i od razu uderzył go blask bijący od ognia. Musiał na chwile przysnąć, ponieważ książka leżała otwarta na mokrej trawie kartkami w dół. Szybko podniósł to dzieło, nie pozwalając aby się zniszczyło.

Wstał, otrzepał książkę z brudów i rozejrzał się.

Las był mroczny i przerażający. Dawno nie był w takim miejscu po zmroku i stwierdził, że nie chciałby się znaleźć tutaj sam…

W tej samej chwili zauważył, że Ser Ellana nie ma. Zniknął.

Jego miejsce przy ognisku było puste, jednak plecak zostawił. Miecza też nigdzie nie było widać. Jednak coś przykuło jego uwagę. Na miejscu, w którym wcześniej siedział pozostawiona była jego żelazna rękawica.

Nagle serce zabiło mu mocniej.

Szansa.

Stwierdził, że jest to idealna okazja na ucieczkę.

Haha! Ależ idiota. Chciał mnie pilnować a zostawia mnie przy pierwszej sposobności. Trzeba działać, szybko!

Parsknął śmiechem na głos i rzucił się po swój plecak odrzucając książkę na bok. Władował tam swoje rzeczy, zawiązał sznurek, po czym jeszcze raz się rozejrzał. Nigdzie nie było śladu Ser Ellana.

Żegnajcie – pomyślał śmiejąc się ze swojego przeraźliwego szczęścia, wysyłając buziaka w stronę namiotu.

Zarzucił plecak na plecy i ruszył w ciemność mijając konie przywiązane do drzewa.

Poruszał się najciszej jak mógł, choć było to trudne. Przyzwyczajony do ogniskowego światła miał trudności z oceną sytuacji i nie widział co leży na ziemi przed nim. Co jakiś czas stąpał po suchych gałązkach łamiąc je z hałasem.

W duchu śmiał się w niebogłosy z głupiego zachowania Ser Ellana.

Wcześniej nie miał nawet planu uciekać, był nawet skory zostać. Jednak jeżeli los stawiał przed nim taką okazję, należało z niej skorzystać.

Robił to, co bolało go najbardziej, lecz przywykł już do bólu.

Znowu uciekał. Ser Ellan miał rację, nie należało mu ufać, jednak nie należało go też zostawiać. Sam zaprosił go do wykonania zrobienia tego. To tak jakby zostawić uchylone drzwi do skarbca.

To tak jakby…

I wtedy coś dotarło do jego uszu. Zatrzymał się nasłuchując i po chwili rozpoznał dźwięk. Odwrócił się w tamtą stronę i dostrzegł go.

Przy drzewie po prawej, oddalonym parę metrów od niego stał odwrócony plecami potężny mężczyzna w srebrnej, płytowej zbroi. Rękę trzymał przy kroczu, zapewne odchylając elementy zbroi i oddawał mocz na drzewo stojące przednim, mrucząc do siebie słowa:

- Och Eris, Eris… gdybyś tylko mogła Go widzieć.

Była to tak komiczna sytuacja, że Galthar chcąc, nie chcąc nie mógł powstrzymać śmiechu. Zgiął i wybuchnął, nie mogąc uwierzyć w głupotę tego człowieka.

Ser Ellan aż podskoczył z przerażenia. Odwrócił się i spostrzegł Galthara, a w jego oczach strach mieszał się z rządzą mordu. Jednym ruchem zapiął zbroję w kroku i rzucił się na zdezorientowanego łotra.

Złodziej nie miał ochoty na konfrontacje z Dowódcą Straży, jednak zareagował zbyt późno i Ser Ellan zdążył złapać go za nogę. Sekundę później obaj siłowali się na pełnej liści ściółce lasu.

Galtharowi nie było już do śmiechu, kiedy w jego twarz uderzyła śmierdząca męskimi jajami pięść. Siła ciosu była tak mocna, że zawył z bólu. Nie chcąc pozostawać dłużnym spróbował zaatakować krocze Ser Ellana kolanem, jednak ten wyprowadził kolejne, potężne uderzenie boleśnie rozcinając mu wargę.

Ramiona byłego Dowódcy Straży zaczęły zaciskać się na jego klatce piersiowej utrudniając mu oddychanie. Z trudem łapiąc resztki powietrza Galthar ostatkami sił opluł twarz Ser Ellana śliną zmieszaną z krwią, płynącą z jego rozciętej wargi.

Dowódca uwolnił jedną z rąk przecierając oplute oczy i Galthar zdołał wyszarpnąć się z jego uścisku.

Dając długiego susa uciekł od żelaznych rąk, jednak Ser Ellan nie dał za wygraną. Rzucił się za nim i gołą ręką złapał go za kostkę przytrzymując go w miejscu. Łotr upadł z jękiem i z całej siły kopnął mężczyznę podeszwą w twarz. Ser Ellan przyjął cios zwalniając uścisk na jego nodze. To była jego szansa. Podpierając się rękoma wstał i zaczął biec w głąb lasu.

Jednak Dowódca podążał za nim, tym razem z mieczem w dłoni.

Ser Ellan mimo to, że miał dwa razy cięższą zbroję od Galthara dogonił go bez większego trudu. Łotr oprócz swojego stroju miał na plecach wyładowany po brzegi, ciężki plecak, który skutecznie utrudniał mu bieg.

Upatrując swoją jedyną szansę kolejny raz w niehonorowych zagrywkach Galthar niespodziewanie zmienił tor poruszania się ukrywając się za pobliskim, grubym drzewem.

Dowódca Straży podbiegł do drzewa i wcale nie wydawał się zdezorientowany. Lecz gdy próbował dopaść go z jednej strony, Galthar po prostu przechodził na drugą. Gdy wysuwał rękę, aby go złapać, ten odsuwał się tylko jeszcze dalej. Gonili się wokół drzewa, a w ten sposób odległość między nimi pozostawała wciąż taka sama i szybkość, wytrzymałość, a przede wszystkim siła, nie miała znaczenia w tym położeniu.

Tym samym, w pojedynkę Ser Ellan nie miał żadnej szansy, żeby go złapać, co rozjuszyło go tak, że jego twarz zrobiła się czerwona.

- Chodź tu! – wrzasnął, lecz Galthara tylko to rozśmieszyło.

Dumny ze swojego pomysłu nie mógł powstrzymać uśmiechu. Pokręcił głową szczerząc się w twarz Dowódcy Straży.

Ser Ellan jeszcze parę razy próbował pogonić go wokół drzewa, jednak kiedy spostrzegł, że to bezcelowe dał za wygraną.

Spojrzał mu w oczy.

- Wypierdalaj - rzucił po raz ostatni, poczym odwrócił się i ruszył do obozu pozostawiając Galthara samego.

Były łotr śmiał się jeszcze chwilę z głupoty rycerza i ze swojego błyskotliwego pomysłu. Udało mu się przechytrzyć wielkiego wojownika i był z tego naprawdę rad…

Jednak po chwili do jego głowy zaczęły wpływać nieprzyjemne myśli.

Patrząc na plecy oddalającego się Ser Ellana łotr zaczął rozmyślał nad swoją przyszłością i przeszłością.

Czy moje życie ma sens? Czy jestem aż tak głupi i tchórzowaty, żeby non stop uciekać? Co ja właściwie osiągnąłem? Nawet starzy kumple…. Cóż, teraz chcą mnie zabić.

Zrobił smutną minę. Przypomniała mu się karczma Gambera.

Musiałem ich wydać, zginąłbym przecież. To nie moja wina...

Spojrzał w głąb lasu. Gdzieś tam znajdował się trakt, którym przybyli. Nic nie powstrzymywało go teraz, żeby uciec. Wszystko było w jego rękach.

Stał jednak w miejscu.

Chciałbym zostać zapamiętany – westchnął - Chciałbym zrobić coś, o czym ludzie mówiliby z przejęciem w głosach.

Czy kradzież portfeli i pojedyncze włamania dadzą mmi tą satysfakcję? Czas zrobić coś wielkiego. Coś co pozwoli zapisać się na kartach historii.

Spojrzał w kierunku, gdzie przed chwilą zniknął Ser Ellan. W oddali tliło się małe, czerwone światełko będące ich ogniskiem.

Przysięgałeś – odezwał się głos Dowódcy Straży w jego głowie.

Galthar przyznał mu rację. Nie chciał być dłużej szczurem.

Stał jeszcze chwilę przy drzewie aż w końcu ruszył w stronę obozu. Miał do spełnienia jeszcze dobrą część warty.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Ronja 02.09.2015
    Wielce raduje mnie fakt, że Galthar nie uciekł :D Już się obawiałam, że jednak ich zostawi i będzie miał w dupie swój honor, a tu takie miłe zaskoczenie. Jestem z niego dumna :P.
    Początkowy dialog bohaterów prześwietny. Teksty Eris mnie rozwaliły na łopatki, po prostu super :) Ta gonitwa Ser Ellana, też musiała zabawnie wyglądać. Chociaż faktycznie strasznie głupio zrobił, odchodząc tak daleko. Jakby z premedytacją zostawił Galtharowi otwartą furtkę. Pewno jeszcze ciężej im będzie znaleźć nić porozumienia po tej wtopie ;).
    W drugiej części wyłapałam parę rzeczy:
    "Podczas, gdy rycerz, wraz z łowczyni rozkładali" - literówka
    "Tom okazał się bardzo pomocny w tej kwestii, ponieważ sam zaproponował swoją pomoc." - pomoc, pomoc, można by zamienić na wsparcie, albo w ogóle opisać czynność.
    "nie był pewny, że poradzi sobie z tym sprawnie." - czy poradzi
    "(...) siedząc wygodnie zaczął czytać. Książka, którą czytał była niezwykle cenna" - drugie czytał można by zmienić na "trzymał w rękach", czy coś takiego.
    "W książce była zawarta wielka liczba map poszczególnych wskazujących miejsca" - chyba zjadło słówko po poszczególnych, poszczególnych regionów, miast ?
    "Sam zaprosił go do wykonania zrobienia tego." - wykonania niepotrzebne :)
    Rozdział ciekawy, wciąga jak zawsze, ale co ja się będę powtarzać. Najbardziej mi przykro, że teraz znów trzeba czekać tyle czasu, nie żebym marudziła, czy pospieszała, ale cztery dni to naprawdę baaardzo dużo :D
  • Galthar01 02.09.2015
    Kurde, ale super opinie :D Ronja, sam chętnie wstawialbym codziennie, bo olbrzymią radość mi sprawiają Twoje komentarze :D no ale to nie byłoby tych smaczków z czekaniem :D co do Galthara, nie jest naciągane że został tak bez powodu? Myślałem że to będzie coś do czego będzie można się przyczepić ale poczekam na Jareda. Przecinki i literówki zawsze, ale -jak już mówiłem - co jakiś czas robię ogólne poprawki od Początku.
  • Ronja 04.09.2015
    Ja sobie strzeliłam w kolano tym tekstem o nie wrzucaniu rozdziałów zbyt często :P
    Galthar rozmyślał przecież o tej opcji już w poprzednim rozdziale o nim (bodajże 13). Poważnie myślisz, że twój bohater zrobił to bez powodu? ;) Dla mnie naturalnie to wyszło, bo i miał powód. Mocno skupiasz się na przemyśleniach i odczuciach bohaterów, więc łatwo jest zrozumieć ich decyzje i sposób postępowania. Ja uważam, że jest to jeden z największych plusów tej serii.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania